sobota, 29 czerwca 2019

Powiedziane po krakowsku. Słownik regionalizmów krakowskich

Namęczyłam się przy tej lekturze. Jedna sprawa, że czytanie słownika, hasło po haśle, jest dość monotonnym zajęciem :) Gdybym tę książkę miała na własność, pewnie nigdy bym tego nie dokonała, no ale skoro pożyczyłam z biblioteki, jechałam równo. Aczkolwiek - przyznam się - to i owo opuściłam. Nie z haseł, te przerobiłam od A do Z. Wstępu nie zmogłam, to dla filologów polskich :)


Ale to wymęczenie wynikało chyba z faktu, że pewne hasła zawierały te same cytaty, to było nużące, żeby nie powiedzieć wkurzające. Nie bawiło mnie również, lecz denerwowało, wyjaśnianie znaczenia hasła jak krowie na granicy, ale to pewnie wymóg pracy naukowej-słownikowej.
Przykład:
Krawatka - wąski pasek materiału wiązany w charakterystyczny węzeł przy kołnierzu koszuli, służący jako ozdoba.
No ludzie!



Było trochę takich słów, których nigdy wcześniej nie słyszałam, no ale ja nie krakuska jestem, więc czuję się usprawiedliwiona.
Przypomniało mi się, jak to było, gdy przyjechałam tu na studia i w gazecie w ogłoszeniach ciągle spotykałam tajemnicze słowo flizy. Flizy sprzedam, flizy kupię :) Tak samo nie wiedziałam, co to weka.


Musiałam dotrzeć prawie do końca, żeby siebie znaleźć w cytatach :)

Słownik oczywiście zaopatrzono w bibliografię, którą sobie pieczołowicie sfotografowałam, bo tego i owego trzeba poszukać (nie do kupna, nie nie, do pożyczenia tylko).

Wyd. LIBRON - Filip Lohner, Kraków 2018, wydanie II, 360 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 29 czerwca 2019 roku

wtorek, 25 czerwca 2019

Aleksandra Marinina - Stylista

Wyhaczyłam z biblioteki, pamiętając, że mam w oryginale, ale jeszcze nie czytałam. Wzięłam też Cudzą maskę, ale chyba oddam, bo tu zaszła odwrotna historia: okazało się, że czytałam to w oryginale - i jeszcze coś tam pamiętam.

To niesamowite, jak późno u nas wyszedł ten Stylista, w Rosji opublikowany w 1996 roku. Ale przed chwilą odkryłam, że poprzednia chronologicznie Kamieńska, też z 1996, wyszła u nas (pod tytułem Sprawiedliwy oprawca) dwa miesiące temu! Dziwna polityka wydawnicza, zamiast kuć żelazo, póki gorące, póki czytelnicy się interesują, to tak kapią od 2004 roku.
A najlepsze odkryłam teraz, gdy chciałam zobaczyć, jakie ja daję tagi pod Marininą. Więc... więc ja tego Stylistę też już czytałam, w oryginale. Fakt, że historia zaginionych smagłych chłopców wydawała mi się na początku (teraz) znajoma... ale jestem ciućma! Przecież sześć lat zaledwie minęło!...

No nic, przeczytałam znowu :)

Początek:
Koniec:

Wyd. WAB Warszawa 2015, 525 stron
Tytuł oryginalny: Стилист
Przełożyła: Aleksandra Stronka
Z biblioteki
Przeczytałam 22 czerwca 2019 roku

sobota, 22 czerwca 2019

Zdeněk Svěrák - Kolja

No świetnie się czytało! Kocham ten film, więc nic dziwnego. Muszę teraz znowu go obejrzeć, zwłaszcza, że lektura pozwoliła dostrzec pewne drobiazgi, które w filmie umknęły.
Jednocześnie z Kolją kupiłam tom filmowych opowieści Svěráka i dopiero w domu się zorientowałam, że Kolja też tam jest :) Ale nie szkodzi, podoba mi się to osobne wydanie, zaopatrzone w szereg zdjęć z filmu. A i nie zrujnowałam się, zważywszy na antykwaryczną cenę (około 3,40 zł).



Początek:
Koniec:

Wyd. Primus, Praha 1996, 135 stron
Z własnej półki (kupione w Pradze 20 maja 2019 za 22 korony minus 11%)
Przeczytałam 17 czerwca 2019 roku

środa, 19 czerwca 2019

Igor T. Miecik - 14:57 do Czyty. Reportaże z Rosji

To nie jest książka w rozumieniu wziąłem i napisałem, to reportaże kiedyś opublikowane w Polityce, a teraz (to znaczy siedem lat temu) zebrane w całość. Co oczywiście nie umniejsza :)
Te reportaże to gatunek autora nie widać i nie słychać. Zastanawiałam się chwilę, czy to lepiej czy gorzej... chyba ani to ani to. Po prostu inaczej, inaczej niż choćby Hugo Bader. Bardzo mi przykro, ale nie mogę zrobić żadnego porównania z Kapuścińskim, bo go nie znam...
Jest tu dwanaście historii, każda mniej lub bardziej wstrząsająca. Ja chyba zapamiętałam głównie tę o wyborach miss w kobiecym łagrze. No i Niedziela w domu nad rzeką Moskwą, ze względu na to, że czytałam książkę Trifonowa. Gdyby nie to, że stos książek z bibliotek na stoliku przy łóżku wcale się nie zmnniejsza, nawet bym ją teraz wyciągnęła znów :)


Trochę mi szkoda, że nie mam Czyty na własność, chętnie bym do niej wracała. Rosja jak na dłoni. Sprawdzę, czy jest jeszcze do dostania i ewentualnie wpiszę na listę pod choinkę, którą daję bratu :)

Początek:
Koniec:

Wyd. Czarne Wołowiec 2012, 151 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 15 czerwca 2019 roku

sobota, 15 czerwca 2019

Agata Pyzik - Biedni, ale sexy

To kolejna z ksiażek, które zamówiłam po tytule jedynie, nigdzie niczego na ich temat nie szukając i nie sprawdzając.
Bardzo przyjemna lektura, choć momentami nieco wymagająca.
W trakcie lektury ciągle trafiałam na jakieś tytuły, czy to ksiażek czy filmów, po które warto byłoby sięgnąć, ale mój (nie)zwyczaj robienia notatek bezpośrednio przy czytaniu powoduje, że potem, po skończeniu, już mi się nie chce grzebać, szukać, już przecież biorę następną ksiażkę...





Początek:
Koniec:

Wyd. Wydawnictwo w Podwórku sp.j., Gdańskw 2018, 345 stron
Tytuł oryginalny: Poor but Sexy. Culture Clashes in Europe East and West
Przełożył: Miłosz Wojtyna
Z biblioteki w Jordanówce
Przeczytałam 13 czerwca 2019 roku


NAJNOWSZE NABYTKI

No, niby nic nie kupuję - i to jest prawda, nie kupuję (poza Pragą). Ale jakosiś książki przybywają. No bo chodzę do tych bibliotek, a tam - na półce w Jordanówce konkretnie - leżą "dowzięcia". Tomek Sawyer został przywleczony kontrolnie, bo mam niejasne poczucie, że w domu jest, tylko bardzo wymiętoszony, więc mam odszukać, sprawdzić i jeden z dwóch wydać z powrotem. Tylko nie mam czasu tego zrobić. A raczej serca nie mam - do szukania - bo ten Tomek, jeśli rzeczywiście jest, to gdzieś w drugim rzędzie...
Potem byłam jeszcze raz, a tu Szymborska leży. A ja Szymborskiej, zdaje się, w ogóle nie posiadam. To wzięłam.
A jeszcze na wystawie w Międzynarodowym Centrum Kultury wzięłyśmy z córką udział w konkursie, każda na własną rękę. Córka dostała w nagrodę torebkę z notesem, magnesem i ołówkiem :) a ja - pani długo szukała, co by tu - Świat przed katastrofą. No mogłam nie wziąć?
Nabytki z Jordanówki leżą na stole w kuchni, Świat przed katastrofą stoi przy łóżku (to duży format, gdzie ja to upchnę), a jeszcze te dwadzieścia z Pragi przywiezionych czeka, nie przejrzane, nie upchnięte nigdzie.
Nie wiem, dlaczego ciągle taki dramatyczny brak czasu. Na przykład filmów już coraz mniej oglądam, więc teoretycznie mogłabym coś innego robić w tym czasie. Staram sie, naprawdę staram się, żeby nic na siłę, żeby luz.. no w rezultacie trochę mi ten czas przecieka między palcami. Przynoszę czasopisma i zostawiam przeczytanie na później (fakt, czytam książek o wiele więcej ostatnio). Kurs czeskiego też swoje robi. No i te wyjazdy weekendowe do Ojczastego...
Emerytura jako rozwiązanie się nie sprawdzi, bo będę musiała dalej pracować. Ech.

poniedziałek, 10 czerwca 2019

Evžen Boček - Arystokratka i fala przestępstw na zamku Kostka

No i okazuje się, że najbardziej lubimy te piosenki, które znamy.
Jak się przyłożyłam do kolejnej arystokratki, to już mi się nawet podobała. I uśmiałam się, tentego, często gęsto.
Może mnie tak bawiło to szyderstwo z kultu celebrytów (ta część przygód osnuta wokół śmierci Lady Di i powszechnej rozpaczy - no, wśród kobiet głównie, pomijając Eltona Johna).
Aż się zastanowiłam - czy ja czasem też nie płakałam po Dianie :) Ale ja zawsze płaczę (niech no tylko usłyszę Anielski orszak niech twą duszę przyjmie - już zalewam się łzami), płakałam i 10 kwietnia roku pamiętnego, a przecież Diana była przynajmniej barwną postacią, co o tamtych spod Smoleńska powiedzieć nie można.

No, ale jeśli ktoś potrafi zacząć blurba na okładce słowami, że spokój na Kostce został zakłócony, to widać wyraźnie, że poprzednich części nie czytał. Kiedy tam był spokój?! Chyba za komuny!

Początek:
Koniec:

Wyd. Stara Szkoła, Wołów 2019, 177 stron
Tytuł oryginalny: Aristokratka a vlna zločinnosti na zámku Kostka
Przełożył: Mirosław Śmigielski
Z biblioteki
Przeczytałam 9 czerwca 2019 roku

niedziela, 9 czerwca 2019

Lola A. Akerström - Lagom. Szwedzki sekret dobrego życia

Jedna z tych pozycji, które zamówiłam w bibliotece (i czekałam w kolejce) bez pomacania - myślałam więc, że to bardziej reportaż, a to bardziej poradnik.
Nawet nie chcę wprowadzać takiej kategorii u siebie na blogu, nie godzę się z myślą, że czytam poradniki :) choć Manga sprzątania też nim była... ale staram się je traktować bardziej jako opisy pewnego stylu życia. Nie chcem, ale muszem, zaklinanie rzeczywistości na wiele się nie zda.
Szwecja to wiadomo, nieustający urok Dzieci z Bullerbyn. Potem przyszedł Wallander i już nie było tak różowo :)
Dzięki Lagom jednak zyskałam wiedzę, dlaczego ci Szwedzi tacy nieprzystępni i małomówni i że nie wszystko jest tym, czym się wydaje.



Początek:
Koniec:

Wyd. Marginesy Warszawa 2017, 191 stron
Tytuł oryginalny: Lagom: the secret of Swedish contentment
Przełożyła: Natalia Mętrak-Ruda
Z biblioteki
Przeczytałam 9 czerwca 2019 roku

piątek, 7 czerwca 2019

Ludwik Papaj - Kierunek Kitaj

Ojojoj.
Nie żebym się Bóg wie czego spodziewała, ale jednak... no dajcie spokój... taka nędza.
Pisać każdy może. I tak to się kończy.
W tym wypadku książką, która w jedno oko wpadła, a drugim wypadła.


Już tu kiedyś narzekałam na to, że dziady po świecie jeżdżą :) a właściwie chodzi o to, że dobrze, niech sobie jeżdżą, ale po co potem książki pisać i się tym dziadostwem chwalić? Bo młodemu wszystko uchodzi?
Może się i czepiam. Może to zazdrość. Stara już jestem i na podróż autostopem do Azji bym się nie pchała (choć kiedyś do Barcelony się dojechało). Jednak jakoś mi nie leży reszta, nie chodzi o to darmowe podróżowanie, jeśli się da, to na zdrowie. Ale tłuc się tysiące kilometrów po to, by na miejscu nawet nie wejść i nie zobaczyć tego, co ono ma do zaoferowania - bo bilety, bo opłaty - to już mi się słabo mieści w głowinie. I jeszcze dorabianie filozofii do tego (autor ponoć z wykształcenia filozof), że "w środku nie ma nic ciekawego do oglądania, to tylko pułapka na głupich turystów, którzy jak widzą coś ogrodzonego, to zaraz wyciągają portfel z kieszeni".

Budzą niesmak epizody w rodzaju tego, gdy autor z przyjacielem szukają darmowej łaźni, wydaje im się, że się dogadali z obsługą, a gdy po skończonych ablucjach jednak żądają od nich zapłaty, po prostu uciekają. Znaczy - oddalają się z godnościom osobistom. Bo racja była ich. Szczeniackie. Żenujące.

Jeszcze dodam nieporadny język często gęsto, idiomy jak z 60 minut na godzinę, oczywiście brak korekty (a nie, przepraszam, była, figuruje na liście płac, no cóż). A muszę się przyznać, że gdy widzę/słyszę mi to nie pasuje to mi się nóż w kieszeni otwiera.
Howgh!


Początek:
Koniec:

Wyd. Kwiaty Orientu (sic!), Warszawa 2018, 262 strony
Z biblioteki
Przeczytałam 6 czerwca 2019 roku

środa, 5 czerwca 2019

Eva Malá - Život na Cibulkách

Więc taka historia, że przeczytałam w czeskiej gazecie online o książce, która wyszła w niekoniecznie oficjalnym obiegu (w sensie nie ma jej w zwykłych księgarniach), a która traktuje o jednej małej części Pragi, z punktu widzenia jej mieszkanki.
Tak się złożyło, że tam byłam w zeszłym roku, stąd zainteresowanie.
Znalazłam więc w internecie namiary na autorkę, napisałam... i doszło do spotkania podczas niedawnego pobytu w Pradze.
W sumie pierwszy raz byłam z wizytą w praskim domu :)
Było bardzo miło, a pani Malá dość się dziwowała, że ktoś z zagranicy tak się Cibulkami interesuje. Obejrzałam część z fotografii, którymi jest wypełnione jej mieszkanie, a nawet dostałam wejściówki na wystawę Praga w fotografii, która aktualnie odbywa się w staromiejskim ratuszu.
Ponieważ we wcześniejszej korespondencji zgadało się o pobliskim domu, gdzie mieszkali bohaterowie filmu Pod jednym dachem, pani Eva zaprowadziła mnie tam, a nawet uwieczniła :)
Bowiem jest fotografką, a kiedyś była tenisistką, jej pierwsza książka traktuje właśnie o życiu tenisowym w czasach za komuny. Zachęcona jej powodzeniem zebrała materiały i wydała kolejną, gdzie opisała historię miejsca i nieco teraźniejszości. Dużo tam smutku, że miejscowy zabytek niszczeje, a młodzi nie są zbyt zainteresowani przeszłością. Ale i nieco nadziei, że książka przyczyni się do wzrostu zainteresowania - zresztą to już drugie jej wydanie, bo pierwsze błyskawicznie się rozeszło.



Początek:
Koniec:

Wyd. Chytrý kopec & Aleš Prstek, Olomouc 2019, 128 stron
Z własnej półki (kupione 20 maja 2019 roku za 300 koron)
Przeczytałam 4 czerwca 2019 roku

niedziela, 2 czerwca 2019

Haruki Murakami - Śmierć Komandora 2. Metafora się zmienia


No i tak, czytałam pierwszą część na początku marca, a potem musiałam czekać w kolejce do drugiego tomu, tak że prawie zapomniałam, co było w pierwszym :) Ale to szybko wróciło na pamięć, ledwo zaczęłam.
Właściwie sama sobie się dziwię, że tego Murakamiego czytam, bo można go chyba zaklasyfikować jako autora swoistego fantasy - a ja fantasy nie trawię. Może chodzi o tę swoistość?
Tutaj też ledwo przebrnęłam przez te elementy fantastyczne. Ale rekompensuje mi to egzotyka czyli japońskość, obserwacja zwykłych czynności dnia codziennego, takie tam :)


Początek:
Koniec:

Wyd. MUZA Warszawa 2018, 477 stron
Tytuł oryginału: Kishidancho Goroshi
Przełożyła: Anna Zielińska-Elliott
Z biblioteki
Przeczytałam 2 czerwca 2019 roku