sobota, 24 kwietnia 2021

Albert Camus - Dżuma

Czas był najwyższy, bo epidemia nam się skończy, a ja nie przeczytam najważniejszego!

To zresztą ciekawe, bo tytułowa dżuma u Camusa to po prostu symbol zła, zresztą powieść powstała po II wojnie światowej i była chyba bezpośrednią reakcją na to, co ludzie wówczas przeszli. Ale w chwili, gdy w 2020  na świecie objawiła się pandemia, wszyscy zaczęli traktować książkę dość dosłownie. Jako opis tego, co się dzieje, gdy pojawia się zaraza. 

Zresztą ja sama też tak odbierałam lekturę. Nie dało się uciec od porównań i skojarzeń. Dlatego myślę, że powinnam ponownie odczytać Dżumę na przykład za dziesięć lat, gdy pandemia będzie już tylko bladym wspomnieniem (co daj Boże, w sensie, żeby mnie nie dotknęła osobiście). Bo teraz trudno oderwać się od rzeczywistości i nie zastanawiać się nad środkami ochrony zastosowanymi w Oranie w latach 40-tych a tymi, z którymi mamy do czynienia na co dzień dziś. Trudno myśleć o zarazie w kategoriach metafizycznych czy moralnych. Trudno pochylać się nad tym, co wytwarza w człowieku zaraza jako zagrożenie. Na razie myślę głównie o PRZEŻYCIU, a nie o tym, jaki to wszystko pozostawi we mnie ślad. I czy w ogóle? Czy raczej nie będziemy chcieli szybko zapomnieć o tym, co się działo i wrócić do normalnego życia?

Oczywiście pozostaje otwarta kwestia, czy taki powrót będzie w ogóle możliwy, dyskusje na ten temat już się toczą, ale nawet nie chcę tu wdawać się w rozważania, co ja o tym myślę, bo to jednak tylko bicie piany. Czas pokaże.
Koniec:

Strasznie swego czasu lubiłam nie tylko studiować spisy serii wydawniczych, ale także zaznaczać (ołóweczkiem), co już mam. Tu akurat tego nie zrobiłam. A jeszcze był przy tym taki problem, że nieraz miało się książkę, ale wydaną poza serią - i nie wiadomo było, czy zaznaczać w tym przypadku czy też się nie liczy 😏 Takie problemy pierwszego świata.

Przy przeglądaniu tej listy zauważyłam, że jest jakaś powieść (?) Vittoriniego, o której nigdy nie słyszałam. Szkoda, bo już na pewno jej sobie nie kupię (ze względów lokalowych), a wiadomo, że w bibliotekach takich staroci nie ma. Podobnie z Rodziną Thibault, kiedyś w młodości myślałam, że się z nią zapoznam, to już chyba stracone, zresztą nie wiem, czy bym podołała takiej starożytnej pisaninie 😄 Z drugiej strony Sagę rodu Forsyte' ów kupiłam parę lat temu i łudzę się, że któregoś dnia...

Dzisiejsza półka skromniutka, a następnej wcale nie będzie, bo przypomniałam sobie, że mam zaległą książkę z biblioteki i zaraz po obiedzie się za nią zabieram. Przy poprzedniej półce znaliście po trzy tytuły - a dziś?

Wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1957, 302 strony

Tytuł oryginalny: La Peste

Przełożyła: Joanna Guze

Z własnej półki (kupione w antykwariacie 22 grudnia 1986 roku za 360 zł)

Przeczytałam 24 kwietnia 2021 roku


Zadzwoniła koleżanka z liceum na pogaduchy i zwyczajowo oprócz wymiany informacji na temat koronawirusa, naszych dzieci i planów na lato, musiało się zgadać, kto umarł. Oczywiście mówimy tu o naszym roczniku. I nie o covidzie, tylko o raku.  Kiedy to się stało, żeśmy tak doszli do ściany i zostało nam już tylko ustalenie, gdzie się damy pochować?

Znalazłam na jednym z miliona pendrive'ów skany starych zdjęć. Chór szkolny. A przecież tak niedawno to było, jeszcze bardzo nieśmiało robiliśmy plany na przyszłość - a już niektórych z nas zabrakło. I chyba nikt się w dziejach nie zapisał.

Na prośbę Ikroopki daję większe:

38 komentarzy:

  1. Świetna seria. Co by nie mówić w PRL-u było sporo dobrych wydawnictw z ciekawymi seriami wydawniczymi.

    "Dżumę" czytałem chyba jeszcze w podstawówce. By się przydało zrobić powtórkę, ale nie mam swojego egzemplarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa... Trzeba było zrobić zdjęcie fragmentu, gdzie jest o skuteczności maseczek ochronnych :D

      Usuń
    2. Mówisz o tych maseczkach z GAZY?
      :)

      Usuń
  2. Czytałam Dżumę dawno temu, miałam własny egzemplarz, ale oddałam do biblioteki osiedlowej, bo taką miał małą czcionkę.
    Do chóru należałam wiele lat i podobne zdjęcia oglądam z sentymentem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się trochę chce śmiać, gdy patrzę na to zdjęcie, bo mi kompletnie słoń na ucho nadepnął i sfałszuję wszystko, każdą linijkę piosenki. A przecież śpiewałam w tym chórze! Zawzięcie też śpiewało się na ogniskach, na koloniach, zimowiskach...

      Usuń
  3. Masz rację, że należałoby przeczytać Dżumę ponownie. Może się skuszę...
    Też należałam do szkolnego chóru. Zawsze lubiłam śpiewać.;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziś dwa punkty Pani Kierownik będzie uprzejmą.

    Chyba nie zaskocze mówiąc, że ja również byłam chorzystka. I spiewalam sopranem. Czy był to sopran, to mam wątpliwości, ale pamiętam jak to slowo mi się podobało.Najlepsze jest to, że wcale nie mam słuchu muzycznego, ale wśród innych śpiewających ,mam taką nadzieję, mojego fałszowania nie było słychać. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa punkty, ale trzeba uzasadnić! Tytułem :)

      Jejku, sopranem. Jak to pięknie brzmi. Mnie niestety nikt nigdy nie zdiagnozował (oprócz mojej córki, która wyraża się w sposób nieparlamentarny o moim śpiewaniu)...

      Usuń
  5. A mogłabys dac większe zdjęcie? to po kliknięciu, zmniejsza sie i nie moge odczytać wszystkich tytułów, poza Absalomie, Absalomie (mam na liście cały czas, do tej pory nie przeczytałam)a z Prousta zaliczyłam tylko częśc pierwszą, właściwie nie pamietam dlaczego.
    Tez byłam w chórze, nawet na deskach Słowackiego wystepowałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dałam :)
      Ho ho, to Ty normalnie artystka jesteś, z teatru :)

      "Absalomie" zaczynałam, ale daleko nie doszłam.

      Usuń
    2. Niestety, solówki nie miałam ;)

      Usuń
    3. No to mam znow 3 punkty, bo Dzuma i Proces oczywiscie :)

      Usuń
    4. Brawo ta pani! Ja się zastanawiam, czy kiedykolwiek sięgnę po "Dom i świat", bo mnie klimaty hinduskie w ogóle nie pociągają. Sama bym tego nie kupiła, to z domu.

      Usuń
    5. A wiesz, ze jak kupowalam ksiązki, to czytalam od razu, teraz sciagam ebooki na potege i mam wirtualne stosy nieprzeczytanych:(

      Usuń
    6. Ja niestety miałam tak, że jak już coś kupiłam i miałam, to nie wołało jeść :(

      Usuń
    7. Masz zapasy, z głodu nie umrzesz 😁

      Usuń
  6. Dżumę czytałem pół wieku temu. Nie wiem dlaczego, nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, a ponieważ powieści to już nie moja działka, pewnie ponownie nie przeczytam. Bez żalu.
    Ale uważam, że o skutkach pandemii można „pogadać”, nawet jeśli tylko w formie gdybania. To może być bardzo ciekawy temat, na czas kiedy nie mogę iść np. do opery ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. "Dżumę" czytałam kilka razy już dość dawno temu, więc teraz już do tej ksiązki nie wracam.
    Jeśli natomiast chodzi o powrót do normalności po pandemii.... to chyba nigdy już do niej nie wrócimy. Będzie zupełnie inaczej..... mam nadzieję że mądrzej..

    OdpowiedzUsuń
  8. Och, ta sera! Tyle książek stało na półkach w rodzinnym domu - kompletował ją brat mojej mamy, który potem zginął tragicznie... Kilka stoi jeszcze u mnie, reszta się rozproszyła we wszechświecie. I Lampart - nie miałam świadomości, ze wyszedł tez w tej serii (w tłumaczeniu?), nie sądziłam, ze już wtedy to było w czytaniu. Co do Vittoriniego i innych - ja takie starocie kupuje na Allegro za grosze; to nie Sycylijska rozmowa? (a propos polecam gorąco Radę egipską Sciascii, wyd. Próby).
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy polecam a propos Sycylii 😊

      Usuń
    2. "Sycylijską rozmowę" znam, mam na myśli ten "Czerwony goździk", który jest na liście. "Lampart" w tej serii to może było w ogóle pierwsze wydanie?
      Większość książek z tej listy mam w zupełnie innych wydaniach.
      Niestety już nic nie kupuję ze względu na brak miejsca.

      Usuń
  9. "Dżumy" przywołałem (i odświeżyłem czytając) na blogu, podobnie jak i "Bastion" S. Kinga, w początkowej fazie pandemii. Chciałem sobie wyrobić ogląd tego co mnie może czekać - nie udało się nadal nie wiem co mnie spotkać może.
    A zbiór książek przedni, zwłaszcza Proust.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, że pierwsze cztery tomy Prousta mają ciemniejszą barwę okładki... właśnie nigdy nie wyszłam poza czwarty tom ;)
      Znaczy do tej pory, ale kiedyś może przeczytam całość.

      Co nas może czekać. Któregoś dnia pandemia się skończy. Jedni postarają się natychmiast zapomnieć i wrócić do życia sprzed, drugim życie się zmieni na tyle, że pamiętać będą zawsze. Trzeci nie doczekają :(

      Usuń
  10. Dzuma bardzo mi sie podobala. Swietna ksiazka. Klasyka mozna by rzec. Choroba grozna, ktora juz tyle istnien zabila. Nie chcialabym zeby ktos mnie zarazil tym syfem albo ebola. Pokazna masz kolekcje. Ja nie zbieram serii, kiedys o tym myslalam ale w koncu sie nie zdecydowalam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się nad tymi seriami. Było ich w PRL bardzo dużo. Nigdy sobie nie wyznaczyłam za cel nabycia którejś w całości, ale z wielu z nich mam sporą część, bo wychodziły w nich dobre książki. Na przykład seria Nike, albo KIK, albo tzw. czarna seria PIW.

      Usuń
  11. Przynajmniej tytuł książki zahacza o dzisiejszą rzeczywistość. Choć Twojego optymizmu odnośnie szybkiego zakończenia pandemii nie rozumiem, bo ja raczej obstawiałbym że jeszcze nie jedna książkę zdążysz przeczytać nim wszystko wróci do normy :-) Dżumy nie czytałem, ale to obecnie dość odległe od moich zainteresowań :-) Pozdrawiam Stanley Maruda https://wartowierzycsg.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że niejedną książkę zdążę przeczytać, to pewne :) Ale gdyby tak to przeliczać w kategoriach średniego czytelnictwa w Polsce, to już nie wiadomo!

      Usuń
  12. Małgosiu, chór też zaliczyłam przez 7 lat podstawówki w Opolu i występ we Wrocławiu w Operze na jakimś konkursie szkolnych chórów, już nie pamiętam szczegółów, ale w cv mogłabym sobie wpisać, hi hi ;) Z "Dżumy" na zawsze zapamiętałam szczury... Po przeczytaniu ostatnich zdań u Ciebie pomyślałam, że to takie memento dla ludzkości... tylko jaki procent to pojmie? Zło - w jakiejkolwiek postaci - jest i będzie, tylko uśpione. I od razu mi się skojarzyły hordy barbarzyńców demolujące stolicę 11 listopada...i różne inne takie sceny. O, jak choćby wczorajsza w tv pokazana, gdy rosły chłop najpierw klęczy na Jasnej Górze i się modli, a potem wali dziadka z ochrony pięścią w twarz i rzuca go na ziemię...Od razu prosi się szczur odpowiedni na takiego...
    Forsyte'ów też mam odłożonych na emeryturę, ale jeszcze nie zdążyłam. Zresztą całe tony (nie tomy ;) ) czekają i nie wiem czy zdążę w tym wcieleniu, czy część zostanie na następne, hi hi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja z naszym szkolnym chórem to tylko na szkolnych akademiach, więc ani się nie porównuję :)

      Zło zawsze było, jest nieodłączne od człowieka, tyle że nie było kiedyś takiego przyzwolenia na demonstrowanie go. I to jest ta wielka zmiana.

      Żeby to można było liczyć na jakieś drugie wcielenie... byłaby nadzieja. Tymczasem czasu mamy mało, coraz mniej. I trudno myśleć, że wszystko przed nami :(

      Usuń
  13. Twoja osobista biblioteczka a takze to co czytasz jest niezmiernie imponujace. Masz racje mowiac ze ludzie coraz rzadziej siegaja po klasykow a szkoda.
    Tu wyznam ze nigdy nie przeczytalam ani Dzumy ani zadnej innej ksiazki z fotografii i pewnie nigdy sie juz to nie stanie.
    Nie sprawdzalam tych specyficznych tytulow wiec nie moge twierdzic ze wszystkie sa u mnie dostepne do kupna ale mamy mase online antykwariatow, sklepow wysylkowych posiadajacych biale kruki, wiec chyba niejedna mozna zdobyc. Biblioteki tez na zadanie moga sprowadzic jesli potrzebujesz choc nie jestem pewna skad.
    Pochwale sie iz moze 18 lat temu kupilam na garazowej wyprzedazy ksiazke napisana przez Louise Muhlbach a wydana w roku 1867, wyczytujac iz jest jedna z duzej serii ksiazek tej autorki, a tyczyla czasow napoleonskich - czyli dosc swiezych historycznie wydarzen. Nie tylko super ciekawa ale napisana tak dojrzalym jezykiem iz bylam zaskoczona. Sprawdzilam Amazon i znalazlam antykwariat majacy ta cala serie - niemal 30 tomow. Oczywiscie kupilam ( jeszcze raz bedac zaskoczona niska cena za taki skarb). To nie tylko najstarsze ksiazki jakie posiadam (w zupelnie dobrym stanie) ale wracam czasem do nich i wogole jestem dumna z ich posiadania.
    Przyjemnego czytania zycze, ciekawych zdobyczy tez.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzałam z ciekawości do swojego katalogu, co też ja mam tak starego - i okazało się, że NIC :)
      Znalazłam jedną rzecz z 1838 roku, ale to reprint, wydany ponad 150 lat później.
      Tak że z XIX-wiecznych staroci zostały mi tylko dwa cracoviana: "O stylach zabytków Krakowa" z 1891 roku i "Dom Jana Matejki" z 1898. Nic specjalnie cennego :)

      A o Louise Muhlbach nigdy nie słyszałam. I nic dziwnego, nie była na polski tłumaczona. Ma hasło na Wikipedii w języku rosyjskim i tam piszą, że faktycznie była bardzo popularna w USA i szeroko tam przekładana. A u siebie, w Berlinie, prowadziła słynny salon.

      Usuń