niedziela, 7 listopada 2021

Sylwia Siedlecka - Złote piachy

Bułgaria niespecjalnie wchodzi w zakres moich zainteresowań. Ba, w ogóle nie wchodzi. Nigdy nie byłam, nikt z mojej rodziny nie był, chyba nigdy nie czytałam nic bułgarskiego (do sprawdzenia!) i właściwie jedyne, co mi się z nią kojarzy, to koleżanka z liceum, która poszła na bułgarystykę, bo miała pewność, że się dostanie (mało kandydatów, w przeciwieństwie do rusycystyki, a zdawało się to samo na wstępnym). Być może z założeniem, że po pierwszym roku przeniesie się na ciekawsze studia. Widać jednak i te okazały się ciekawe, bo skończyła.

Ale tak to już jest przecież, że jak się w coś zaczynamy wgłębiać, to okazuje się ciekawe, nie?

Więc i ta Bułgaria ze Złotych piachów też okazała się ciekawa. Bo co niby człowiek wiedział - znał jedno jedyne nazwisko: Todor Żiwkow - i na tym koniec. Najciekawsze rozdziały mówiły o mniejszości tureckiej i jej prześladowaniu za komuny (zmienili im na przykład przymusowo imiona i nazwiska na bułgarskie, a cała wcześniejsza dokumentacja - nawet karty szpitalne - została przemielona) i o... cyrku. Tu z kolei się przyznam, że cała moja wiedza o cyrku pochodzi z serii o Irce Piędzickiej i jej panterze Czarce (Z Czarką w cyrku etc.) i bardzo chętnie bym przeczytała jakiś reportaż o przeszłości, a zwłaszcza współczesności cyrku na świecie. Znacie jakiś?
 

Początek:

Koniec:

Wyd. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019

Z biblioteki

Przeczytałam 6 listopada 2021 roku



W pracy przynudzam o nowej kuchni. Kolega mnie uświadomił, że koszty będą straszne, a koleżanka zadecydowała: musisz puścić totka. I pouczyła: wchodzisz do kolektury i mówisz 'na chybił trafił z plusem'. Tak też uczyniłam w piątek. Żeby była jasność - pierwszy i ostatni raz. Teraz się boję sprawdzić wyniki losowania 😂 Bo coś tak mi mówi, że to nie jest jak w kasynie, gdzie przychodzi nowicjusz i zgarnia pulę. W dodatku nie wiem, co znaczy 'z plusem.'


NAJNOWSZE NABYTKI

Taaaaa. Tego tu w ogóle nie powinno być, wiem. Ale na jednym blogu przeczytałam recenzję któregoś z kryminałów Erbena - CZESKICH kryminałów - i stwierdziłam, że muszę mieć. Jeden na allegro kosztował 2,89 zł (plus paczka w ruchu, przy czym co się okazało, jak już było w drodze - paczka w ruchu została przejęta przez Orlen i całkiem nieświadomie i niechcący dołożyłam grosz do nieruchomości Obajtka, niech to szlag), druga za to z odbiorem osobistym za 5 zł. Był w Polsce wydany jeszcze trzeci, ale kurka wodna kosztuje kilkanaście złotych, więc na razie odpuszczam.

Ale te dwa, żeby było śmieszniej, mam już w oryginale. I zastanawiam się, czy najpierw czytać po polsku, czy na odwrót. Nie jest to jednak problem do rozwiązania w najbliższych dniach, bo muszę się uporać ze stosem bibliotecznym przecież.

Miejsce się znalazło bez problemu, bo te małe formaty to jeszcze jest gdzie upchnąć. W drugim rzędzie. Ale patrzcie, tam nawet jest trzeci rząd! Niemniej jednak podjęłam ŚWIĘTE POSTANOWIENIE, że wyniosę dwie inne książki z domu - nie może tak być, żeby przybywało. Na razie nie miałam czasu pomyśleć, które, ale coś się wykombinuje.

Tymczasem robiłyśmy porządek na pawlaczu nad drzwiami wejściowymi. Wywaliłyśmy kupę trzydziestoletnich  przydasiów, nabyłyśmy plastikowe pojemniki, coby był ordnung (ekologicznie, brawo ja...), wyczyściłam zakurzone przedłużacze i jakieś kable dziwne.

Niestety siekierka (w stanie, jak widać, agonalnym) i parę innych narzędzi nie mieści się w nowym pudle i chcę je też wydać (nie wiem, czy nie dać Klarce, ona niby swoją ma, ale byłaby zapasowa). Z żarówkami też już jest porządek, a w wiklinowym koszu znalazłam dwie serwety!

Dałam jedną na stół, ale coś nam nie pasi (pomijając kakofonię barw, bo dla zabezpieczenia wyciągnęłam jakieś podkładki pod talerze, których normalnie nie używamy, a są tylko dla Ojczastego), człowiek się boi postawić kieliszek, że się majtnie... A w tle burdel jeszcze 😂 Mistrz drugiego planu!

 

Tak się wczoraj cieszyłam, że mnie głowa nie boli, że z tej radości upiekłam chleb, po bardzo długiej przerwie. Uwierzycie, że wstaję dziś rano i znajduję na desce kawałek taki na trzy kromki??? Zeżarła wszystko!

Domofon. Międzynarodowo. Nguyen, Chuy (łał, jak to wygląda), Mariani, Marchetti, Pollastrini, Carmalita, Vasilieva - a tu nagle Peter i Lucie, bez nazwisk.


24 komentarze:

  1. Dobry pomysl ten z przekazaniem siekierki Klarce:)
    Czesto robie podobne remanenty chociaz mniej wiecej jestem na biezaco z klamotami ktore sie rzadko uzywa. Mam ogromna kuchnie wiec duzo szafek i szuflad co pozwala mi trzymac rzeczy tematycznie a to ogromnie ulatwia szukanie czegos i utrzymanie porzadku.
    Fajnie Twoj chleb wyglada - gdybys mnie zaprosila i w dodatku dodala smalcu to tez bym Ci nie zostawila wiecej niz trzy kromki.
    Ja tez radze nie zaczynac remontu kuchni dopoki nie uzbierasz WIECEJ niz umyslany budzet - bo zawsze ale to zawsze ostateczny koszt jest wyzszy i nie chcialabys zostac przeciez z takim zaczetym a nie skonczonym projektem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, bo mało miejsca - mało porządku 😉
      Kolega z pracy tak się zapalił do projektowania mi tej kuchni, że... że całe szczęście, iż na razie za mało kasy, może zapomni 😂 Bo mi wcale nie leżą jego pomysły 🤣

      Usuń
  2. A ta siekiera to do obrony? Zabijania karpia na święta? Bo nie wiem, do czego się jeszcze może przydać mieszkańcom bloku :D

    Zapas żarówek imponujący. Ja mam jedną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta siekiera to chyba jeszcze z czasów Ślubnego, który uwielbiał narzędzia i już w akademiku prowadził nieformalną wypożyczalnię takowych 😁
      A przydać się może, a jakże. Na przykład jak zabraknie prądu i gazu, będzie można z siekierką iść do lasu narąbać sobie drzewa.
      Tylko lasu blisko nie ma.

      A jeśli chodzi o żarówki, część z nich to puste opakowania, które należy trzymać, póki są na gwarancji 😂😂😂 A teraz specjalnie policzyłam punkty świetlne w domu (te z wymienialnymi żarówkami) i jest ich 33 w różnych odsłonach. Więc zapas żarówek jest potrzebny 😀

      Usuń
    2. A z bułgarskiej literatury czytałem w czasach ogólniaka dwie powieści Emiliana Stanewa. I nawet podobały mi się wtedy.

      Usuń
    3. Poszukałam tego Stanewa z ciekawości 😁 Historyczne powieści... o, co to to nie 😂

      Usuń
  3. Serweta piękna, tylko faktycznie, wszystko się haczy...ale po Ci siekiera i piła?
    Tęsknię za jakimś dobrym kryminałem, próbowałam Mroza, Puzynska, bo koleżanki polecały, ale to nie to, Bondy jeszcze nie tykałam.
    Niektórzy robią porządki na wiosnę, Ty na jesień:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze współczesnych autorów kryminałów to ja bardzo polecam Roberta Małeckiego.

      Usuń
    2. => Jotka
      Mnie siekiera i piła po nic, niewątpliwie 😁 Toteż nadszedł czas, żeby się z nimi rozstać. Dziś rano wydane!

      Co do kryminałów, właśnie czytam takowy i już widzę, że to będzie udręka, ale jeszcze mu daję szansę po 60 stronach, bo akcja w Pradze.

      Usuń
    3. =? Monika
      Nie znam 🙄 Zobaczę w biblio, czy mają... nie żeby teraz zaraz 😁

      Usuń
    4. O, jest, i to cała masa! I nawet najczęściej z opcją "zapisz się" do kolejki czyli ludziska czytają.

      Usuń
    5. Bo bardzo przyzwoite. Moim zdaniem oczywiście. Bo ja to już tak mam, że mój gust czytelniczy rzadko pokrywa się z gustem większości 😉

      Usuń
    6. Małeckiego nie znam, ale poszukam, dzięki :-)

      Usuń
    7. Monika, a trzeba je czytać w określonej kolejności czy niekoniecznie?

      Usuń
    8. Błysnę intelektualnie. Różnie. Bo on ma i cykle i pojedyncze dzieła. Ale naprawdę to nie jest coś z czym trzeba się spieszyć 😉 po prostu myślę, że Małecki naprawdę pozytywnie wyróżnia się na tle chociażby Bondy czy Mroza. Czyli twórczości fabrykowanej taśmowo.

      Usuń
    9. Spieszyć się na pewno nie będę, bo przecież mam wdrożony projekt Macdonald i Chandler, więc najpierw WŁASNE 😁

      Usuń
  4. W Bułgarii byłem dwukrotnie w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych XX w (i w Złotych Piaskach też-dominowali tam turyści niemieccy) i chętnie przeczytałbym tą książkę. Ogólnie moje wspomnienia są pozytywne. Mili, prości ludzi, nigdy nic nam nie zginęło, nie było problemu z niewydawaniem reszty czy zawyżaniu cen, czuliśmy się tam dobrze. W telewizji głównie szły filmy sowieckie i nieraz polskie, w kinach też (to właśnie w Bułgarii obejrzałem w kinie "W Pustyni i w Puszczy"). Sporo się natrudziliśmy, wyjaśniając im, co to jest western. Moja mama też zademonstrowała, co w Polsce robimy, gdy w TV idzie film sowiecki: podeszła do telewizora i go ostentacyjnie wyłączyła.
    I wyobraź sobie, że kiedyś przyjechał cyrk, cyrkowy namiot był rozłożony na plaży i nawet do niego poszliśmy!

    Natomiast jeden dzień spędzony na wycieczce w Rumunii... to dopiero przeżycie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że filmy w kinach nie były dubbingowane, tylko z napisami?
      Ha ha, dzisiaj bym chętnie sowieckie filmy w telewizji oglądała (nie musząc się męczyć z oryginałem) - ale wtedy faktycznie, nie były w poważaniu 😂
      A w książce piszą, że gdy Żiwkow raz przyszedł do cyrku i buty mu prawie utonęły w błocie, zarządził, że we wszystkich większych miejscowościach mają powstać specjalne utwardzone place i - raz-dwa-trzy już ich było 130 czy jakoś tak! Była szkoła cyrkowa, cyrkowcy mieli pensje, darmową opiekę medyczną, emerytury. Dopiero po 1989 roku cyrki zeszły na psy, bo już nie było państwowego mecenatu.
      Rumunia... coś tam chyba mam o Rumunii na wirtualnej bibliotecznej półce...

      Usuń
    2. Z pewnością były napisy, zresztą w telewizji też oglądaliśmy jakiś polski film, też z napisami bułgarskim i polską mową.

      Dwa razy zagoniono nas ze szkoły w Warszawie do kina, wyświetlającego filmy rosyjskie w oryginale (być może kino było częścią Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej). Wierz mi, z pewnością NIE chciałabyś tych filmów oglądać-były okropne, nic się nie działo, nudne, dydaktyczne i pewien jestem, że ja potrafiłbym zrobić lepsze z moimi minimalnymi umiejętnościami filmowymi, nawet nauczyciele nie próbowali cokolwiek mówić, gdy my w kinie po prostu wszystko 'olewaliśmy'. Film "Plan 9 from Outer Space", będący jakoby najgorszym filmem kiedykolwiek zrobionym (w reżyserii Ed Wood, o którym potem nakręcono film o tym samym tytułem, nagrodzony 2 Oskarami) to przy tych rosyjskich szmirach to perły!

      Nie pamiętam, aby w cyrku było błoto... może to już było po zarządzeniach Żiwkowa.

      A o Rumunii czytałem właściwie jedną książkę, "Czerwone Horyzonty: Kroniki Szefa Komunistycznego Wywiadu", autorstwa zmarłego w tym roku Ion Mihai Pacepa. Będąc doradcą prezydenta Nicolae Ceaușescu, i szefem wywiadu zagranicznego Rumunii, w 1978 roku zbiegł na Zachód. Warto tą książkę przeczytać! Nota bene, Ceaușescu miał dwa załamania nerwowe: pierwsze, gdy dowiedział się, iż Pacepa uciekł na Zachód, a drugie, gdy przeczytał jego książkę.

      Usuń
    3. My też oczywiście chodziliśmy ze szkoły na radzieckie filmy 😁 Tyle że nic nie pamiętam. Oprócz tego pierwszego chyba, na którym w ogóle byłam w kinie i który opowiadał o dzieciach gdzieś na Północy zdaje się. One uratowały bodajże pelikana i opiekowały się nim. Do dziś nie ustaliłam, co to był za film - a chciałabym zobaczyć go po półwieczu ponownie 😉

      Usuń
  5. Recenzja pana Góreckiego brzmi zachęcająco.
    Nazwiska na domofonie śliczne!
    I oczywiście życzę wielkiej wygranej i realizacji marzeń kuchennych w związku z tą wygraną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No biję się z myślami, czy sprawdzić to losowanie czy jeszcze poczekać 🤣

      Usuń
  6. To ciekawe, ile ja się z tego blogu uczę nowych polskich wyrazów lub wyrażeń:

    • Na chybił trafił (na losie totka): to pewnie chodzi o numery, jakie wybiera sama maszyna (w Ontario, „Quickpick”).
    • Zdrapka: chyba losy, które się od razu po kupnie zdrapuje („Scratch Tickets”) i albo jesteśmy milionerami, albo kupujemy następny los i czynność tą powtarzamy do czasu, aż nam zabraknie pieniędzy (ale nie nadziei). Swego czasu punkty sprzedające takie losy (bardzo często są to narożne sklepiki prowadzone przez Koreańczyków lub Chińczyków) inwestowały w specjalne lampy prześwietlające tego rodzaju losy i dlatego był to dla właścicieli świetny biznes. A ponad 10 lat temu w Ontario wybuchło ogromny skandal, jako że osoby sprzedające losy statystycznie niewspółmiernie często wygrywały nagrody, wykryto, dlaczego tak się działo, i od tego czasu wiele rzeczy zmieniono na korzyść konsumentów.
    • Przydasie: nigdy się z tym słowem nie spotkałem i musiałem sprawdzić na Internecie: „przydasie to rzeczy, o których sądzimy, że mogą się nam przydać; słowo potoczne”. Trudno mi jest znaleźć odpowiednik w języku angielskim... może „Thingies”?
    • Paczkomat: słowo pochodzi z jednego z poprzednich blogów. Dopiero po przeczytaniu treści domyśliłem się, że chodzi o „Pickup Lockers”, zwane też „Smart Lockers”. Ciekawe, że kilka lat temu jeden znajdował się koło stacji benzynowej niedaleko mojego domu i nawet z niego raz korzystałem, a drugi przy supermarkecie. Ale przynajmniej od ponad roku już ich nie ma... może pomysł się za bardzo nie przyjął, bo ostatnio 100% wszelkich przesyłek jest zostawianych przed drzwiami lub doręczanych do rąk własnych.

    To na razie tyle, jeżeli chodzi o moją naukę języka polskiego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😁😁😁
      No popatrz, jakie różnice. Paczkomaty to już stały element polskiego krajobrazu. Są tańsze niż dostawa kurierska, a przede wszystkim wygodniejsze, bo odbierasz sobie przesyłkę, kiedy chcesz (zdaje się, że czeka 72 godziny) i nie musisz sterczeć w domu ciurkiem czekając na kuriera. W naszym kraju nie wyobrażam sobie, żeby paczka zostawiona przed drzwiami poczekała na prawowitego właściciela 🤣 Tak że się tego nie stosuje.

      Widziałam kiedyś reportaż o tym, że w którymś z zachodnich bodaj krajów testują dostarczanie przesyłek kurierem do domu pod nieobecność właściciela, chyba kurier dostawał kod do otwarcia drzwi. Dodatkowo w przedpokoju była kamera, żeby można się było upewnić, że dostarczyciel nigdzie po mieszkaniu nie łaził.
      Czyli szpikujemy się elektroniką na wszelkie możliwe sposoby...

      A z kolei temat dostawców jedzenia jest całkiem osobny. Coś było w czeskich wiadomościach ostatnio, chyba o Chinach. Jak to odnajdę, to dam linka.

      Usuń