Kusił mnie i nęcił ten Stoberski z półki pod sufitem, gdzie został upchnięty całkiem niedawno, albowiem 12 kwietnia 2011 roku, gdy przybył do mnie z allegro wraz z dwoma innymi - wszystkie po 8,99 zł. Nie czekał długo, jak na moje standardy - patrz Effi Briest 28 lat :) To właśnie Effi mnie tak nastroiła dobrze do lektury, że sięgnęłam zaraz po niej po tego starocia.
Starocia, bo książka pochodzi z 1969 roku - ja jestem jeszcze większym starociem, a po mnie sięgają :)
Jan Stoberski (1906-1997) czyli Proust z Krowodrzy.
Dlaczego z Krowodrzy to nie wiem, skoro mieszkał podobno przy Paulińskiej, a więc na Kazimierzu.
A dlaczego Proust?
Wikipedia nie podaje nawet dat publikacji kolejnych jego książek, wiemy tylko, że zaczął pisać (a przynajmniej publikować, bo jak sam wspomina w jednym z opowiadań pisał od dawna, notował wszystko, czego był świadkiem, rozmowy, spotkania, wrażenia o ludziach) w dość zaawansowanym wieku - miał prawie 50 lat. Był urzędnikiem, przepisywaczem akt, w czasie okupacji handlował czym się dało - i jest w tym właśnie zbiorze piękne opowiadanie na ten temat - Handlarz.
Znalazłam zdjęcie:
Tu jest artykuł, który niedawno ukazał się na Onecie, a tu wcześniejszy, gdy ukazała się książka o Stoberskim. Bardzo bym ją chciała przeczytać, ale bez kupowania, a póki co, w żadnej bibliotece nie znalazłam.
Ta postać mnie fascynuje. Abnegat życiowy, samotnik bez rodziny, a jednocześnie człowiek niezwykle towarzyski, którego styl życia był właśnie taki: poszerzać ciągle krąg znajomych i tych znajomych, starych i nowych, odwiedzać, obserwować. Nieraz siedział całymi godzinami nawet się nie odzywając. Ludzie byli dla niego materiałem literackim. I psychologicznym.
Bo opowiadania Stoberskiego traktują właśnie o ludziach: to opisy różnych osobowości, wprzęgniętych w wybryki wyobraźni autora. W teorii Stoberski pisze o sobie samym: wiecznie się ze sobą spiera, to przytacza argumenty, to je obala. W tomie Będę żył dalej! połowę opowiadań poświęcił sprawom erotyki. Alter ego pisarza jest w nich młodym człowiekiem, który zbyt dużo cennego czasu, przeznaczonego na naukę czy sen, poświęca rujnującym zdrowie praktykom samozadowalania się, jeśli już koleżanki nie chcą być na tyle uprzejme, by zadośćuczynić jego zmysłom :) Toteż bohater ciągle obiecuje sobie, że da spokój z niepotrzebnymi myślami, że odda się nauce, że spokojnie poczeka na lepsze czasy (gdy koleżanki będą hojniejsze), potem jednak zmysły zwyciężają nierówną walkę.
Książka z racji bibliotecznego pochodzenia ma niestety wtórną oprawę. Tym bardziej żal, że oryginalnie miała obwolutę zaprojektowaną przez Daniela Mroza. I Stoberski o Mrozie w jednym z opowiadań wspomina.
Rozczuliła mnie ta errata.
Błędy, które zakradły się w czasie druku.
Ja wiem, że używa się takiego zwrotu, ale oczami wyobraźni widziałam już te błędy podłe, jak się zakradają znienacka :)
Książkę wycofano z biblioteki. Z biblioteki Zarządu Głównego Związku Nauczycielstwa Polskiego. A fe, że niby co, nauczycielom Stoberski niepotrzebny?
Przeczytałam 23 września 2012. Z przyjemnością.
Uruchamiam Projekt STOBERSKI :) Dwie przeczytałam wcześniej, dwie są jeszcze w domu, a reszty poszukam, może nie ze wszystkich bibliotek je wycofano.
Stopka mówi, że książkę wydrukowały Krakowskie Zakłady Graficzne nr 4, ul. Sarego 7.
Udałam się tam z pielgrzymką dziś w południe. Ani śladu po jakiejkolwiek typografii (a myślałam, że może tradycję kontynuuje jakaś mała poligrafia). Jest tam za to scena teatru Bagatela, może właśnie w dawnej hali drukarni? Oto małe zadanie dla mnie na wieczór - poszukać czegoś na ten temat :) Teraz bym z rozkoszą szukała, ale siedzę w robocie.
A mówiłam, że filmów nie kupuję, bo same do mnie przychodzą?
Proszbardzo.
Przyszły z Irlandii. Same fajne rzeczy :)
No i tak. To już naprawdę ostatni zakup na allegro (że niby w tym roku). Dokładniej prezent. Prezent dla mojej córki, bo jest maniaczką Nowego Jorku i prezent dla mnie, bo jestem maniaczką Wenecji :)
Ciesząc się, gdy książki nadeszły, wyciągnęłam trochę swoich zbiorów-wenecjanów. Zaczęło się wszystko od jakiegoś przewodnika wydanego jeszcze za PRL'u chyba, ale gdzieś mi go wcięło, musi co stoi w drugim rzędzie.
Wszystkiego mieć nie można, więc nie jest to zbiór jakoś szczególnie bogaty, no ale zaczyn drożdżowy jest!
Ale ucieszyłam się przedwcześnie. Podczytuję sobie wieczorem tę najnowszą Wenecję, dochodzę do strony 80, a na następnej coś od rzeczy piszą. Sprawdzam numer - buuuuuu - 245 - brak mi w rezultacie 30 stron, a 30 innych zostało powtórzone.
I co ja teraz mam zrobić?
Najpierw pomyślałam, że polecę w te pędy do sklepiku Wybiórczej, co go mają na Brackiej. Ale sprawdziłam datę wydania - 2009 rok. No przecież mi się roześmieją w twarz. Z drugiej strony, co mnie to obchodzi, mam wybrakowany wyrób, powinni mi wymienić choćby i po 5 latach!
Update:
Śledztwo wieczorne przeprowadzone, w kamienicy przy Sarego 7 mieściło się Kasyno Obywatelskie Gminy Izraelickiej i z czasem dobudowano od podwórza salę redutową, gdzie odbywały się występy kabaretowe. Ponieważ cieszyły się one dużym powodzeniem, dobudowano jeszcze jedno pomieszczenie na widownię. I ten właśnie lokal oddano w latach międzywojennych na drukarnię. Potem był w gestii Muzeum Etnograficznego, a obecnie mieści się tam scena teatru Bagatela.
Ha! Jak się chce, to się znajdzie :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJego niezapomniane ilustracje do "Cyberiady"!
UsuńInteresujący był z niego jegomość.
OdpowiedzUsuńNatanna, to był typ iście krakowski :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie grafiki Mroza pamiętam z "Cyberiady" ;) Wspaniałe! A o Stoberskim nigdy nie słyszałam, ale od czego są biblioteki... Idę też poszukać "Effi", przeczytałam poprzedni post i bardzo mnie zaciekawiła ta opowieść.
OdpowiedzUsuńMarianna, polecam "Effi" gorąco!
OdpowiedzUsuńNo i mam "Effi"! Wczoraj kupiłam w antykwariacie za 3 złocisze ^__^
UsuńNo to gratuluję nabytku :)
UsuńA do mnie w drodze też stosy, z allegro.
Oooo liczę na fotkę tych stosów :)
UsuńBędzie niewątpliwie, wszak ten blog to mój pamiętnik książkowy :)
UsuńA ja po ugryzieniu tomiku "Miłość przy ladzie" to jakiś peanów przesadnych bym o tym panu nie piał.
OdpowiedzUsuńNo chyba że przez pryzmat przypomnienia sobie swojskich klimatów Kawiorów, gdzie jakiś czas pomieszkiwał:-)
"Miłość przy ladzie" zostawiam sobie na koniec.
UsuńMnie pisanie Stoberskiego akurat podeszło, Tobie nie - grunt to różnorodność ;)
Na pewno nie jest to koniec świata, czego dowodem "Encyklopedia Krakowa", gdzie nie ma nawet krótkiej wzmianki o nim. Jednak dla mnie wart przypomnienia.
Jak dla mnie to po prostu "znak tamtych czasów":)))
UsuńJakby popytać to nawet i może jeszcze ktoś by go pokojarzył z tamtych rejonów - w końcu tam jeszcze niedawno był uliczny klimat, jakiego próżno gdzie indziej już szukać:)))
Musiałbyś pytać chyba mocno wiekowych osób :)
UsuńKilku tamtejszych "matuzalemów" to znam, wiec i kłopot niewielki byłby:)))
OdpowiedzUsuńW końcu "trochę" czasu w tamtej okolicy spędziłem będąc hmmm... ciut młodszy:)))
No, skoro Ty chłopak miejscowy i jeszcze Cię tam pamiętają :)
UsuńWłaśnie przeczytałam odpowiadanie Stoberskiego w kwartalniku " Przekrój" -drukują tam archiwalia. Zachwyciło mnie ! Tytuł " Wyłapuję radość z powietrza". Przy okazji polecam nowy-stary "Przekrój", bez polityki, połączenie nowoczesności i archiwaliów , łącznie z Mrożkiem i Filutkiem :)
OdpowiedzUsuńJa niedawno dałam któregoś Stoberskiego Ojczastemu do poczytania i choć miało to małe literki wciągnął się, podobnie jak ja :)
UsuńA nowy, wielki Przekrój kupuję, tyle że z 3-miesięcznym opóźnieniem - na stoisku z wycofanymi z kiosków czasopismami - dla zaoszczędzenia 13 zł :)