Prąpaństwa, to jest thriller. Thrillerów nie czytamy. Wolimy kryminały. Wolimy, jak kogoś zabiją, a ktoś inny z kolei prowadzi śledztwo.
Ale było tak.
Na blogu Kaliny przeczytałam niepokojące zdanie. Zdania.
Boje się, że zdążę jeszcze dożyć blackoutu. Nawet jeżeli nie będzie to wyglądać, tak jak opisał to Marc Elsberg, będzie strasznie. Mam gaz, studnię. To czego się najbardziej boję, to brak łączności. Zrobiłam mały research. Nawet, jak ktoś zachował telefon stacjonarny, to działa on przez sieć. Czyli d …
I myślałam, że Elbersg to jakiś naukowiec, że może napisał popularnonaukową książkę czy co. A tu się okazało, że napisał thriller. Ale pożyczyłam, żeby się dowiedzieć, co mi grozi. No i się dowiedziałam. Na przykład nie przyszło mi do pustego łba, że jak nie ma prądu, to nie ma też wody. Że z ubikacji po krótkiej chwili nie da się korzystać. No, ogólnie w przypadku blackoutu my blockersi mamy przechlapane. Wszyscy mają wtedy przechlapane, ale my bardziej. Nasz blackout jest bardziej blackoutowy niż wasz. Co prawda przypomniałam sobie, że przed sąsiednim blokiem jest jakaś pompa - tyle że woda pewnie nie nadaje się do picia, nigdy nie sprawdzałam. No, ale dobre i to, w kolejkę z wiadrem (którego nie posiadam) po wodę do mycia. Trochę dalej jest za to źródełko... ciekawe, na ile może wystarczyć, gdy w okolicy mieszka kilka tysięcy osób...
Tu przyczyną braku prądu było ludzkie celowe działanie czyli terroryzm. Może być i tak. A może być po prostu ludzkie zaniedbanie. Jeśli procedury bezpieczeństwa wyglądają w rzeczywistości choć trochę podobnie, jak w powieści, to miej nas panie Boże w opiece swej...
Patrzcie, jak ludziska czytają. Może nawet niektórzy się przygotowują? Mówię do brata, że powinien był sobie wykopać studnię. A on mi na to, że i tak przecież by nie działała, bo coś tam na prąd. Chyba żeby taka na żuraw 😀 No, ale przecież fotowoltaikę masz...
- Sama w sobie nic mi nie da, bo działa, gdy jest w sieci.
No to do widzenia babciu.
Początek:
Koniec:
Wyd. WAB, Warszawa 2015, 778 stron
Tytuł oryginalny: Blackout
Przełożyła: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Z biblioteki
Przeczytałam 28 grudnia 2021 roku
No to sobie na pociechę obejrzałam paradokument Koniec Rosji, 2010 w reż. Michała Marczaka. Młody człowiek przybywa do jednostki, w której stacjonuje pięciu pograniczników - gdzieś na końcu Rosji, na dalekiej północy. Przełożony wprowadza go w tajniki życia i pracy w tym niezwykle surowym miejscu, a widz przygląda się temu wszystkiemu z wytrzeszczonymi oczami - bo jest to tak absurdalne! Takich punktów jest w Rosji ponoć kilkanaście i nikt nigdy - w sensie żaden wróg - się tam nie pokazał, ale oni siedzą, robią codziennie obchód, choć jedyne, co mogą spotkać, to ewentualnie niedźwiedź. Życiowi rozbitkowie bez domów i rodzin...
Więc taka pociecha - ci sobie dadzą radę i w czasie blackoutu 😁
A potem jeszcze obejrzałam krótki film czechosłowacki z 1968 roku - Hořké pivo, sladký likér, reż. Miroslav Ondráček. To dwie nowele filmowe, z przeplatającymi się bohaterami. Męski punkt widzenia na żony, które zatruwają życie swoimi pretensjami, że inni mają auta i dacze - oraz kobiece spojrzenie na to, jak zmienia się mężczyzna, gdy już osiągnie swój cel 😂
W czasie świąt szukałam w książkach informacji o zwyczaju zawieszania choinki u sufitu, opisanym u Estreichera. Skąd i dlaczego tak - nie znalazłam. Trudno, i tak nie zamierzałam swojej choinki nigdzie wieszać 🎄🎄🎄
Na podłodze w sypialni miałam do niedawna kupę. No dobra, stos. Stos czasopism sprzed paru lat, nieprzeczytanych. To są Tygodniki Powszechne i Newsweeki, kupowane jeszcze przed pandemią i odkładane za każdym razem na potem. Chciałabym to wreszcie wynieść, no ale przecież nie po to kupowałam, żeby nawet nie przeczytać 😕 Nawet wpadłam na pomysł, że będę zabierała jeden numer do torebki jadąc do Dżendżejowa - uwierzycie, że za każdym razem przywiozłam z powrotem? W pociągu albo czytam książkę albo rozwiązuję jolki i tyle. Ostatnio uwolniłam podłogę, układając ten stos na stoliku przy łóżku (miejsce po czasopismach zostało natychmiast zaanektowane przez stos biblioteczny, już mam tego dość!). No i wczoraj wreszcie, wykorzystując migrenowe wylegiwanie się pod kołderką, przerobiłam jedną z gazet.
Kto w ogóle powiedział, że stare czasopisma nie nadają się już do czytania? Przecież jest tam mnóstwo rzeczy ciągle aktualnych! Na przykład artykuł o tym, jak w Pradze zaczęła się wojna trzydziestoletnia 😀 Wycinam, schowam. Do książki o historii Pragi.
A ten z kolei to recenzja biografii Komedy. Zachęcająca do pożyczenia z biblioteki - więc ku pamięci.
Bardzo chciałam coś wreszcie zrozumieć z sytuacji na Bliskim Wschodzie, konfliktu między Izraelem a Strefą Gazy, ale to mnie najwyraźniej przerasta. Czytam artykuły i dalej głupia jestem. Zresztą - sytuacja opisana w maju 2018 roku dziś i tak przedstawia się chyba inaczej...
Grunt, że jeden numer ze stosu ubył 😁
DOMOFON praski. Zastanawiam się, czy ta Orsagova to Węgierka zapisana na sposób czeski. Zwróćcie uwagę na tytuły (JUDr). One są u Czechów dość ważne i na groby też je dają...
To już ostatni post w tym roku, bowiem zabrałam się za czytanie kolejnego grubaśnego dzieła, a to Betonii. Co mi zajmie sporo czasu. Plan miałam całkiem inny - Lalkę - ale przytomnie sobie uświadomiłam, że kiedy Betonię (550 stron), jak nie teraz, gdy nie jeżdżę do pracy? Powoli zbliża się termin ponownego otwarcia po remoncie osiedlowej biblioteki, trzeba będzie to wszystko pooddawać w końcu...
Ja to jestem jakiś DEBIL! Trzy razy dziś poszłam na spacer. A teraz czytam tytuł z Wybiórczej: