piątek, 3 sierpnia 2012

Georges Simenon - Maigret Lognon et les gangsters

Napisany w 1951 roku, kupiony w 1987 w antykwariacie za 200 zł, przeczytany 2 sierpnia 2012.
Lognon jest policjantem-nieudacznikiem i kiedy przypadkiem wpada na trop morderstwa, nie chce się nim dzielić z innymi, dopiero jego zaniepokojona żona dzwoni do Maigreta. W Paryżu działają amerykańscy gangsterzy, przekonani, że pozostaną równie bezkarni jak w Ameryce, więc Maigret postanawia im pokazać :)

Obejrzałam dwa włoskie filmy: Il cuore grande delle ragazze (Wielkie serce dziewcząt) w reż. Pupiego Avati - nostalgiczna historia z lat trzydziestych, rozgrywająca się na wsi emiliańskiej. Bohater, średnio rozgarnięty analfabeta, obdarzony jednak niepospolitym darem - oddechem o zapachu głogu, powalającym wszystkie kobiety na kolana - zgadza się w zamian za motor Guzzi ożenić z jedną z dwóch córek miejscowego dziedzica, starych panien. Przez miesiąc odwiedza je i wreszcie nadchodzi dzień dokonania wyboru. Wówczas przyjeżdża z Rzymu trzecia, przybrana córka Francesca i młodzi zakochują się w sobie bez pamięci. Pokonują wszelkie trudności, biorą ślub, wyjeżdżają w klasyczną podróż poślubną... a wtedy młody żonkoś zdradza Franceskę z przypadkowo spotkaną dawną znajomą. Francesca porzuca małżonka i ukrywa się u ciotki. Czy wybaczy mu wiarołomstwo? Wszak serce dziewcząt jest wielkie...
Pupi Avati jest chyba moim najulubieńszym reżyserem włoskim, to kino opowiadające historie z dawnych lat, które do dziś poruszają i łapią za serce. Poza tym przypomina mi mojego Tatę :)


Drugi film to komedia La kryptonite nella borsa (Kryptonit w torebce). Kryptonit to tajemniczy śmiercionośny zielony minerał, jego wykrywaniem trudni się kuzyn głównego bohatera, uważający się za Supermana. Rzecz rozgrywa się w latach 70-tych w Neapolu w bardzo malowniczej rodzinie - uwielbiam historie rodzinne - gdzie mały Peppino jest trochę pozostawiony samemu sobie po tym, jak matka odkrywszy zdradę męża, zapada w milczenie i spędza czas w łóżku. Dziewięciolatkiem opiekują się młodzi ciotka z wujkiem, para hipisów, toteż nic dziwnego, że któregoś wieczoru mały łyka jedną z tabletek rozprowadzanych podczas wesołych imprez...
W roli wujka-hipisa z przyjemnością obejrzałam Libero de Rienzo, który kiedyś, lata temu, tak mi się spodobał w filmie Santa Maradona. Okazuje się, że mam jeszcze dwa jego filmy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz