sobota, 2 maja 2015

Antoni Czechow - Gość

Śledzenie filmografii Stanisława Liubszina po raz kolejno przywiodło mnie ku półce z Dziełami Czechowa. Tak będzie przez najbliższe 10 tygodni, tyle bowiem odcinków liczy serial CZECHOW I CO, a w każdym odcinku po trzy zekranizowane opowiadania. Na czytanie wystarczy mi czasu, bo to wszak drobiazgi... gorzej z opisywaniem ich tutaj, jeśli znajdę wszystkie wypada 30 notek :) no, właściwie 29, bo już pierwszego opowiadania pod tytułem ZABYŁ (Zapomniałem) w swoich tomach nie stwierdziłam. A szkoda. Zagrane pierwszorzędnie, to wręcz niewiarygodne, ile dobry aktor może wycisnąć z czechowowskiego bohatera.

Dzisiejsze (i jutrzejsze, jak Bóg da i lenistwo pozwoli) opowiadanie znalazłam w trzecim tomie:



Fajnie jest na daczy. Można tu prowadzić regularny tryb życia, na który trudno sobie pozwolić w mieście: wstawać o dziewiątej, jeść obiad o trzeciej, kolację o dziesiątej, a o dwunastej kłaść się spać.
W teorii. Co bowiem zrobić, gdy na kolację przylezie sąsiad, samotny a gadatliwy i nijak nie udaje się go pozbyć? Nieszczęsny gospodarz próbuje wszelkich sposobów, najpierw delikatnych, ledwie ledwie aluzyjnych, potem bardziej ordynarnych, opowiada, że zaraził się dyfterytem, że zawsze ma migrenę, jak nie pójdzie wcześnie spać, że grozi mu atak nerwowy, niebezpieczny dla otoczenia... Posuwa się nawet do tego, że zaczyna mu czytać z rękopisu powieść, popełnioną w młodości. Nic jednak nie wystrasza dymisjonowanego pułkownika Pieriegarina, powieści słucha i chwali, zarazy się nie boi i na wszystko znajduje odpowiednią opowiastkę ze swego długiego życia, którą snuje z odpowiednim namaszczeniem. Wybiła pierwsza godzina, minęła druga, gospodarz jest w prawdziwej rozpaczy, gdy wreszcie wpada na pomysł...

No? Jak dumacie, co wymyślił wreszcie skutecznego, by przepłoszyć sąsiada?
Okazuje się, że najprostsze rozwiązania są najlepsze :)
Cudownie podpatrzony obrazek z życia.



Obowiązkowo zdjęcie całości Dzieł:
wśród innych klasyków:



Na YT jako trzecia część pierwszego odcinka serialu CZECHOW I CO; od 31 minuty:




Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 328-333
Tytuł oryginalny: Gost
Przełożyła: Zofia Kaczorowska
Z własnej półki (na okładce Ojczasty zanotował ołówkiem, że kupił ten tom 21 marca 1957 roku - jeszcze mu się wówczas nie śniło, że będzie miał córkę, która mu większość księgozbioru podbierze)
Przeczytałam 1 maja 2015 roku

5 komentarzy:

  1. Obrońca sądowy Selterski wydaje mi się przewyższać nawet mnie w pięknej sztuce asertywności ;-) Jak nikt nie odpowie i nie zgadnie, to błagam, zdradź tajemnicę, co takiego wymyślił zdesperowany. Przyda się czasem pewnie.
    Mnie przychodzi do głowy jedno - poczęstować gościa jakimś zacnym trunkiem, wszak dymisjonowany pułkownik już leciwy, a nuż sen zmorzy kłopotliwego gościa :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pułkownik trąbi jak... pułkownik, choć już dymisjonowany :)
      Ale - jako że 'money makes the world go round' - wystarczyło wspomnieć o drobnej pożyczce, żeby gość stwierdził, że strasznie się zasiedział :)

      Usuń
    2. Genialne w swojej prostocie :-)

      Usuń