Znacie? To posłuchajcie!
Stęskniłam się za Panem Tadeuszem - ostatni raz czytałam go 3 lata temu i już mi brakowało tych pól malowanych zbożem rozmaitem...
Właśnie sobie uświadomiłam, że najtrudniej pisać o książkach ukochanych. No i tych powszechnie znanych. Bo cóż tu można dodać nowego, nie mówiąc o odkrywczym? Może raczej pokażę półkę:
To takie niepozorne wydanie, tom IV DZIEŁ, które w ilości 16 woluminów ukazały się w stulecie śmierci poety. Nie zdobyłam się na przywiezienie kompletu z domu, bo raz - brak miejsca, a dwa - chyba ich czytać nie będę. Mam u siebie tylko Pana Tadeusza i Dziady, jeśli kiedyś dojrzeję do reszty, to wiem, gdzie jest :)
Jestem skazana na czytanie takiego niezbyt atrakcyjnego wydania, mimo że w domu rodzinnym jest inne, dość monumentalne (dużego formatu), z pięknymi kolorowymi rozkładanymi ilustracjami - to na nim uczyłam się w dzieciństwie doceniać piękno ilustracji - do dziś pamiętam Maćka wśród królików w Dobrzynie. No ale nie mogłam zabrać do Krakowa tego właśnie wydania, bowiem nie należy ono do Ojczastego, który wszystko daje lekką rączką, tylko do Mamy - jest to jej jedyna książka poza kucharską :) W młodości była nauczycielką, skierowaną do pracy na wschodnich rubieżach i tam właśnie z jakiejś okazji dostała tego pięknego Pana Tadeusza. Ponieważ było to w latach pięćdziesiątych, przypuszczam, że również chodziło o jubileuszowe wydanie w stulecie śmierci Mickiewicza. Ach, nie myślcie, że Mama zła i nie dałaby, nie nie. To tylko ja krępuję się wyciągać rękę po jej własność :) Gdy Rodziców zabraknie, rozegra się bój między mną a bratem o to wydanie... a może nie? może brat nie będzie zainteresowany? jakoś go nie widzę wczytującego się w te strofy :)
Ja natomiast wczytuję się w nie Z ROZKOSZĄ! Jest tam wszystko, co lubię, łącznie z kryminałem i sensacją. Lubię czytać sobie półgłosem kolejne wersy, tyle że szybko chrypnę. Znam treść na pamięć, a jednak wczytuję się z ciekawością, co będzie dalej :) Jak to się dzieje? jak ten Mistrz potrafił tego dokonać? i jakim cudem ludzie tego nie lubią, poprzestają na szkolnej lekturze i NIGDY już do niej nie wracają?
Jak wspominałam poprzednim razem, książka służyła mi swego czasu za podręczny skarbczyk i zostało w niej trochę pieniędzy, szkoda, że nieaktualnych :)
Aktualnie rzadką w domu gotówkę przyklejam taśmą klejącą do tyłu lustra w przedpokoju, które jest odchylane na bok. W ten sposób zawsze mogę sięgnąć po banknocik wychodząc :) ale tak naprawdę korzystam z tej możliwości raz w miesiącu - przed wizytą w Skarbówce :) no i jak remoncik jakiś, który się opłaca gotóweczką, wiadomo. Od czasu do czasu wyciągam z bankomatu 50 zł, żeby mieć na warzywniak i to wszystko, jeśli chodzi o obrót żywymi pieniędzmi w moim domu. Tak myślę, że w razie wojny leżę i kwiczę.
Początek:
i koniec:
Oba świetnie znane, daję tu zdjęcia jeno z przyzwyczajenia :)
Wyd. Czytelnik Warszawa 1955, 473 strony
Z własnej półki
Przeczytałam 28 października 2014 roku
Nie obyło się bez ponownego obejrzenia filmu Wajdy:
Tak właśnie wygląda strona tytułowa w tym jubileuszowym wydaniu Mamy...
Na YT oczywiście w całości:
jest w"panu tadeuszu"taka kwestia,którą wygłasza kapitan ryków i nie mogę jej znaleźć,choć bardzo chcę,chyba przyjdzie mi przeczytać całość-anna
OdpowiedzUsuńOczywiście na przeczytanie całości namawiam gorąco, ale Rykowa znajdzie Pani w księdze IX (Bitwa) i X (Emigracja. Jacek) :)
UsuńPamiętałam, że na początku też coś było (podczas kolacji w zamku) i znalazłam: wersy 509-532 w księdze I :)
Usuńdzięki-anna
UsuńWstyd, wstyd, wstyd - nie czytałam. Bo lektura i zmuszali, a jak mnie kto zmusza, to od razu jestem na nie. Ale na pewno kiedyś przeczytam. Słowo harcerza.
OdpowiedzUsuńNo dobrze. Niech będzie. Trzymam za słowo. Ale Ty teraz poważniejsze lektury masz, widziałam u Marlowa :)
UsuńNic się w tym internecie nie ukryje ;)
UsuńTak tak. To że się nie odzywamy, to jeszcze nie znaczy, że nie chodzimy tu i ówdzie.
UsuńA widzę, że zaraźliwa jestem :)
OdpowiedzUsuńI dobrze.
Twój egzemplarz już bardzo stary. Miałam takowy, ale to starszej siostry był i ona zabrała go z rodzinnego domu. podobnie jak "Potop", egzemplarze, które czytałam.
W czasie wojny to ja też leżę i... nawet żadnych zapasów nie ma z czego zrobić.
dobrego weekendu.
Tak, przypomniałaś mi, że PT wzywa gromkim głosem :) Dzięki za inspirację.
UsuńMoja Mama naogląda się tej telewizji i potem dzwoni do mnie, że wojna będzie i żeby zapasy zrobić. Mąkę kupić. A co ja niby z tą mąką pocznę :)
No, nie wiem, co my byśmy zrobili bez Pana Tadeusza? Serio. Moje upodobanie do Tadzia sięga liceum, kiedy to mój najdroższy nauczyciel prof. Gugulski tak niby mimochodem wspomniał, że jego córka 5-letnia uczy się na nim czytać. Potem dowalił nam pracę domową: nauczyć się na pamięć jednej, ale za to całej księgi. W klasie mat-fiz. To były piękne czasy. Bo jak człowiek zaczął na głos czytać, to już nie mógł przestać. Melodia wiersza sama się zapamiętywała... Mój ulubiony egzemplarz to ten z ilustracjami Szancera, które nie sa może jakieś wybitne, ale i tak je kocham :) I jeszce jeden przykład niezbędności Pana Tadeusza. Mąż zawiózł, za moją poradą, egzemplarz teściowej do domu opieki. Teściowa nie wie już nawet który mamy rok. Nie pamięta, że była nauczycielką polskiego. Nie pamięta swoich wnuków. Ale Pana Tadeusza pamięta! Co prawda chyba tylko pierwszą księgę, ale za to większość rozpoczętych wersów potrafiła dokończyć. I co pan na to panie Alezeimer? Następnym razem, Maciej będzie kontynuował czytanie na głos, bo sprawiło to mamie wielką przyjemność...
OdpowiedzUsuńA księgozbiór masz potężny i piękny!
UsuńPiękną historię odpowiedziałaś. A ja w tym czasie czytałam głosy widzów na temat ekranizacji na Filmwebie i włosy mi się jeżyły na głowie: większość z nich uważa PT (poemat) za gniot i badziewie, przypuszczam zresztą, że wcale go nie czytawszy. Tylko dlatego, że lektura. Koszmar.
UsuńStraszne. O mało nie zemdlałam któregoś razu, jak zobaczyłam tekst jakiejś (nieświadomej) ofiary upadku kultury wysokiej, że w PT 'akcja mogłaby ostatecznie być, ale po co zaraz pisać wierszem...'
Usuńja też uczyłam się w szkole średniej jednej,całej księgi"pana tadeusza"i była to księga x|,do dziś pamiętam"O roku ów! kto ciebie widział w naszym kraju! Ciebie lud zowie dotąd rokiem urodzaju, A żołnierz rokiem wojny; dotąd lubią starzy. O tobie bajać...",piękne-anna
OdpowiedzUsuńJa z kolei miałam wyznaczony na polskim do nauczenia się i wyrecytowania przed klasą fragment, w którym znajdowało się pewne słówko... mocno mnie konfundujące, albowiem rymowało się z przezwiskiem od mojego nazwiska. Drobiazg, ale byłam pewna, że cała klasa tylko czyha na ten moment :)
UsuńCzytałam , czytałam i chodzi za mną ostatnio więc pewnie pęknę i powtórzę. Też nie rozumiem jak można nie wracać do lektur a już do "Pana Tadeusza" tym bardziej. Choć przyznam że ekranizacja mnie nie zachwyciła.
OdpowiedzUsuńEkranizacja takiego dzieła to zawsze będzie jakiś wybór... który niekoniecznie nas zadowoli - my byśmy to zrobili inaczej :) Mnie najbardziej irytuje niemrawość scen walk i pojedynków, zabrakło dynamiki. Seweryn według mnie zrobił z Sędziego większą safandułę niż to widział Autor. Ale taki Olbrychski w roli Gerwazego wspiął się na wyżyny. Kochany mój Bińczycki...
Usuńco do wypowiedzi widzów na temat ekranizacji"pana tadeusza",to myślę,że nie ma się czym przejmować,zauważyłam,że podobny poziom dyskusji dominuje na wszelkich forach,to samo słownictwo i ignorancja,przykre ale prawdziwe-anna
OdpowiedzUsuńCóż, anonimowość internetu ułatwia bluzganie...
UsuńZdałam sobie sprawę, że mam w domu bardzo kiepskie wydanie Pana Tadeusza, jakieś takie broszurowe. Aż wstyd. Musze chyba rozejrzeć się za czymś bardziej atrakcyjnym, żeby Młody się zachęcił w przyszłości do lektury. :) A Twoje półki z książkami każdorazowo budzą mój podziw (o zazdrości nie wspomnę). Nie chodzi mitu tylko o rozległość regałów, ale głównie o zawartość. :)
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane Kaye! Harmonia treści i formy (wspaniełe książki w pięknym regale).
Usuń:)
Usuń(tu panieńskim rumieńcem dzięcielina pała)
W liceum byłam w mikroskopijnej mniejszości, którą ‘rajcowały‘ takie ramoty (że już nie wspomnę o Dziadach!). Nabrałam wielkiej ochoty na przypomnienie sobie PT. Mam kiepskie wydanie z czterotomowej serii Dzieł zebranych. Może właśnie będzie to impulsem do poszukania jakiegoś pięknego wydania z myślą o potomnym :)
OdpowiedzUsuńDziś byłam, jak co roku, zapalić znicz na grobie mojej polonistki i jak co roku obiecałam sobie, że wreszcie przeczytam Lorda Jima. Była to jedyna lektura, której nie mogłam przebrnąć więcej , niż jeden akapit. Moja pani profesor zaś nie mogła tego przeboleć i wciąż dopytywała, czy aby nie zmieniłam zdania w kwestii jej ukochanego dzieła... niestety, nie zdążyłysmy się już spotkać po ukończeniu szkoły, choroba bardzo szybko zwyciężyła, ja zaś pozostałam z niewypowiedzianą obietnicą.
Saxony
Lepiej późno niż wcale, mówi przysłowie, więc - masz jeszcze czas ;)
UsuńJa z kolei z okazji Wszystkich Świętych poświęciłam nieco miejsca w myślach mojej profesorce francuskiego, która w jakiś tam sposób nadała kierunek mojemu życiu. I która chyba jeszcze żyje... ale nie znam jej adresu - a chciałabym jej kiedyś złożyć wizytę - jeszcze zdążyć...
Czytałam , a jakże w liceum. Dawno to było. Później mąż mi czytał, bo lubił czytać go na głos. Mam dwa egzemplarze. Jeden w koszmarnym wydaniu Dzieł Mickiewicza / było takie w białych okładkach - wyraźna bryndza wydawnicza wtedy była/ a drugie późniejsze - duże, ale bez ilustracji co mnie bardzo rozczarowało.
OdpowiedzUsuńJa też lubię czytać PT na głos i dziecko katowałam na dobranoc :)
Usuń/co mi potem wypominało/
To jest idealna lektura do czytania na głos.
UsuńDzień dobry, chciałabym się z Tobą skontaktować. Mogłabym prosić o maila:) Pozdrawiam Bernadeta
OdpowiedzUsuńmalgorzataka na gazecie.pl
UsuńPan Tadeusz to zdecydowanie mój nr 1, jeśli chodzi o Mickiewicza :)
OdpowiedzUsuń