sobota, 31 grudnia 2022

Tadeusz Koziura - Recepta na sławę

 

Dziwna sprawa - co to za książka i skąd się wzięła w Dżendżejowie. Bo zabrakło mi lektury w święta i szperałam tam po półkach, za czymś cienkim, oczywiście 😁 Mam wrażenie, że nigdy wcześniej jej nie widziałam na oczy, a z tyłu jest informacja, że to powieść dla młodzieży nagrodzona w konkursie zorganizowanym przez S.W. Czytelnik w roku 1977. Nawiasem mówiąc, to ci było tempo wydawnicze (druk ukończono w październiku 1980). Może to było mojego brata?

No nic, w każdym razie internety wiele nie powiedzą na temat pana Koziury, rocznik 1943. W Grach policyjnych obnaża nonsensy i paradoksy istniejące w wielu dziedzinach naszego codziennego życia, znalazłam. Mężczyźni na specjalną okazję, z kolei, to zbiór trzech opowiadań groteskowo-satyrycznych, wyśmiewających takie zjawiska społeczne, jak snobizm, biurokracja i tania amatorszczyzna. No i tyle dobrego, nikt i nic więcej na temat tego autora i tej książki. 

Właściwie lubię takie sytuacje 😁 Teraz, jeśli ktoś przypadkiem będzie szukał nazwiska w internecie, trafi tutaj 😁 Ale też wiele nie znajdzie. Pokrótce: są dwaj chłopcy, ojciec jednego z nich jest znanym dziennikarzem i właśnie prowadzi cykliczny program telewizyjny Historie z naszego życia, toteż zgłaszają się do niego rozmaite persony, aby opowiedzieć swoje przypadki. Tak, do domu też, bo pan Palmaszewski nie dzieli dnia na godziny służbowe i pozasłużbowe. Ponieważ pan redaktor się spóźnia, gości podejmuje jego syn Gogo, który właśnie z kolegą Mundziem debatował na temat JAK ŻYĆ, ŻEBY ZDOBYĆ SŁAWĘ. Może w podjęciu decyzji pomoże aspirujący do pisarstwa Rene' de Chablis-Jabas (w cywilu Zdzisław Żaba, ale czyż można z takim nazwiskiem osiągnąć sławę?), a może znany bokser Kazimierz Jajczyk? Ale najdłuższą historię o tym, jak pozory mylą oraz o pokonywaniu własnej słabości opowie komandor Władysław Zamysłł.

Początek:

Koniec:

Półka w Dżendżejowie, jest to tam wszystko okrutnie zakurzone, a jak mówię okrutnie - to naprawdę o wiele bardziej niż u mnie po remoncie. Te Młyny boże pamiętam, jak Ojczasty czytał jeszcze, gdy mieszkałam w domu, i czytał i czytał i czytał, aż się stało u nas przysłowiowe to mielenie młynów bożych 😁 Zresztą tego autora nakupił jeszcze masę innych książek.

Wyd. Czytelnik, Warszawa 1980, 145 stron

Ani z własnej półki ani z biblioteki (za tydzień odwiozę ją z powrotem do Dżendżejowa)

Przeczytałam 26 grudnia 2022 roku


Zawzięłam się, że wypchnę dziś z domu jeszcze w tym roku jedną szafkę z szufladami (bo drugą zostawiam na wypadek, gdyby Ojczasty miał tu zamieszkać, przyda mu się). Więc wyciągam papierzyska sprzed Bóg wie ilu lat, a wśród nich:


Taaa, były czasy, były telegramy 😁

Dziś telegramów już nie ma, za to jest wiosna. No dobra, ostrość poszła nie tam, gdzie trzeba, ale wiadomo, o co chodzi.


Znaczy telegramów u nas nie ma, w Polsce, nie że wszędzie. Do likwidowania to my jesteśmy pierwsi.

Jak zmarła moja mama, mój szef był akurat za granicą i chciał mi wysłać telegram kondolencyjny - bardzo się zdziwił, że się do Polski nie da. Pamiętam też, że gdy byłyśmy w Pradze z Psiapsiółą z Daleka, zmarła mama jej koleżanki i chodziłyśmy pytać, czy są u nich telegramy - były.

czwartek, 29 grudnia 2022

Jacek Baczak - Zapiski z nocnych dyżurów

 

Pan Baczak odpracowywał służbę wojskową jako pielęgniarz czy sanitariusz w zakładzie dla nieuleczalnie chorych, co mi przypomniało podobną historię mojego brata. Ten pracował w Kobierzynie, tyle że nie powstała potem książka 😏 Związek mojego brata z literaturą polega na próbie twórczości, dokonanej w szkolnych latach, która (czy to miała być powieść czy tylko opowiadanie, tego najstarsi górale już nie pamiętają) zaczynała się pamiętnym zdaniem:

Kolano wyjrzało zza płota.

Tak, wiem, powtarzam się z tą historyjką, ale cóż 😃

Wszystko, co trzeba wiedzieć, jest na okładce wyżej. Ale muszę dodać, że gdy zamawiałam ten tomik w bibliotece - jedynie po tytule, nie szukając niczego w internecie, myślałam, że chodzi o lekarza w szpitalu. Jestem jakaś zafiksowana na tej tematyce: szpitale, choroby, umieranie, pogrzeby. Ciekawe, dlaczego? W kolejce do czytania czeka na przykład jeszcze jedna pozycja i to przytupując nóżką, bo ktoś się na nią po mnie zapisał i muszę oddać do 9-go stycznia - Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny 😕

W książce Baczaka - jedynym dziele autora, za to wychodzącym już po raz trzeci - czytałam z zainteresowaniem głównie te rozdziały, które odnosiły się bezpośrednio do pacjentów i do ich historii. Bo spora część tekstu to rozważania artystyczno-filozoficzno-egzystencjalne; to już mnie tak bardzo nie zajmowało. Baczak studiował malarstwo i w czasie, gdy pisał, tkwiło w nim jeszcze to pragnienie twórczości plastycznej bardzo silnie (może zresztą tkwi do tej pory, choć się przekwalifikował zawodowo zostając pedagogiem specjalnym).


Naprawdę wcześniej ludzkość nie myślała o upływie czasu?


Obietnica czasu, kiedy nie muszę nic robić. Tak, to wspaniałe uczucie - jaka szkoda, że go tak rzadko zaznajemy.


Początek:

Koniec:


Wyd. Wolno, Lusowo 2021 (wydanie III, zmienione), 103 strony

Z biblioteki

Przeczytałam 25 grudnia 2022 roku

 

Więc o tej pracy. Przyjechał młody człowiek, który po raz pierwszy w życiu kieruje instytucją - i oczywiście o niczym nie ma pojęcia. Tym niech się oczywiście martwią inni (czyli pracownicy). Ja jestem tylko siłą najemną, która w świetle ostatnich wytycznych tak jakby nie istnieje. Mianowicie jako firma zewnętrzna po pierwsze absolutnie nie mogę mieć wglądu w sprawy instytucji, nie mam prawa być wtajemniczona w nic. Wiecie, ja, co tu robię 23 lata kontra gość kompletny żółtodziób plus dwie pracownice o stażu 1 rok 😂 Oczywiście dyrektywy z góry to jedno, a trzeźwo myślący szef to drugie - no ale takiego aktualnie nie ma na stanie. Ten, który jest, ze strachu, że nie wie, jak się ma w stosunku do mnie zachowywać i jak mnie traktować, ogranicza się do mówienia dzień dobry i do widzenia 😁 Tak od miesiąca. Serio serio. Co ma swoje dobre strony, bo nie jestem zapraszana na zebrania i w zwiazku z tym nie dostaję dodatkowego przydziału zadań, jak to drzewiej bywało 😜

Poza tym młody ma problem z podejmowaniem decyzji, toteż zyskał sobie od razu ksywę Mateusz wajchę przełóż, w skrócie Wajcha

Umowę mam do połowy lutego i gość będzie musiał w końcu usiąść do rozmowy, co dalej. Jestem bardzo ciekawa, czy i kiedy się na to zdobędzie... 

Okropnie mi się nie chce już chodzić do pracy. Tak bym chciała, żeby znów nie dzwonił budzik, jak to było w czasie mojej 2,5-miesięcznej emerytury. Z drugiej strony wiem, że nigdzie tak łatwo tych pieniędzy nie zarobię, a plan, że je w całości odłożę (żeby mieć z czego dodawać w przyszłości do ZUS-owskich ochłapów), oczywiście nie wypalił, skoro poza Nową Kuchnią wymyśliłam jeszcze urządzanie pokoju. Odkładam podliczenie wszystkiego, ale w końcu trzeba będzie zobaczyć, ile mi zostało...  

Wpadłam na genialny (moim zdaniem) pomysł, żeby pracować od września do stycznia, a drugi semestr żeby kto inny ogarniał - może bym nie była taka zmęczona i wreszcie miała trochę czasu dla siebie? No ale weź znajdź człowieku osobę, która będzie skłonna pracować przez pół roku jedynie! Miałam dwie kandydatury, obie zostały z hukiem odrzucone przez Administrację. 

Jedyna nadzieja w wiośnie! Może mi się będzie bardziej chciało? 🌷🌸🌻🌼🌹🌳🍀🌝🌞 Na razie nawet o Pradze nie myślę.

Za to opróżniałam dwie szuflady z papierzyskami dotyczącymi firmy i teraz mam taką zagwozdkę. Bo okładki ksiąg podatkowych to sobie wyrzuciłam do śmieci, ale już zawartość nie bardzo, w końcu pełno tam danych osobowych. Jak myślicie, czy to będzie jakieś przestępstwo lub choćby wykroczenie, jeśli pójdę na łąkę na skraju osiedla i tam te papiery spalę? W końcu jest zima, pożar chyba nie grozi? Inna sprawa, że zostanie sporo popiołu... Co robić?


poniedziałek, 26 grudnia 2022

Rex Stout - Zabić Cezara

 

Wykołowałam się, bo zabrałam dwie cienkie książki do Dżendżejowa i zabrakło mi czytania. W rezultacie poszperałam po tamtejszych półkach i wyciągnęłam coś... dziwnego, ale o tym oczywiście za dwa posty. W każdym razie tak sobie myślę, że w internetach nic o tej książce nie znajdziecie 😁

Najpierw przeczytałam kolejnego Rexa Stouta, trzeciego, ale w kolejności chronologicznej wydawania - drugiego. Musiałam po niego pojechać gdzieś na Ugorek, byłam tam pierwszy raz. Przy tym kompletnie zapomniałam, że miałam uruchomić nowy projekt czyli Wszystkie biblioteki Krakowa i w ogóle jej nie obfociłam - ale może przy zwrocie?

Chociaż wątek kryminalny był powiązany z bykiem, a hodowla i pastwiska i wiejskie spory mnie raczej mało interesują 😂 - to jednak książka nie zawiodła. Dalej podziwiam poczucie humoru narratora, a tu jeszcze było zdziwko tego rodzaju, że Nero Wolfe opuścił domowe pielesze. I nawet to przeżył!


  • Zabójcza gra
  • Zabić Cezara
  • Po moim trupie
  • Detektyw i storczyki (inny tytuł: Śmiercionośny rękopis)
  • Zanim wybije północ
  • Układanka
  • Ostateczne rozliczenie
  • Polowanie na matkę
  • Śmierć na Głuszcowym Wzgórzu

 


Początek:

Koniec:


Wyd. Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2011, 222 strony

Tytuł oryginalny: Some Buried Caesar

Przełożyła: Anna Dwilewicz

Z biblioteki

Przeczytałam 24 grudnia 2022 roku


Ojczasty przy ablucjach 😎

Najadłam się nerwów, jak to mówią. W drodze do Dżendżejowa dostałam smsa od brata, że poprzedniej nocy odszedł jego pies i w związku z tym go nie będzie (brata, nie psa). No, to już było wystarczająco przykre. Ja nigdy nie miałam żadnego zwierzęcia, więc nie do końca jestem w stanie zrozumieć ten ból, ale coś tam wiem z opowieści znajomych. A brat już ma jednego pochowanego koło domu (też przedwcześnie)...

No ale na drugi dzień czekałam, że przyjedzie na obiad. Ojczasty pytał, czy będzie, ja mogłam tylko wzruszyć ramionami, no bo co wiem. Potem, po obiedzie, już nie wracał do tematu. Ja napisałam z pytaniem, jak się czuje, bez odpowiedzi, a potem wyładowała się komórka. 

Wieczorem w pociągu do Krakowa przerobiłam wszystkie (katastroficzne) scenariusze i byłam kompletnie roztrzęsiona. Mieszka na odludziu, sam, jak się coś stanie to ani nikt nie będzie wiedział. W domu szybko podłączyłam telefon i okazało się, że w międzyczasie odpowiedź przyszła. Trzeźwieję.

Nosz. Wiecie, że ta akurat opcja (że się upije) w ogóle mi nie przyszła do głowy... 

Ale całe szczęście, że tylko tyle. 

Mówię do córki, że następnego ranka będę miała migrenę murowaną - ale też obeszło się bez 😏


Tak sobie myślę, że kiedyś zabiorę ten dzbanek 😍 Z drugiej strony nie wiem, po co, bo piję tylko gorące mleko (szklankę, a nie cały dzbanek), a poza tym jakoś nie bardzo mogę przynieść w nim mleko prosto od krowy... 

No nic, dziś wypoczywam. Repertuar świąteczny 🎄 Córka kiedyś zrobiła listę filmów okolicznościowych, które każdego roku ogląda. U niej na pierwszym miejscu filmów bożonarodzeniowych jest Osiem kobiet. Ja już odmawiam ich oglądania 😂

Żadnej książki pod choinką. Czytam biblioteczną grubą powieść, bo muszę ją oddać do 2 stycznia. Wiecie, co to jest Jolabokaflod (jólabókaflóð)? Tak się w Islandii określa świąteczną powódź książek. Wszyscy sobie je kupują na prezenty i spędzają wieczór wigilijny na czytaniu. 

Mam na oku jedną pozycję w moim Ulubionym Praskim Antykwariacie, ale musiałabym poprosić Věrę, żeby pojechała ją odebrać, a nie chcę jej fatygować, bo miała ostatnio złamaną rękę i sporo z tym problemów. Więc pewnie ktoś mi ją podkupi. Trudno. Trzeba podejść do kwestii filozoficznie 😏


piątek, 23 grudnia 2022

Magda Mieśnik, Piotr Mieśnik - Jesionka dla trupa


Ja nie wiem, co to jest: starość czy zima czy zmęczenie po przeżyciach ostatnich miesięcy, ale po pierwsze nic mi się nie chce, po drugie nieprawda - coś mi się chce: mianowicie spać. W domu codziennie jakoś tak schodzi nie wiadomo na czym, a gdy już w końcu się położę, to nieraz nawet książki nie otworzę (choć zawsze tam w łóżku jest), a co dopiero mówić o przeczytaniu choćby jednej strony! Chodzę i utykam (nie na nogę, tylko bambetle domowe) i właściwie, żeby zrobić raz  a dobrze, powinnam zrezygnować z pracy chyba. Wiecie co, fajnie, gdy tak śnieg leży bielutki etc., ale wolałabym, żeby wiosna przyszła. Wydałam 35 zł na nowe fleki do kozaków, a w kilka dni później odpruł się w jednym miejscu suwak (zwany tu i tam eklerem, ale dla mnie eklery to zawsze będą ciastka, chociaż za tymi akurat nie przepadam). Mało mnie szlag nie trafił, ale miałam jeszcze jedne, więc nie zostałam bez butów na szczęście. Wymiana suwaka to pewnie co najmniej 50 zł i nie mam już ochoty dokładać...


Dobra, ale dlaczego ja właściwie o tych butach? Aaa, żeby ponarzekać 😁Bo ogólnie mam špatnou náladu, a do Pragi jeszcze prawie pięć miesięcy. W dodatku majową rezerwację zrobiłam tylko na tydzień i teraz mam myślenice, czyby jej sobie nie spróbować przedłużyć (bo może mnie nie stać, to raz, a dwa, że jeśli będę dalej pracować, to też nie wiadomo, czy mogę pojechać na dłużej).

O tej pracy (zakichanej) to muszę szerzej napisać następnym razem. Teraz skupmy się na książce, a następnie na jedynej pozytywnej rzeczy w tym tygodniu. 

Jeśli chodzi o ten reportaż, to ogólnie jestem za. Wiecie, że mnie ta tematyka interesuje jako początkującego nekrofila 😂


Nie, no serio. Sporo interesujących rzeczy się można dowiedzieć. Jest i rozdział o przekazywaniu zwłok na cele naukowe - a kiedyś to planowałam (rozmyśliła mnie przyjaciółka dentystka, która miała przecież prosektorium na pierwszym roku studiów, bo szli wtedy równo z medycyną). A wiecie, że rośnie liczba donatorów? Po części ma to związek z narastającym ubóstwem, niestety (ludzie chcą oszczędzić bliskim wydatków związanych z pogrzebem).

Ale - można nawet na swojej śmierci zarobić. Jest bowiem taki gość w Niemczech, który preparuje ciała, niby, że nie płaci, ale z nieoficjalnych informacji wynika, że rodziny mogą otrzymać za ciało od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych. Potem znajdzie się ono na wystawie BodyWorlds, kojarzycie pewnie. 

Rozdział o pochówkach poronionych  ZARODKÓW też jest ciekawy. Żeby mógł zostać pochowany, musi być znana jego płeć. W tym celu należy zamówić badanie genetyczne za 4 stówy - no ale potem można zainkasować zasiłek pogrzebowy w 10-krotnej wysokości... Tak, są grzebane 9-tygodniowe zarodki o "wzroście" 3,2 mm.

Jest i o trupim jadzie (nigdy nie zrozumiem tych, którzy całują nieboszczyka w otwartej w tym celu trumnie przed pochówkiem). A słyszeliście o porodach trumiennych? Tak, to się może stać - gazy gnilne nagromadzone w ciele zmarłej ciężarnej kobiety mogą wypchnąć płód pod ciśnieniem w czasie 24-48 godzin po śmierci! 

Można też dowiedzieć się, jak się odbywa proces spalania w krematorium. A również - jak niektórzy przedsiębiorcy pogrzebowi oszukują klientów, żeby zaoszczędzić. Na przykład wyjmują ciało z trumny i wsuwają do pieca na kawałku sklejki, a trumnę sprzedają ponownie następnej rodzinie. Ba, nawet spalają nagie ciało, a ubranie też odsprzedają!

I jeszcze coś - jeden z przepytywanych producentów trumien twierdzi, że trumny kartonowe do kremacji - które myślimy, że są ekologiczne - wcale takie nie są, bo karton podczas spalania wytwarza trujące substancje. Ale czy można wierzyć w tym zakresie komuś, kto żyje z produkcji tradycyjnych trumien? 

Ach, ostatnia sprawa. Wiecie, co oznaczają litery N.N.? Czyli to oznaczenie kogoś, kogo tożsamości nie udało się ustalić? Oczywiście jest to z łaciny, ale nigdy nie zadałam sobie pytania, od czego to skrót...*




Początek:


Koniec:


Wyd. Znak, Kraków 2022, 294 strony

Z biblioteki

Przeczytałam 17 grudnia 2022 roku



NAJNOWSZE NABYTKI

Na Śmieciarce zafasowałam cztery filmy, ale teraz już daję sobie spokój z wycieczkami krajoznawczymi 😂


 

No, a teraz jedyny jasny punkt. Czyli biurko. Wczoraj przyjechało o 18.55 (że Pan Stolarz zapowiedział się na 16.00, to chyba jasne; czekając zdążyłam obejrzeć Bruneta wieczorową porą i umyć drzwi od prysznica). Wreszcie odzyskałam swoje narzędzie pracy 😁 Co prawda jego miejsce zajęła wcześniej choinka, ale nic to. Za parę tygodni nie będzie po niej śladu i wtedy z powrotem zasiądę przed oknem, jak to drzewiej bywało.


 


 


Lampkę z Castoramy zdecydowałam się zachować, mimo żelazkowego sznura.



 

Teraz sobie porozkładam do szuflad drobiazgi i będzie gut, tak? 😍

 


* N.N. - nomen nominandum czyli imię godne nazwania.


 

piątek, 16 grudnia 2022

Shin Kyung-sook - Zaopiekuj się moją mamą

 

Pierwsze podejście do literatury koreańskiej. I nie żebym planowała jakieś kolejne, bo nie mam w sobie wielkiej ciekawości w tym kierunku (co innego filmy) - Zaopiekuj się moją mamą zgarnęłam z bibliotecznej półki jedynie ze względu na temat:

Nie zawiodła moich oczekiwań w sensie odniesień do moich własnych doświadczeń po stracie mamy i pod tym względem rozumiem międzynarodowy sukces czytelniczy tej powieści, bo wszyscy przecież musimy się wyrównać ze stratą rodziców, niezależnie od szerokości geograficznej, pod jaką żyjemy. Przepracować emocje, poradzić sobie z wyrzutami sumienia. Choć może są szczęśliwe osoby, które ich nigdy nie poczuły, które ich poczuć nie musiały. We mnie ta zadra, że nie rozumiałam, nie zdążyłam, czegoś nie zrobiłam, będzie już tkwiła do końca. O tym jest ta książka.


Początek:


Koniec:

Wyd. Kwiaty Orientu, Skarżysko-Kamienna 2020, 230 stron

Tytuł oryginalny: 엄마를 부탁해

Przełożyły: Marzena Stefańska-Adams i Anna Diniejko-Wąs

Z biblioteki

Przeczytałam 14 grudnia 2022 roku

 

Zły nastrój. Zmęczenie. Uczucie, że praca zabiera mi cały czas, jaki mam do dyspozycji, że go nie starcza już na nic innego, że ucieka w dramatycznym tempie i że nie tak miało wyglądać moje życie.

Ponieważ na Fabryce ciągle jest na tapecie temat obowiązku rotacji firm zewnętrznych, a moja umowa kończy się w lutym, wpadłam na pomysł, żeby znaleźć kogoś, kto by przejmował moje obowiązki na pół roku i tak byśmy się zmieniali, co dla mnie byłoby wystarczające finansowo i jednocześnie dawałoby mi ten upragniony odpoczynek i czas, a firmie zapewniało dupochron, że przecież rotacja jest. 

Przez kilka dni żyłam taką nadzieją, a potem się okazało, że nie widać nikogo w bliskim otoczeniu, kto mógłby i chciałby pracować tylko przez pół roku... To znaczy dwie osoby zaproponowałam, ale Fabryka powiedziała, że absolutnie nie życzy ich sobie. No i to mnie dość dobiło.

Bo możliwe, że będę musiała ciągnąć to dalej, na zasadzie, jak mi powiedziała księgowa, chcieliśmy robić rotację, ale nie zgłosiła się żadna firma gwarantująca prawidłowy przebieg etc. I strasznie, ale to strasznie mi się nie chce.Może jestem po prostu już za stara?

W domu dobijają mnie stosy książek, których nie mam gdzie dać, coś tam jeszcze się może upchnie, ale z częścią będę prawdopodobnie musiała się pożegnać, a tu nawet do porządków nie mam siły, a co dopiero do takich decyzji.

I jeszcze przyszedł ktoś tutaj i nawrzucał mi, że przez takie osoby jak ja internet jest ściekiem (z powodu, że napisałam kiedyś w początkach bloga o jakiejś książce jedno zdanie - a najwyraźniej według tej osoby powinnam całą recenzję - powinnam?). Dlaczego akurat do tej notki się przyczepił, gdy wówczas wszystkie były takie właśnie, jednozdaniowe, bo ja sobie po prostu notowałam, co przeczytałam? Czyżby autor 😕 

Z jednej strony powinnam to olać, bo - internet jest ściekiem i każdy może przyjść i napisać, co chce, ten pan też, może też miał gorszy dzień? Ale z drugiej, gdy się człowiek naraża na wyzwiska tylko dlatego, że coś tam sobie dłubie na blogu, to też nie halo i wiadomo, że będę dłubać dalej, ale może zamknąć dla czytelników i traktować tę pisaninę tutaj faktycznie już tylko jako pamiętnik dla siebie? W końcu taka możliwość na blogspocie jest.

niedziela, 11 grudnia 2022

Marcin Wicha - Nic drobniej nie będzie


 Świetny, świetny ten Wicha! Połknęłam błyskawicznie, część jeszcze w Dżendżejowie, a resztę w pociągu (tym na gapę). Bardzo mi odpowiada i jego poczucie humoru i sposób patrzenia na świat i życie. Do bólu prawdziwy!


Kubełek nie był na zmieszane, tylko na bio (też mam nierozwiązany ciągle problem), ale liczyć na rzetelność w burbach jest naiwnością, prawda?

A' propos, wśród nowości w biblio stało coś o tytule Każdy umiera w samotności. Hm, coś mi się kojarzy ten tytuł, ale to pewnie z Drzewa umierają stojąc... Autor Hans Fallada, też jakby nazwisko obiło mi się o uszy. Na okładce - największa sensacja literacka ostatniego dziesięciolecia. Hm. Idę do bibliotekarki spytać, czy to zwykłe czytadło, czy coś wartościowego.

- Coś wartościowego - odpowiada miła pani.

Więc biorę. I dopiero w tramwaju doczytuję, że tak, miałam prawo znać autora i tytuł, bo gość zmarł w 1947. Takie zaćmienie umysłu. Ale słuchajcie - sensacja ostatniego dziesięciolecia... Jak to potrafią zmanipulować, żeby chyba przyciągnąć czytelnika, który leci tylko na nowości 😂

Początek:


Koniec:


 

Wyd. Karakter, Kraków 2022, 203 strony

Z biblioteki

Przeczytałam 4 grudnia 2022 roku

 

Z frontu nowej kuchni

No i szlus.


Właściwie nie do  końca, bo po pierwsze jeszcze nie ma biurka w kuchni (Pan Stolarz obiecuje, że pod koniec przyszłego tygodnia zrobi ha ha), a po drugie w pokoju po wyprowadzeniu starych czterech regałów - no cóż - wyjrzały na światło dzienne ściany zza nich, a także sufit z płatami odłażącej farby (po dawnym zalaniu przez sąsiadkę z góry).

Ale uznajmy, że to biurko to już detal, mebelek, a nie część remontu, a malowanie uskutecznimy w 2023 roku. Słyszałam o jakimś chłopaku porządnym, tylko obłożonym robotą; jeszcze nie brałam na niego namiarów nawet.

Wczoraj, gdy panowie o 16.15 dokładnie zebrali swoje manatki, kupę mojej kasy i poszli sobie, a my szybko odkurzyłyśmy, umyły podłogi i ustawiły kanapę - nie pozostawało nic innego, jak zasiąść na niej i włączyć jakiś film. Nie było symbolicznie jakoś, tylko od dwóch dni chodziła za mną Julie i Julia, żeby sobie przypomnieć - pamiętacie, ten film o Julii Child, która uwielbiała jeść, więc postanowiła najpierw nauczyć się świetnie gotować, a potem napisała bardzo popularną w Stanach książkę kucharską. Z Meryl Streep 😍

To już kolejny raz, gdy poświęcam czas (którego przecież mam przed sobą coraz mniej, wiek emerytalny to nie przelewki) na ponowne oglądanie filmu sprzed lat - czyli znów potwierdza się reguła lubimy tylko te piosenki, które znamy

W planie na niedzielę mam - oprócz sprzątania i porządkowania - sesję foto, coby w następnym poście może podsumować ten remoncik. Zobaczymy, na ile aura pozwoli obfocić wszystko, ale ponieważ za oknem jest cudowny widok - zaśnieżone drzewa i trawniki - to może ten śnieg rozjaśni nieco ponurość dnia. 

W bloku cisza, chyba wszyscy jeszcze śpią. Z You Tube'a leci cichutko jakiś jazz, moczy się groch na kotlety, wszystkie zegary w urządzeniach elektronicznych wskazują dziwne godziny (wczoraj Pan Stolarz wyłączył prąd na chwilę) i znów trzeba szukać w instrukcjach, jak je ustawić. Mężczyzna z łopatą odkurzył chodnik i poszedł hałasować gdzie indziej. Leniwie zbieram się pod prysznic. Mogłoby tak być codziennie, gdybym kiedyś podjęła odpowiednie decyzje (o szukaniu etatu, a nie siedzeniu na działalności, czemu zawdzięczam dziadowską emeryturę i przez co muszę dalej pracować). No, ale przynajmniej praca była fajna. Wszystko jest po coś, prawda?

piątek, 9 grudnia 2022

Krzysztof Opolski, Krzysztof Turowski - Historia ludzkiej chciwości

 

Zamówiłam sobie tę chciwość z nowości w bibliotece, no bo wiecie, miała tylko 195 stron 😂 Przecież z chciwości to chyba powinnam właśnie grube brać, a nie cienkie? Chciwość to moje drugie imię, bo ja inaczej nazwać to zbieractwo książek i filmów, tę niechęć do pozbycia się czegokolwiek?

I teraz popatrzcie: ledwo skończyłam czytać, wsiadam do pociągu z Dżendżejowa do Krakowa, jest niedzielny wieczór, w środku dziki tłum, bo przecież studenty wracają po weekendzie, a kasa była oczywiście zamknięta. W takim przypadku należy wsiąść do pierwszego wagonu i zgłosić się do konduktora. I nawet tam wsiadłam, ale gdy zobaczyłam, co się dzieje, ruszyłam na poszukiwania miejsca, licząc na cud. Cud się nie zdarzył, ale zajęłam sobie bardzo dobrą stojącą miejscówkę. I teraz taka akcja - zerkam co chwilę w stronę pierwszego wagonu, czy konduktor nie idzie, biję się z myślami, co robić, bo przecież powinnam iść do niego i zgłosić (stał tam cały tłum), ale no nie zostawię takiej dobrej miejscówki! A tu dwie stacje dalej wysiada dziewczyna i ja hyc na jej miejsce, przeszczęśliwa, że nie będę stała do samego Krakowa 😁 Ale co z tym konduktorem - przyjdzie sprawdzać bilety i co wtedy? Jak się będę tłumaczyć? Że dopiero wsiadłam? Wtedy te wszystkie studenty naokoło się na mnie będą gapić ironicznie, na oszustkę. A z miejsca też boję się wstać, żeby mnie nikt nie podsiadł...

I co, jak się zakończyła ta fascynująca historia?

Przyjechałam do Krakowa na gapę. Konduktor się przecież nie wybierał na wycieczki w tym tłoku 😏

Ale co się nabałam, to moje i raczej już się drugi raz na to nie piszę. ZAWSZE  KUPIĆ BILET POWROTNY W KRAKOWIE!

Tyle na temat chciwości - była to chciwość wygody. Najwyraźniej nic mnie książka nie nauczyła 😂

A czytało się ją bardzo dobrze. Przypomniała mi między innymi historię boomu tulipanowego w Holandii (kiedyś o tym czytałam), jak to z nie do końca wyjaśnionego powodu, chwilowej mody nagle ludzie zaczęli dawać fortunę za cebulki tych kwiatów. Doszło do sytuacji, że za woreczek najmodniejszych cebulek można było kupić rząd kamienic przy amsterdamskim kanale. Oczywiście jak nagle zaczął się boom i moda, tak równie nagle wszystko się zawaliło i nastąpiło kompletne bankructwo mnóstwa inwestorów. Po prostu któregoś dnia jeden z handlarzy nie sprzedał towaru i poszłoooooo! Coś Wam to przypomina?

Co za mania przyklejania tych karteczek na daty zwrotu NA TYTULE?!? Po raz kolejny się z tym spotykam. Na szczęście w stopce był podtytuł, więc wiem, że brzmiał Wymiana myśli i komentarze osobiste.

Za to godne pochwały jest dobranie szeregu trafnych ilustracji, będących reprodukcjami dawnych obrazów - no ale to nie zasługa biblioteki, tylko wydawnictwa 😀 A co do biblioteki jeszcze, to wczoraj miałam takie wydarzenie: przyszedł mail, że z powodu nieodebrania zamówionej pozycji rezerwacja została skasowana. Ki czort?  Byłam dopiero na trzecim miejscu w kolejce?! Piszę więc do nich, vo co jde. I dowiaduję się, że książka (z nowości) została zubytkowana i przepraszają za nieporozumienie. Fajne słowo, nie? Chyba ktoś zgubił albo zniszczył. Jest jeszcze drugi egzemplarz na Dębnikach i to nawet do wzięcia od zaraz, właściwie mam tam jechać oddawać w przyszłym tygodniu, to może zamówię? Nazywa się to Wrzask w przestrzeni: dlaczego w Polsce jest tak brzydko.


 

Początek:

Koniec:

Wyd. ARKADY, Warszawa 2020, 195 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 4 grudnia 2022 roku

 

Z frontu nowej kuchni

Nawet nie mówcie. Można przyjmować zakłady i się obłowić - Pan Stolarz stwarza 100% gwarancji, że nie zrobi tak, jak się umówił. Wczoraj, umówiony na 16.00, przyjechał o 18.10, a w dwie godziny później zakończył robotę. Ja się nie dziwię, o tej porze też bym była wykończona. Tak że nie ma się co łudzić, że dziś skończy i w weekend sprzątam ostatecznie i poremontowo 😖

Przeniosłyśmy część filmów nad półkę na telewizor, bo tam już mają stać docelowo. Zaczynam się obawiać, że dla wszystkich książek, które leżą u mnie na podłodze, nie wystarczy tu miejsca... Ale bo ja nie potrafię się NIE martwić, tak na zapas.

Jedno co wiem, to że w weekend zrobię jakieś porządki w szafie, bo mi wreszcie wyszły z niej ręczniki - do łazienki. Ale po pierwsze nie zdawałam sobie sprawy, że tyle ich jest, a po drugie kiepsko mi teraz łazienka wygląda, tak się zagraciło i już po cichutku myślę, czy by nie należało jakiejś rolety zainstalować, żeby to przesłonić.

Dziś mieli być o 16.00 - przyjechali o 17.45. Cały Kraków stoi. No cóż, piątecek. Odgrażają się, że skończą. Podręczny wnosi fronty do regałów, Pan Stolarz się tłucze w pokoju, ja teraz nie wiem, co będę robić.

Obym się zdziwiła. 

 

Apdejt sobotni poranny

Sytuacja w piątek wieczór, gdy panowie skończyli robotę, wyglądała tak. 

Czyli fronty założone. Teraz jeszcze wywiercić otwór na kable za telewizorem oraz wreszcie wykończyć słupek w kuchni. Między innymi, żeby zamontować reling na ścierkę, trzeba będzie wyciągnąć z powrotem piekarnik. No, tak to jest, jak się od razu wszystkiego nie przemyśli...

Niby, że dzisiaj 11.30-12.00. Akurat w to uwierzę.

Następnie kolega Artystyczny ma zabrać te dwa puste regały. Też ciekawe, czy to się dzisiaj stanie.

Moje podejrzenie, że nie zmieszczę się z książkami, zaczyna graniczyć z pewnością. Hm. Będę wydawać?