poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Evžen Boček - Arystokratka na koniu

Przy pierwszej części, posiadanej osobiście, mówiłam, że nie rozumiem tych zachwytów. No, w każdym razie coś w ten deseń. Tymczasem poszłam do biblioteki i pożyczyłam trzecią, bo akurat była :) To się nazywa konsekwencja, co?
Więc tak - dalej uważam, że to wyjątkowo czytadłowe czytadło (oczywiście jednorazowe) i żebym tak pękała do rozpuku ze śmiechu, to nie nie nie. Ale: zaczęłam się zastanawiać, czy lektura w oryginale nie byłaby bardziej satysfakcjonująca. Bo już sam fakt czytania w obcym języku podnosi walory :)
Więc teraz strzeż mnie Panie Boże, żebym w Pradze na to nie wpadła w jakiejś niskiej cenie, bo przekichane, jeszcze przywlokę!

/ale może zachowam resztki zdrowego rozsądku/



Początek:
Koniec:


Wyd. Stara Szkoła, Wołów 2018, 180 stron
Tytuł oryginalny: Aristokratka na koni
Przełożył: Mirosław Śmigielski
Z biblioteki
Przeczytałam 29 kwietnia 2019 roku

piątek, 26 kwietnia 2019

Mur. 12 kawałków o Berlinie

Jakiesik rekordy biję, bo to bodaj dziewiąta książka w kwietniu, a możliwe, że jeszcze jedną pyknę, zanim maj zapuka do okna :) Chyba fakt, że napożyczałam z bibliotek i terminy mnie gonią (niektórych nie mogę prolongować, bo jacyś bezczelni ludzie je sobie zamówili) powoduje taką galopadę.
Inna sprawa, że takie rzeczy jak Mur czyta się błyskawicznie, no połyka się. I choć nigdy za Niemcami jakoś specjalnie nie przepadałam - wystarczy sobie uświadomić, że mam w Hamburgu kuzynkę dość bliską (córkę brata mojego Ojczastego) i nigdy mi nawet nie przemknęło przez myśl, żeby do niej jechać - może to blokada językowa też swoje robi - w każdym razie jak jest ciekawy reportaż to czyta się NAWET i o Niemczech :)


W rezultacie coś mi tam zabrzęczało w głowinie, że może by kiedyś do Berlina się kiernąć... ale wiem, że nic z tego nie wyjdzie, bo zresztą kiedy, skoro cały wolny czas (i całe wolne środki) dedykuję Pradze... Dziś kupiłam bilety na sierpień i podskakuję z radości. Świat jest piękny, precz z depresją. Tymczasem jednak zadzieram kiecę i lecę - na ostatni spacerek przed ponownym nastaniem deszczy i zimna.


Początek:
Koniec:

Wyd. Czarne, Wołowiec 2015, 219 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 25 kwietnia 2019 roku

środa, 24 kwietnia 2019

Karolina Bednarz - Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet


Czarne nie zawodzi (no, może czasem, czkawką mi się tu odbija Cataluccio ze swoim Czarnobylem). Najchętniej to bym w domu miała ze dwie albo i trzy półki z równo ustawionymi tomami z półksiężycem. Skoro jednak już książek nie kupuję, tej zachcianki nie spełnię. Wstałam jednak teraz z ciekawości od biurka i policzyłam w sypialni to, co trafiło do mnie do tej pory (często z listy życzeń pod choinkę) - jest tego towaru 23 sztuki, nawet bym nie przypuszczała. Zresztą znaczna część jeszcze nie przeczytana. Cóż, teraz obrabiam biblioteki :) A w takiej bibliotece, jak zobaczę charakterystyczną okładkę z Wołowca, to ręka mi się sama wyciąga.


Japonia jest dodatkowym magnesem. Nie byłam, nie będę, ale pociąga mnie swoją niewątpliwą egzotyką. Uwielbiam japońskie filmy, zwłaszcza te stare, czarno-białe (i wcale nie Kurosawy najbardziej, raczej Ozu się kłania i Mikio Naruse), ale zdaję sobie sprawę, że wielu niuansów kulturowych czy cywilizacyjnych po prostu nie rozumiem. Toteż Kwiaty w pudełku były dość pomocne w kilku kwestiach.
Autorka prowadzi bloga o Japonii, ale jest z wykształcenia japonistką, więc wie, o czym pisze i ma szersze spojrzenie (nie to, co ja o Pradze).
Chyba zajrzę na tego bloga :)
A tymczasem już czytam następne reportaże - tym razem z Berlina. Chyba się od bibliotek nie odkleję.

Początek:
Koniec:

Wyd. Czarne, Wołowiec 2018, 324 strony
Z biblioteki
Przeczytałam 22 kwietnia 2019 roku

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Jan Gehl - Miasta dla ludzi


O książce Gehla przeczytałam w Mieście szczęśliwym Montgomery'ego, gdzie autor traktował duńskiego architekta jako guru, a jego Miasta dla ludzi jako Biblię urbanistów. Tak więc po dłuuuugiej dłuuuugiej niebytności na Rajskiej trzeba było tam zawitać (bo w bibliotece osiedlowej takich rarytasów nie ma).

To faktycznie publikacja objawiająca punkt po punkcie podstawowe zasady funkcjonowania miasta i podająca gotowe przepisy, jak je ulepszyć. Ze zduumieniem odkrywałam, że TO NIE TYLKO MOJE ODCZUCIA, te często krytyczne wobec tego, co się w mieście dzieje, to najzwyczajniej w świecie proste zasady rządzące nami, mieszkańcami. Wszyscy nie lubimy chodzić wzdłuż niekończących się ślepych fasad galerii handlowych, wszyscy chętnie patrzymy na wystawy czy w okna mieszkań, nawet nie zdając sobie sprawy z własnych odczuć.
Rezultat świeżo zakończonej lektury dał się odczuć już następnego dnia, gdy byłyśmy z córką na spacerze m.in. w niedawno wybudowanej dzielnicy apartamentowców, gdzie miałam okazję popisać się świeżo nabytą wiedzą i wszystko skrytykować :) bowiem wszystko zostało zaprojektowane jakby nie z myślą o ludziach, którzy tam mieszkają lub którzy tylko przechodzą. Jeśli nawet architekt zna prace Gehla (a nie wyobrażam sobie, żeby nie znał), to zostawił je całkiem z boku... oczywiście decyduje inwestor, który chce wyciągnąć maksimum zysku z minimum wkładu, co tu kryć...

Niestety wrażenia z lektury psuły rozliczne błędy. Najpierw myślałam, że to wina tylko i wyłącznie tłumacza, że taki niechluj, ale potem sprawdziłam stopkę i oto wytłuszczonym drukiem widnieje nazwisko korektorki - Elżbieta Cegła. Wytłuszczam więc je i ja i dodaję SHAME ON YOU! To prawdziwy skandal!


Początek:
Koniec:

Wyd. Wydawnictwo RAM Kraków 2014, 269 stron
Tytuł oryginalny: nie zamieszczono (no bo po co, prawda?)
Przełożył: Szymon Nogalski
Z biblioteki
Przeczytałam 20 kwietnia 2019 roku


środa, 17 kwietnia 2019

Marek Sołtysik - Klan Kossaków

Zobaczyłam ten tytuł na stronie nowości biblioteki i natychmiast zamówiłam.
Niestety rozczarował mnie.
Wydało mi się to pisanie zbyt manieryczne oraz poniekąd chaotyczne.
Zamiarem autora - jak wynika z ostatniego zdania książki - było naszkicowanie ducha czasów i miejsca, bardziej niż napisanie biografii. Ale to zaledwie szkic, więc pozostawił niedosyt, tak ja to w każdym razie odbieram i nie ma dyskusji :)




Początek:
Koniec:


Wyd. ARKADY Warszawa 2018, 226 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 17 kwietnia 2019 roku

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Dan Hrubý - Pražské příběhy 2. Cesta na Hradčany, Nový Svět a zpátky na Malou Stranu

W równy tydzień zmogłam tę 500-stronicową cegłę!
Ale to nie są dobre określenia - ani zmogłam ani cegła, bo to cudowna książka, pełna tego, co lubię najbardziej, czyli ludzkich losów, prawdziwych, nie wymyślonych. Druga część poskładanych w osiem rozdziałów "podróży" po dziejach Hradczan i Małej Strany.
I oto z fejsa nadeszła wiadomość, że wyszła część trzecia i jeszcze dziś miałam ten szczęśliwy pomysł, by poszukać jej na stronie wydawnictwa, dzięki czemu zaoszczędziłam 200 koron (bo o tyle taniej od innych księgarń i portali sprzedają) i jestem umówiona na odbiór osobisty w maju, miła pani nie robiła żadnego problemu, że zamawiam na ponad miesiąc przed odbiorem :)
Będzie co dźwigać z Pragi, a przecież i te zaoszczędzone 200 koron wydam w antykwariacie, całe szczęście, że jedynym limitem wagi są moje ręce, te - jeśli chodzi o książki o Pradze - zniosą wiele.










Początek:
Koniec:

Wyd. Nakladatelství Pejdlova Rosička, Praha 2016, 504 strony
Z własnej półki (kupione 8 września 2017 roku w księgarni czeskiej online - Kosmas, mam zapisane - za 449 koron)
Przeczytałam 14 kwietnia 2019 roku

piątek, 12 kwietnia 2019

Ota Pavel - Jak tata przemierzał Afrykę

Z ciekawości, skoro już przeczytałam biografię pisarza, sięgnęłam po tomik opowiadań. Hm, głupio to mówić, ale lepiej mi się czytało o pisarzu, niż pisarza... Owszem, niektóre z opowiadań robiły wrażenie (żeby nie było nieporozumień, muszę dodać, że nie żadnymi fajerwerkami, ale prostotą jak najbardziej), ale dość to było nierówne i w rezultacie nie wprawiające w stan AAAAACH!
Coś czuję, że jednak głównym dziełem Pavla pozostanie Śmierć pięknych saren. Muszę poszukać w bibliotece, ale nie w najbliższym czasie... dziś przeglądałam stronę ichnich nowości i zapodałam do koszyka całą masę ciekawych książek. Biografie, reportaże, sama literatura faktu, to jest jednak ciekawsze od zmyślenia :)
No i - jak widać - cały plan przeczytania SWOICH książek przed śmiercią spalił na panewce.



Początek:
Koniec:

Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 2004, 157 stron
Tytuł oryginalny: Jak šel táta Afrikou
Przełożyli: Urszula Lisowska, Jan Stachowski
Z biblioteki
Przeczytałam 7 kwietnia 2019 roku

czwartek, 11 kwietnia 2019

Aleksander Kaczorowski - Ota Pavel. Pod powierzchnią

Matko, ale się strachu najadłam!
Otwieram internet, stronę - a tu mi mówi "zaloguj się". Ha ha. Ja już od dawna nie wiem, jakie jest hasło i przez to nie mogę optymalizować czasu w pracy ;) W domu było raz na zawsze zalogowane i szafa grała. A tu takie coś. Próbuję tak, próbuję siak, zaczynam myśleć, że trudno, że widać nadszedł czas na porzucenie bloga, ale... ale przecież to samo wejście jest do bloga o Pradze, tego porzucić nie mogę, dopiero co go zaczęłam przecież!
W końcu wpadam na pomysł, żeby poprosić o pomoc córkę. Jak to jednak dobrze mieć dzieci (bardziej kumate w komputerach)!
Narzędzia -> Opcje -> Bezpieczeństwo -> Dane logowania...

Uff. Po tych emocjach muszę chyba iść odreagować do łóżka. Wpatrzeć się w sufit albo co. To nie na moje lata, jeszcze zawału dostanę. Już w niedzielę mało co nie dostałam. Czytam w Polityce artykuł o ministrze finansów, a tam taki akapicik - rząd szukając piniendzy na to rozdawnictwo obiecane ma zamiar prześwietlić przedsiębiorców. Test przedsiębiorcy się to ma nazywać. Obiecują, że tak przesieją, że mysz się nie prześlizgnie. Kto de facto jest na tzw. samozatrudnieniu, won.
Czyli temu państwu będzie się bardziej opłacać, jak ja w wyniku takiego posunięcia wyląduję na zasiłku dla bezrobotnych, niż jak będę co miesiąc odprowadzać podatek od swojej jednej jedynej faktury. Proszbardzo.
Podejrzewam jednakże, iż raczej ruszy handel lewymi fakturami. Polak potrafi, Polak da sobie radę.
Ale ja się w takich hecach nie wyznaję :(
Rwa mać, no chwili spokoju nie ma.


Tymczasem jeszcze przed zapoznaniem się z tą hiobową wieścią - czyli we względnym spokoju - przeczytałam biografię czechosłowackiego pisarza Oty Pavla, nieszczęśnika podwójnego, bo po tym, co przeżyła w czasie okupacji jego żydowska rodzina, przytrafiło mu się kolejne nieszczęście, niewątpliwie z pierwszym powiązane. Krótko mówiąc zwariował. Jako dziennikarz sportowy był na olimpiadzie zimowej w Innsbrucku i tam usłyszał wrzask Do gazu, Żydzie. Jakby wróciło do niego całe okropieństwo wojny. Od tej pory borykał się z wiecznymi powrotami do szpitala psychiatrycznego w Bohnicach, aż za którymś razem zamknął tam na zawsze oczy. Miał zaledwie 43 lata.

I proszę, ja właśnie wśród planów na majową Pragę mam Bohnice. Przygotowałam sobie wszystko, łącznie ze szpitalem (który jest jakby praskim Kobierzynem) i dawnym cmentarzem wariatów (na który popatrzę tylko przez bramę, bo jest od lat zamknięty) jeszcze zanim pożyczyłam tę książkę, przypadkowo zresztą (w sensie przeszukując półkę z nowościami).
Czy przypadkowo byłam na grobie Oty Pavla na Nowym Cmentarzu Żydowskim? Tego już nie pamiętam - czy szukałam specjalnie czy też trafiłam chodząc wśród grobów, bo jednak najbardziej wszystkich tam przyciąga miejsce pochówku Kafki. To było dwa lata temu.


Powinnam kupić tę biografię, bo to również duża część historii Czechosłowacji... może się jeszcze kiedyś ugnę. Na razie dzielnie nic nie kupuję. No, wiadomo, że z Pragi coś przywiozę, nawet jeden tytuł już wiem na pewno, że przytargam (500 stron), bo wyszła trzecia część cyklu o Małej Stranie i Hradczanach, ale - jak cały czas twierdzę - to się nie liczy :)


Początek:
Koniec:


Wyd. Czarne, Wołowiec 2018, 325 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 6 kwietnia 2019 roku

czwartek, 4 kwietnia 2019

Krisztina Tóth - Linie kodu kreskowego. Piętnaście historii

Jako że w kwestii literatury węgierskiej zatrzymałam się na etapie Tibora Déry, oko moje, a nawet oba, spoczęły na tym tomiku, leżącym wśród innych świeżo oddanych w bibliotece. Przede mną miał już czterech czytelników (od lipca zeszłego roku). Czyli ktoś na osiedlu też chciał się uaktualnić w węgierskich klimatach!
No, albo jakaś feministka czytała.
Jak się tak zastanowię, to w gruncie rzeczy nie mam szczególnego zapału do literatury kobiecej... coś mi się wydaje, że może nie tylko, ale głównie jednak mężczyźni potrafią pisać :)
W dodatku jest lekko wnerwiające takie zdjęcie autorki, niewiele przecież młodszej ode mnie, a wyglądającej jak jakaś aktorka czy modelka. No czy można poważnie kogoś takiego traktować?
:)



I właściwie po pierwszych dwóch czy trzech opowiadaniach byłam zawiedziona (czy też utwierdzona w opinii)... ale potem przyszły następne i już coś drgnęło, coś zaskoczyło. Bardzo mi się spodobała umiejętność pani Tóth wejścia w dziecięcą czy nastolatkową skórę. Tak, przecież tak było, a jej proza wydobyła z tyłu głowy zapomniane myśli i uczucia.


Początek:
Koniec:


Wyd. Książkowe klimaty, Wrocław 2016, 224 strony
Tytuł oryginalny: Vonalkód: tizenöt történet
Przełożyła: Anna Butrym
Z biblioteki
Przeczytałam 2 kwietnia 2019 roku

środa, 3 kwietnia 2019

Josef Škvorecký - Wszyscy ci wspaniali chłopcy i dziewczyny

Ja sobie tę książkę kupiłam razem z innymi czeskimi w oryginale, ale odłożyłam ad acta, że kiedyś tam może przeczytam. Właściwie to nawet jej nie przyniosłam do domu (paczka przyszła do pracy), tylko zostawiłam sobie gdzieś tam pod biurkiem, że w wolnej chwili mogę podczytywać, jakby mnie nagła tęsknota za czeskim wzięła, a internety wyłączyli :)


Tymczasem w bibliotece na Rajskiej znalazłam polskie tłumaczenie! Trzeba sobie życie ułatwiać, więc wzięłam. Oryginał zostawiam na następne lata :)


Książka nosi podtytuł Osobista historia czeskiego kina, ale przyznam się, że oczekiwałam więcej tej nuty osobistej. No dobrze, powiem wprost - za mało było anegdotek :) A przy tym wydanie czeskie, a przynajmniej to, które posiadam, z 1991 roku, jest bardziej czytable ze względu na to, że ilustracje ma w tekście, w miejscu, gdzie się o danym filmie, reżyserze, aktorze mówi. No i jest ich o wiele więcej. Tymczasem w wydaniu polskim ilustracje są zgrupowane na końcu książki i w mniejszej ilości. To minus. Na plus można zapisać, że dodano tu jeszcze trochę tekstów o Menzlu, których u Czechów nie ma (może są w późniejszych wydaniach). Oraz aneks opracowany przez tłumacza, opisujący pokrótce losy reżyserów Nowej Fali po 1968 roku.
No a poza tym znalazłam tu sporo filmów, które jeszcze trzeba zobaczyć :)

Początek:
Koniec:


Wyd. Pogranicze, Sejny 2018, 380 stron
Tytuł oryginalny: Všichni ti bystří mladí muži a ženy
Przełożył: Andrzej S.Jagodziński
Z biblioteki
Przeczytałam 1 kwietnia 2019 roku