sobota, 9 kwietnia 2022

Stanislava Jarolímková - Co v průvodcích nebývá


 /nie wiem, co to takie różowe/

Powiem Wam, że właśnie sięgnąwszy po tę książkę zaczęłam się zastanawiać nad następującą kwestią: ile tomów u mnie w domu jest "do czytania", a ile takich innych, jedynie do skonsultowania, wyszukania czegoś (na przykład słowniki, encyklopedie, poradniki, książki kucharskie). Nawet mówiłam córce, że gdyby się nudziła, to by mogła policzyć, w katalogu odznaczyć, ale nawet się nie uśmiała, spojrzała jedynie pogardliwie 😂

Kto wie, może nawet połowa? Eee, tyle to chyba nie... No, w każdym razie myślałam, że ta pozycja to będzie właśnie z gatunku "nie do czytania", ale chciałam spróbować. I okazało się, że do czytania jak najbardziej, co oznacza, że przede mną kolejne dwa tomy:


A nawet jeszcze kolejne dwa. Nie wiem, dlaczego właściwie autorka rozdzieliła serię Czego nie znajdziecie w przewodnikach na dwie części, bo wszystko to traktuje o Pradze? 



 W każdym razie jestem dumna, że wszystko zebrałam, a jeśli jeszcze coś kiedyś wyjdzie, to obowiązkowo dołożę. W końcu moje praskie zakupy zazwyczaj właśnie zaczynają się od tego, że jest tom z jakiejś serii, którego mi brakuje 😂 Tak było z tym ostatnim zakupem, który już na mnie w Pradze czeka. Ba, mam listę na maj różnych nowości do dokupienia i tam są Praskie mordy (tfu, morderstwa znaczy się) i Psie wycieczki (tom 7) i Nieznana Praga (tom 5) i taka nowość Tajemnice praskich klasztorów, która zapowiada się też na serię, bo nosi podtytuł Hrad i Hradczany. A te mordy są w 2 tomach po 500 stron, ja się skicham wracając chyba. Może zabiorę taką siatę jak z Ikei, tylko na książki?

Co v průvodcích nebývá okazało się czytable, choć zajęło mi ładnych parę dni (dziesięć), a w międzyczasie machnęłam tę węgierską powieść, bo była wygodniejsza do zabrania do pociągu.

W jednym z rozdziałów znalazłam taką ciekawostkę: w 1784 roku Józef II złączył cztery praskie miasta (Stare Miasto, Małą Stranę, Hradczany i Nowe Miasto) w jedną całość, po czym...


"miasto było godzinę długie, trzy kwadranse szerokie" i można je było obejść mniej więcej za cztery godziny. Na rysunku są obecne granice zaznaczone. I teraz takie pytanie: ile czasu zabrałoby obejście dzisiejszej Pragi? Jak długie są jej granice? Super pomysł na mały projekt 😁 Może kiedyś? Cały jeden wyjazd poświęcić na takie obejście? Nie że na raz, broń Boże 😂 Dzieląc na przykład na 3-godzinny odcinek rano i 4-godzinny po południu. Jak tylko skończę pisać, zabieram się za szukanie długości granic Pragi!

Ale podejrzewam, że to mogłaby być ciężka sprawa, bo gdzieś tam polami, gdzieś znowu szosą ruchliwą może. Wpuszczę tę pchłę do ucha Věrze - ona jest bardzo dzielny piechur, możliwe, że by ze mną taki projekt podjęła. Ewentualnie mam jeszcze inny pomysł na towarzystwo w tych wyprawach. Bo jednak samotna kobita szwendająca się gdzieś po zadupiu to różnie może dopaść... 


 

Początek:


Koniec:

Spis treści:



Ten Pepson, co jest współautorem 3-tomowych Hradów i zamków, napisał właśnie o tajemnicach klasztorów (o czym wyżej), więc tym bardziej wierzę, że to początek nowego cyklu. Ja go znam z programu Z metropole, śmieszny taki, bo zawsze mówi z uśmiechem od ucha do ucha i z wielkim zaangażowaniem 😀 Co mi przypomina, że muszę dziś obejrzeć zaległe trzy odcinki programu.



Wyd. Motto Praha 2005, 280 stron

Z własnej półki (kupione w Ulubionym Praskim Antykwariacie 8 maja 2018 roku za 144 korony)

Przeczytałam 5 kwietnia 2022 roku


Joł, jak to dobrze, że weekend w domu 😍 Właściwie planowałam skoczyć do Teatru Słowackiego, bo sprzedawali dziś krzesła z widowni (przed wymianą na nowe). Nie są to krzesła z czasów Wyspiańskiego, ale tak mi się zamarzyło mieć w domu pamiątkę. Ale raz, że wkurzyli mnie nie podając wcześniej choćby widełek cenowych, a dwa, że poszłam jednak po rozum do głowy - gdzie ja niby to krzesło dam. Dopiero co przecież sama wyniosłam jednego Thoneta, bo nie było na niego miejsca...

A trzy, że lepiej sobie poleżeć.

Po tym covidzie-niecovidzie.

W środę wieczorem zadzwoniła przyjaciółka i nie można lekceważyć, zrób test, to trzeba wyleżeć, nie idź do pracy (no, takie to sobie może gadać osoba, która całe życie była na etacie), moja siostra przeszła niby lekko, a teraz leży z obustronnym zapaleniem płuc i takie tam. W rezultacie w czwartek w drodze do pracy kupiłam test w aptece. Wyobraźcie sobie, że TRZY OSOBY były potrzebne do jego wykonania 😂 Nowa Sekretarka studiowała instrukcję i wydawała komendy, ja po umyciu rąk grzebałam patyczkiem w mózgu, a Nowa Księgowa manewrowała ampułką z płynem i roniła krople w odpowiednie miejsce. 

Wynikiem byłam bardzo zawiedziona, bo już marzyłam, że pójdę do domu.


Ale teraz tak. Wczoraj wieczorem zadzwonił Ojciec Mojego Dziecka, że jego matka w szpitalu z zapaleniem oskrzeli i ... covidem. 

- Skąd ona to wzięła, nigdzie nie chodzi, pewnie ode mnie, bo ja się tak w niedzielę kiepsko czułem.

Zapewniłam go, że na pewno od niego, ale prawda jest taka, że dwa tygodnie wcześniej byłam u nich wieszać firanki (Jezus Maria, moja dożywotnia fucha), to było w sobotę, a w poniedziałek rano zorientowałam się, że straciłam węch.

Czyli bardzo prawdopodobne, że byłam wtedy zarażająca już, ona to chyciła, wykluło się w następnym tygodniu, a teraz tak kaszlała, że w końcu z nią pojechał do lekarza. A on:

- Całe szczęście, że córka do nas nie przychodziła.

Jaaaasne.  

Córka zresztą się dziwuje, jak to jest, że ona na razie ciągle nic i że te testy to o kant potłuc, bo niewiarygodne. Ale ja po prostu myślę, że w tym tygodniu już jestem PO covidzie. 

A kaszlę cały czas, tyle że węch odzyskałam, może nie w 100%, ale jednak. 

Zrobiłam covidową oś czasową 😂😂😂 

Jak by coś, to sami są sobie winni, z tymi firankami zakichanymi, ja się fatalnie czułam (jeszcze wtedy migrenę miałam, tyle że po południu mi przeszło, więc się do nich powlokłam, żeby mieć to z głowy, bo jojczenie, że poprane i czeka, a tu gołe okna), pamiętam, że się strasznie spociłam i zmęczyłam przy tym wieszaniu.

No, ale się nie przyznamy do roznosicielstwa!


Mam tylko nadzieję, że gdy byłam w ubiegły weekend w Dżendżejowie, nie zaraziłam Ojczastego...

 

Kurka wodna, nie umiem szukać albo co. Tej długości granic Pragi. Na razie znalazłam tylko, że:

1/ kilka lat temu ktoś organizował takie obejście jako artystyczne przedsięwzięcie (nie byłam pierwsza z tym pomysłem, kruca!) i że w przybliżeniu to około 100 km

2/ drugą stronę, gdzie jest mowa o objeździe rowerem naokoło Pragi, ale nie trzymając się ściśle granic, tylko używając ścieżek rowerowych etc.: ma to być 112 km wewnątrz granic i 150 km na zewnątrz.

Hm, sto km... zakładając, że po 5 km do południa i po południu, w dziesięć dni można się wyrobić 😏

Co do punktu 1/ w linku jest napisane, że projekt artystyczny był zainspirowany pieszą wędrówką Wernera Herzoga z Monachium do Paryża (3-tygodniową) w 1976 roku, w intencji umierającej przyjaciółki (wierzył, że jego poświęcenie ją ocali). Poszukałam więc czegoś i na ten temat, znajdując m.in. rozmowę z reżyserem z National Geographic, gdzie opowiada o swojej przyjaźni z Brucem Chatwinem. Ten, proszę państwa, rzucił robotę i ruszył w świat, zostając pisarzem podróżniczym - po prostu wysyłając swemu szefowi telegram o treści Poszedłem do Patagonii. A poza tym Herzog wyznaje zasadę, że turystyka to grzech, a podróżowanie pieszo cnota. Tyle się dokształciłam w sobotni wieczór 😀

 

 

 

 

 

Trafiłam na to w niedzielę, piękną słoneczną niedzielę...  

Jest polski tekst do włączenia.

Informacja dla anonimów - tak, to są oczywiście ukraińskie prowokacje.

14 komentarzy:

  1. twoje zapiski to jest wlasnie logbook. Chcielismy leciec na wakacje, ale tych AG testow nie akceptuja trzeba robic jakies inne za 100 dolarow po przylocie i przed odlotem, jezdzic do specjalnej kliniki i czekac 24 godz na wynik w kwarantanie, co to bylyby za wakacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zewsząd się słyszy, że likwidują ograniczenia covidowe, podejrzewam, że bliżej wakacji już to będzie inaczej wyglądać (chyba, że coś znowu łupnie), no ale w Europie, u Was to jest inaczej.

      Usuń
  2. zapomnialam, podoba mi sie projekt przejscia Pragi, jak zaczniesz, rob filmiki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to w ogóle pewnie bym założyła specjalnego bloga czy cóś 😂

      Usuń
  3. I po co ci to, kobieto? Bierz przykład z naszego rządu i przestań sobie covidem głowę zawracać.
    I ile kasy na ten test wydałaś niepotrzebnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 zeta 😂
      Ale przynajmniej wiem, że TERAZ go nie mam... a czy miałam? Na to wygląda, skoro kobita ma oficjalnie stwierdzonego, pewnikiem ode mnie zafasowała!

      Usuń
    2. Czy miałaś też możesz sobie test zrobić, tylko on pewnie droższy :D

      Usuń
  4. W przychodni tez zrobili mi test, a grzebali w mózgu, krew z nosa a test negatywny, ale kaszlę cały czas...natomiast siedzę w domku na zwolnieniu.
    A szefowa nie mogła dać Ci wolnego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szef.
      Nie pracuję na etacie, więc nie mam L-4.
      Gdy już naprawdę trzeba, siedzę w domu, ale to tylko dobra wola Derechcji, że zapłacą mi za nieprzepracowane dni (a fakturę muszę wystawić na kwotę zgodną z umową).

      Usuń
  5. Zaczęłam się zastanawiać ile potrzeba, by obejść moje miasto. Jest nie takie duże, więc może by się dało w jeden dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, zależy też od indywidualnych możliwości piechurskich 😉
      Praga ma 496 km kwadratowych.

      Usuń
  6. Pomysł przejścia granicami miasta ciekawy, ale wędrówka mogłaby potrwać, bo chyba nie sam marsz jest ważny, ale okolice- zatrzymanie się, porobienie zdjęć, pogadanie z ludźmi. Tak to sobie wyobrażam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, o to chodzi! Dlatego mówię 3h. rano, 4h popołudniu - w tym czasie można zrobić wiele kilometrów, ale właśnie biorę poprawkę na pogaduszki i zdjęciowanie.
      Myślę też o zaproszeniu do udziału osób miejscowych. Bardzo dużo przygotowań będzie to wymagało. I chyba jednak smartfona... przed czym się bronię, no ale skąd będę wiedzieć, którędy dokładnie iść? No, chyba, że drogą będą kierować właśnie zaproszeni lokalsi 😁

      Usuń