wtorek, 20 kwietnia 2021

Mariusz Szczygieł - Osobisty przewodnik po Pradze

No, ktoś mógłby przypuszczać, że to dla mnie książka roku (ale którego, bo jest z zeszłego), jednak nie przesadzajmy 😜 Oczywiście cenię Szczygła za to, co zrobił dla promocji Czech w Polsce, za to wszystko, czego się od niego do tej pory dowiedziałam (i co natychmiast zapominam, więc przeczytam znów). Niemniej nie jest już dla mnie czeskopodobnym bożyszczem, że co słowo to objawienie, już mam i inne źródła.

Pamiętam jeszcze z czasów fejsowych, jak się wszyscy ekscytowali, że będzie ten przewodnik, że wyjdzie w maju, ja się oczywiście w maju wybierałam do Pragi, ale wiedziałam, że pewnie książka nie będzie dostępna jeszcze przed moim wyjazdem, więc ją sobie sprawię już po powrocie. I miejsca, które Szczygieł opisze, będę zwiedzać dopiero w sierpniu. 

Tymczasem z wyjazdów wyszło, jak wyszło, czyli WIELKIE NIC PANDEMICZNE i ten zakup już nie był pilny. W rezultacie poprosiłam brata, żeby mi sprezentował Szczygła pod choinkę. A tu i choinki nie było i dopiero pod koniec stycznia tego roku Osobisty przewodnik po Pradze dostał się w moje ręce. I to jeszcze odstał swoje. No, ale teraz, gdy powolutku zaczynam myśleć, że może uda się w sierpniu pojechać, przeczytałam.

A właśnie, dziś ogłosili kolejny kalendarz szczepień, nic z niego nie rozumiem (w sensie, czy moja córka rocznik 1993 będzie mogła się 6 maja zarejestrować czy nie, skoro nie deklarowała się w styczniu), ale oczywiście mam nadzieję, że tak i że do sierpnia się zaszczepi i w rezultacie wpuści mnie do domu po powrocie.

To wszystko było naokoło książki, a teraz konkretnie. 

Jasną jest sprawą, że dla kogoś o moim zaangażowaniu w Pragę (nie mówię o wiedzy, o nie) nie są to jakieś odkrycia Ameryki 😎  Czyli było tak: znacie, to przeczytajcie. Szczygieł opisał w taki czy inny sposób 60 miejsc. Jednego nie znam. To park rzeźb Hadovka. Niby nazwa coś mi się kojarzy, ale gdy zobaczyłam zdjęcie jednej z tych rzeźb, to była dla mnie absolutna nowość. 

Oczywiście nie mam na myśli tego, że w pozostałych 59 byłam, bo tak dobrze to nie jest. Jeszcze nie zdążyłam. Ale o tych, w których nie byłam, wiedziałam, że mam być. Znałam ze słyszenia lub z czytania. Wybierałam się. Ale powtarzam: przy moim praskim zakręceniu to nic dziwnego.

Natomiast jeśli ktoś w Pradze był raz czy dwa razy, tak typowo turystycznie, a chciałby jeszcze wrócić, to Osobisty przewodnik po Pradze zaoferuje mu cały szereg typów na wypady niekoniecznie oczywiste. Niektóre owszem, wspominane w innych, bardziej tradycyjnych przewodnikach, ale część to faktycznie autorskie sugestie.

Dla mnie ten nowy Szczygieł jest cenny głównie adresami. Bo właśnie niektóre miejsca miałam w bliższych czy dalszych planach, ale jeszcze nawet nie spisane, gdzie je dokładnie znajdę. A tu to jest. Na przykład, jak trafić do dupy.

Jak widać poniżej, jeżdżę do Pragi w idiotycznych miesiącach. W maju (bo wtedy mogę wyżebrać w robocie kilka wolnych dni, które mi się nie należą) i w sierpniu (bo nie pracuję).  Czyli wtedy, kiedy wszyscy. I tak będzie jeszcze długo (jeśli mnie nie wyrzucą z roboty na emeryturę). Ale trudno. Już mi tak bardzo tłumy turystów nie przeszkadzają, bo jednak część czasu spędzam poza głównymi szlakami. A raz byłam w październiku i nie zamierzam ponawiać tego eksperymentu (krótki dzień i padało).

Na półce widać dwie książki, które mogłyby być z biblioteki... no i były 😐 To z nie do końca przemyślanych zakupów na allegro.  Oczywiście wycofane z księgozbioru, ale co z tego, skoro paskudnie oklejone numerkami. 

A' propos, w czwartek otwierają u nas znów biblioteki. Mam jednak nadzieję, że nie polecę jak ta głupia od razu. Tym bardziej, że prolongowali automatycznie całość wypożyczeń do połowy maja, więc nie muszę nic oddawać na razie.

Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa 2020, 346 stron

Z własnej półki

Przeczytałam 17 kwietnia 2021 roku


Przez ten weekend poszczepienny jakoś nic mi się nie chciało, łącznie z ustaleniem menu na następny tydzień, ale gdy zajrzałam do gazetki Lidla i zobaczyłam, że będą boczniaki, których NIGDY W ŻYCIU NIE JADŁAM, już wiedziałam, co na obiad we wtorek. Więc teraz, gdy już pozmywane, mówię BOCZNIAKI OK. You Tube sugerował, żeby panierować normalnie jak każde inne kotlety, ale można też w samej mące, są wtedy delikatniejsze, bardziej grzybowe

Szukałam czegoś na YT właśnie i napatoczyła mi się Komedia sytuacyjna - Teatr Telewizji z 1996 roku, ze Zborowskim i Wawrzeckim, którzy są autorami scenariuszy serialowych i cierpią na brak pomysłów, a wskutek pewnych nieporozumień dochodzi do zamiany żon.

  

A potem ujrzałam, że są dostępne Matki, żony i kochanki

Szukałam tego od lat! Wczoraj obejrzałam pierwszy odcinek i aż mi się w głowie nie mieści, jakie okropnie nietwarzowe były ciuchy wtedy - wtedy, czyli też w latach 90-tych. Zającówna wygląda jak pokraka, ona, taka zgrabna kobitka. Te wywatowane ramiona, o matko 😄 Poza tym wkurzyłam się na te koleżaneczki, że tak ochoczo zabrały się za urządzanie życia Wiktorii, która z kolei jest wkurzająca sama w sobie, co za ciućma. Trochę mi przypomina... mnie samą. Ot, co. Nic nie pamiętałam, a w miarę oglądania wszystko wracało (aczkolwiek nigdy o krok do przodu). Dziś kontynuuję. Jest 15 odcinków, mam dwa tygodnie z głowy 😎 Ja to tak nie umiem usiąść i walnąć sześć odcinków na raz.

  


26 komentarzy:

  1. Taki przewodnik to dobra rzecz dla mnie, absolutnie czeskiej i praskiej analfabetki.

    Z boczniakow niezle są też flaczki, jak kto lubi takie kulinarne klimaty. Ja i owszem mam taki gust, że golonka, flaki i czernina, i śledzie to moje ulubione potrawy.

    Ależ się uśmiałam z ciucmy, bo sama używam często tego słowa, również w odniesieniu do siebie. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod warunkiem, że jako dodatek do "normalnego" :)

      To straszne, co piszesz o upodobaniach kulinarnych ha ha ha. Śledzie to jeszcze mogą być, od czasu do czasu, ale czernina? A niech Cię!
      Tak gadam, ale nie próbowałam ;)

      Ciućma to słowo, które mi towarzyszy przez całe życie moje, ciućmowate. Inaczej już nie będzie.

      Usuń
  2. Nie byłam w Pradze nigdy Moja córka był a tam raz i była zawieszona pewnie to wina przewodnika bo ciągle wprowadzał ich po miejscach "pamieci" i opowiadał kto i za co tam zginął a może dlatego, że było to jedoenią😊 Pewnie czas wybrać się tam . Kupię tą książkę i zastanowię się nad wycieczką do Pragi🤔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawieszona... zawiedziona czy znudzona? Chyba to pierwsze :) Nawet by mi do głowy nie przyszło, żeby tak w Pradze zwiedzać, miejscami pamięci. Niektórzy przewodnicy są dziwni... no, ale czasem mają wyraźne wytyczne od nauczycieli na przykład, różnie bywa. Ale w tak cudownym magicznym mieście jak Praga skupiać się na czymś, na czym sami Czesi się nie skupiają, to naprawdę zgroza.

      Książkę warto nabyć, bo Szczygieł jak to Szczygieł - rozszerza horyzonty.

      Usuń
  3. Boczniaki są pyszne, aż dziwne, że do tej pory nie próbowałaś. Jak po szczepieniu? Myślę, że już możesz planować wyjazd do Pragi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od teraz już będę :)

      Wszystko w porządku, ale na zakrzepicę mam jeszcze czas! Mówią, że od 7 do 14 dni występuje, a dziś jest dopiero piąty ha ha.

      Jeszcze się boję planować. Na razie tylko nieśmiało myślę.

      Usuń
    2. My z MS już 21 dni po szczepieniu, to może będzie dobrze ;) Zdrowia :)

      Usuń
  4. Ja Szczygła kocham i uwielbiam od kiedy przeczytałam Gottland i Zrób sobie raj, bo dzieki niemu zrozumiałam, że moje czeskie korzenie sa mocniejsze niz sądziłam; nawet wymienilismy na ten temat kilka maili, bo napisałam na blogu parę zdań na temat i on to skomentował, ja nie uwierzyłam, że on to on, no i pogadalismy na priv:) No, i w Pradze dotąd nie byłam:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz sąsiad (w domu rodzinnym) nazywał się Hajek, oczywiście w tamtych czasach nie wiedziałam, że to czeskie nazwisko, a dziś już go nie spytam o rodzinne koneksje, za późno. Ale niewątpliwie jakiś jego przodek przybył z Czech.
      Więc i Ty tak masz?

      Usuń
    2. Pradziadek był Czechem, ale nic więcej nie wiem, mam rodzinę, która mogłaby cos więcej wiedzieć, może, tylko z kontaktem krucho, kurcze, trzeba by odnowic, prawda?

      Usuń
    3. Trzeba, póki jeszcze jest czas, wiesz...

      Usuń
  5. Pobiblioteczne numerki można zalepić czymś swoim, ładniejszym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja jestem CIUĆMA DO KWADRATU!
      Wiesz, że mi nawet nie przyszło do głowy?
      Tak zakodowane, że książek się nie tyka!
      Trzeba by pomyśleć, co by tu...

      Usuń
    2. Ja w jednej pobibliotecznej książce z bardzo wytartą oprawa introligatorską cały papier okładki zmieniłem :)

      A wracając do przewodnika Szczygła - jak oceniasz zdjęcia Springera? Mnie na tym matowym papierze w ogóle nie zachwyciły. Jakiś takie bure one, ponure, prawie jak brudne.

      Usuń
    3. No widzisz, nie napisałam o tym w poście, bo nie chciałam za dużo narzekania w niego włożyć ;(
      Otóż nie podobają mi się.
      Zdjęcia Springera z zasady nie mają być opisowe, ale też nie odniosłam wrażenia, że są jakieś specjalnie artystyczne czy oddające jakąś myśl. Może nie potrafiłam tego w nich odnaleźć... Ale tak, jak napisałeś, na matowym papierze bure i ponure - dokładnie tak! Nie były dla mnie żadną wartością dodaną. Nie wywołują emocji.

      Usuń
    4. No właśnie, może to przez ten papier? Bo najlepsze jest zdjęcie z okładki :)

      Usuń
  6. A jednak Szczygła bardzo cenię i czytam. Tej książki jeszcze nie czytałam. Ostatnio skończyłam "Laska nebeską"
    W Pradze jestem zakochana - byłam i przeszłam na nogach 3 razy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też cenię i czytam, tylko jakoś mnie ten medialny zgiełk wokół niego ostatnio... nie wiem... odpycha?
      Póki byłam jeszcze na FB, miałam wrażenie, że wygląda zewsząd (łącznie z lodówką, wiadomo).
      Ale do jego czeskich książek zawsze będę wracać.
      Jeszcze mam nieprzeczytane "Nie ma", kiedyś tylko jeden czy dwa rozdziały przeleciałam.

      Usuń
  7. Modę na boczniaki wprowadziła kiedyś moja mama, pamiętam, że smakowały świetnie i teraz tak myślę, że sama nie robiłam, chyba rzadko są w sklepach u nas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w Lidlu widuję od czasu do czasu, ale dopiero teraz się wzięłam na odwagę :)

      Usuń
  8. Nie mam żadnych czeskich korzeni a Szczygła bardzo lubię, lubię czeskie filmy, książki... fajny naród!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozbawiony patosu, nie napinający się... to mi się najbardziej w nim podoba.

      Usuń
  9. Jasne! Właśnie to uwodzi! Są jacy są i chyba im z tym dobrze.
    To budzi mój podziw, szczególnie w zestawieniu z naszym tomtadracyjnym patriotyzmem, pełnym zakłamania.

    OdpowiedzUsuń
  10. O Pradze zawsze chetnie poczytam. Szczygiel dobrze pisze. Serial Matki zony i kochanki lubilam. Labirynt tez i Detektywa w sutannie. Teraz te nowe seriale z tvn to takie sobie, wszystkie podobne na jedno kopytko.

    OdpowiedzUsuń
  11. Labirynt to jeszcze coś mi się kojarzy, ale ten Detektyw to nawet tytułu nigdy nie słyszałam - być może to było w czasach, gdy już nie oglądałam tv.

    OdpowiedzUsuń