niedziela, 21 stycznia 2024

Egon Erwin Kisch - Szalejący reporter

Lech mnie zainspirował. Właściwie już od jakiegoś czasu myślałam o tej książce, specjalnie ją nawet przywiozłam z Dżendżejowa, gdy jeszcze tam jeździłam. 

Mówiłam, że sprzedane mieszkanie? Towarzyszowi zabaw z dziecinnych lat mojej córki? Jestem bardzo ciekawa, jak będzie wyglądać po remontach i czy zachowają drewnianą podłogę - należałoby ją tylko oczyścić z warstw farby olejnej, którą Bóg wie czemu była zawsze malowana, a to piękne deski (nie parkiet). Oczyma wyobraźni widzę je polakierowane bezbarwnym lakierem i błyszczące w słońcu... 

Ale wracając do Kischa. Lech wspomniał o nim przy okazji ostatniego Panoptikum, więc od razu położyłam koło łóżka. Dwa lata temu przeczytałam Praski Pitaval, w domu był jeszcze Jarmark sensacji i chyba Meksyk, no ale to już przepadło w związku z powyższym.

Zestaw reportaży dość ciekawy, jest tam 

- i o wojnie domowej w Hiszpanii (dopisałam do listy "do czytania" Komu bije dzwon), 

- i o ciężkiej doli górników we Francji, 

- i o belgijskim miasteczku Gheel, które stało się kolonią obłąkanych (aż zajrzałam do Wikipedii i okazało się, że w szczątkowej formie, ale istnieje do dziś tamtejszy system opieki), 

- o produkcji i handlu jedwabiem (Pluję na cały świat - rzekła gąsienica jedwabnika, tak się zaczyna ten tekst. Gdy zakładacie jedwabną bieliznę, bądźcie tego świadomi, że powstała ze śliny robaczka), 

- o szlifowaniu diamentów, 

- o powstaniu Monte Carlo (tu sobie przypomniałam, że mam wrócić do dziennika Anny Dostojewskiej), 

- przejmujący tekst o corridzie (Kisch się nią nie zachwycał, w odróżnieniu od Hemingwaya), 

- o dzielnicach nędzy w Londynie (ale inaczej niż u Dickensa), 

- o handlu serem w Holandii (ser edamski nie jest w swej ojczyźnie czerwony, to zagranica chce mieć czerwony i dlatego firmy eksportowe farbują skórkę), 

- znakomity reportaż z Lourdes... 

Dużo, dużo interesujących tematów, polecam.


 

Początek:

Koniec:

Wyd. Ministerstwo Obrony Narodowej, Warszawa 1955, 337 stron

Tytuł oryginalny: Der rasende Reporter

Przełożyli: Roman Karst i Jacek Frühling

Z własnej półki

Przeczytałam 16 stycznia 2024 roku

 

W domu mamy szpital, być może to ja zaraziłam Ojczastego, w każdym razie od czwartku narzekał na gardło, dostał syropek i płukankę, ale w piątek rano już tylko skrzeczał, a nie mówił. Przychodnia powiedziała, że lekarka ma pełną poczekalnię ludzi, drugiego lekarza nie ma, więc nie przyjdzie na wizytę domową - dzwonić na opiekę nocną i świąteczną. Ta działa od 18.00, wróciłam z pracy, zrobiłyśmy zakupy i zasiadłam przy telefonie, ale nawet dość szybko odebrano, z tym że sytuacja ta sama. Pani doktor oddzwoni, czekać. Padałam już  na pysk, przecież sama jestem chora i słaba, no ale w oczekiwaniu nie mogłam się rozebrać i położyć do łóżka.

Tymczasem trzeba było, bo telefon był o 22.15 - że lekarka może przyjechać o piątej rano. No to dziękujemy. Wobec tego w sobotę od ósmej rano dzwonić ponownie, będzie dwóch lekarzy.

Tym razem oddzwoniono już o 9.30 i bardzo miła pani doktor przeprowadziła wywiad, po czym podała mi kod recepty na antybiotyk. Bez wizyty 😉 Nie można tak było od razu?

No nic. Ojczasty jest już po trzech dawkach, bez przerwy się dopytywał, czy zamówiłam lekarza i w końcu wzięłam się na sposób i napisałam mu w notatniku na laptopie największą czcionką 72 w krótkich żołnierskich słowach, że lekarz przepisał antybiotyk i ma brać przez tydzień. Może doczytał, trudno powiedzieć.

Przy okazji powrót do dzieciństwa, kiedy mama roztłukiwała nam tabletki - młotkiem w papierze śniadaniowym. Gdzie jest młotek, to nie wiem, ale mam przecież ten tłuczek do kotletów, wystarczy 😂

Wracam do łóżka oglądać Chirurgów (wczoraj pięć odcinków z pierwszego sezonu, nigdy tak nie robię, żeby hurtowo, ale nie mam siły czytać).


29 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że zachęciłem Cię do tej lektury, jeszcze bardziej, że wspomniałaś o mnie we wpisie :)
    E.E. Kisch to bardzo ciekawa postać, przypomniałem sobie o nim przed laty gdy przeczytałem informację o jego wizycie do Australii w 1934 r.
    Napisałem wtedy całkiem obszerny wpis o nim ==> https://ewamaria.blog/2016/05/27/lektury-sprzed-lat/
    Gorsza sprawa to choroba Ojczastego i Twoje związane z tym kłopoty.
    Wygląda, że sprawa idzie. we właściwym kierunku - życzę Wam obojgu zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam, trochę już sprawę znałam z Wikipedii. Co do Twojego końcowego wniosku dotyczącego frazy "Stalin za mnie myśli", to nie sądzę, żeby była sarkastyczna. Zaślepienie zachodnich komunistów było ogromne. Nie dopuszczali do siebie myśli o zbrodniach Stalina. No, do pewnego momentu...

      Usuń
  2. Obojgu zycze szybkiego wyzdrowienia - zawsze milej chorowac w towarzystwie ciekawych ksiazek a ta na taka wyglada.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szybkiego powrotu do zdrowia. Moja mama rozbijala walked. artdeco

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja mama między dwoma łyżkami miażdżyła mi tabletki. Ja dzieciom takoż 😁

    Kischa się naczytalam na studiach po niemiecku i wspominam bardzo dobrze. Acz już nigdy nie wracałam przez te dzieści lat. W sumie muszę wrócić kiedyś...
    Współczuję tych chorób, zdrowiejcie!
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nawet mam Reportera, poczytam se
      A.

      Usuń
    2. O metodzie między dwiema łyżkami dowiedziałam się, gdy z kolei małej córce miażdżyłam tabletki 😂
      Ale teraz jakoś uznałam, że mi będzie wygodniej tym tłuczkiem.

      Wow czytałaś Kischa po niemiecku! Brawo brawo! Ciekawe, czy kiedykolwiek będę jeszcze miała szansę zajrzeć do moich podręczników niemieckiego, co to niby na emeryturze miałam 🤣

      Usuń
    3. No na tej zasadzie, co Ty w romańskich😁 trza było. Ale i lubiłam.
      A

      Usuń
    4. ...tzn. o ile słusznie się domyślam, że jesteś po filologii?

      Usuń
  5. Mam dwa takie stare Kischy i tego najnowszego, w wyborze Szczygła. Szkoda, że dałaś przepaść tym tomom, które zostały w domu rodzinnym.

    Ojczystemu załatwiłaś antybiotyki, a sama nic nie bierzesz? Czy może chorujesz bezobjawowo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielu innym dałam przepaść... Może trzeba było faktycznie zgodzić się na propozycję brata, żeby kupić większe mieszkanie? Mogłabym wtedy zabrać z Dżendżejowa, co tylko by się zamarzyło, nie?

      Sama kuruję się jedynie syropkiem prawoślazowym i tabletkami do ssania. Ale mnie gardło bolało jeden dzień w sumie. Tylko osłabiona jestem i trochę pokaszluję. Ale co, JA muszę funkcjonować.

      Usuń
    2. Mogłaś się zgodzić, ale teraz nie ma się już chyba co nad tym zastanawiać.

      Wracaj do siły, bo faktycznie nie możesz sobie pozwolić na luksus chorowania :D

      Usuń
    3. Wczoraj jeszcze rozłożyła się córka, tak że jest combo...

      Usuń
  6. Ja jestem już w 12. sezonie, wciąga bardzo!
    Teraz chyba 3/4 Polaków choruje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ho ho. My mamy chyba pięć sezonów tylko. Skończyłam pierwszy.
      Właśnie, wszyscy chorują, toteż poczekalnie pełne ludzi. Można złapać jeszcze co gorszego 😉

      Usuń
  7. Drewnianym tłuczkiem do ziemniaków (albo do ucierania ciasta) rozgniatam tabletki. Trzymam kciuki za Ciebie, za siłę, wytrwałość i za zdrowie 💗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drewniany tłuczek do ziemniaków też mam, ale do tabletek używam takiego stalowego - raz dwa i po krzyku 🤣

      Usuń
    2. Tak sobie myślę, że to musi być ruski wynalazek, bardzo przydatny również w samoobronie, no bo drewnianym tłuczkiem wiele nie zdziałasz 😁

      Usuń
    3. Do samoobrony bardziej o młotku myślałam 😃

      Usuń
    4. Ale ren tłuczek jest tak solidny, że też się nadaje 😂

      Usuń
  8. Kisch był dla ważny, otwierał oczy na wiele niewidocznych dla ogółu problemów. Podobnie ważny jak później Kapuściński.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszą nawet na Wiki, że był wzorem dla Kapuścińskiego...

      Usuń
  9. Co to jest pięć odcinków? Wczoraj miałem takie wyjebongo, że obejrzałem 7 godzinnych odcinków Fundacji. Podniosłem się tylko do kibla i wziąć sobie miskę orzechów ze spiżarni. Niech już będzie długi dzień. Nawet nie musi być ciepło :P ZDROWIA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, pięć odcinków to dla mnie sporo 😉 Widać Cię mocno wciągnęło!
      Dla mnie szokiem było, gdy wzięłam pudełko z drugim sezonem tych Chirurgów, a tam 27 odcinków! Pierwszy miał tylko 9! Ło żesz!

      Usuń