piątek, 28 marca 2014

Kraków w czasie II wojny światowej - materiały sesji

czyli Materiały sesji naukowej z okazji Dni Krakowa w roku 1991, odbytej pod patronatem Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, hip hip hura niech żyje!

Jak też prezentują się poszczególne artykuły?

Wstęp jak zwykle napisał prof. Jerzy Wyrozumski, prezes Towarzystwa:

Interesująco przedstawił miasto u progu II wojny światowej Czesław Brzoza:

Mnie najbardziej zainteresował artykuł na temat tajnej działalności drukarni i księgarni Stefana Kamińskiego przy ul. Karmelickiej 29. Często o tym myślę przejeżdżając obok tramwajem.
Sprytne z tą wytwórnią ołówków!
Zerknęłam przy okazji do relacji samego Kamińskiego z tych czasów, pomieszczonej w Silva rerum, tej co to ją redagowały sowizdrzały, co Warszawy nie widziały :) Czy znacie tę pozycję? Przedrukowano w niej słynny XIII Przewodnik Bibliograficzny z przedwojnia. Nie omieszkałam znów się rozerwać, podczytując z niego tytuły. Tak sobie nawet myślę, by je tu w odcinkach zaprezentować :)

Kraków w czasie II wojny światowej to jedenasta pozycja z serii KRAKÓW W DZIEJACH NARODU.

Wyd. Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków Krakowa Kraków 1992, 133 strony, nakład: 1000 egzemplarzy
Z własnej półki (kupiona niegdyś w antykwariacie za 4 zł)
Przeczytałam 23 marca 2014


W książce znalazłam wycinek z Wyborczej, zdaje się, że z przełomu 2000 i 2001 roku. Dotyczy wystawy Janusza Marji Brzeskiego w Myślenicach. Czuję się personalnie związana z tym grafikiem - to on był autorem winiety Przekroju - albowiem w czasie studiów mieszkałam na tzw. stancji u wdowy po nim, przy ul. Siemiradzkiego.
Pani Brzeska miała zwyczaj opierać się plecami o piec w naszym pokoju (który był przechodni do części kuchenno-łazienkowo-gospodarczej), grzać sobie założone z tyłu ręce i snuć opowieści z dawnych czasów. Dziś słuchałabym ich z otwartymi ustami :) Wtedy jednak wychodziłyśmy z przyjaciółką z założenia, że babcia nudzi i zabiera nam czas. Kiedyś nawet nie poszłyśmy na zajęcia, bo wstydziłyśmy się jej przerwać nawijkę :) Dużo też bym dziś dała za takie 4-pokojowe mieszkanie w kamienicy, choćby i z przechodnim pokojem. Zdaje się, że wtedy obowiązywały jakieś przepisy o nadmetrażu i dlatego p. Brzeska wynajmowała studentkom pokój, choć i względy finansowe pewnie grały rolę - świadczy o tym oszczędzanie na węglu - bo nasz piec był jedynym, w którym się rozpalało, właścicielka trzymała otwarte drzwi do sąsiedniego pokoju, który był jej sypialnią i w ten prosty sposób ciepłe powietrze rozchodziło się po obu pokojach. Pozostałe były zamknięte na głucho. Dziesiątki razy rozrysowywałam sobie to mieszkanie, planując jego urządzenie :)
Dziś smutek mnie ogarnia, gdy widzę - a czasem przechodzę specjalnie ulicą Siemiradzkiego - że w tym mieszkaniu rozgościł się jakiś klub karciany i bilard. Sic transit gloria mundi :(


Obejrzałam ruski film
W kiepskiej kopii, ale piękny mimo wszystko. To CZERWONE JABŁKO (Krasnoje jabłoko, Красное яблоко), film kirgiski, naturalnie zrealizowany po rosyjsku, z 1975 roku, w reżyserii Tołomusza Okiejewa, na motywach opowiadania Czingiza Ajtmatowa pod tym samym tytułem.
Na YT można go obejrzeć w kawałkach:


Opowiada historię nieszczęśliwej miłości marynarza Temira do dziewczyny widywanej na ulicy, której imienia nawet nie zna.
Temir chodzi w ślad za ukochaną do biblioteki, przygląda jej się zza rzędów książek, rysuje jej portrety, nie ma jednak śmiałości jej zaczepić, spróbować porozmawiać.
Historię poznajemy po latach - akcja filmu toczy się dwupłaszczyznowo - gdy Temir ma już rodzinę, jest znanym artystą malarzem, ale ciągle wraca pamięcią do dni młodości, gdy kochał tę piękną Kirgizkę.
Żona - prezenterka w telewizji ("taką ma pracę, musi się uśmiechać") domyśla się, że nie ma między nimi prawdziwej miłości i wyjeżdża w długą delegację, zostawiając Temira z córką.
Temir usiłuje odnaleźć harmonię między przeszłością a teraźniejszością, ale ciągle staje mu przed oczyma dawna miłość. Nawet gdy portretuje staruszkę w pięknym ludowym stroju
oczami wyobraźni widzi tamtą:
Córka podekscytowana znalezionym pięknym czerwonym jabłkiem przypomina mu tragiczny dzień sprzed lat, gdy on sam znalazł takie jabłko i wreszcie odważył się podejść do ukochanej, by je jej ofiarować, ten symbol swego marzenia o szczęściu...
Wspaniały klimat powolnej, spokojnej opowieści o poszukiwaniu szczęścia, o prawie do uczucia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz