Początek:
Koniec:
Wyd. Siedmioróg, Wrocław 2000, 124 strony
Ilustracje: Artur Piątek
Z biblioteki
Przeczytałam 9 lipca 2025 roku
W kolorowej gazetce przeczytałam nagle, że już jeden centymetr mniej w talii to niższe ryzyko miażdżycy, zawału serca, arytmii czy udaru mózgu. Że otyłość brzuszna powoduje wzrost poziomu cukru we krwi. Że upośledza pracę układu oddechowego. Że to jeden z czynników prowadzących do niealkoholowego stłuszczenia wątroby. Że to wyższe ryzyko nowotworów przewodu pokarmowego.
Ohoho, pomyślałam. I co tu zrobić?
Radzą:
Postanowiłam zastosować się do pierwszej rady. Oprócz oczywiście wody.
Regularność posiłków - można spróbować. A nawet od dwóch dni jem kolację o 18.00, jak to czyni Jedna Taka tutaj 🤣 Z tym, że przetrzymanie tylu godzin do śniadania to trudna sprawa.
Punkt trzeci: ni cholery w obecnej sytuacji, wiadomo. Dziś na przykład poza tradycyjnym sikaniem co godzinę mieliśmy a/ daj mi pusty kubek (wywiad wykazał, że miał zamiar do niego wymiotować - tak, do kubka, nie do miski, może kiedyś w cyrku pokazywali? - przy czym następne godziny udowodniły, że to było tylko jakieś nocne bredzenie) b/ dwie godziny później zrób mi kubek herbaty i coś do jedzenia, kolację jakąś - kubek herbaty stał nietknięty do rana, drugiej kolacji oczywiście nie dostał c/ o wpół do czwartej poszedł do łazienki myć czółko gąbeczką. JA ZWARIUJĘ.
Rada czwarta: mój ruch aktualnie to jedynie marsz do sklepu i do knihobudki. W domu to mogę sobie pochodzić w kuchni naokoło stołu ewentualnie, ze względu na zagęszczenie na metr kwadratowy 😂 Ćwiczenia... ech.
No i w końcu radzenie sobie ze stresem. Zostaje mi chyba jedynie GŁĘBOKIE ODDYCHANIE.
W tej sytuacji ciężko będzie stracić choć ten jeden wspomniany centymetr... Zmierzyłyśmy sobie rytualnie obwód w talii - i ja i córka, ale co tu o niej gadać, to nie jej problem - o dziwo, wystarczyło centymetra, ale to żadna pociecha, bowiem w artykule jest również wspomniane, że u pań, gdy obwód przekracza 80 cm, to sygnał alarmowy.
Tak że tak.
A do zmiany sytuacji jeszcze tak daleko... ustawiliśmy się w kolejce 25 kwietnia, kolejka na rok - nawet mi się nie chce liczyć, jak to długo jeszcze, plus minus oczywiście.
Miałam na emeryturze chodzić raz w miesiącu do kina. W styczniu jeszcze byłam (zasypiając w trakcie filmu 🤣), potem zaczęły się już te hece z halucynozą i pozamiatane. W czerwcu moja Fabryka robiła przegląd filmowy, zabukowałam sobie trzy wejściówki z myślą co będzie, to będzie (żeby się w tym czasie nic z Ojczastym nie działo) i jak wyszło? Poszłam na pierwszy film, rozczarowanie, poszłam na drugi - po 68 minutach musiałam wyjść na korytarz (atak kaszlu nie do opanowania) i już nie wróciłam, na trzeci z tegoż powodu w ogóle nie poszłam. Tak się złożyło akurat, że byłam przeziębiona 😢 Przezornie wzięłam sobie miejsce zaraz koło wyjścia i dobrze zrobiłam.
No, a teraz zajrzałam na repertuar mojego kina z tanimi biletami dla seniorów i grają dwa filmy, które bym chciała zobaczyć - córka sprawdziła, że nie ma ich online - jeden dziś, austriacki Dzieci z Favoriten*, drugi we wtorek hiszpańsko-francuskie Małe miłości**. Oba po 16.00 czyli idealnie między obiadem a kolacją, byle tylko Ojczasty spokojnie spał... Trzymajcie kciuki!
* Ten film to hołd dla nauczycieli, opowieść pełna wiary w edukację, która może zmienić świat. W sercu wielokulturowego Wiednia, miasta uznanego za najszczęśliwsze w Europie, reżyserka R. Beckermann podąża z kamerą za dziećmi z jednej klasy oraz ich charyzmatyczną wychowawczynię Ilkay. Nauczycielka walczy by stworzyć włączające, wspierające i bezpieczne środowisko dla dzieci. Pomimo braku szkolnego psychologa oraz zajęć wyrównawczych potrafi z sukcesem prowadzić klasę i wspólnie pokonywać przeszkody, a porażki zamieniać w zwycięstwo. Reżyserka rozdaje dzieciom smartfony, aby mogły dokumentować rzeczywistość ze swojej perspektywy. Efektem jest pełen ciepła, poruszający i zaskakująco optymistyczny portret małej wspólnoty, która w atmosferze zaufania i akceptacji uczy się, jak wspólnie przezwyciężać codzienne trudności.
** Małe miłości to esencja wakacyjnego kina – skąpany w słońcu film o miłości, życiowych wyborach i związkach na odległość, do których reżyserka przewrotnie zalicza także relacje dorosłych dzieci ze starzejącymi się rodzicami. Z lekkością, czułością i humorem opowiada o wielkich emocjach. Zeskrobuje urazy jak starą farbę ze ścian, a tęsknoty i fantazje puentuje tanecznymi, popowymi piosenkami.
Często słucha ich na telefonie Teresa (María Vázquez), 42-latka, która zmieniła wakacyjne plany, by zająć się matką. Naburmuszona Ani (Ozores) miała drobny wypadek i przez jakiś czas wymaga opieki. Całe lato pod jednym dachem to wyzwanie dla obu kobiet, które spierają się o każdy drobiazg. Ale słońce i czas nieuchronnie rozpuszczają konflikty, więc Teresa i Ani doświadczają też nieoczekiwanej bliskości. Małe miłości Celii Rico Clavellino dają drugą szansę pogrążonym w kryzysie relacjom, nie oceniają miłosnych pomyłek, dowartościowują samotność z wyboru, a przede wszystkim ze zrozumieniem portretują jeden z najbardziej burzliwych związków: matki i córki.
Oby Ci się udało obejrzeć te filmy, skoro chcesz. Wyjście z domu to rodzaj resetu emocjonalnego, czego życzę, bo opieka nad starym człowiekiem bardzo wyczerpuje.
OdpowiedzUsuńŻebyś wiedziała, jakie emocje! 😁 Uda się, nie uda się...
UsuńNa razie wszystko idzie zgodnie z planem: kąpanie odwalone, pranie odwalone, suszarka chodzi, obiad odwalony, a Ojczastemu właśnie podałam, za oknem grzmi i pada - ale to też według planu, bo taka była prognoza, że o 14.00 będzie lało, z tym, że o 15.00 już nie i na to liczę 😂
Trzymam kciuki. Co do badań to coraz coś nowego. Ostatnio przeczytałam że jajka mają zły wpływów na mózg, a ja wczoraj zjadłam pół miski pasty jajecznica. Wyjść do kina pozazdrościć, u nas szmira.
OdpowiedzUsuńZ jajkami to od dawna są zdania podzielone: jedni mówią, żeby jeść mało, drudzy, że nie szkodzą - nie dojdziesz prawdy 😉
UsuńChyba nie czytałem niczego tej autorki.
OdpowiedzUsuńA ostania porada z poradnika? Może kup sobie różaniec :D
Oj to szkoda, że Ci Boglar nie podeszła, co prawda sama jej nie czytałam od dzieciństwa, więc nie nam pojęcia, jak bym dziś oceniła. Serialu nie lubiłam, chociaż obsada była fajna (tzn. rodzice i Bąble, bo Młynarska drewno), jakiś mi się wydawał przerysowany (też go oglądałam tylko raz, podczas pierwszej emisji).
OdpowiedzUsuńCo do Intermittent Fasting to poczekaj z tydzień-dwa, ja się jakiś czas przyzwyczajałam do tej 18😆
Na szczęście tłuszczyk mi się nie zbiera w talii, chociaż czytałam, że ten trzewny może być w nadmiarze nawet u szczupłych osób. Moja mądra waga z aplikacją twierdzi, że go mam za dużo😈
Mam nadzieję, że z kinem się udało. Chociaż nigdy bym nie powiedziała, że Wiedeń to szczęśliwe miasto. Uwielbiam, ale raczej zawsze robiło na mnie wrażenie neurotycznego (może dlatego, że kojarzy mi się z Ingeborg Bachmann).
I też jestem za różańcem😁
Świat bez słodyczy? Ciężko, to już wolę ganiać kilometry...
OdpowiedzUsuńW moim kinie nic ciekawego, teraz zwłaszcza głównie filmy dla dzieci i jakieś takie...
Szkoły doświadczałam przez 37 lat, więc za film o nauczycielach podziękuję.
Ja niefilmowa, za to książki Boglarowej czytałam w dzieciństwie. Nie pamiętam ich treści, wiec może nie były wstrząsająco porywające.
OdpowiedzUsuń