piątek, 31 maja 2013

Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie


Ósmy tom Dzieł wybranych Michała Bałuckiego. Uważny czytelnik może zapytać, halo, a gdzie siódmy? No... hm... siódmy zawiera zbytnie nudziarstwa jak na koniec maja :) a dokładnie to felietony z prasy - to sobie zostawię na koniec. Zresztą dobrze wybrałam z tymi Typami i obrazkami krakowskimi, bo bardzo sympatyczna lektura.

Mistrz Bałucki w kwiecie wieku:

/skan zdjęcia z książki, z lat 1885-86/

Typy i obrazki krakowskie to wybór nowel z różnych okresów 40-letniej twórczości pisarza, złączonych krakowską tematyką, a dokonany z tomu Typy i obrazki krakowskie, z cyklu nowelistycznego Z albumu maluczkich oraz z nowel publikowanych w czasopismach. Mamy tu charakterystyczne tylko dla Krakowa motywy pochodu Lajkonika czy dzieje strażnika-trębacza z wieży kościoła Mariackiego, ale przede wszystkim dzieje starego Krakowa zaklęte w dawne kamienie i dawne charakterystyczne postaci, jak choćby tego właściciela garkuchni Pod Schodami, starego wiernego sługi, poczciwej handlarki z Sukiennic, stolarza z przedmieścia, zdolnego zegarmistrza czy pięciu emerytów, spędzających czas na Plantacjach.
Przegląd całości daje spis treści:


Bohaterowie Obrazków to dawne, XIX-wieczne społeczeństwo Krakowa, stare sługi, "pańskie dziady" wieszające się klamki możnych tego świata, to kościelni i dorożkarze o złotym sercu, to wyrobnicy, starzy kawalerowie, obrastający w piórka mieszczanie... a wszystko to ludzie poczciwi, szlachetni, wszyscy owiani przez pisarza głębokim sentymentem do świata, który odchodzi. To okruchy życia, złowione przez Bałuckiego gdzieś na drodze życia, zasłyszane lub pochodzące z własnych przeżyć świadectwo autentycznych spraw i wydarzeń.
Pisał autor w dedykacji dla jednego z przyjaciół:
Wśród wad i śmieszności ludzkich, które smagać ostrym piórem satyry uważałem sobie za obowiązek, zdarzyło mi się napotkać nieraz, jak perłę wśród śmieci, jak kwiatek wonny wśród chwastów, ciche cnoty, poczciwe serca, piękne uczynki. Zbierałem je skwapliwie i złożyła się z tego niniejsza książeczka.
Złożyła się z wizerunków ludzi-niedobitków dawnych czasów, malowanych ze wzruszeniem i pobłażaniem.

Nic też dziwnego, że tak pisał o Bałuckim Konstanty Ildefons Gałczyński:


Początek tomu...

i koniec...



Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 1956, 252 strony
Z własnej półki (kupione na allegro 31 sierpnia 2012 - 9 tomów za 24,90 zł)
Przeczytałam 30 maja 2013


PLAN NA CZERWIEC 2013

1/ REPORTAŻ: Jarosław Iwaszkiewicz - Podróże do Polski
2/ SERIA KIK: Isidora Sekulić - Kronika małomiasteczkowego cmentarza
3/ WSPOMNIENIA: Helena Amiradżibi - Moja filmowa Moskwa
4/ LITERATURA POLSKA: Michał Bałucki - Nowele i humoreski
5/ DLA DZIECI I MŁODZIEŻY: Anatolij Rybakow - Krosz szuka bohatera
6/ DLA DZIECI I MŁODZIEŻY: Anatolij Rybakow - Wakacje Krosza
7/ Projekt SIMENON: Georges Simenon - Maigret voyage
8/ CRACOVIANA: Stanisław Broniewski - Igraszki z czasem
9/ Seria NIKE: Giovanni Arpino - Cień wzgórz
10/ Projekt MARININA: Aleksandra Marinina - Imia potierpiewszego - nikto

czwartek, 30 maja 2013

Robert Buczek - Umów się i giń


Kompletne nieporozumienie. A tak się dobrze zapowiadało! Autor z Krakowa:

i akcja w Krakowie!

Czegóż trzeba mi więcej! Dałam się podejść i zanabyłam toto w Taniej Jatce swego czasu. Stało na półce, czekając swojej chwili... i oby nigdy nie doczekało - przynajmniej mogłabym się łudzić, że jakiś fajny kryminał na mnie czeka. A tymczasem Sardegna ogłosiła kolejną Trójkę e-pik, z kategorią kryminał polskiego autora (mężczyzny) i pomyślałam, ze to idealna okazja, by zdjąć Buczka z półki.

O matko i córko! Takich bzdur to dawno nie czytałam i Bóg mi świadkiem, że nawet Kraków nie pomógł. Międliłam toto i międliłam, aż doszłam nawet do wniosku, że może chodzi o pastisz kryminału? Bo wszystko to śmiechu warte: i sylwetki dwóch dzielnych policjantów, z wieloletnim doświadczeniem, prawych i uczciwych, odpowiednio zalkoholizowanych (uwaga: Kaszana udaje się nad staw celem relaksu, wyciąga zza pazuchy pół litra ADWOKATA!!! i obciąga z gwinta, po czym pływa sobie godzinami. Adwokata. Mężczyzna. A nawet: twardy mężczyzna. Chryste Panie!), z odpowiednimi problemami z kobietami i ze zwierzchnikami - ci stoją po złej stronie mocy; i sylwetki zbrodniarzy, nieludzkich i obezwładniających samym spojrzeniem; i kobitki pojawiające się w akcji - albo dziwki ze złotym sercem albo porządne kobiety w średnim wieku, z dużym pociągiem do seksu; i sam rozwój akcji, zakończony Wielką Kumulacją w jednym z krakowskich fortów. No pożal się Boże.

Stanowczo zbyt często przyszło mi wzywać imienia boskiego dzisiaj (i nadaremno), ale dawno już nie miałam do czynienia z takich giewnem, jak mawia moja córka. Ostrzegam! Nie brać dzieła pana Buczka do ręki!

Zaczyna się sylwetką jakiegoś cyborga, co już wystarczy, by rzucić książką o podłogę:

a kończy sielankowym obrazem inspektora Kaszany, któremu co prawda źli ludzie zrobili miazgę z zębów przy pomocy bormaszyny (czyżby autor myślał, że nikt już nie pamięta Maratończyka?), ale urok złotej polskiej jesieni potrafi sprawić, że dzielny gliniarz zapomniał o wszystkim:


Jest jednak jeden plus tego zakupu:

Serial Kapitan Sowa na tropie był mianowicie naprawdę zabawny.

Wyd. Wydawnictwo Skrzat Kraków 2007, 259 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 29 maja 2013

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Trójka e-pik:

kryminał polskiego autora (mężczyzny)



Miesięcznik KRAKÓW
W majowym numerze...

artykuł o kanale ulgi zaprojektowanym jeszcze przez Austriaków

o studenckiej wizji zagospodarowania fortu Borek:

o działaniach Konstantego Wegrzyna, krakowskiego antykwariusza tropiącego polskie zabytki sztuki:

wywiad ze znanym rysownikiem Andrzejem Mleczko:

wywiad z autorką książki Niemiecko-austriackie rodziny urzędnicze w Galicji 1772-1918:

pierwsza część materiałów o Plantach Jana Rogóża:

dalszy ciąg śladami krakowskich drukarzy:

o wystawie związanej z rocznicą powstania styczniowego w Muzeum Historycznym m.Krakowa:

sylwetka zmarłego niedawno aktora Jerzego Nowaka:




NOWE KSIĄŻKI, nr 5/2013

Długi wywiad z Eustachym Rylskim, autorem Stankiewicza:

O jego nowej książce Obok Julii:

O powieści historycznej W cieniu styczniowych nocy Marianny Zawadzkiej:

O Second Hand Joanny Fabickiej:

O dzienniku Bułhakowów:

O Dramatach zebranych Odona von Horvatha:

O nowej powieści ukraińskiego pisarza Serhija Żadana:

Nowy Nadżib Mahfuz:

i kolejny Sandor Marai - Sąd w Canudos:

Walka kotów Eduardo Mendozy:

Bracia Sisters Patricka deWitta:

I nieraz już na blogach omawiana Wymowność rzeczy Zdzisława Skroka:



I jeszcze film.
Tytuł jego ULICA POŁNA NIEOŻIDANNOSTIEJ (czyli Ulica pełna niespodzianek), pochodzi z 1957 roku, został wyreżyserowany przez Siergieja Sidielowa i dzieje się w powojennych latach w Leningradzie. Miasto zostało pięknie pokazane (ach, mój Boże, ani jednej reklamy na zabytkowych pałacach i ulicach!), bo też i taki cel filmu: pokazać, że wojna już minęła, że ludzie pięknie i dobrze żyją (mieszkanie kasjera - bynajmniej nie komunałka) i że milicjanci też ludzie i dbają o nas i nasze bezpieczeństwo, w związku z czym nie należy nimi straszyć dzieci :)

Głównym bohaterem jest posterunkowy Wasia, studiujący również prawo na uniwersytecie, ale tam nikt nie wie, że pracuje w milicji.

Pewnego wieczoru, gdy Wasia pełni służbę na jednej z głównych ulic miasta, w restauracji odbywa się przyjęcie z okazji jubileuszu 35-lecia pracy kasjera Wodniewa:

Goście rozchodzą się do domów, a kasjer wraz z przyjacielem Smirnowem jeszcze trochę wałęsają się po mieście podchmieleni. Tak trafiają do budki milicjanta na skrzyżowaniu i Smirnow trochę namieszał przy dyrygowaniu ruchem.

Wszystko skończyło się nieporozumieniem: Smirnow został wśród zgromadzonego tłumu, a Wasia zabrał niewinnego kasjera na komisariat, gdzie oskarżono go o chuligański wybryk. Kasjer nie przyznawał się do winy, ale nie chciał też wydać przyjaciela.

Następnego dnia Wasia spotyka się z jedną ze studentek, w której się podkochuje - to Katia, dość poważna (sieriozna) dziewczyna i świetna studentka - udziela mu korepetycji:

Przypominam, że na uniwersytet Wasia chodzi zawsze w cywilu, trochę wstydząc się przyznać do swej profesji, bo wie, że ludzie milicjantów się boją:

Tymczasem, jak to w owych czasach w Związku Sowieckim bywało, do pracy kasjera przychodzi powiastka z milicji: tak i tak, narozrabiał jak chuligan. Wodniew jest oburzony na milicję, bo przecież mówił im, że jest niewinny, a tu taki wstyd:

Okazuje się, że Katia jest właśnie córką kasjera, zatrzymanego wcześniej przez Wasię - na szczęście Wodniew nie poznał go bez munduru. Teraz już Wasia na pewno nie przyzna się do swego zawodu - opowiada, że pracuje w fabryce.

Jednocześnie kasjer Wodniew poznaje w sklepie zoologicznym przystojnego i miłego na pierwszy rzut oka młodego człowieka, który wkupia się w jego łaski, ofiarowując mu kanarka "z Wysp Kanaryjskich" - a kasjer jest wielkim miłośnikiem śpiewających ptaków i ma ich w domu całą kolekcję. Przystojniak staje się codziennym gościem w domu kasjera:

Którejś niedzieli Wasia, przystojniak i cała rodzina spacerują w parku, gdzie koło fontanny dochodzi do chuligańskich wybryków (dwóch podpitych mężczyzn nieco rozrabia). Wasia interweniuje, podczas gdy przystojniak woli się nie wtrącać i szkicuje w tym czasie karykaturę Wasi.

Jednak Katia zorientowała się, kim jest Wasia i gdy nadchodzi jej dzień urodzin usiłuje powstrzymać zbliżającą się katastrofę: jej przyjaciółka spotkała Wasię w mundurze i właśnie zamierza ogłosić wszystkim tę niespodziewaną nowinę:

Tymczasem Wasia dostał od swego przełożonego rozkaz przekazania pisma z milicji z oficjalnymi przeprosinami i "rehabilitacją" dla kasjera - to jego przyjaciel zgłosił się na komisariat i wszystko wyznał:

Jak skończy się ta historia dla zakochanej pary, kim okaże się przystojny młodzian-rysownik i czy uda się odzyskać zaufanie taty-kasjera - proszę bardzo, można zobaczyć tutaj:




poniedziałek, 27 maja 2013

John Steinbeck - Pastwiska niebieskie


Zgodnie z zasadami płodozmianu dwupolowego, seria NIKE raz owocuje mi powieścią, a za drugim razem zbiorem opowiadań. Tak padło tym razem na nowele, które wpisały mi się w wyzwanie Trójki e-pik, zakładającej przeczytanie książki nagrodzonej lub nagrodzonego autora. Trudno o lepsiejszą nagrodę niż Nobel, nieprawdaż? A tym to Noblem został wyróżniony John Steinbeck w 1962 roku. O roku sławetny! Już raz pytałam, czemu to on ci taki sławetny, ale nie uzyskałam prawidłowej odpowiedzi :)
Skrzydełko książki informuje, że:


To mamy jasność. Co ja właściwie mogę dodać? Że świetnie się czyta, a fakt, że zabrała mi aż trzy dni świadczy tylko o tym, jaka jestem słabowita po przebytej infekcji - brałam książkę do ręki, cieszyłam się, że taka fajna, po czym zasypiałam po pół stroniczce. Ale nic to - obudziwszy się, cieszyłam się dalej - że jeszcze mi jej tyle zostało. Bo zaprawdę powiadam Wam, satysfakcja to niebywała, ta lektura. Opowiadania są krótsze i dłuższe, ale zawsze jednakowo urocze. A wszystko zaczęło się, gdy...

Hiszpański kapral dowodzący pogonią za zbiegłymi Indianami odkrył taki widok:
... u jego stóp leżała długa dolina wyścielona zielonym pastwiskiem, na którym stadko sarn spokojnie skubało trawę. Wspaniałe dęby wyrastały prosto w niebo z jej pięknych łąk, ze wszystkich stron otulały ją wzgórza, kryjąc zazdrośnie i chroniąc przed mgłą i deszczem. Srogi, służbisty kapral poczuł się mały i słaby wobec tak niepokalanego piękna.
- Matko Najświętsza! - wyszeptał. - Toż to Pastwiska Niebieskie, do których nas wiedzie nasz Pan!


Z czasem na Pastwiskach Niebieskich osiedliło się kilka rodzin, zakładając farmy, sklep, pocztę i szkołę. Ludzie żyli tu w pokoju i zamożności. Ziemia była bogata, łatwa do uprawy, owoce z ich sadów najlepsze spośród wszystkich, jakie dojrzewały w centralnej Kalifornii.
Ale sielski wygląd doliny nie zawsze sprzyjał zamieszkującym ją rodzinom. Ludzkie charaktery i ułomności nieraz brały górę i dochodziło do małych tragedii. Mniejsze czy większe, zostały z nieprawdopodobną maestrią opisane przez Steinbecka i pozostawiają w czytelniku niezatarty ślad. Mnie osobiście najgłębiej zapadła w serce opowieść o rodzinie Ryszarda Whiteside'a, który pragnął ponad wszystko założyć dynastię i przygotował wszystko co trzeba pod zasiew tej idei... nie przewidział jedynie tego, że żona, po pierwszym porodzie, nie będzie mogła mieć więcej dzieci. A on ciągle słyszał tupot dziecięcych nóżek w licznych pokojach rozległego domu, który zbudował dla swych potomków.

Tak to już jest, co coś, co z zewnątrz wydaje się sielskie i pełne uroku, od wewnątrz może kipieć emocjami. Ale zawsze będzie przyciągać nowych chętnych, zachwyconych wyglądem doliny i wyobrażających sobie, że życie w niej płynie bezkonfliktowo, jak ten kierowca autobusu w ostatniej noweli.



Niektóre z książek Steinbecka wymienionych niżej czytałam, ale Grona gniewu, najbardziej znana powieść, ciągle przede mną, tym bardziej, że jej nie mam w domu.


Dodam jeszcze, że konstrukcją tomu - zbioru kilkunastu opowiadań połączonych osobami bohaterów, pojawiających się raz jako protagonista noweli, a raz jedynie w jej tle - Pastwiska niebieskie przypominają mi Miasteczko Winesburg Sherwooda Andersona.

Wyd. Czytelnik Warszawa 1966, wyd.II, 283 strony
Tytuł oryginalny: The Pastures of Heaven
Tłumaczył: Andrzej Nowicki
Z własnej półki (kupiona 18 grudnia 1984 roku za 60 zł)
Przeczytałam 26 maja 2013

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Trójka e-pik:

książka, która została nagrodzona/której autor został nagrodzony



ALMA MATER, nr 156-157
Najnowszy numer jest podwójny, za kwiecień i maj.

Z ciekawszych materiałów:

Wywiad z prof. Henrykiem Andrzejem Gaertnerem, lekarzem, historykiem i muzykiem.


Historia krakowskiej szkoły hydrobiologicznej.


O zbiorze dokumentów związanych z postacią prof. Leona Marchlewskiego, twórcą pierwszej w Polsce szkoły biochemii.


Początek nowego cyklu o krakowskich lekarzach.


Materiały związane ze 150. rocznicą powstania styczniowego, w tym o wystawie mającej miejsce w Collegium Maius.


Historia znaków Wydziału Lekarskiego: herbu, pieczęci, togi, berła i łańcucha oraz personifikacji.


I znów o kolekcji starodruków z klasztoru Kamedułów na Bielanach, która trafiła w depozyt do Biblioteki jagiellońskiej.