wtorek, 30 czerwca 2015

Antoni Czechow - Myśliciel

Moja przygoda z Czechowem powoli się kończy - ta przynajmniej, związana z oglądaniem serialu CZECHOW I CO. Dziesięć odcinków, trzydzieści opowiadań - zostały jeszcze ostatnie trzy. Ale to nie znaczy, że nie będę do niego wracać, pewnie nieraz sięgnę po kolejne opowiadanie, tak na chybił trafił. Nie mówiąc o rosyjskich filmach, które staną na mojej drodze :)
Nawiasem mówiąc, te filmy mnożą mi się jak króliki i z moim tempem oglądania 'jeden ruski na tydzień' to daleko nie zajadę z prostego powodu - ludzie tyle nie żyją. No ale dobrze mieć i wiedzieć, że w razie potrzeby wystarczy sięgnąć - tak jak z książkami :) I tak jak z serialem według powieści, którą kończę - DWAJ KAPITANOWIE - ruch ręki i już oglądamy. No dobra, oglądam, pluralis zbędny, bo córki bym nigdy nie zmusiła, jeszcze w oryginale...

Myśliciel to Jaszkin, nadzorca więzienny, a jego codziennym gościem jest inspektor szkoły podstawowej. Ten mówi mało. Właściwie ogranicza się do protestów przeciwko dyskusyjnym, jego zdaniem, poglądom gospodarza. Ależ co pan mówi, darujcie, Ilio Martyniczu, że niby co, proszę? Ot, takie tam mizerne próby zaoponowania przeciwko gromko wypowiedzianym opiniom na temat nauk (zbędne!), zasad ortografii (bez sensu!), istoty (nie)potrzebności wszystkiego i wszystkich...
Nad tym wszystkim ciąży upał nie do zniesienia, a tu jeszcze obaj panowie popijają (bo i cóż mieliby robić), kucharka donosi zupę szczawiową, gość wyławia z niej leniwym gestem muchę... nic się nie chce. Toteż i protestować za bardzo też się nie chce, Pimfow co prawda od czasu do czasu zrywa się i usiłuje założyć surdut, żeby wyjść, ale gospodarz zawsze go ugada, by się nie obrażał (za naukę, za ortografię, za niepotrzebność). Wreszcie, po zjedzonej kaszy, nasi bohaterowie kładą się na dywaniku i zasypiają...

Z tomu trzeciego Dzieł Czechowa:



Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 118-122
Tytuł oryginalny: Myslitiel /Мыслитель
Przełożyli: Janina i Jan Brzechwowie
Z własnej półki
Przeczytałam 28 czerwca 2015 roku

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Antoni Czechow - Kłopoty życiowe


Popow jest nieszczęśliwy zarówno w pracy, jak w małżeństwie. Niby ma teraz wolny wieczór, ale żona jęczy i miota się na łóżku dręczona fluksją, w pokoju za ścianą student medycyny przygotowuje się do egzaminu, w kółko powtarzając chroniczny katar żołądka obserwuje się u nałogowych pijaków, na górze ktoś z wielkim zapałem ćwiczy na fortepianie rapsodię Liszta - a przecież Popow ma pilne zadanie: kupił na raty obligację za 246 rubli i musi wyliczyć, ile mu jeszcze zostało do spłacenia.
Żona wyrzuca mu, że jest złym mężem i ojcem, na górze Liszt, za ścianą katar żołądka, w czerwcu trzeba zapłacić tyle a tyle rubli... można oszaleć, zwłaszcza gdy z rachunków wychodzi, że w sumie Popow jest winien kantorowi, gdzie nabył obligację - ponad milion rubli! A tu katar żołądka, a tu Liszt, a tu fluksja...
Taaaak... rano odwieziono go do szpitala.

Z piątego tomu Dzieł Czechowa:



Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 137-141
Tytuł oryginalny: Żitiejskije niewzgody /Житейские невзгоды
Przełożyła: Janina Brzechwa
Z własnej półki
Przeczytałam 28 czerwca 2015 roku

niedziela, 28 czerwca 2015

Antoni Czechow - Opowiadanie pani N.


Pani N. jest bogata i wysokiego rodu. To główne, o czym zdaje się pamiętać. Owszem, przyjemnie, gdy podczas pobytu na wsi sędzia śledczy Piotr Siergieicz wyznaje jej miłość, ale równie przyjemnie, gdy pachnie siano, a krople deszczu bębnią o dach. Życie jest bogate, różnorodne, pełne czaru. Siergieicz traci nieco na uroku, gdy mija lato i znów są w mieście. Kimże on w końcu jest? Ani mowy nie ma o tym, by się o nią ubiegał. Czas mija, umiera ojciec, pani N. starzeje się.
Wielu kochało się we mnie, szczęście było tuż tuż i szło, zdawałoby się, ze mną ramię w ramię; żyłam beztrosko, nie starając się zrozumieć samej siebie, nie wiedząc,czego oczekuję i czego żądam od życia, a czas płynął i płynął... Mijali mnie ludzie ze swoją miłością, migały jasne dni i ciepłe noce, śpiewały słowiki, pachniało sianem, a to wszystko - tak miłe i urzekające we wspomnieniu - mijało szybko, bez śladu, zarówno w moim życiu jak i w każdym innym, i nie cenione znikało jak mgła... Gdzie to wszystko?

I płaczę, gdy to czytam, bo przecież tak łatwo odnieść takie słowa do siebie, zwłaszcza gdy nastrój zły i trudno przywołać na myśl coś dobrego. Czas mija, mijają moi rodzice i ja niedługo minę i nic nie pozostanie...

Z tomu szóstego Dzieł Czechowa:



Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1958, str. 175-180
Tytuł oryginalny: Rasskaz gospożi NN. /Рассказ госпожи NN
Przełożyła: Natalia Gałczyńska
Z własnej półki
Przeczytałam 28 czerwca 2015 roku

sobota, 27 czerwca 2015

Antoni Czechow - Grzęzawisko

W dalszym ciągu tom czwarty Dzieł Czechowa.

Grzęzawisko to najdłuższe z dotychczas przeczytanych - w ramach serialu CZECHOW I CO - opowiadań.


Tytułowym grzęzawiskiem jest dom młodej Żydówki, Susanny Moisiejewny. Nie wypada w nim bywać i właściwie jedynym powodem do wizyty mogą być sprawy pieniężne, to zrozumiałe. Panna jest bardzo ekscentryczna, ubiera się, mówi i zachowuje w sposób nie przyjęty dla zwykłych środowisk mieszczańskich, nic więc dziwnego, że porucznik Sokolski dał się zbałamucić i zawrócić sobie w głowie - on, który pilnie potrzebuje pieniędzy, żeby się ożenić! Tam narzeczona, tu Moisiejewna, której co prawda obiecuje sobie nigdy więcej nie widzieć, ale... wiadomo, jak ciężko dotrzymać takich obietnic.


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str.382-403
Tytuł oryginalny: Tina /Тина
Przełożył:
Z własnej półki
Przeczytałam 19 czerwca 2015 roku

piątek, 26 czerwca 2015

Antoni Czechow - Długi język

Teraz z kolei tom czwarty Dzieł Czechowa.


Długi język ma żoneczka radcy stanu, zwana cały czas przez autora damulką, Natalia Michajłowna. Właśnie wróciła z wywczasów na Krymie (czemuż to sama tam jeździła? czyżby męża zatrzymano w urzędzie?) i wprost pali się, by podzielić się szczegółami pobytu.

Szczegóły te powinna raczej zachować dla siebie, ale długi język pali... I tak okazuje się, że przewodników Tatarzynów widziała jedynie z daleka... ale z drugiej strony, gdy jeździła na górskie wycieczki, to zawsze za nią był jakiś Sulejman. Mąż już zaczyna się biesić, no bo kłamie w żywe oczy ta jego damulka, a tu przyjdzie mu usłyszeć coraz pikantniejsze detale, łącznie z opisem sceny zazdrości, jaką jej zrobiła przyjaciółka (razem stały w hotelu) o swojego z kolei Tatarzyna. Radca stanu wydyma usta z odrazą... damulka obraża się, że jest głupio zazdrosny i obiecuje, że już mu nic nigdy nie opowie...


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 339-343
Tytuł oryginalny: Dlinnyj jazyk /Длинный язык
Przełożył: Jerzy Wyszomirski
Z własnej półki
Przeczytałam 19 czerwca 2015 roku

czwartek, 25 czerwca 2015

Antoni Czechow - Beznadziejna pustka

I znów tom trzeci, chyba - obok czwartego - najbogatszy w opowiadania wybrane do ekranizacji w serialu CZECHOW I CO.



Beznadziejna pustka ogarnęła Szmachina. Ten prezes zarządu ziemstwa został odcięty w swym majątku przez wody, które ruszyły na wiosnę - i kompletnie nie wie, co ma ze sobą począć. Rodziny nie ma, żona dawno zmarła, o dzieciach nic nie wiemy, czy już dorosły i wyfrunęły z rodzinnego gniazda czy też w ogóle ich nie było. Szmachin jest sam w swoim pałacu, towarzystwa dotrzymuje mu jedynie służący Iliuszka.


Dzień dłuży się niesamowicie. Ileż można jeść i pić herbatę, ileż razy można sobie ucinać drzemkę, który raz oglądać album z rodzinnymi zdjęciami. Może by tak zagrać w warcaby? Ale samemu ze sobą głupio - lewa ręka wie, co zamierza prawa. Może zawołać Iliuszkę? Ale Iliuszka zbytnio się uśmiecha, gdy bierze pionka, pewno by rad zrobić panu na złość, niech się wynosi!
I znów nie ma co robić, a tu do kolacji daleko. Inni zajmują się w wolnym czasie wycinaniem laubzegą albo piszą pamiętniki, ale Szmachin nie ma żadnych talentów. Może by poczytać? W starym numerze czasopisma Sowriemiennik, wśród innych książkowych rupieci, znalazł Szlacheckie gniazdo Turgieniewa. Turgieniew pisze przecież wyśmienicie! Szmachin ułożył się na kanapie, zaczął czytać... i oto już po dziesięciu minutach jego stęskniona dusza znalazła ukojenie. Iliuszka wszedł do gabinetu i delikatnie podłożył chrapiącemu panu poduszkę pod głowę :)


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 257-261
Tytuł oryginalny: Bieznadiożnyj /Безнадёжный
Przełożyła: Jadwiga Dmochowska
Z własnej półki
Przeczytałam 19 czerwca 2015 roku

środa, 24 czerwca 2015

Agata Christie - 4.50 z Paddington

Och, tak się bałam przed tą kolonoskopią, tak się bałam, że aż Agatę z półki ściągnęłam. Pomyślałam sobie, że lepsze jakieś porządne morderstwo :)
Nie pamiętam już w jakich okolicznościach zakupiłam te dwie Agatki, ale pewnikiem w Taniej Jatce.


Z okładki:

Przyjaciółka panny Marple podczas podróży pociągiem o 4.50 z Paddington rzeczywiście widziała morderstwo - przez okno pociągu jadącego w drugą stronę. Ale nikt jej nie wierzy - zwłaszcza że nie znaleziono żadnych zwłok. Dopiero panna Marple zabiera się za wyjaśnianie sprawy i w tym celu zatrudnia pewną energiczną młodą pannę-nianię/gosposię do wynajęcia. Trup znajdzie się bardzo szybko, za to nieco dłużej potrwa znalezienie mordercy...


Początek:
i koniec:


Wyd. Dolnośląskie Wrocław 2006, 268 stron
Tytuł oryginalny: 4.50 from Paddington
Przełożył: Tomasz Cioska
Z własnej półki
Przeczytałam 15 czerwca 2015 roku



NAJNOWSZE NABYTKI
Rozejrzałam się za dalszym ciągiem wspomnień Szancera i oto one:
Egzemplarz pobiblioteczny, ale mówi się trudno.
7,99 zł na allegro

wtorek, 23 czerwca 2015

Edmund Niziurski - Jutro klasówka

Sama sobie się dziwię, że - choć pocieram neuronem o neuron, ale nic mi nie wychodzi z tej mózgownicy zajętej aktualnie jeno problemami - to jeszcze mi się chce zdjęcia zrobić i załadować. Na tyle jestem w stanie się zdobyć, żeby nie zatracić kompletnie sensu tego kilkuletniego notowania lektur...

Tak więc kolejny tom z bibliografii Niziurskiego:




Tym razem są to trzy opowiadania.
Z tytułowego pochodzi - jak mi się przypomniało podczas czytania - jeden z ulubionych cytatów. Matka pyta:
- Jak to, zjadłeś obiad w szkole?! Przecież mówiłeś, że szkolne obiady pachną starą ścierką.
- Teraz kupili nowe ścierki.

Rzecz u mnie w domu wiecznie na topie :)

Początek:
i koniec:

Wyd. "Śląsk" Katowice 1966, 218 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 15 czerwca 2015 roku



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ dziewiąty odcinek serialu rosyjskiego CZECHOW I CO, 1998
Będą to ekranizacje kolejnych trzech opowiadań: Rasskaz gospożi NN, Żitiejskije niewzgody, Myslitiel.
Na YT brak.

2/ film polski PODHALE W OGNIU, reż. Henryk Hechtkopf i Jan Batory, 1955
Na YT początek:


Na Ukrainie trwa powstanie Chmielnickiego. Młody szlachcic Kostka Napierski przyjeżdża do Pcimia w poszukiwaniu ludowego przywódcy, bakałarza Radockiego. W karczmie sprzeciwia się samowoli starosty, staje w obronie prześladowanego chłopa. Musi uciekać przed pachołkami. W Pcimiu ustala z chłopskimi przywódcami taktykę buntu przeciw feudałom i wysyła do Chmielnickiego kuriera z wieściami. Ten w drodze powrotnej zostaje ujęty przez ludzi wojewody. Wybucha chłopski bunt - najpierw drobne starcia ze szlachtą, potem zajęcie zamku w Czorsztynie. Szlachta jednoczy się w obliczu wspólnego wroga. Wojska biskupie oblegają zamek. Rozproszone grupy chłopskie zostają po kolei rozbite. Powstanie upada. Jego przywódcy stają przed sądem szlacheckim, czeka ich śmierć na haku. Przed egzekucją przepowiadają nadejście sprawiedliwości społecznej.

3/ film czeski Kam, pánové, kam jdete? reż. Karel Kachyňa, 1987
Mam ten film z rosyjskim dubbingiem, nazywa się KUDA IDIOTIE, TOWARISZCZI?
Na YT fragment:


Hlavní postavou je čtyřicetiletý architekt Jan Kolvara, který sice zapomněl tašku se sportovním oblečením v telefonní budce, ale přesto se z jakéhosi trucu pustí do dálkového pochodu, společně se svým mladším kolegou Robertem, jeho dívkou Eliškou a také svým bývalým kamarádem a současným nadřízeným Crhou a jeho milenkou Vaňkovou. S přibývajícími kilometry se však blíží nejen cíl, kterým je sto ušlapaných kilometrů, ale také řada osobních rozhodnutí a vyřešení Janových pracovních i osobních vztahů nejen k Crhovi, který jemu a Robertovi nabídl vypracování projektu rehabilitačního sanatoria, aby je pak podrazil a prosadil zcela nevyhovující návrh své milenky, ale také k Elišce, která ho nepřestává svádět a manželce Madle, jejichž vztah má daleko do někdejší idylky.


4/ film japoński JEDYNY SYN (Hitori musuko), reż. Yasujirô Ozu, 1936
WRESZCIE DŹWIĘKOWY!
Na YT w całości:


Bohaterką filmu jest matka, pracująca niemalże niewolniczo w małej górskiej fabryce przemysłu włókienniczego. Poświęca się całkowicie dla syna, który studiuje w Tokio. Ma nadzieję po zakończeniu studiów zdobyć i wysoką pozycję, i pieniądze.

5/ historia kina - jeszcze kilka filmów francuskiej wytwórni Pathé, między innymi Le cheval emballé, reż. Louis J. Gasnier, 1908
Na YT:


6/ z nowości (powiedzmy) - BOGOWIE, reż. Łukasz Palkowski, 2014
Na YT trailer:


Polska, lata 80. Opowieść o życiu profesora Zbigniewa Religi, który dokonuje pierwszego udanego przeszczepu serca.

sobota, 20 czerwca 2015

Jan Marcin Szancer - Curriculum vitae

Ogłaszam zwolnienie obrotów. Jestem w kiepskiej kondycji i NIC mi się nie chce, nawet napisać paru zdań. Co prawda gdy wyszłam z 'nieprzyjemnego badania' świat wydał mi się nagle piękny, ale był to jedynie CHWILOWY przypływ euforii, która szybko opadła. W dodatku mama znowu w szpitalu, a ja sama przed perspektywą tej nieszczęsnej operacji za miesiąc. Och, gdyby tak był już wrzesień!
Jeszcze się łudziłam, że może jak weekend przyjdzie, to coś z siebie wykrzeszę, ale gdzie tam...
Tak więc ograniczam się jedynie do zasygnalizowania, że tak, coś tam jeszcze czytam, ale pisać o tym, co przeczytałam nie mam siły. Nic sensownego nie ciśnie się pod pióro (palce na klawiaturze), myśli rozbiegają się na wszystkie strony i tak to.
Szkoda, bo ta książka zasługuje na szerszy opis.
A jakie piękne ilustracje!

Początek:
i koniec:


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1969, 298 stron
Z własnej półki (kupione 12 czerwca 2015 roku za 9 zł na allegro)
Przeczytałam 14 czerwca 2015 roku

czwartek, 18 czerwca 2015

Henryk Vogler - Autoportret z pamięci, t.3

Trzeci tom wspomnień Henryka Voglera kończyłam w czasie dla siebie szczególnym, nerwowym - przed czekającym mnie nieprzyjemnym badaniem, którego bałam się 'jak wilka', jak by powiedział bohater "Służbowego romansu". Toteż miło było móc się oderwać od złych myśli i zagłębić w powojenny Kraków.



Dojrzałość...
Lata po zakończeniu wojny aż do ukończenia 60-go roku życia - taką sobie postawił autor cezurę czasową. Jest to okres intensywnej pracy w teatrach, pismach (Życie Literackie), zarządzie Związku Literatów Polskich, wreszcie jako redaktor naczelny Wydawnictwa Literackiego. Przed oczami czytelnika przeciąga barwny korowód postaci z życia kulturalnego Krakowa tamtych czasów, z nieodłącznymi anegdotkami, ale równocześnie żywo kreślonymi sylwetkami. Jest to też czas ponownego ułożenia sobie życia prywatnego i narodzin syna - a wreszcie podróży zagranicznych, tego nieodzownego elementu formowania się indywidualności twórczej.

Całość wspomnień:


Początek:
i koniec:

Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 1986, wyd.II, 301 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 13 czerwca 2015 roku



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ ósmy odcinek serialu rosyjskiego CZECHOW I CO, 1998
Będą to ekranizacje kolejnych trzech opowiadań: Bieznadiożnyj, Dlinnyj jazyk, Tina.
Na YT zabrakło.


2/ film polski ZACZAROWANY ROWER, reż. Silik Sternfeld, 1955
Na YT fragment (jest też w całości, zamieszczony parę dni temu, ale nie linkuje się):


Rozgrywająca się na tle dorocznego Wyścigu Dookoła Polski historia świetnego kolarza, który z indywidualisty przekształca się we wzorowego członka zespołu sportowego. Ostatni etap: Kielce - Warszawa. Ważą się losy wyścigu. Drużyna polska ma jeszcze szansę na zwycięstwo, niewiele dzieli ją od prowadzącej reprezentacji Węgier, w której jest jadący w żółtej koszulce świetny kolarz Harandy. Odebrać mu ją może tylko najlepszy z Polaków - Popiel (Józef Nalberczak). Ale jest to zawodnik - indywidualista, niesforny i niezdyscyplinowany...

3/ film czeski Duhová kulička reż. Karel Kachyňa, 1985
Na YT w całości:


Lubor Tokoš jako svérázný venkovský dědeček a jeho městský vnuk vychutnávají radosti života.
Křehký příběh, vyprávějící o životní moudrosti a laskavosti, začíná docela všedně. Zaneprázdnění rodiče vezou svého syna k příbuzným do jižních Čech. Milan je zvědavý především na dědečka, o němž doma hodně slyšel – nejčastěji to, že se chová jako „malej“. Pokud jde o první dojem, určitě ho nezklamal. Přijede s rodiči do nejlepšího, právě když strýc Václav s tetou honí po dvorku čuníka. Ferda totiž není jen obyčejné prase na vykrmení, ale i dědův kamarád, proto ho děda občas vypustí z chlívku, aby se proběhl. Tady se začínají odvíjet nitky příběhu o tom, jak stáří, které „chodí špatně, ale radí dobře“ pomáhá mládí učit se radosti ze života, z každého dne, učí je vidět a rozpoznávat krásy (třeba s pomocí duhové kuličky), které jiní nevidí nebo vidí jinak. Režisér Kachyňa obsadil do role dědečka Lubora Tokoše a herec v ní opravdu zazářil.


Lubor Tokoš jako ekscentryczny dziadek ze wsi i jego wnuk z miasta cieszący się przyjemnościami życia.
Tytuł wedle translatora oznacza opalizujący koralik.

4/ film japoński TANIEC LWA (Kagamijishi), reż. Yasujirô Ozu, 1936
Na YT w całości:


Jedyny dokument Ozu został wyprodukowany na zlecenie Japońskiego Stowarzyszenia Kulturalnego, aby promować rodzinną kulturę za granicą. Tematem przewodnim jest tradycyjny siedemnastowieczny teatr kabuki . Film składa się z dwóch części. Pierwsza przedstawia choreografię wykonywaną przez tancerkę opętaną przez lwią maskę, zaś druga koncentruje się wokół postaci Onoe Kikugoro IV.

5/ historia kina - kilka filmów francuskiej wytwórni Pathé, między innymi HISTORIA PEWNEJ ZBRODNI (Histoire d'un crime), reż. Ferdinand Zecca, 1901
Na YT:


Pierwszy kryminał w kinematografii :) Skazany na śmierć wspomina w ostatnich chwilach najważniejsze momenty swego życia, w tym spotkanie z przyszłą ofiarą. Po raz pierwszy zastosowano tu flash-back. Kopie filmu obiegły cały świat.


6/ film włoski SAPORE DI TE, reż. Carlo Vanzina, 2013
Na YT trailer:


Komedia na powitanie lata. Perypetie miłosne kilku par w nadmorskiej miejscowości w Toskanii podczas kanikuły.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Antoni Czechow - Kabotyni

Znów tom drugi Dzieł Czechowa:

Kim są tytułowi kabotyni?
To właściciel majątku Wosmiorkin i jego brat, który przyjechał po raz pierwszy w odwiedziny. Ziemianin oprowadza go po swych włościach, zachwycony, że może się pochwalić a to kuźnią a to łaźnią (nie ma to jak ruska bania) a to wreszcie izbą czeladną, w której służba właśnie się posila grochówką. Nędza to z bidą, dach się wali, okno stłuczone, ale najważniejsze dla pana, że ludzie - ludzie tacy prawdziwie rosyjscy, że Filka, co prawda dureń, ma piersiska jak u słonia i mocy w nim drzemie za dziesięciu inteligentów, że Duniasza-świniarka to krew z mlekiem, a jakie nożyska potężne, że Lubka w śpiewie pierwsza, niech śpiewa!
Zachwyca się Wosmiorkin tym śpiewem aż do łez, przytupuje, a brat wykształcony przybiera minę znawcy i komentuje, że wariant tej pieśni znajduje się w zbiorze Kiriejewskiego, zeszyt siódmy.
Czeladź śpiewa, grochówka stygnie, kasza przestała dymić, pan prawie zabiera się za tańce, gdy wzywają na obiad. Tam zaczyna się dopiero dyskusja o tym, czym jest lud, a czym inteligent...


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, strony 347-351
Tytuł oryginalny: Swistuny /Свистуны
Przełożył: Jarosław Iwaszkiewicz
Z własnej półki
Przeczytałam 9 czerwca 2015 roku

Na YT:
ekranizacja opowiadania jako trzecia w odcinku


niedziela, 14 czerwca 2015

Antoni Czechow - Żywa chronologia

Tom trzeci Dzieł Czechowa:

Ach, jakże miły obrazek rodzinnej sielanki!

Właśnie spożyto obiad, pan domu siedzi z przyjacielem koło kominka, przy fortepianie bawi się czwórka dzieci, a w buduarze pani domu kartkuje francuski romans. Panowie omawiają życie kulturalne miasta czyli coś, co właściwie już nie istnieje... a dawniej, nie było zimy, żeby nie zawitała tu jakaś gwiazda, jak chociażby ten włoski tragik, dla którego tak wiele zrobiła małżonka gospodarza, o salę się wystarała i bilety na dziesięć przedstawień wysprzedała... uczył ją za to mimiki... kiedyż to było?
- Aniutko, ileż to lat ma nasza Ninka?
- Dziesiąty!
No właśnie. Albo gdy przyjechał ten śpiewak Przylepkin, dla którego Aniutka wystarała się o salę w resursie i on przez wdzięczność uczył ją śpiewu... chyba ze dwanaście lat temu.
- Aniutko, ileż to lat naszej Nadii?
- Dwanaście!
No, dodajmy dziewięć miesięcy, jak obszył, trzynaście lat temu.
Albo gdy Aniutka urządziła wieczór na rzecz rannych jeńców tureckich, zebrano przeszło tysiąc rubli, oficerowie tureccy całowali ją po rękach.
- Aniutko, ile to lat ma nasz Kola?
- Siedem, tatusiu - odzywa się czarniawy malec o smagłej buźce i włosach jak węgiel :)


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, strony 21-24
Tytuł oryginalny: Żiwaja chronołogia /Живая хронология
Przełożył: Jerzy Wyszomirski
Z własnej półki
Przeczytałam 9 czerwca 2015 roku

Na YT:
ekranizacja opowiadania gdzieś w 20-tej minucie odcinka



Oglądam sobie "Szpital na peryferiach"... a tymczasem przekonuję się o bałaganie panującym w naszej polskiej służbie zdrowia. Mama zadzwoniła dziś w porze obiadowej, że się bardzo źle czuje i chyba będzie dzwonić po pogotowie albo poprosi sąsiada, żeby ją tam zawiózł. Doradziłam telefon bezpośrednio na pogotowie. Po paru godzinach dzwonię do domu, żeby się dowiedzieć, jak się sytuacja rozwija, odbiera Ojczasty. Cud, że akurat założył aparaty i usłyszał telefon (ma je od niedawna i coś nie może się z nimi oswoić). Wyjaśnia, że istotnie pogotowie było, zrobili dwa zastrzyki, powiedzieli, że osłuchowo coś oskrzela niewyraźne i że zabierają. Dzwonię więc na oddział wewnętrzny tamtejszego szpitala. Lekarka mówi mi, że ani wczoraj ani dzisiaj takiej pacjentki nie było, sprawdziła nazwisko... i że może jest zaopatrywana na SORze. Dzwonię więc na SOR... i tu dowiaduję się, że tam też nikogo takiego nie ma. Normalnie UFO mi matkę porwało!
Dzwonię do brata, który mieszka bliżej rodziców.
- Eee, akurat nie ma, burdel tam mają. Właśnie się do szpitala wybieram, więc Ci zadzwonię.
Nie uwierzyłam mu. Jak to burdel, to niemożliwe, przecież muszą mieć wszystko zapisane.
Nie minął kwadrans, telefon. Dzwoni - mama! Z domu! Wróciła z SORu, gdzie jej dali dwie kroplówki, zrobili EKG i rentgen płuc.
Czyli świadczeń udzielili, ale w papierach nie mają?
No może szlag nie trafić?
Na razie się tylko ucieszyłam, że jest w domu, ale powoli ogarnia mnie złość na ludzką znieczulicę. Przecież mówię, że szukam mamy, że się bardzo martwię. W dupie to mają.
Zadzwoniła przyjaciółka i przypomniała mi, jak to ona całkiem niedawno szukała babci w szpitalu Żeromskiego, tu w Krakowie - przez dwie godziny nie można było ustalić, gdzie babcia jest.


sobota, 13 czerwca 2015

Antoni Czechow - Łzy, których świat nie widzi

Z drugiego tomu Dzieł:

Panowie nieco sobie wypili w Resursie, podochocili się, noc zapadła, a tu zjeść nie ma gdzie, takie podłe miasto ten Czerwiańsk.

Więc podpułkownik Rebrotiosow, powspominawszy kołduny w Polsce i polewkę ze sterletów w Troickiej Ławrze, wziął się na odwagę i zaprosił towarzystwo do siebie do domu: wypiją po kieliszku, przetrącą kiełbasą lub korniszonem, pogawędzą... żona śpi, nie będą jej budzić. Ale pech - okazuje się, że Masza spiżarkę i kredens zamknęła przed służbą, a klucz zabrała ze sobą do sypialni. Chcąc nie chcąc trzeba ją jednak obudzić i klucz wydostać. Rebrotiosow stara się ją ugłaskać miłymi słowy, dopytując się o szwankujące zdrowie i zapewniając, że jego kompani od kieliszka bardzo ją chwalą, no ale wyobraźmy to sobie - przecież Masza się tą nocną wizytą nie ucieszy, mało tego, w nerwach podbije małżonkowi oko :)

Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1956, strony 394-400
Tytuł oryginalny: Niewidimyje miru sliozy /Невидимые миру слёзы
Przełożył: Aleksander Wat
Z własnej półki
Przeczytałam 9 czerwca 2015 roku


Na YT:
ekranizacja opowiadania na początku odcinka



NAJNOWSZE NABYTKI
Oczywiście allegro. Ta pierwsza to Curriculum vitae Szancera, a druga koń jaki jest każdy widzi. Zadowolonam, a Szancer już w czytaniu :)