wtorek, 31 maja 2016

Jarosław Iwaszkiewicz - Panny z Wilka





Sprawa miała się tak: na fejsbuku (bo gdzieżby) ogłosili, że będzie Dyskusyjny Klub Czytelniczy w ten wtorek i że na tapecie Panny z Wilka. Ja sobie wpisałam rzecz do kapownika... no ale trzeba jeszcze do niego zajrzeć, prawda? Zajrzałam wczoraj wieczorem. Nastąpiły gwałtowne, przetykane bogatą wiązanką słowno-liryczną, poszukiwania egzemplarza Opowiadań Iwaszkiewicza. Przecież wiem, że są, mają twardą oprawę (zdaje się, że płócienną), kupił je jeszcze Ojczasty za PRL-u.
No i diabeł ogonem nakrył.
Z tej rozpaczy poszukałam wersji online i na szczęście znalazłam.
Ale takie czytanie przed kompem to dla mnie nowość... dojechałam do połowy i zmogło mnie. Ale uwaga: nie opowiadanie (cudowne, brak mi słów), ale forma, ta komputerowa. Kończyłam dziś w pracy, co było średnim pomysłem, bo nie umiem się tam skupić (na czytaniu, na różnych innych prywatach owszem), ale dałam radę.
I wieczorem pognałam, nie nie, przepraszam, statecznym krokiem, jak przystało na starszą panią, powędrowałam do antykwariatu, gdzie się Klub odbywał.
Z pewną taką nieśmiałością, to mało powiedziane. Bo przecież ja ostatni raz "omawiałam" książkę na polskim w liceum :) a tam nie wiadomo, kto będzie i w ogóle. Jakieś mądre rzeczy będą mówić, a ja co?

Było nas zdaje się piętnaścioro. Nie byłam najstarsza, co już jest sukcesem :)
Zdjęcia robiłam, zanim się wszyscy zebrali, a potem, w ferworze dyskusji, jakoś zapomniałam o aparacie. Znaczy - nie, że ja tak dyskutowałam, ale z zajęciem słuchałam :) Co do wcześniejszych obaw, pocieszyłam się, że byli tacy, co mniej ode mnie mówili - i też było dobrze, bo przecież nie chodzi o zmuszanie do wypowiedzi, ale o to, co w duszy gra :)
Okazało się, że można przez dwie godziny gadać o niewielkim przecież opowiadaniu i jeszcze nie wyczerpać tematu. Oczywiście, jeśli się ma takich rozmówców :)

Na końcu prowadzący spotkanie poprosił o osobiste refleksje związane z lekturą. Nie odważyłam się, ale tu powiem.
Wiktor Ruben zmierza z pociągu do wujostwa i trochę bezwiednie, trochę mimochodem, trochę z przyzwyczajenia - skręca na drogę prowadzącą do dworu w Wilku. Jeszcze nie wie, że w ten sposób zanurkuje w przeszłość, ale też być może określi swoją przyszłość.
Przypomniał mi się mój tata, gdy po śmierci babci porządkował stare papiery i odnalazł album z młodzieńczych, jeszcze kawalerskich czasów. Też zapragnął dać nurka w przeszłość, też skręcił do Wilka... a co z tego wynikło, to już opowieść na inny raz :)

Za miesiąc Trans-Atlantyk. No, to dopiero będzie jazda :)


W tym pokoju (antykwariat mieści się w zwykłym mieszkaniu w kamienicy) jest 13 tys. książek! A ja ledwie parę tysięcy w całym mieszkaniu mieszczę i narzekam!

Każdy miał inny egzemplarz, jedni oryginalne wydanie z 1933 roku, inni zbiór opowiadań, ktoś miał opowiadanie na czytniku...


Była kawa, herbata, ciasteczka... jak na spotkaniu towarzyskim :)

Fajnie tak rozglądać się po półkach i odkrywać te same wydania co w domu :)

niedziela, 29 maja 2016

Anatol Rybakow - Miłość Lili

Tytuł zachęcający, rozmiary mikre, więc idealne mi się wydało do przeczytania w gorączkowy czas przedwyjazdowy.
Książka wyszła u nas w 1967 roku, Rybakow już w tym czasie napisał słynne Dzieci Arbatu, ale przeleżały się one na półce 20 lat, więc znany był głównie z powieści dla młodzieży (Kordzik, seria o Kroszu).

Czy Staś się ucieszył? Śmiem wątpić :) Rozterki miłosne i światopoglądowe dorosłych raczej były dla niego niezrozumiałe... ot, kolejny nieprzemyślany zakup wysłanej do księgarni pani nauczycielki :( a może nic innego nie było, a musiało być radzieckie? nie oceniajmy zbyt pochopnie!

Notka o autorze ze skrzydełka:

Inżynier Kołczyn, stateczny mąż i ojciec pracujący w zakładach chemicznych, popełnia samobójstwo. Zanim po kilku dniach męki umrze, prosi o przyjście do szpitala Lilę Kuzniecową, też pracownicę zakładów, ale wydawałoby się do tej pory, że nic między nimi nie było. Kołczyn nie jest już w stanie nic powiedzieć, umiera, a akcja przenosi się z rodziny inżyniera do życia Lili. Okazuje się, że ma ona za sobą dramatyczną przeszłość: wychowała ją przybrana matka, ojciec został bezpodstawnie oskarżony i skazany na karę śmierci, prawdziwą matkę wywieziono do łagru, a Lila jako córka wroga ludu nie miała przed sobą przyszłości.
Jednocześnie w kombinacie trwa walka ideologiczna, nadchodzi zmiana układów, a tamtejszy personalny, kapitalna postać, już sam nie wie, czego ma się trzymać (dawniej interesował się wrogami, a teraz nawet nie wie, czym ma się interesować).

Angeluk każdego człowieka wraz z bebechami miał w swoim skoroszycie. Chodzi sobie taki facet w elegancko wyprasowanym ubraniu, brązowych półbucikach, a wystarczy, by Angeluk kiwnął palcem - i już nie ma faceta ani jego wody kolońskiej, ani brązowych półbucików, jakby go nigdy nie było...

No i jest ten Mironow, ta niespełniona miłość młodych lat.
I oto zapada zmierzch, życia zostało już mniej niż się go ma poza sobą.

Inne utwory radzieckie proponowane przez wydawnictwo w owym czasie:

Początek:
Koniec:


Wyd. ISKRY Warszawa 1967, 208 stron
Tytuł oryginalny: Лето в Сосняках
Przełożyła: Zofia Głowiakowa
Z własnej półki
Przeczytałam 3 maja 2016 roku


NAJNOWSZE NABYTKI

Saxony doniosła, ja donos wykorzystałam i w ten sposób Kapoany zebrałam. A wtedy, gdy kupiłam drugą część, szukałam pierwszej i uznałam, że nieosiągalna, bo... na allegro nie było. Tymczasem oprócz allegro istnieją jeszcze inne źródła :) w tym wypadku niejaki Inbook.




W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ film polski MOJE CÓRKI KROWY, reż. Kinga Dębska, 2015
Trailer:


Marta, gwiazda popularnych seriali, ma 42 lata, jest silna i dominująca. Pomimo sławy i pieniędzy wciąż nie może ułożyć sobie życia. Niestabilna emocjonalnie 40-letnia Kasia tkwi w dalekim od ideału małżeństwie, wychowując nastoletniego syna. Siostry niezbyt za sobą przepadają, kompletnie nie rozumieją i nawet nie starają się zrozumieć swoich życiowych wyborów. Choroby, a w konsekwencji utrata jednego z rodziców zmuszają je do wspólnego działania. Kobiety stopniowo zbliżają się do siebie, odzyskują utracony kontakt, co wywołuje szereg tragikomicznych sytuacji.
7/10

2/ film radziecki NOCNY PATROL (Ночной патруль), reż. Władimir Suchobokow, 1957
Całość na YT:


Włamano się do sejfu, zabito księgowego. Podejrzenie pada na kilka osób, w tym na złodzieja-recydywistę o ksywie Ogoniok, który wrócił do miasta jako marynarz zaokrętowany na cudzoziemskim statku. Ale stary i mądry komisarz milicji po rozmowie z Ogońkiem zrozumiał, że ten wrócił, bo chce zerwać z przeszłością i tęskni za ojczyzną. Kim więc jest przestępca?
7/10

3/ włoską komedię romantyczną SCUSATE SE ESISTO (Wybaczcie, że żyję), reż. Riccardo Milani, 2014
Trailer:


Włoszka Serena to zdolna i utytułowana architekt, która od wielu lat mieszka poza granicami kraju. Udało się jej zrobić błyskotliwą karierę w Londynie. Ma jednak dość samotności i bardzo tęskni za rodzinnymi stronami, dlatego podejmuje decyzję o powrocie. Niestety na miejscu przekonuje się, że niezależne, odnoszące zawodowe sukcesy kobiety nie są miło widziane przez pracodawców. Po długich poszukiwaniach znajduje posadę poniżej swoich kwalifikacji - zostaje kelnerką w restauracji prowadzonej przez rozwodnika Francesco. Serena od początku nie kryje fascynacji przystojnym szefem. Odkrywa jednak, że obiekt jej westchnień jest homoseksualistą. Kobieta musi pogodzić się z faktem, że mogą zostać jedynie przyjaciółmi. Dzięki wzajemnemu wsparciu udaje się im przetrwać wiele trudnych chwil.
7/10


czwartek, 26 maja 2016

Jadwiga Zając (tekst), Monika Chrabąszcz (zdjęcia) - Dobre cechy

Hymn na cześć Fejsbuka dziś :)
/sorry, Monika/

No bo o książce dowiedziałam się właśnie stamtąd, bardzo możliwe, że umknęła by mojej uwadze, gdyby nie fejsik :) Dokładniej dowiedziałam się najpierw z profilu Międzynarodowego Centrum Kultury, że będzie taki spacer szlakiem ginących zawodów, a tam już doczytałam, że to pokłosie książki, a książka towarzyszyła wystawie.



Książkę nabyłam, przeczytałam, a potem poszłam na spacer, który mimo paskudnej pogody (ach, jak lunęło) zgromadził grupkę zapaleńców (zdjęcia są niżej).
A więc ginące zawody. Gorseciarka, tapicer, naprawa wiecznych piór albo maszyn do szycia, usługi szklarskie, magiel, jadłodajnia, zakład fotograficzny, perukarz, zakład lutniczy... dziesiątki takich małych warsztatów istniało niegdyś w każdym mieście, a te krakowskie tworzyły szczególny klimat. Znikają z naszych ulic w zastraszającym tempie. Jak zgodnie przyznają prawie wszyscy rzemieślnicy, z którymi rozmawiały autorki książki, gwoździem do trumny były lata 90-te i uwolnienie zawodu. Nie trzeba już było należeć do cechu, który gwarantował poziom, każdy mógł otworzyć każdy interes.

Jedni odchodzą z zawodu z powodów ekonomicznych, innym wiek nie pozwala już być czynnymi i tak znikają z mapy kolejne zakłady. Tym bardziej cenna jest więc inicjatywa zapisania rozmów z tymi, kórzy jeszcze się trzymają, nieraz kontynuując kilkudziesięcioletnie rodzinne tradycje.
Gdy więc po powrocie z Pragi potrzebowałam kupić jakieś ciasto, żeby uczcić w pracy powrót marnotrawnej, poszłam nie gdzie indziej, tylko do Pietruszki. A i gorseciarkę myślę nawiedzić :)



Początek:
Koniec:

Wyd. Stowarzyszenie Dobre Cechy, Kraków 2015, 53 strony
Z wlasnej półki
Przeczytałam 2 maja 2016 roku


SPACER SZLAKIEM GINĄCYCH ZAWODÓW

To właśnie z fejsa spacerek był. Mimo że to była niedziela, właściciele kilku zakładów przyszli do pracy, by nam pokazać swój warsztat. Bardzo barwnie opowiadał o swojej pracy pan tapicer, młody człowiek - kontynuator rodzinnych tradycji, był to pierwszy przystanek i jakś nie wyciągnęłam aparatu, mocowałam się z mokrą parasolką :( W każdym razie zapamiętałam, że kot najlepszym przyjacielem tapicera oraz że politurnicy zazwyczaj borykają się z chorobą alkoholową :)

Przed zakładem krawaciarskim JANINA:

Pan krawaciarz też był bardzo rozmowny i ledwośmy się stamtąd wyrwali :)







U pani gorseciarki w podwórku kamienicy przy tętniącej życiem Basztowej; tam tymczasem sielsko i spokojnie, jak na prowincji:




PRAGA #1
Bo za rok będzie #2 :)
Tak, będę wracać...

Tu znowu pochwała fejsa, bo o wielu rzeczach dowiadywałam się na bieżąco :)
I na bieżąco zdawałam (fotograficzną) relację, więc tu dziś tylko kilka fotek :)

Obowiązkowa wizyta u Hrabala...


Praga w maju kasztanowcami stoi:











NAJNOWSZE NABYTKI

To przyszło jeszcze przed wyjazdem, wreszcie sobie uzupełniłam braki :)

Te z kolei kupiłam w Pradze. Wszystko w antykwariacie lub Taniej Jatce. Ceny: 5 koron czyli 80 groszy za Panoptikum :) Przecież nie mogłam przejść obojętnie! Byłoby tego więcej, gdyby nie brak miejsca w walizce...

Filmów troche też przecież musiałam kupić... trochę :)
Jeden ma angielskie napisy, reszta czeskie. Obiecałam sobie solennie, że się uczę już porządnie, a nie od przypadku do przypadku. Nie mówię, że do przyszłego roku muszę je wszystkie obejrzeć... ale starać się trzeba :)

Jeszcze podczas pobytu w Pradze dobiegły mię - NA FEJSIE - wieści o nowym tomie Katalogu Zabytków, więc w poniedziałek od razu poleciałam do Księgarni Akademickiej:

A we wtorek Dziopa z Podgórza czyli Magda podarowała mi Dziecko przez ptaka przyniesione! Że się nie da czytać, a ja na pewno wdzięcznie przyjmę :) i faktycznie :) Tym bardziej, że egzemplarz, który kiedyś czytałam z biblioteki, nie był tak ładny, to wydanie ma mnóstwo zreprodukowanych inseratów prasowych sprzed stu lat.



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ W noc przed wyjazdem (założyłam, że się nie kładę wcale, bo odjazd autokaru był o 5.00 czyli wyść o 4.00 czyli wstać Bóg_wie_o_której, lepiej wcale) obejrzałam włoski film MOJA MATKA (Mia madre), reż. Nanni Moretti, 2015
Mało nie usnęłam :(
Trailer:


Margherita jest uznaną reżyserką filmową. Praca na planie jej najnowszej, skomplikowanej produkcji, nie przebiega zbyt gładko. Wszystko dodatkowo utrudnia amerykański gwiazdor w epizodycznej roli, który ledwo sobie radzi z włoskimi dialogami, czym doprowadza filmową ekipę do pasji. Równocześnie Margherita musi sprostać wyzwaniom codzienności: problemom z dorastającą córką, chorobie matki i rozstaniu z wieloletnim partnerem, odtwarzającym w jej filmie główną rolę. Jak w tym wszystkim wytrwać i nie zwariować? Jak odnaleźć sens, wewnętrzną siłę i radość?
6/10

2/ A podczas wyjazdu wybrałam się do pięknego praskiego kina LUCERNA,

na czeski film oczywiście: TEORIE TYGRA, reż. Radek Bajgar, 2016
Trailer:


Nie mogę ocenić, bo przecież zrozumiałam piąte przez dziesiąte :) ogólnie chodzi o rozterki mężczyzny, który wreszcie chciałby robić w życiu to, o czym marzył. Jednak trzy generacje kobiet: córka, żona i teściowa zrobią wszystko, by zamienić tygrysa w królika.

3/ pierwsza projekcja w domu to włoski film CHE ORA E'? (Która godzina?), reż. Ettore Scola, 1989
Na YT film w całości:


Syn odbywa służbę wojskową w innym mieście, ojciec przyjeżdża go odwiedzić i spędzić wspólnie dzień. Ojciec to wzięty i zamożny adwokat, pełen energii i chęci życia mimo sześćdziesiątki na karku. Syn, absolwent studiów humanistycznych, jest refleksyjny, spokojny i zamknięty w sobie. Ojciec mówi zbyt wiele, syn prawie wcale. Każdy z nich jednak wiązał pewne nadzieje z tym spotkaniem. Czy mimo dzielących ich różnic będą umieli wyjśc sobie naprzeciw?
8/10

4/ film radziecki ŚLEPY PELIKAN (Слепая птица), reż. Boris Dolin, 1963
Film na YT:


Wasia opiekuje się ślepym pelikanem. Pewnego dnia czyta w gazecie, że profesor z Moskwy przywrócił wzrok niewidomemu. Postanawia wyruszyć w daleką drogę razem ze swym podopiecznym.
7/10

Film z fejsa ofkors. W tym sensie, że od wieków szukam pierwszego filmu, na którym byłam w kinie. I oto wczoraj wyjaśniło się, że to właśnie wyżej opisany film, na podstawie jednego zdania (bo niewiele przecież pamiętam) jeden z fejsowiczów rozszyfrował mi zagadkę :)


No i jeszcze jeden fejs :)
Zaraz w niedzielę, ledwo odespałam zaległości, udałam się na warsztaty kuchni uzbeckiej. Na które się zapisałam z Pragi jeszcze. Oczywiście przez FB.
Gotowaliśmy plow czyli pilaw, rozmawiali o dawnych radzieckich republikach, o Krakowie, o emigracji, o kuchni, wcieraliśmy piankę z herbaty we włosy (przyciąga pieniądze)... trzy godziny zleciłay jak z bicza trzasł :) mam nadzieję, że kolejne warsztaty nie będą czekać do zimy, bo właśnie korzystanie z ogródka ma największy urok.