środa, 27 lutego 2019

Guareschi - Rodzinka

Wyciągnęłam gdzieś z drugiego rzędu dwie książki Guareschiego z myślą, że nadszedł czas. Ta dzisiejsza ma wpisaną ołóweczkiem datę zakupu - 16 maja 1982 roku (w Krakowie na pchlim targu za 100 zł). Tak więc odczekała swoje 37 lat ;)
A jako, że poszła szybciutko i bezboleśnie, pomyślałam nawet, żeby może resztę włoszczyzny, którą w owych studenckich czasach nabywałam dziesiątkami, wreszcie zużytkować czytelniczo... ale jeszcze nie wiem, czy się zdobędę na taki akt heroizmu :)


Rodzinka, jak sama nazwa wskazuje, traktuje o sprawach, o których zawsze lubiłam czytać. W dodatku w kluczu absolutnie i nieodwołalnie humorystycznym - tym lepiej. A' propos rodziny, to obejrzałam właśnie film Roma i też mi się podobał, mimo, że oscarowy :) Jak komuś leży temat, to będzie zawsze zadowolony :)

Początek:
Koniec:

Wyd. PAX Warszawa 1969, 181 stron
Tytuł oryginalny: Corrierino delle Famiglie
Przełożyła: Barbara Sieroszewska
Z własnej półki
Przeczytałam 26 lutego 2019 roku

niedziela, 24 lutego 2019

Daria Doncowa - Tuszkanczik w bigudiach

Naszło mnie znowu na poczytaniu po rosyjsku, współczesnemu rosyjsku. Oczywiście Doncowa. Padło na serię o Iwanie Poduszkinie, bo była pod ręką, a za innymi trzeba by było grzebać w moim pokoju, oddanym chwilowo w pacht Ojczastemu, który drzemał słodko i nie chciałam zapalać światła :)
Wyszło, że wcześniej przeczytałam sześć poprzednich tomów z serii (ostatni w 2010), więc czas był zacząć siódmy - Tuszkanczika w bigudiach. Nawet nie wiedziałam, co to tuszkanczik, przeczytałam całą książkę, znalazłam fragment, gdzie się wspomina o tym, że główny bohater w danej chwili wygląda tak właśnie jak tuszkanczik w bigudiach czyli w wałkach na włosy, no musiałam jednak sięgnąć po słownik, otóż tuszkanczik to zool. skoczek. Tego, jak wygląda zool. skoczek, już mi się nie chce szukać. Pewnie tak, jak na okladce, jakaś mysz czy inny szczur.
Stanowczo Doncowa wspina się na wyżyny kreatywności szukająć tytułów dla swoich licznych powieści kryminalnych. Ponoć jest ich już 180, w związku z czym podnoszą się głosy, że na firmę działa cały zespół murzynów.
W każdym razie Poduszkin jest nudny. Siłą Doncowej zawsze były dla mnie humorystyczne sceny, no i żywy język. Tymczasem nic mnie w tym tomie nie rozbawiło. Chyba będę musiała wrócić do Wioli Tarakanowej.
A w ogóle wkurza mnie, że kiedyś na rosyjskiej Wikipedii był dostępny cały spis dzieł, a teraz już go nie ma. A ja tu potrzebuję wpisać oryginalny tytuł i co? Wyszukiwanie z alfabetu literki po literce trwa zbyt długo i jest zbyt nużące :( Komu to przeszkadzało? Spis jest na ukraińskiej wersji Wiki, no ale po ukraińsku, ofkors.



Początek:
Koniec:

Wyd. EKSMO Moskwa 2004, 380 stron
Tytuł oryginalny: Тушканчик в бигудях
Z własnej półki
Przeczytałam 24 lutego 2019 roku

niedziela, 17 lutego 2019

Ludwika Włodek - Pra. O rodzinie Iwaszkiewiczów

No proszę.
Wydawnictwo Literackie potrafi wydać taki chłam, jak Grzegorzewską (sama nie wiem, czemu się tak nad nią pastwię, książka jak wiele innych), a również tak urocze wspomnienia o rodzinie Iwaszkiewiczów, jak książka Ludwiki Włodek. Na czymś pewnie trzeba zarabiać... choć myślę, że i na Iwaszkiewiczu nie straciło.

Przeczytałam z prawdziwym zadowoleniem, podobnie jak Ojczasty, też oznajmił, że jest ukontentowany, zwłaszcza, że kiedyś narzekał, iż w przeczytanej wcześniej biografii pisarza o córkach dowiedział się jedynie, iż głupie są. Tu miał okazję dowiedzieć się, skąd takie zdanie ojca wynikło.


Bez zadęcia, bez tromtadracji, bez pruderii. Bardzo sympatyczna lektura prowokująca czytelnika również do snucia własnych refleksji, choćby o swojej rodzinie.
Trochę mi szkoda, że książka z biblioteki, że nie mam na własność, żeby móc jeszcze kiedyś zajrzeć. No ale nie - to nie. Nie kupuję. Nie ma miejsca. Jedyne, co jestem jeszcze w stanie upchnąć gdzieś na półkach, to czeskie, bo tych w bibliotece nie ma :)

Strasznie mnie natomiast chętka naszła zobaczyć na własne oczy to słynne Stawisko, jakoś nigdy żadna szkolna wycieczka o nie nie zahaczyła, szkoda. Teoretycznie byłoby to możliwe, gdybym się wybrała z kilkudniową wizytą do ciotki w Warszawie i wówczas wyskoczyła na wycieczkę... ale to tylko teoria. Całe moje wolne idzie na Pragę, a na emeryturze... cóż, mój ostatni plan jest taki, że gdy za 3 lata nabędę do niej prawa, w ogóle o tym w pracy nie powiem i dalej będę do niej zasuwać, pobierając jednocześnie te swoje 300 zł świadczenia :)



Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 2012, 381 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 15 lutego 2019 roku

sobota, 16 lutego 2019

Gaja Grzegorzewska - Noc z czwartku na niedzielę

Ależ szajs! Wzięłam to z biblioteki (wpadłam w ciąg, idę oddać książkę i znajduję następną, muszę z tym skończyć), no bo akcja w Krakowie, a nie mam nic przeciwko kryminałom. Aliści. Żeby napisać, że przygody Julii Dobrowolskiej weszły na stałe do kanonu polskiego współczesnego kryminału to trzeba wspiąć się na szczyty marketingu. A tak stoi na skrzydełku.
Tytuł ukradziony u Strugackich, nawiasem mówiąc.
I taki szczególik. Akcja toczy się w kamienicy w Rynku. Kamienica ma cztery piętra. W pewnym momencie jest pogoń za kimś tam, kto rozpływa się na dachu. Nie mógł przeskoczyć na dach sąsiedniej kamienicy, bo obie są wyższe.
No, to interesujące - 5-piętrowe kamienice w Rynku w Krakowie. Od bidy można by Feniksa pod to podciągnąć, który co prawda ma 4 piętra, ale też mansardę jeszcze. Ale to jedna jedyna.
Drobiazg, a wkurza, skoro już autorka podaje szczegóły topograficzne.


Początek:
Koniec:

Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 2016, 268 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 12 lutego 2019 roku

środa, 13 lutego 2019

Guareschi - Dziesiąty spiskowiec

Ja wiem, że Guareschi miał na imię Giovanni, ale dlaczego tego w książce nie napisano, to już nie wiem. Tylko nazwisko jest. A poza tym - zmyłka wyszła. Bo ja to zaczęłam czytać jako powieść. I nawet mnie ten pierwszy rozdział zaciekawił: wdowa z dziewięciorgiem drobiazgu zostawia gospodarkę na wsi i wyrusza do miasta, gdzie zaczyna prowadzić sklepik. Ale nikt nie chce wynająć mieszkania takiej rodzinie. Po kilku próbach Marcela postanawia użyć fortelu, podaje się za bezdzietną, a wprowadza dzieciaki do mieszkania na strychu porządnej tajemnicy pod osłoną ciemności, gdy dozorczyni jeszcze (lub już) śpi. Wiadmomo jednak, że długo się tak nie pociągnie...
I proszę, rozdział się skończył - happy endem oczywiście - i okazało się, że to było tylko pierwsze opowiadanie. A za czytaniem tomów opowiadań tak do końca nie przepadam. No, dałam radę, skoro już zaczęłam :)
Ale takie to sobie, w stylu Don Camillo. Naiwne, podnoszące na duchu opowiastki o zwycięstwie dobra nad złem (zazwyczaj).
Kupiłam 30 lat temu, to wreszcie przeczytałam, ale myślę, czy nie wydać precz. Nie umiem podjąć decyzji co do losów moich zbiorów - trzymać wszystko na kupie, a niech się martwią ci, co to będą potem likwidować czy też samej się pozbywać po troszeczku.


Początek:
Koniec:

Wyd. Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1989, 196 stron
Tytuł oryginalny: Il decimo clandestino
Przełożyła: Magdalena Dutkiewicz
Z własnej półki (kupione 24 października 1989 roku w księgarni za 1000 zł)
Przeczytałam 10 lutego 2019 roku

niedziela, 10 lutego 2019

Krzysztof Materna - Przygody z życia wzięte

Muszę się usprawiedliwić - za to coś - no leżało w bibliotece na stoliku ze świeżo oddanymi książkami i jakoś mnie skusiło, przez asocjację z Mannem. Manna nie czytałam i tego mi trochę żal, ale Materny mi też żal - że czytałam. Bo nie warto było :(
Trzeba być bardziej uważnym przy wyborze...
Zapomnieć.


Początek:
Koniec:

Wyd. Znak Kraków 2013, 217 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 9 lutego 2019 roku

sobota, 9 lutego 2019

Joanna Chmielewska - Upiorny legat

Miałam straszną ochotę na Lesia (już od dawna ją mam), ale nie mogę go zlokalizować. Ze względu na odmienny format (A5) nie stał on nigdy obok pozostałych kryminałów Chmielewskiej. Ostatnie miejsce pobytu pamiętam - było to gdzieś w drugim rzędzie regału "żaczkowego" w sypialni, aliści wymieniłam ten regał na nowy, pojemniejszy, wyższy, bo do sufitu i jeszcze w dodatku z szufladami. Gdzie się przy tej przeprowadzce Lesio podział - nie znaju. Może by tak teraz, korzystając z soboty i obecności w domu w biały dzień, poszukać? No sama nie wiem :)

A z Upiornym legatem z kolei było teraz tak, że gdy już dotarłam do końca, ujrzałam ołóweczkiem wypisaną datę 5 maja 2012 - poprzedniego czytania. Gdybym wiedziała, że to tak niedawno było, wybrałabym coś innego, kurdeflak!
A tak - Dziobaty jeździ do Zalesia.

Początek:
Koniec:

Wyd. Czytelnik Warszawa 1977, 318 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 6 lutego 2019 roku

środa, 6 lutego 2019

Vojtěch Steklač, Pavel Zemek - Volejte linku...

Tak mi się spodobała poprzednio czytana książka Vojtěcha Steklača, że kupiłam pięć kolejnych jego autorstwa. A co się będę szczypać! I już nie mogłam się powstrzymać od wzięcia jednej z nich na tapetę, takiej nie za grubej, do czego impulsem był jak zwykle pociąg i podróż.
Nie zawiodła mnie.
Tym razem głównym bohaterem jest jedna z postaci pojawiających się incydentalnie w tamtej powieści, lekarz psychiatra, pracujący również w tytułowym telefonie zaufania (linka důvěry). Czternaście rozdziałów, czternaście człowieczych historii, mniej lub bardziej dramatycznych, czasem nieco śmmiesznych, ale oczywiście nie dla ich bohaterów, tylko dla nas, czytelników, którzy przyglądamy się im z dystansu.



Początek:
Koniec:


Wyd. Mladá fronta, Praha 1989, 157 stron
Z własnej półki (kupione 8 stycznia 2019 w praskim antykwariacie online za 22 korony - 5 zł)
Przeczytałam 4 lutego 2019 roku