środa, 30 kwietnia 2014

Pisane łapą - z psiego przełożył Marian Orłoń

O książeczce napisała Lilybeth w komentarzu przy okazji poprzedniej powiastki Mariana Orłonia. Przemogłam się i pognałam do biblioteki, gdzie znalazłam zarówno Pisane łapą jak Kartki z ostatniej ławki. Niestety wydanie paskudne, na papierze dziewiętnastej klasy, bo to był środek kryzysowych lat osiemdziesiątych. Papier był wówczas tak cenny, że nawet nie dano czystej białej kartki zaraz po okładce, a przed stroną tytułową.
Na szczęście te braki wynagradza lektura uroczego opowiadania, napisanego psią łapą.

Oto bohaterowie naszej opowieści - emeryt Mateusz, pies Tymoteusz i papuga Apolonia:
Życie ich biegło spokojnie aż do dnia, gdy Towarzystwo Miłośników Ptaków Egzotycznych urządziło wielki konkurs gadających papug. A trzeba wiedzieć, że Apolonia była wielce wymowna :) Toteż cała trójka udała się w niedzielny poranek do remizy strażackiej, gdzie miało się rozegrać współzawodnictwo. Różne zdania wykrzykiwały biorące udział w konkursie papugi z całego miasteczka (Precz z zupą ogórkową!), ale Apolonia zakasowała je wszystkie wygłaszając całą Odę do papugi!
Toteż została zwyciężczynią konkursu i dostała tytuł Ptasiego Demostenesa oraz bukiet z jarzyn:
I znalazła się na wystawie, skąd pan Mateusz miał ją odebrać dopiero w poniedziałek rano. Cóż,kiedy wówczas okazało się, że klatka Apolonii jest pusta! Jedyny ślad, o jakim wspomniał Tymoteuszowi zaprzyjaźniony pies Bryś, nocny stróż, to tajemniczy samochód koloru jajecznicy... Bryś zapamiętał nawet rejestrację, z której wynikało, że auto pochodziło z Gąsek Dużych, odległych od miasteczka o 20 kilometrów. Dzielny Tymoteusz postanowił wyruszyć na poszukiwanie wehikułu, zaczaił się więc w krzakach w pobliżu gospody, skąd miał nadzieję zabrać się jakimś psim autostopem. Zmrok zapadł, Tymoteuszowi coraz bardziej burczało w brzuchu, a tymczasem z gospody napływały smakowite zapachy:
W końcu pies usłyszał turkotanie wozu i jakieś przejmujące psie głosy. To był wóz rakarza!
Tymoteusz, obdarzony wielki sprytem, uwolnił zza krat trzech braci w biedzie, którzy w zamian postanowili pomóc mu w odnalezieniu Apolonii. Trop wiódł do cyrku...


Początek:
i koniec:

Wyd. Wydawnictwo Poznańskie Poznań 1984, wyd. IV, 64 strony
Ilustrowała: Ewa Salamon
Pożyczone z biblioteki na Rajskiej
Przeczytałam 27 kwietnia 2014


wtorek, 29 kwietnia 2014

Andrzej Nazar - Tajemnice krakowskich budowli - 2

Jak się powiedziało a, trzeba powiedzieć i b. Przeczytałam więc drugą część zbioru artykułów publikowanych w Dzienniku Polskim, autorstwa Andrzeja Nazara.


Tyle Nazarów mi się zebrało do tej pory:

Nazary stoją na tej oto półce, wśród innych cracovianów. Tylko jeden stary szwedzki kryminał się tam jakoś dziwnie zaplątał:
A półka na tym oto regale (w głębi, koło żółtej ściany):
Gdyby ktoś pytał, co ciekawego schowałam do kolorowych teczek widocznych na dole, to odpowiem bez kozery: oczywiście materiały o Krakowie - wycinki z gazet, wydruki, własne opracowania. Jak widać, nie ukrywam się ze swoją pasją :)

Liczyłam na to, że w drugiej części Tajemnic krakowskich budowli autor odsłoni przede mną więcej nieznanych mi ciekawostek... i znów się przeliczyłam :) Stanowczo jestem zbyt zaawansowana! Właściwie jedynym novum był dla mnie rozdzialik o kurancie na wieży ratusza przy placu Wolnica na Kazimierzu i muszę się tam kiedyś przespacerować w okolicach pełnej godziny, żeby go usłyszeć. Natomiast ktoś nieobciążony taką wiedzą krakauerską jak moja :) może śmiało książeczkę nabywać i po mieście chodzić, wypatrując wspomnianych w niej artefaktów, czy będą to głowy polskich świętych na drzwiach kościoła Mariackiego, czy biurko Jana III Sobieskiego przerobione na tabernakulum w Domku Loretańskim, czy krzesło rabina Mojżesza Isserlesa w synagodze Remuh, czy detal rzeźbiarski z fasady seminarium częstochowskiego przy ul. Bernardyńskiej, przedstawiający kuszenie kleryka, czy śpiewająca żaba z ulicy Retoryka czy wreszcie tajemnicza chimera przed pałacykiem Czapskich... Do wyboru, do koloru, coś dla zaspokojenia wszystkich gustów :)

Bibliografia dla pasjonatów:

Tudzież spis treści:


Początek:
i koniec:


Wyd. vis-a-vis/ Etiuda, Kraków 2013, 192 strony
Z własnej półki (kupione w Księgarni Akademickiej 4 listopada 2013 za 19,90 zł)
Przeczytałam 27 kwietnia 2014



Miesięcznik KRAKÓW
Fotograficzna prasówka - kwietniowy numer Krakowa.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Fiodor Dostojewski - Skrzywdzeni i poniżeni

Nie wiem, czemu nie wzięłam się za Dostojewskiego po kolei, chronologicznie... ale z drugiej strony, czytam go sobie dla przyjemności czytania, a nie dla śledzenia drogi pisarskiej, rozwoju etc. :) Więc najpierw była Zbrodnia i kara, potem Biedni ludzie, a teraz Skrzywdzeni i poniżeni. W maju biorę się za Wspomnienia z domu umarłych. Same optymistyczne tytuły, co?

I tak sobie właśnie z przyjemnością przeczytałam historię z życia młodego pisarza, który nie chciał przyjąć żadnej posady - i całe szczęście, bo tyle miał zachodu i bieganiny ze swą przybraną rodziną, że w życiu by mu czasu na pracę nie starczyło. A pisać mógł sobie po nocach!
Otóż Wania wychowywał się na prowincji. Rodzice wcześnie go osierocili i przygarnęło go małżeństwo Ichmieniewów, właściciele drobnej posiadłości ziemskiej. Mieli oni jedyną ukochaną córkę Nataszę i dzieci wychowywały się jak brat z siostrą. Mikołaj Siergieicz Ichmieniew był świetnym gospodarzem i od pewnego czasu administrował również majątkiem księcia Wałkowskiego, rezydującego w stolicy. Wania w wieku 18 lat opuścił Ichmieniewów, by udać się na uniwersytet w Petersburgu. Minęło kilka lat i starzy znajomi znów się spotkali, bowiem Ichmieniew poróżnił się z niewdzięcznym księciem i miał z nim proces, toteż sprowadził się z żoną i córką do miasta, wiadomo, koło procesu trzeba chodzić. Zaczął do nich zaglądać, w sekrecie przed ojcem, syn księcia, Aliosza. Natasza nagle zmienia się, ze słodkiego dziewczęcia, podlotka, beztrosko śmiejącego się i żartującego, przeobraziła się w cierpiącą kobietę: zapadłe blade policzki, spieczone jak w gorączce wargi, pałające ogniem oczy...
Tak zaczyna się smutna historia skrzywdzonych i poniżonych.
Nie rozumiem, skąd ta opinia Dostojewskiego w niektórych kręgach, jako trudnego, ciężkiego w lekturze... Jego powieści przecież świetnie się czyta. No, może jak dojdę do Braci Karamazow, to zmienię zdanie :)

Najnowsza świecka tradycja - będę pokazywać półkę, z której zdjęłam czytaną książkę :)
Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam oglądać cudze półki i odnajdywać znane sobie książki :) Co tam półki, uwielbiam oglądać cudze mieszkania, a najbardziej lubię chwilę po zmroku, gdy ludzie zapalili już światło w pokoju, a jeszcze nie zaciągnęli zasłon czy żaluzji. Można wtedy do woli przyglądać się wnętrzom :)
A tu na Zbrodni i karze leży... kumkum. Jest to po prostu smoczek dziecięcy, używany niegdyś przez moją córkę. Jak go cmoktała, taki właśnie dźwięk było słychać: ką-ką-ką-ką. Daj kumkuma, mówiło się. Znaczy się - pamiątka rodzinna :)

Początek:
i koniec:

Wyd. PIW Warszawa 1957, wyd.I, 361 stron
Tytuł oryginalny: Uniżennyje i oskorblennyje /Униженные и оскорблённые
Tłumaczył: Władysław Broniewski
Z własnej półki
Przeczytałam 26 kwietnia 2014

W książce znalazłam parę wycinków z prasy z lat 80-tych:
Wynika z tego, że sprzedawanie książek na wagę w supermarketach ma już stary rodowód :)
A tu coś jeszcze dla bibliofilów:

Był taki dowcip o milicjantach: dlaczego chodzą parami? bo jeden umie czytać, a drugi pisać. Tutaj obaj czytają :)
Rubryka drobnych ogłoszeń kopalnią wiadomości na temat codziennego życia:
Małżeństwo poszukuje dozorcostwa w zamian za mieszkanie - och, jakże to było popularne!
Student - Amerykanin - żeby od razu było wiadomo, że płaci w walucie.



NAJNOWSZE NABYTKI
Nagle okazało się, że w piątek mam wolne. To się wybrałam do miasta, zamiast do roboty. No i tak to posłać babę. Najpierw zajrzałam do Księgarni Akademickiej.
Byłam opóźniona (w rozwoju), bo już ze 2 tygodnie, jak wyszło Collegium Novum, a ja nic. To nabyłam. I dla towarzystwa przewodnik po Łagiewnikach.
Potem do Taniej Jatki na Grodzkiej. A tam kolejne dwa cracoviana czekały:

A wieczorem córka mnie zaciągnęła do biblioteki na Rajskiej, gdzie była jakaś akcja KSIĄŻKA I RÓŻA czy coś w tym stylu. Od 19.00 do 24.00 trwał kiermasz książek wycofanych z biblioteki. Sprzedawali je po 4 zł. Dostep do półek był utrudniony, bo trochę luda się cisnęło... Stanęłam sobie z boku przy jakimś stoliczku, a córka mi od czasu do czasu coś z półłki wygrzebała i przynosiła do oceny. Stanęło na czterech pozycjach:

Do tego zjadłyśmy kolację (częstowano tortillą i kanapeczkami z łososiem) i dostałyśmy róże :)

I tak oto w jeden czarny piątek ubyło mi 18 cm bieżących półki (no i stówka z kieszeni)!


W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ film rosyjski 20 PAPIEROSÓW (20 sigaret/20 сигарет), 2007, reż. Aleksandr Gornowskij
Jest trailer na YT:

2/ film włoski GINGER I FRED (Ginger e Fred), 1985 reż. Federico Fellini
Na YT fragment:

3/ film czeski MARECZKU, PODAJ MI PIÓRO! (Marečku, podejte mi pero!) 1976, reż. Oldřich Lipský
Fragmenty:

4/ film amerykański JEFF WRACA DO DOMU (Jeff Who Lives At Home), reż. Mark Duplass, Jay Duplass, 2011
Na YT trailer:


piątek, 25 kwietnia 2014

Piotr Wierzbicki - Papieskimi śladami po Krakowie

W gorącym okresie zbliżającej się kanonizacji Jana Pawła II sięgnęłam po niedawno nabyty przewodnik, bo tak go chyba należy określić, mający poprowadzić czytelnika tropem papieskich śladów w Krakowie. Temat nie jest mi obcy, ale nie miałam do tej pory żadnej publikacji sumującej tę tematykę.
O autorze, Piotrze Wierzbickim, napisano na okładce:

O samej książce:

Szumnie zapowiadana SERIA DZIEJOWA...
zdaje się zamknęła się jedną wydaną pozycją, tą właśnie. A przynajmniej internet milczy na temat innych.

We wstępie autor napisał:

No i teraz tak. Nie ubogaciła mnie ta pozycja. Wydana przez firmę-krzak, która zniknęła jeszcze szybciej niż się pojawiła, z wielkim zadęciem, na kredowym papierze, zaopatrzona w mnóstwo kolorowych fotografii... i niestety mało konkretnych wiadomości. Wstęp właściwie wszystko wyjaśnił: to była płytka multimedialna, której teraz nadano formę książkową. Ot, taki fajerwerk. No ale co pozostaje po fajerwerkach?
Cała strona podziękowań dla proboszczów i infułatów, ot, co pozostało. Pół książki zajmują opisy tablic pamiątkowych, jakie wszędzie ponawieszano, jeśli tylko JPII kiedyś tam jakieś miejsce nawiedził. Drugie pół - opisy zabytków z nim związanych. No sorry. To sobie każdy może znaleźć choćby w internecie, nie musi nawet Rożka kupować.
Zastanawia też bezmyślność, z jaką podaje się linki do stron internetowych, proszę bardzo:
Ja cię kręcę...

Przykro mi bardzo, ale NIEZADOWOLONAM! Trudno mi sobie wyobrazić, że nabywca tej pozycji będzie chodził po Krakowie z książką w ręku. Kto to miałby być? Mieszkaniec miasta czy przyjezdny pielgrzym? Do kogo książka jest adresowana? Jako mieszkanka Krakowa stwierdzam, że niczym mnie autor nie zaskoczył, wszystko to od dawna wiadome, przerobione dziesiątki razy. No, jedna informacja była dla mnie nowością: że słynne okno papieskie przy Franciszkańskiej 3 tak naprawdę zostało zdemontowane i przekazane przez Dziwisza do Muzeum na Polach Lednickich (framugi), nie ma już w Krakowie okna oryginalnego. Jednak wynieść jedno zdanie z całej książki to trochę za mało, prawda?

Ach, jeszcze jedno. Stwierdzeniem, że kościół na Dębnikach nie zachwycał i nadal nie zachwyca swą architekturą pan Wierzbicki po prostu się kompromituje...

Spis treści dla ciekawych:

Początek:
i koniec:

Wyd. AGMA Kraków 2009, 161 stron
Seria Dziejowa
Z własnej półki (kupione w antykwariacie na Stolarskiej 13 kwietnia 2014 za 12 zł)
Przeczytałam 22 kwietnia 2014