czwartek, 25 lipca 2024

Maciej Kapołka, Dominik Lulewicz - Spacerownik po Krowodrzy, cz.2


To jest ta broszura, którą znalazłam w poniedziałek na półce z gratisami w Borku Fałęckim i bardzo żałuję, że nie mam pierwszej części. Bo co prawda Kraków już nie jest dla mnie numerem jeden na liście, ale jakiś sentyment pozostał i kiedyś (kiedyś, gdy naprawdę będę miała więcej czasu) chętnie bym się wybrała na taki spacer, jaki proponują autorzy, nie tylko po północnych okolicach dzielnicy.


 Chyba napiszę do Rady Dzielnicy, czy jakimś ogromnym niesamowitym przypadkiem nie mają jednego egzemplarza do wydania... ale przecież nie wierzę w to - ten Spacerownik wyszedł ewidentnie lata temu. Szkoda.

Mam wrażenie, że willi przy ul. Oboźnej nigdy nie widziałam, więc gdyby tak się nieco ochłodziło, chętnie poszłabym na rekonesans. Ale nie dziś.

Wyd. Rada Dzielnicy V Krowodrza

Z własnej półki (obecnie)

Przeczytałam 23 lipca 2024 roku

 

Bowiem dziś wstałam z globusem. Odpuściłam przebieżkę (no cóż, kiedyś musiało się to stać), a podwójnie żal, bo rano było chłodno i pochmurnie, idealnie na chodzenie. 

Może ten globus przez chodzenie... po lekarzach? Znaczy u żadnego lekarza w tym tygodniu nie byłam, ale dostałam wezwanie na mammografię (kiedy te dwa lata minęły?), no to się stawiłam, póki mnie program obejmuje 😉

Oby tylko nie wyszło tak, jak z tą kobietą, o której pisała Klarka: cieszyła się na emeryturę i robiła mnóstwo planów, w ostatnim dniu pracy urządziła imprezę pożegnalną dla koleżeństwa, a następnego dnia... zmarła.

Albo Kalina. Też się nie nacieszyła. 

No, ale nie zapeszajmy, ja będę żyć długo i szczęśliwie, tak? 

Drewniane schody prowadzące do rentgena przypomniały mi pierwsze pobyty w praskim klasztorze, gdy jeszcze nie było nowego wejścia z windą i trzeba było taskać walizę na drugie piętro. Teraz jest wygodniej, ale wtedy było klimatyczniej. Zawsze można znaleźć powód do narzekania 😁

W pracy też mieliśmy takie schody, trzeszczące i wyślizgane, trochę niebezpieczne. Któregoś roku właściciel kamienicy zabrał się za remont... i już drewnianych schodów nie mamy (za to windę owszem).

Jako że uczę się codziennie tego angielskiego, a tam co i rusz napomykają, że szerzej dany problem można przećwiczyć korzystając z wydanej w tej samej serii gramatyki, skusiłam się i nabyłam. Ten pierwszy poziom oczywiście 😎 Jak już ją mam w domu, to ani razu jeszcze nie zajrzałam, normalka.

Ale generalnie jestem zadowolona z podręcznika, tyle że za bardzo się do tej nauki nie przykładam. Około 22.00 przypominam sobie o angielskim i przerabiam jedną stronę. Jednak sam system - zdania po polsku i obok po angielsku - mi odpowiada. W każdej chwili mogę sobie zrobić sprawdzian 😉

Cały czas sobie powtarzam, że w zimie będzie więcej czasu na wszystko. Niby dlaczego?


Szykuje się Dzień Placka, wstanę z łóżka tylko zrobić obiad. Gdyby nie Ojczasty* to bym w ogóle nie musiała wstawać, ale przecież w życiu tak być nie może, żeby nic nie musieć, nawet na emeryturze.

Pożyczyłam z biblio [...] [chwila milczenia] [minuta ciszy nad niezrealizowanymi postanowieniami] książkę kobiety, która jeździ wielką ciężarówką, to może poczytam. 

 

* chyba, że mu odgrzeję jedną z zup w słoikach? w końcu po to niby są - awaryjnie!