środa, 22 maja 2024

Niezapomniane bajki: Bambi + PRAGA środa

Początek:

Koniec:

Wyd. Firma Wydawnicza DELTA, Kraków 2014

Ilustracje: Marek Czernek

Przeczytałam 22 maja 2024 roku


Praga, dzień siódmy

Dzień pochmurny, czasem z mżawką, czasem z deszczem. Pierniczyć pogodę, pojadę szukać kolejnych usedlosti, co je mam w kapowniku. I nawet znalazłam, a na parkingu niedaleko podeszli jacyś państwo i zapytali, czy tutaj można parkować, bo nie ma żadnego znaku, a mają tu samochód z trzema rowerami. Po polsku zapytali i nawet w pierwszej chwili nie zdziwili się, że odpowiedź dostali też po polsku 🤣 Ale najdziwniejsze jest to, że w kilka godzin później na mieście przechodziłam przez pasy, a tu naprzeciwko szła kobieta prowadząc rower i się tak do mnie śmiała szeroko... Pomyślałam, że to jakaś miejscowa mnie z kimś pomyliła. Dopiero poniewczasie zorientowałam się, że to była ona!

Tam na Smichovie pod Strahowskim stadionem jest mnóstwo pięknych domów i willi, romantycznie posadowionych na zboczu, z niesamowitymi widokami.

Och, patrzę, policja, znaczy się jakaś ambasada. No i faktycznie, ta, która ma w tych dniach z wiadomego powodu flagę do pół masztu 😁 I dobrze im tak! Akurat kierowca czekał z mercem na dole i po chwili wyszedł dyplomata, ale żaden z nich nie lał łez, jak nasz Duda 🤣

Oprócz byłych usedlosti miałam w planie wreszcie zrobić porządną sesję willi Vosmíka, który był rzeźbiarzem i na początku XX wieku wybudował sobie dom z pracownią w secesyjnym stylu. Willa niestety jest od wielu lat w katastrofalnym stanie (nikt tam nie mieszka). Zrobiłam jej szereg zdjęć zza płota z myślą napisania kiedyś o niej na praskim blogu - po raz pierwszy zeszłam o ulicę niżej, gdzie jest wejście do willi i okazało się, że to nieprawda, co piszą internety, iż jej aktualnym właścicielem jest jakiś tam adwokat, bo znalazłam tabliczkę "Majitel domu - Městská část Praha 5". Nabrać mnie chcieli!


Z cyklu vlepki.



Nie rozumiem, jak te samochody nie pospadają...


 

Nie szłam dziś na obiad, bo bałam się, że nie zdążę do kina, więc zapodałam zdrowy i dietetyczny posiłek w McDonald's 😂 Zdążyłam za to zerknąć do antykwariatu, a tam w korytarzu...

No właśnie, wróciły pudła po 10 koron. Wybrałam sobie cztery książki i udałam się do kasy, planując z miłym uśmiechem zapytać wyniosłej i niemiłej pannicy, czy te książki są z powrotem ich priorytetem 😁 Niestety, nie było mi dane, bo pannica świeciła nieobecnością!

 

Film był o kryzysie wieku średniego, tak to podsumujmy. Bohaterka zasuwa w agencji reklamowej, zasuwa w domu, gdzie trzeba oporządzić dwoje dorastających dzieci i męża-artystę, na którego musi zarobić, no i pewnego dnia ma kryzys, rzuca wszystko ecc. Więc nic odkrywczego, ale zawsze to przyjemność posiedzieć w kinie na czeskim filmie, zwłaszcza, że rozpoznawałam praskie lokacje. Raz się nawet mocno zdziwiłam, że poznałam - jedna scena była kręcona w kawiarni, do której kiedyś zabrała mnie Viera, bo pracowała tam jej wnuczka. Tak mi się zdawało, że to tam, a potem w końcowych napisach było, że rzeczywiście.



Na popołudnie miałam kompletnie inny plan, ale gdy wyszłam z domu okazało się, że nawet nieśmiało słoneczko wygląda, więc plan uległ zmianie na rzecz odhaczenia kolejnego punktu z listy czyli przejażdżki łodzią w celu przetransportowania się na wyspę zwaną Cesarską Łąką. Přívoz za każdym razem musi być!


Niespodzianka - na brzegu wisiało co prawda obwieszczenie, żeby przygotować do kontroli bilety, ale uznałam to za taką formalność - nigdy wcześniej nikt biletów mi nie sprawdzał na tych łodzi. A tu ZONK - pan marynarz skrupulatnie odczytuje telefony przed wpuszczeniem na pokład. No, ja musiałam wyciągnąć mój papierowy miesięczny 😂



Przeszłam całą wyspę wzdłuż, niby tylko niecałe dwa kilometry, ale dokładając do tego dopołudniowe łażenie plus most kolejowy, którym też musiałam się przejść, bo ważą się jego losy, to już jest coś. Konkretnie boję się zdjąć skarpetkę z prawej nogi, czy tam nie ma jakiegoś bąbla 😂

Gość od treningu ma fajną fuchę - bidoki namachają się wiosłami, a on tylko hop hop hop hop wolniej, szybciej! przez megafon. Na wyspie są kempingi, głównie zajęte przez Niemców, oczywiście mniej lub bardziej wypasione kampery, ale moje serce skradł ten tutaj. Jedna para tak 50-60 lat siedziała sobie na leżakach obok auta, pani robiła na drutach, pan scrollował telefon. Może to jest ten rodzaj prawdziwego odpoczynku?

Są też takie konstrukcje, nie wiem, co to ma być.


Na wyspie króluje sport - nie bez kozery, w końcu to tam właśnie został rozegrany pierwszy mecz futbolowy na czeskiej ziemi (w 1893 roku), gra się tam w golfa, siatkówkę plażową, badmintona i co tylko kto chce. A mnie wspomnienia sprzed lat przyciągnęły do przystani, gdzie są barki mieszkalne. Byłam tam już nie wiem, ile lat temu i doskonale pamiętam rozmowę z jakąś Niemką, która tam mieszkała.

 

Przyjrzałam się jeszcze budowie nowego mostu, który ma być gotowy pod koniec przyszłego roku. Będzie super, bo tylko dla komunikacji miejskiej (plus rowerzystów i pieszych), co niesamowicie przyspieszy połączenie między lewobrzeżnym i prawobrzeżnym południem Pragi. Padła propozycja, żeby go nazwać imieniem Madeleine Albright, ale ponoć nie zgodziła się na to jej rodzina.



Zlokalizowałam kolejną knihobudkę, ale nic w niej dla mnie nie było ciekawego. Dobrze to czy źle? Ja się już trochę "martwiłam", że tym razem książki zmieszczą mi się do walizki, ale jednak mi to nie grozi. Policzyłam dobytek - osiemnaście sztuk 😂 Ale za to jak tanio!


 

Tradycyjnie na koniec motyle. Otóż jeden z nich już świeci! Prace postępują w szybkim tempie.

A' propos. Tam też układają nowy chodnik i zgodnie z zapowiedzią pojawiły się spitfire'y. Ma ich być tyle, ilu było czechosłowackich lotników (ale zaraz to jeszcze sprawdzę) (sprawdziłam - 359).

 

wtorek, 21 maja 2024

100 bajek naszego dzieciństwa: Jak to ze lnem było + PRAGA wtorek

Autor tego dzieła to Maria Konopnicka, ale opracowała je Agnieszka Nożyńska. Każdy musi jakoś na chleb zarabiać...

Początek:

Koniec:


Wyd. MARTEL, Kalisz

Przeczytałam 21 maja 2024 roku

 

Praga, dzień szósty

Miskę z gorącą wodą, królestwo za miskę!

Nogi mi odpadają, chociaż nie nachodziłam się znowu tak strasznie dużo. Taka to i kondycja. Jeden z planów na emeryturę - chodzić (próbować codziennie). Ale już ja tam wiem, jak to wyjdzie: eee, pada; eee słońce świeci; eee jakiś wiatr straszny. W Pradze to się przynajmniej musi 😂 Przecież nie po to się przyjechało i wydaje kasę, żeby leżeć w hotelu (choć chciałoby się momentami). Czy taki pobyt w Pradze można w ogóle uznać za urlop? Co Wam się kojarzy z urlopem? Odpoczynek? Wydaje mi się, że prawdziwe wakacje to były jedynie w szkolnych czasach, a urlop od pracy to jednak nie wakacje...

Dziś dzień pochmurny i w większości przetykany deszczem.

Zaczęłam martyrologicznie - pojechałam do Kobylis na strzelnicę, gdzie Niemcy urządzili miejsce kaźni dla ponad 500 osób. Zginął tam między innym pisarz Vladislav Vančura, który brał udział w ruchu oporu. Miejsce pięknie utrzymane, nie przeładowane zbytnią ilością tablic pamiątkowych czy dzieł sztuki: piękna rzeźba płaczącej kobiety, mozaika, krzyż, nazwiska rozstrzelanych.


Same Kobylisy pełne kontrastów: małe stare domki i nowe apartamentowce. Cóż, Praga się cały czas buduje, jest ogromny głód mieszkań (i straszne ceny).

 




Przechodziłam dziś przez rynek (czego staram się unikać, no bo wiadomo, tłumy i durna odpustowa atmosfera) i patrzyłam pod nogi, więc mam dla Was jeszcze inny wzorek chodnikowy, jedyny w swoim rodzaju - jak się łatwo domyślić ten chodnik jest przed Orlojem. Jakoś nigdy dotąd nie zauważyłam 🤣 A właśnie, dziś w Metrze jest artykuł o tych wzorach i piszą, że czasem zdarzają się błędy w ułożeniu i że trzeba zgłaszać takowe do magistratu 😉


A w mieście jak to w mieście. Fellini. Fellini się w grobie przewraca.


Tudzież do czego się może przydać stara pokrywka od garnka.



Wczoraj i dziś była taka dwudniowa wystawa w kawiarni Louvre, związana z projektem Centrum nowego Żiżkowa. Międzynarodowy konkurs wygrała Eva Jiřičná i te trzy zaprojektowane przez nią wieże mieszkalne podobały mi się.

Ale niestety projekt musiał być przerobiony ze względu na wymagania przyszłych użytkowników i teraz już wygląda bardziej pospolicie. A wieża została tylko jedna. Skoro już mowa o głodzie mieszkaniowym, to przeczytałam na wystawie, że na sprzedaży mieszkań w tym projekcie państwo zarobi 1,5 miliarda koron - na VAT - bo generalnie zarobi inwestor 😉
 

Po południu byłyśmy umówione z Vierą na oglądanie wystawy hrabalowskiej w otwartym w zeszłym roku Wielkim Młynie w Libni. Na dole są przestrzenie wystawowo-imprezowe, a na górze filia biblioteczna i kawiarnia.



 

Wystawa hrabalowska była hołdem złożonym pisarzowi przez różnych artystów węgierskich. Mnie się spodobało to dzieło, zainspirowane Lekcjami tańca dla starszych i zaawansowanych.


I jeszcze taki budynek biurowy widziałyśmy. Viera mówi, że kiedyś wlazła po tych schodach na samą górę, ale dziś - na szczęście - bramka była zamknięta. Tego by mi tylko brakowało 😂


Sfotografowałam najmniejszy dom w Pradze (którego tak naprawdę już za tymi drzwiami nie ma, ale kiedyś to był... dom publiczny). Szerokość: 2,25 m.


Potem doczytałam, że jest też w Pradze najwęższy hotel, blisko mojego zresztą, więc potoczyłam się.

Ma 3,28 m szerokości. Ciekawa byłam, czy aby na pewno, czy sobie wewnątrz nie pożycza przestrzeni od sąsiadów. Wejdę, zapytam, raz kozie śmierć. A tam na recepcji pani Renata, której cała rodzina uwielbia Polskę, mają ją zjeżdżoną z góry na dół (ludzie są tacy przyjaźni). Toteż zamknęła na chwilę interes i zaprowadziła mnie do jednego z pokojów (jest ich dziewięć) 😎 Od frontu są trzy, reszta z tyłu, gdzie rzeczywiście budynek się rozszerza. Na pożegnanie dostałam folder i firmowy długopis 😁

 

A jeszcze po wpół do ósmej miałam się stawić na osiedlu Invalidovna po mapy. To dłuższa historia, a ja już padam, w każdym razie Divadlo Kamen urządza takie oprowadzania po różnych miejscach względem dzieł sztuki w przestrzeni publicznej i z tej okazji wydają mapy, a ja byłam umówiona jeszcze z Polski (dobrze jest zapisywać się na różne newslettery, trafiają się okazje). 

Sztuką na osiedlu może być nawet zakomponowanie róż do śmietników! Lub śmietników do róż!

A teraz żegnam Was obrazkiem z metra Invalidovna, gdzie sztuka przecina się z kolei z techniką 😉

 

PS. Spotkałam dziś w kuchni panią pokojową, która dopytywała się, czy sobie czegoś nie życzę - oczywiście: przedłużacza. Zaraz przyniosła. Czyli da się... Tak że wreszcie nie muszę uprawiać cyrkowych sztuczek 🤣

poniedziałek, 20 maja 2024

Jan Brzechwa - Kłamczucha + PRAGA poniedziałek

Początek:

Koniec:

Wyd. Skrzat, Kraków 2013

Ilustrowała: Agnieszka Filipowska

Przeczytałam 20 maja 2024 roku


Praga, dzień piąty

Pierwszy bez globusa 😂 Uparłam się, żeby przywieźć do domu jakiś serial, więc pojechałam do telewizji. Wcześniej wypatrzyłam konkrety (w wyprzedaży) na stronie ich e-shopu, ale okazało się, że na miejscu mają wyższe ceny. I jeszcze taki zybcyk, że nie możesz zamówić i odebrać tam u nich, jedynie w jednym miejscu na mieście - za dodatkową opłatą. A to dziady! Ale nic to, kupiłam sobie trzy inne, tak żeby się zmieścić w tysiącu koron, a w sierpniu jeszcze coś sobie zafunduję. Skoro już nie można ściągać z ulozto.cz 😢 Spróbowałam jeszcze swych sił w dubbingu i pozwoliłam sobie zrobić zdjęcie z tłem z serialu Záhada hlavolamu - przyszło mi na maila, ale Wam nie pokażę 😉


Z telewizji udałam się na poszukiwania pobliskiej usedlosti, pilnie przepatrując płoty.


Przed laty będąc na dole ujrzałam jej czubek wystający na górze pośród drzew i pytałam panie nauczycielki z pobliskiej szkoły, które właśnie wyszły na papieroska, co to może być - nie wiedziały... Zaczęłam się drapać pod górę w pocie czoła, ale oczywiście w pewnej chwili już tego w ogóle nie było widać. Od tej pory jednak dowiedziałam się, co to i gdzie to i miałam wpisane w kapowniku, więc jeden punkt mogę odkreślić. Pomijając, że właśnie widzę palec na większości zdjęć...


Pojechałam wcześnie na obiad, bo do kina szłam na 14.00 - matko, jakie były tłumy w dietetycznej stołówce o w pół do pierwszej. Czesi faktycznie mają wdrukowany ten wczesny obiad.


 

Fascynuje mnie w tej stołówce urządzenie do przesyłu brudnych naczyń 😁

No tak, widzę, że się nie odtwarza...
 

Film w kinie EVALD - byłam tam po raz drugi, a ten pierwszy był pechowy, bo dostałam straszliwych boleści brzucha w trakcie seansu, tak że musiałam biec do toalety i części filmu nie widziałam, za to do dziś pamiętam, który to był 😂 Dlatego się tego kina boję, choć ono samo związku z problemem gastrycznym jakby nie ma. Zjadłam wtedy jakieś kupne gotowe danie i oto skutek.


 

A co potem? Najpierw wycieczka nową linią tramwajową niedawno oddaną - tak wyglądają nowe przystanki, część starych jest już wymieniona.


 

Jak widać na zdjęciu u góry, odjeżdża stamtąd również autobus 191 - który szczęśliwym trafem jechał na Břevnov, a ja tam też miałam punkty na liście do odhaczenia. Dwa. Jeden to był betonowy kubistyczny dom. Byłam tam w 2019 roku w trakcie budowy i spodziewałam się, że jest już zamieszkany. No to ciągle nie. Obłożyli go za to czymsiś białym - moim zdaniem lepiej wyglądał w wersji brutalistycznej, a teraz to jak jakaś kostka Rubika.



Punkt drugi na liście to słynny już dom Tomia Okamury, to taki populistyczny polityk, który sobie zafundował zamek złożony z 16 tubusów pośród břevnovskich willi. Zaprojektował mu go Christian Kerez. No cóż, mówi się, że przynajmniej żaden imigrant nie czai mu się za rogiem (Okamura proponuje ich wystrzelać) 🤣

Trzeciego punktu nie było na liście, bo nie miałam pojęcia o istnieniu tego domu-piramidy. Nie wiem, z czego jest zrobiony dach, wygląda tak jak ściany?

Wsiadłam z powrotem do tego samego autobusu, tylko w odwrotną stronę, bo jadąc na Břevnov przyuważyłam z okna pewne dziwadło i chciałam się mu bliżej przyjrzeć. A tu jeden przystanek wcześniej ujrzałam Lidla, więc wysiadłam po rohliky na jutro rano 😂 I w ten oto sposób odkryłam ciekawą budowlę w pobliżu - dawny młyn, obecnie restauracja. Pamiętam, że było kiedyś o tym w programie Z metropole, odszukam w wolnej chwili.


 

A oto zapowiedziane dziwadło. Z cyklu architekt płakał, gdy projektował. Własnym oczom nie chce się wierzyć 🤣

Uśmiałam się pod wąsem i poszłam do metra, bo już mi nogi odmawiały posłuszeństwa, a myśli krążyły jedynie wokół utopeńca i piwa, które czekały w lodówce 😁 Pierwszy raz byłam na tej stacji (Petřiny) i takie coś zobaczyłam. Lepsze to niż nic - bo wiecie, w metrze, być może z powodu bezdomnych, nie wiem, nie ma na czym usiąść. Niby się tam długo nie czeka, ale jednak.


 

A na koniec dnia CLOU czyli pani z plecakiem. Taka mniej więcej w moim wieku, nie jakaś dzierlatka. Trzeba mieć fantazję, dziadku 😁