sobota, 27 stycznia 2024

Ekspres reporterów '85

Znalezione w jednej z biblioteczek plenerowych. Zaciekawiło mnie, wiedziałam, że coś takiego jak Ekspres reporterów wydawano, ale nigdy nie miałam w rękach żadnego egzemplarza.

Internety podają, że:

Ekspres reporterów” powstał w 1976 roku i szybko stał się regularnym bestsellerem. W najlepszych latach osiągał co miesiąc nakład 130 tysięcy egzemplarzy – i to w czasach, kiedy papier był reglamentowany…

To przede wszystkim na łamach "Ekspresu” kształtowała się słynna "polska szkoła reportażu”.

Historia "Ekspresu” została zawieszona w roku 1985. Przyczynił się do tego niepokorny styl działania redakcji, którą tworzyli wówczas: Jerzy Ambroziewicz, Stefan Kozicki, Stanisław Małecki i Aleksander Rowiński (autor koncepcji serii). A przede wszystkim numer specjalny z roku 1980, w którym „nieodpowiednio” zrelacjonowali przebieg strajku w stoczni: Wojciech Giełżyński, Ewa Juńczyk, Ryszard Kapuściński, Jacek Poprzeczko, Cezary Rudziński, Ernest Skalski, Lech Stefański, Małgorzata Szejnert, Mariusz Ziomecki.

Historia nie kończy się jednak – zatacza kręgi. I tak po 33 latach (sic!) "Ekspres reporterów” powraca.

Tak piszą na stronie Taniej Książki w związku z wydaniem z 2018 roku. Ale coś kręcą, bo gdzie indziej z kolei można kupić Ekspres reporterów z 1987 roku. Nie dojdziesz prawdy. Na Wikipedii hasło czeka na opracowanie.

"Mój" numer zawiera wstrząsający, rzekłabym, reportaż ze szpitala, gdzie pacjentki są nikim, mniej niż zero, ani się z nimi nie rozmawia ani nie cacka. Najlepsze, jeśli nie jedyne, rozwiązanie dla każdej to wyskrobanie. Nawet jeśli z darów jest lek, który mógłby pomóc bez konieczności zabiegu. Z darów. Pamiętacie? Też kiedyś skorzystałam - po porodzie nie zwijała mi się macica i trzeba było dostać się po znajomości do ordynatora kliniki, żeby przepisał zastrzyki - oczywiście niedostępne w aptekach, ale były właśnie w osiedlowej aptece darów. Wystartowała w czasach stanu wojennego, gdy z całego świata napływały czy to produkty żywnościowe czy higieniczne czy medyczne. Ze zdziwieniem dowiaduję się teraz z FB, że apteka ciągle istnieje, a prowadzi ją Stowarzyszenie Pomocy Obywatelskiej im. Anny Fiszerowej. Tylko nie wiem, kim była pani Anna.

Drugi reportaż opowiada o przedstawieniu Kantora, które zorganizowano w kościele w Wielopolu Skrzyńskim w grudniu 1983 roku. 

W kościele Mistrz bluźnił podczas oswajania się aktorów z ciasnotą miejsca i rekwizytów. Rozlegały się słowa szpetne... 

A trzeci o fałszerzach dolarów w Polsce i wesołym towarzystwie panienek. Z cinkciarskich interesów wyrosły u nas po transformacji niektóre fortuny. Cinkciarz kojarzył się z półświatkiem, jeśli nie wręcz z kryminalnym podziemiem, a gdy się pomyśli, że to tylko kwestia aktualnie obowiązującego prawa... różnie to wyglądało w różnych okresach naszej powojennej historii: w latach 50-tych była kara śmierci za handel walutą.

Kurde, chyba sobie obejrzę film Sztos 😁

Wyd. Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1985, 121 stron, nakład 100 tys. egz.

Z własnej półki

Przeczytałam 20 stycznia 2024 roku

 

A' propos obejrzę. Mam już za sobą 19 odcinków drugiego sezonu Chirurgów czyli idę jak burza. A wczoraj byłam na niemieckim kandydacie do Oscara - Pokoju nauczycielskim. Warto zobaczyć szkołę oczami nauczyciela (choć niemiecka szkoła pokazana w tym filmie jest dla mnie kompletną abstrakcją, ale mówię to oczywiście z punktu widzenia ucznia z lat 70-tych w Polsce; poproszę koleżankę z pracy, która do niedawna uczyła w liceum, żeby koniecznie obejrzała ten film i powiedziała mi, jak ona to widzi). Warto uświadomić sobie, że wypowiedziane słowa nie giną gdzieś tam, że nie da się ich już wymazać i trzeba ponieść konsekwencje.

Przy okazji wypatrzyłam w programie Tygodnia Filmu Niemieckiego, że we wtorek dadzą Perfect Days, a tu akuratnie mi Psiapsióła z Daleka ostatnio opowiadała, że była i cały czas myślała o mnie (no bo że lubię japońskie czy inne azjatyckie klimaty) i że bardzo jej się podobał film. No to zaraz udałam się do kasy, niestety, żeby dowiedzieć się, że seans wyprzedany. To ja po raz pierwszy od nie wiem kiedy decyduję się iść do kina, a oni mi tak???

Aaa, właśnie, narzekałam wcześniej, że mi odtwarzacz dvd dźwięk stracił. Wystarczyło odłączyć od prądu i znów podłączyć. Jak nieraz z komputerem. Ale ja nigdy nie pamiętam o tym najprostszym rozwiązaniu problemu 🤣


16 komentarzy:

  1. O, a ja się zaczytywałam w Expressie Reporterów, kompletnie o nim zapomniałam! Kupowało się to u mnie w domu regularnie. Na przedstawieniu Cricot 2 Kantora byłam w liceum, w klubie studenckim i Wielopole, Wielopole wywarło na mnie duże wrażenie, jak i sam Kantor, który tam sie kręcił taki demoniczny
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, demoniczny to dobre określenie dla Kantora 😉 Ja miałam okazję co roku przyglądać się 8 grudnia Żywym Pomnikom na Kanoniczej.
      Co stało się z tymi tomikami u Ciebie w domu?

      Usuń
    2. No kurczę, właśnie nie wiem, pewnie mama powyrzucała lub wydała, ona nie była (stety/niestety) takim chomikiem książkowym jak Twoi rodzice. Poza tym raz się przeprowadzałyśmy, wtedy mogły zniknąć. Może tez niektóre się uchowały w piwnicy, ale jeszcze sie nie zdobyłam na przejrzenie tego po śmierci mamy...
      A.

      Usuń
    3. Moja mama też nie była chomikiem książkowym. Jak się teraz zastanawiam, to chyba nigdy nie widziałam jej z książką... oczywiście w szkolnych czasach, gdy tam jeszcze mieszkałam.
      Wiele wiele lat później szukałam Timura i jego drużyny w oryginale, bo pamiętałam, że kupiłam jakoś tak w okolicach matury (a zdawałam też rosyjski) i bardzo lubiłam to wydanie. Nigdzie nie było. W końcu się okazało, że mama wyniosła je do piwnicy na podpałkę (tam był piec zbiorczy do centralnego i lokatorzy kolejno pełnili dyżury; tak się porobiło po zlikwidowaniu pieców kaflowych w mieszkaniach). Odkupiłam sobie, ale serca do niego nie mam, jest o wiele brzydsze.

      Usuń
  2. Dary pamiętam, ale raczej te żywnościowe, z leków nie miałam okazji korzystać.
    Leków na serce szukało się u rodzin i znajomych za granicą, mojemu tacie przysłał leki brat mamy z Australii.
    Rodziłam w 1992, tez nie było lekko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żywnościowe były rozprowadzane głównie przez Kościół... zresztą wszystko wtedy szło przez Kościół, łącznie z kulturą.
      Twój syn jest starszy o rok od mojej córki 😁 Ja akurat rodziłam na Siemiradzkiego (gdzie zmarł Wyspiański) - tam było wówczas bardzo nowocześnie, bo dawali dziecko do pokoju matki, a nie że tylko przynosili na karmienie. Chętnie bym zrezygnowała z tej nowoczesności, bo od 12 stycznia 1993 roku jestem wiecznie niewyspana 🤣 Co prawda córka jako wcześniak wylądowała w inkubatorze i przynieśli mi ją dopiero następnego dnia, ale co z tego, jak nie dało spać dziecko innej matki w pokoju 😂

      Usuń
  3. Przypomnialas mi jak to niedawno zglaszalam mezowi ze drukarka nie dziala - popatrzyl, pomacal i wcisnal kabelek do gniazdka bo jak sie okazalo przy scieraniu kurzow musialam go obluznic :)
    Gdy moj brat byl malym chlopcem, czyli musialo to byc we wczesnych latach 50tych, mial owsiki ktorych zaden lekarz nie potrafil wyleczyc. Mama poprosila znajoma majaca rodzine w USA o lek na nie. Przyslali - i zadzialalo niemal od reki. Pokazala to lekarstwo lekarzowi - oczywiscie nie znal, nie bylo dostepne w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. W pracy ciągle coś się wydarza, bo pani sprzątająca zawadzi mopem o kabel... powinnam mieć już dawno wdrukowane, żeby najpierw to sprawdzać...
      No, w latach 50-tych, zimna wojna itd. - byliśmy odcięci od zachodnich medykamentów.

      Usuń
  4. Na owsiki były pestki z dyni 😃 Kilka razy dzwoniłam do Dużego, że Lapek się zepsuł, a to tylko kabelek się wypiął 😃 "Ekspresów" było w Bibliotece kilka ton tak samo jak kryminałów, leżały na ladzie i każdy czytelnik mógł szperać w nich do upojenia 🙂 Z darów pamiętam ser bardzo żółty, wręcz pomarańczowy, który dawali na książeczkę zdrowia dziecka i przystawiali pieczątkę. Na kartki Mały miał większy przydział mięsa jako dziecko chore na celiakię, a teraz jest weganinem 👍 Tak mi się przypomniały te kartki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja pamiętam z ciężkich czasów, jak mnie - w stanie wojennym, gdy studentów rozpuszczono do domów - mama wysłała o szóstej rano pod sklep, żeby kupić śmietanę. Zima, ciemno, a Ty stój na dworze w kolejce. To było za karę, tylko nie pamiętam, co takiego zrobiłam 🤣

      Usuń
  5. Powinienem nadal mieć u mamy kilka tomików z tej serii. Nie wiem, czy nie ma tam nawet tego o strajku w stoczni.

    OdpowiedzUsuń
  6. No proszę, jak ładnie się zbiegło - dzisiaj byłam u ginekologa :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że wyszłaś z lepszymi wrażeniami 😁

      Usuń