niedziela, 3 stycznia 2021

Bohumil Hrabal - Perełki na dnie

Dobra książka na dobry początek roku.  

No, taki średnio dobry, bo dziś dopiero pierwszy dzień, kiedy mnie głowa nie boli. Ale mam przecież nie narzekać na żywot, tak?

Umowa w pracy jeszcze żadna nie podpisana, ale słownie omówione, że podpiszemy na trzy miesiące - umówmy się, że przez ten czas nie będę się martwić, co dalej. Korona być może przeszła bokiem i jestem tylko (ciągle) przeziębiona. Córka pod tym względem w porządku, Ojczasty w porządku. Będę dziś pisać do niego list, żeby się rozejrzał za szczepieniem, to może wreszcie do niego pojadę... i posprzątam 😏

Cała reszta - nieważna!

Hrabala się czyta cudownie. Choć blog nie wykazuje, bym Perełki wcześniej "zaliczyła", opowieści są mi znane, ale to chyba przez to, że rozmaite opowiadania ukazywały się w rozmaitych zbiorach, jest w tym jeden wielki bałagan, z którego nic nie rozumiem. 

Śmierć pana Baltisbergera na przykład doskonale pamiętam. W ramach swojej nie-do-opanowania manii robienia zapasów na przyszłość, kupiłam już kilka Hrabali/Hrabalów (?) w oryginale, ale on jest jeszcze dla mnie za trudny językowo.

Początek:

Koniec:

Wszystkie zresztą pamiętam.

Przy okazji zerknęłam do dwóch książek o Hrabalu, jedna z nich wiedzie śladami pisarza po Pradze i nie tylko i tak mi się zatęskniło, tak zatęskniło 😓 Przypomniałam sobie o dawnej obietnicy - że kiedy już się zdobędę na to, by ruszyć poza Pragę, pierwszym miejscem, które odwiedzę, będzie Kersko, to rozsławione przez Hrabala Kersko, gdzie miał dom letniskowy.  Chyba zaraz zadzwonię do Věry i zapytam, czy ze mną pojedzie, wszak opowieść gminna niesie, że zagubił się w kerskim lesie pewien Murzyn z jakiejś tam drużyny sportowej - i do tej pory nie znalazł.

Kolekcja literatury czeskiej Agory zawiera również filmy. Ale mój egzemplarz jest z biblioteki i filmu nie było (mam nadzieję, że przy zwrocie nie będą się o niego upominać). Żaden problem, pomyślałam, obejrzę własny. A tu okazuje się, że własnego też nie ma. I katalog o nim nie wspomina, czyli nigdy go nie było. Jak to? Tu na blogu w 2014 roku dałam go pod hasłem W tym tygodniu oglądam. Jest tam, jak zawsze, link do You Tube, ale ja nigdy nie oglądałam filmów na komputerze. Dziwna sprawa. Sześć lat temu na pewno nie oglądałam go po czesku... dziś za to obejrzę 😍
  

Ten pomnik nagrobny z dwoma gołąbkami... Rzeczywiście zwróciłam uwagę na praskich cmentarzach na wszechobecne gołąbki. Ale nie na to, że faktycznie jeden ma dziobek ku górze, drugi na dół. To przecież musi coś znaczyć. Usiłowałam teraz znaleźć wyjaśnienie w czeskim internecie, ale nie udało mi się. Ogólnie jest tak, że uważa się takie białe gołąbki za symbol czystości i wierności, to ostatnie ponoć nie do końca odpowiada prawdzie, bowiem wyczytałam, że samiec potrafi się puszyć przed obcą samiczką bezpośrednio w pobliżu gniazda, w którym jego połowica wysiaduje młode 😎

A jsou to ptáci in vivo náležející výhradně řádu měkkozobých - holubi a hrdličky. Jednoduché druhové složení je dáno tisíciletou symbolikou. O holubech se již v předkřesťanských dobách věřilo, že přinášejí štěstí, v bájesloví naznačuje bílá holubice podobu nevinné nebo očištěné duše a ta u vysvobozených lidí vylétá v podobě bílé holubičky. Také domácí holub „dobrodincům svým je velmi vděčný; doprovází prý i mrtvolu svého pána a usedne na hrob jeho“. Nakonec, dodnes se cení Picassova mírová holubice a papež vypouští bílé holubice z okna nad Petrské náměstí. Je to přitom zajímavá symbolika - holubi nějak věrnými manžely nejsou a je možné vidět, jak se holub točí před cizí holubicí v dohledu hnízda, kde jeho věrná manželka vysedává rodinu. Ale nicméně tradice jsou tradice.

Źródło

Ale co z tymi dziobkami?



A mówią, że Czesi nie mają fantazji!

Prosty sposób, okazuje się, na Weltschmerz 😄


Wyd. AGORA Warszawa 2011, 161 stron

Tytuł oryginalny: Perličky na dně

Przełożyli: Jan Stachowski, Edward Madany, Cecylia Dmochowska, Andrzej Czcibor-Piotrowski

Z biblioteki

Przeczytałam 2 stycznia 2021 roku

 

Ponieważ wszystko u mnie się musi najwyraźniej obracać wokół książek, donoszę, iż znów rozpoczęłam akcję odkurzania. Tychże.

Poprzednia trwała pół roku 😁 i zakończyła się raptem w lipcu... ale po pierwsze, już widzę, że te odkurzane w styczniu proszą się o powrót, a po drugie - wtedy to trwało wieki, bo było połączone z uzupełnianiem katalogu. Teraz już tylko zdejmuję i wytrzepuję książki z jednej półki, wycieram ją i gdy przeschnie, ustawiam tomy z powrotem. A więc błysk. Dziś były kryminały. I już myślę przy okazji, czy nie wdrożyć projektu Każdego miesiąca jeden, bo te Chandlery i Macdonaldy to wieki temu czytane...

Tym bardziej, że chciałabym się odkleić od bibliotek...

4 komentarze:

  1. A tu nie chodzi o to, że jeden gołąbek jest żywy, a drugi zmarły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, to jest najprostsze wytłumaczenie, że jeden patrzy jeszcze do świata żywych, a drugi już ku wieczności. Ale dlaczego? Gdyby mąż chował żonę - dobrze. Ale przecież ten mąż spodziewa się, że za parę lat pochowają i jego i wtedy gołąbki mające symbolizować tę parę powinny oba patrzeć ku górze?

      Usuń
  2. Robiąc „porządki” w książkach mam wrażenie, że czas jakoś płynie inaczej😉
    Byłam tylko raz w Pradze i to w deszczowy dzień, ale jest to miasto, do którego koniecznie trzeba wrócić i poznać je lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłaby coś na ten temat powiedzieć moja mama, która zlecała mi układanie na nowo książek po malowaniu... Zamiast raz-dwa dawać na miejsce, ja zatapiałam się a to w jednej, a to w drugiej :)

      W deszczowy dzień nigdzie, moim zdaniem, nie jest fajnie - więc tym bardziej trzeba wrócić za pięknej pogody!

      Usuń