czwartek, 20 maja 2021

Ross Macdonald - Błękitny młoteczek

Słowo daję, że uwielbiam tego Macdonalda! Aż mi żal, że gdy skończę czytam ponownie wszystkie jego kryminały, które mam, będę znów musiała odczekać ładnych parę lat, żeby do nich wrócić. Z drugiej strony - coraz gorzej z moją pamięcią, to może już za rok wszystko mi z głowy wyleci, cała akcja?

Dzisiaj jest jakiś strasznie długi dzień, po pracy byłam w dwóch sklepach (zakupy na weekend), coś tam przekąsiłam, a potem położyłam się z książką - skończyłam czytać - teraz piszę, a jeszcze siódmej nie ma. Czyżby dlatego, że obiadu nie robiłam (o czym niżej)?

Jutro za to będzie dzień krótki, bo już mi zapowiedziano, że na Fabryce trzeba będzie dłużej zostać, ale o tym następnym razem (to jest zresztą coś, co mnie zaczyna gryźć, muszę to z siebie wyrzucić).

Teraz jeszcze tylko dla pamięci:

- akcja kręci się wokół pewnego skradzionego obrazu i modelki, która do niego nie pozowała

- malarz przed 25 laty dosłownie zniknął (zostawiwszy list pożegnalny)

- postaci, wokół których chodzi prywatny detektyw Lew Archer, mieszkają w Kalifornii, ale wszystkie tropy prowadzą też do Arizony

- jedni są właścicielami kopalni miedzi, inni żyją w nędzy - ale wszystkim ciężko się dogadać z własnymi dziećmi

- za 4 dolary można się ogolić u fryzjera i zjeść porządne amerykańskie śniadanie w barze (jest rok 1976)

- Archer robi coraz więcej aluzji do swej niewesołej przeszłości

- błękitny młoteczek na skroni Betty pulsuje rytmicznie (czy coś z tej historii wyniknie?)  

Nie wiem, czy powieść nie została przez przypadek sfilmowana - ale nawet gdyby, nie chciałabym tego filmu oglądać. Klimat Macdonaldowskich kryminałów jest zdecydowanie najlepszy.

Początek:
Koniec:
Półkę znów daję w dwóch wielkościach, ale to chyba jest bez sensu. Bądźcie tak łaskawi i powiedzcie, czy mogę sobie darować mniejsze zdjęcie. W sensie - czy to większe jakoś nie przeszkadza specjalnie, że tam gdzieś z boku wystaje. Czy Wy w ogóle czytacie na telefonie czy na komputerze?

Wyd. Czytelnik, Warszawa 1980, 319 stron

Tytuł oryginalny: The Blue Hammer

Przełożył: Michał Ronikier

Z własnej półki (kupione w antykwariacie 19 maja 1987 roku za 200 zł)

Przeczytałam 20 maja 2021 roku

 

Z okazji odnowionego abonamentu na DAFilms obejrzałam czeski dokument Ztracená dovolená, reż. Lucie Králová, 2007

Jest to zabawna historia o tym, jak pewien Czech znalazł w kontenerze na śmieci w Szwecji walizkę, a w niej reklamówkę zawierającą 22 negatywy. Po wywołaniu okazało się, że zawierały one 756 zdjęć szóstki Azjatów, wykonanych w Szwecji, ale nie tylko, bo też we Frankfurcie. Ekipa reżyserki postanawia odnaleźć tych turystów i zwrócić im stracone filmy. Na początku próbują ustalić, jakiej narodowości są ci Azjaci, wygląda na to, że to Chińczycy i wśród 1 300 000 000 Chińczyków na świecie nasi dzielni Czesi stawiają sobie za cel odnaleźć sześciu 😉 W końcu żyjemy w czasach globalnej wioski, więc chyba da się?

 

Pewien sinolog, z którym się skontaktowała ta filmowa jednostka detektywistyczna, opowiada taką anegdotkę (wiem, to suchar, ale moi koledzy w pracy się uśmiali, więc Wam też opowiem). Pewna kobieta ma czwórkę dzieci. Przyjaciółka dopytuje się, kiedy będzie piąte. Nie, piątego nie będzie.

- Ale dlaczego, jak już macie czwórkę, to i piąte wychowacie.

- Nie, dlatego, bo czytałam, że co piąty człowiek na świecie to Chińczyk.  

A do końca filmu i tak się nie dowiadujemy, czego ów Czech szukał w kontenerze na śmieci w Szwecji i dlaczego.

 

Wczoraj wracając z pracy jakaś taka zmęczona myślałam o tym, że ledwo przekroczywszy próg trzeba będzie się zabrać za obiad... i nagle sobie uświadomiłam, że przecież NIE MA TAKIEGO OBOWIĄZKU. Bo niby robię proste i szybkie dania, ale jednak jakiś wysiłek to jest, prawda? To może nie robić? Albo może gotować co drugi dzień? 

Więc zjadłyśmy to spaghetti - a teraz nie wiem, kiedy będzie następne 😏 Mam co prawda zawsze mówiła, że musi być gorący posiłek, ale musi to na Rusi. Może jakieś sałaty albo co? Z kluchami na pewno powinnam skończyć ⛔

A jeszcze dziś rano całkiem niechcący spojrzałam na siebie w lustrze przed wejściem pod prysznic. To było dość straszne. Od razu sobie obiecałam, że wieczorem pójdę... pobiegać.

Jest to pomysł, jak na mnie, absurdalny, ale spróbuję. Na początek wybieram się dopiero, gdy się ściemni (lepiej, żeby mnie nikt nie widział). Z drugiej strony trochę się boję tych okropnych wielkich ślimaków - że po ciemku na takiego trafię i jeszcze może się poślizgnę i wyłożę jak długa. No sama nie wiem.

16 komentarzy:

  1. Na początek Poleczka. Czytałam Ruchomy cel, Upiorny legat,Pierścionek z kocim oczkiem, Wysokie okno. Ale to było już tak dawno, że bij-zabij nie pamiętam kto zabił.Kiedys wrócę do nich.

    Biegać nie lubię, nie lubię też szybko chodzić.Natomiast wszędzie, gdzie się da jeżdżę rowerem.

    Co do kuchni, wiedomo jak jest zimno, to człowiek chętnie zje coś ciepłego i bardziej kalorycznego. Ale niech tylko pojawią się truskawki i młoda kapusta to jest co gotować i zjadać. Lekkie i smaczne. Potem kalafiory, fasolka szparagowa i całe lato mamy z głowy.

    Ja tak rozpisałem się kulinarnie, bowiem czytam książkę Córka kucharki.Rzecz dotyczy perypetii przybranej córki Lucyny Cierczakiewiczowej. Czytadelko,ale sprawnie napisane. Sama Lucyna też pojawia się w książce, no i są też zagadki kryminalne. I ta ówczesna Warszawa. Pozdrawiam. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Pierścionka z kocim oczkiem chyba nie czytałam (jeszcze). No nie kojarzę. Jeszcze tam obok jakiś Senator stoi - tego to na 100% nie znam.
      Córkę kucharki zamówiłam w bib 😊

      Truskawki jakoś mi nie sugerują żadnego jedzenia... Mama robiła pierogi czy makaron z truskawkami, ale ja makaronu na słodko to błeeeee, a pierogów by mi się nie chciało robić... może się raz skuszę, jak będą jagody. Fasolkę szparagową uwielbiam - w zeszłym roku była droga, niestety. Zresztą chyba ogólnie warzywa drogie ☹

      Usuń
  2. Co do zdjęć - wystarczy przecież te w większym rozmiarze obracać na bok. Będzie nam nawet łatwiej odczytywać tytuły książek z grzbietów :)

    Z kryminałów na półce nie mam żadnego. Ale pewnie sporo z nich czytałem, Chandlery chyba wszystkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No... 🤣🤣🤣
      Zdałoby egzamin pod warunkiem, że wszystkie tytuły będą w jedną stronę 😁 choć akurat na tej półce prawie wszystkie są...

      Usuń
    2. Małgosiu, odbierasz messengera? napisałabym, bo mi wygodniej, jeśli używasz:)

      Usuń
    3. Yyy, ale jak? Tylko, gdy byłam na FB 🤔

      Usuń
    4. normalnie, nie zlikwidowałąs przeciez konta, zerknij napisałam cos na messenger

      Usuń
  3. Szkoda mi jednak, szybko upływającego, czasu na powtórne lektury. Tyle nowości, tyle realnych draństw wokół...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czasem nauczyłam się, że i tak wszystkiego nie ogarnę, nie zobaczę, nie przeczytam. Więc pozwalam sobie na te powroty, zwłaszcza, gdy są przyjemne 😊

      Usuń
  4. Hi hi, przepraszam, ale oczyma duszy mojej zobaczyłam spotkanie z łysym/bezdomnym ślimakiem... Brrr, one są strasznie niemiłe... "Chandlery i Macdonaldy" przeleciałam ciurkiem kiedyś, Chmielewską wyciągnęłam teraz - "Tajemnicę", muszę się trochę pośmiać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic do śmichu w wypadku takiego spotkania 😏 Idąc po chleb uprawiam slalom na chodniku. No, są obrzydliwe...

      Chciałam teraz sprawdzić, czy ja mam tę Tejemnicę, a nie mogę odejść, bo owsianka się gotuje 😉 więc wpisałam w google, a tam mi wychodzi:
      Mord ist Trumpf: Roman (Tajemnica)
      Kniha, autor Joanna Chmielewska
      Że mi wyszukuje w czeskim internecie, to już się przyzwyczaiłam, ale że na dodatke niemiecki tytuł???

      /a mam oczywiście, tyle że nie pamiętam treści/

      Usuń
    2. Jak się patrzy na czyjąś wywrotkę/upadek zawsze pierwszą reakcją jest śmiech, już tak chyba człek jest skonstruowany, dopiero po chwili zaczyna myśleć co się stało i co trzeba zrobić/pomóc.
      Owsianki nie lubię :( ale płatki owsiane dodaję do różnych potraw.
      Slalom to robiłam jak po deszczu miliardy dżdżownic wypełzły na chodnik....

      Usuń
    3. Jak się patrzy na czyjąś wywrotkę/upadek zawsze pierwszą reakcją jest śmiech, już tak chyba człek jest skonstruowany, dopiero po chwili zaczyna myśleć co się stało i co trzeba zrobić/pomóc.
      Owsianki nie lubię :( ale płatki owsiane dodaję do różnych potraw.
      Slalom to robiłam jak po deszczu miliardy dżdżownic wypełzły na chodnik....

      Usuń
    4. W skrócie mówię na to owsianka, ale to są zazwyczaj płatki jęczmienne. Nic innego nie jadam na śniadanie 😉 to chyba spadek po wczasach FWP i zupach mlecznych 🤣

      Popularność rozmaitych filmików z upadkami ludzi na YT najlepiej świadczy o tym, co piszesz!

      Usuń
  5. W sumie nawet to mniejsze jest O.K.
    Kupiłam sobie kiedyś buty do biegania, przebiegłam dwa razy wokół osiedlowego stawu i na tym się skończyło ...
    Niektóre tytuły pamiętam chyba z telewizyjnych teatrów sensacji.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, mogę się tylko cieszyć, że nie poczyniłam żadnych inwestycji 😂😂😂 bo i rezultaty były hm... no nic, jak mi się uda przegnać tę początkującą zaledwie, kiełkującą sobotnią migrenę, to potem opiszę 😃

      Usuń