Z półki z nowościami w bibliotece, nie oparłam się. Nazwisko autorki znałam, często widząc jej Petersburg (też w bibliotece). Więc niech będzie Kazachstan.
Wrażenia? Historia straszna - w końcu mowa o największym więzieniu w ZSRR. Ale nie jest to książka o historii Kazachstanu - to rzecz o tym, jak pamięć o przeszłości (lub jej brak) wpływa na teraźniejszość, na życie w Kazachstanie dziś. Reporterka jeździ po tym wielkim kraju (wielkości ośmiu Polsk), przez znajomych umawia spotkania z osobami ważnymi dla obranego tematu, ale też rozmawia z ludźmi spotkanymi po drodze i czasem nawet dopiero ona budzi w nich wspomnienia i zainteresowanie własną przeszłością - bo większość z nich wyparła historię własnej rodziny, niezależnie od tego, czy przodkowie byli ofiarami represji czy pracowali jako strażnicy w łagrach.
Dzieje Kazachstanu są tak fascynujące, że nawet zastanawiałam się przez chwilę, czy książki nie kupić... ale raczej poszukam może na YT filmów, chodzi mi po głowie, że Planeta Abstrakcja tam była.
Początek:
Koniec:
Wyd. Czarne, Wołowiec 2025, 445 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 6 grudnia 2025 roku
Najnowsze nabytki
Już myślałam, że będzie dobry (= skromny) tydzień, ale wczoraj wieczorem w budce pojawiły się ta Simone de Beauvoir i Ivo Andric i nie oparłam się - choć znowu z założeniem, że jedynie do przeczytania i wyniesienia. Kulinarne są na wymianę, tyle że jeszcze nie miałam czasu poszukać moich egzemplarzy... Podobnie nie dostałam się do półki z Niziurskim - bo nie rozumiem, dlaczego jest tu tytuł Pierwsza księga urwisów? Księgę urwisów jako taką mam i potrzebuję sprawdzić, czy jest to dokładnie to samo. Może było wydanie w dwóch tomach i dlatego jest pierwsza?
Mapy? Sama nie wiem, na co mi one w dobie smartfonów 😂 Zapragnęłam odnaleźć w Szczecinie dom mojej cioci, dawno już nie żyjącej - mam z nim wspomnienie jakiejś wizyty całą rodziną, chyba wracaliśmy z wczasów nad morzem. Dom był szeregowy, z atrium, pierwszy raz taki widziałam na własne oczy i to, co najbardziej mi się w nim spodobało, to że do salonu schodziło się po paru schodkach w dół. Rozłożysta kanapa, kominek, na ścianie pokrytej barankiem (była kiedyś taka moda) nisko kilka półek z grubych dech, na nich książki i płyty. Wyjście do ogródka. Matko, jak to uwielbiałam. Było lato, ale w kółko puszczałam płytę Salvatore Adamo i tę piosenkę Tombe la neige zapamiętałam na całe życie, wygląda na to, że już musiałam być w liceum i uczyć się francuskiego.
Wracając jednakże z lat 70-tych do wczorajszej soboty - córka mi wieczorem jeszcze przyniosła kilka Przekrojów, wzbogacając moje zbiory do 15 sztuk. Na tym chyba skończymy 😁 a czy kiedykolwiek przeczytamy? Zawsze sobie mówię, że to jest żelazny zapas na szpital (tfu tfu).
Miejsce na te wysokie Przekroje było, bo w ostatnich miesiącach wyniosłam sporo albumów, takich bardziej zapyziałych. A w minionym tygodniu też pozbyłam się kilkunastu książek, więc nie mogę narzekać, że mi coś przybyło 😂
Wczoraj na przebieżce po osiedlu zauważyłam z daleka gablotę z szopką, tego jeszcze u nas nie było. Akurat ją fotografował jakiś młody człowiek, okazało się, że radny z dzielnicy i że w wyniku starań tejże nasze osiedle zostało włączone do krakowskiego szlaku szopek.
Z pogaduszek z panem radnym dowiedziałam się, że jest dzielnicowy projekt, aby ufundować coś w rodzaju stypendium dla szopkarza, który wykona szopkę bronowicką. Największy koszt to... gablota oczywiście.
Dalej pan mnie uświadomił, że ten kawałek osiedla nie należy do spółdzielni, tylko do miasta, dlatego oni mogą tu coś zrobić. Była mowa o ewentualnej wymianie biblioteczki plenerowej - bardzo by się przydała taka z zamykanymi przeszkolonymi drzwiczkami - i otóż miasto nie może jej wymienić, skoro stoi na terenie spółdzielni. Gdyby ją postawić tam gdzieś, gdzie ta szopka, to tak - ale to nie jest dobre miejsce, za mały ruch ludności 😉 Na spółdzielnię w zakresie nowego mebla nie ma co liczyć... może jedynie gdyby z wystawki się coś znalazło.
Obok jest cokół po pomniku Koniewa i od lat trwają starania, żeby go wreszcie zlikwidować i zrobić tam park. Póki co, trwają przepychanki między zwolennikami biało-czerwonej i żółto-niebieskiej - raz jedni cokół zamalowują, raz drudzy.
Wybrałam się też obejrzeć postępy prac przy "mojej" willi. Okna wymienione (oprócz ganku), z tyłu postawiona jakaś tymczasowa buda, kwestia werandy niejasna.
Dziwna sprawa z tym wjazdem nowym z boku - przecież tam jest drzewo. Ale tę uliczkę niedawno remontowano, więc może zrobiono ten podjazd wszystkim jednakowo?
Przez okno widać, że w środku wyburzone ściany.
Zabrałam z jakiejś knihobudki Tygodnik Powszechny sprzed ponad roku, żeby przeczytać rozmowę z Makłowiczem. I otóż on twierdzi, że nie należy narzucać sobie żadnych celów. Nie mieć ambitnych planów, nie dążyć do niczego za wszelką cenę.
Nie wiem, co o tym myśleć (w końcu Makłowicz na króla Polski!)... Przecież ja wstaję rano i zaczynam realizować PLAN. A jak go nie zrealizuję, to mam poczucie jakiejś straty, że nie dałam rady, że robią mi się zaległości. Czy nie można żyć dniem dzisiejszym bez tych wyrzutów sumienia? Cholerka.
Wczoraj rozwinął mi się w ciągu dnia piękny globus i na przykład nie zrobiłam angielskiego i nie obejrzałam kolejnego odcinka Z metropole. Więc rano już miałam Myślenice, że dziś muszę zrobić podwójne. Jak się tego pozbyć?
Ja wiem, że on mówi o AMBITNYCH planach, a ja o takich ledwie ledwie, aby tylko coś robić. Ale naprężenie, o którym wspomina, jest takie samo...

















Niedawno słuchałem jakiejś panina Dwójce i myślałem, że może to była pani Czeczott ale sprawdziłem i jednak nie. To była Alice Lugen, reporterka i autorka książki "ZATO. Miasta zamknięte w Związku Radzieckim i Rosji". Polecam uwadze, skoro interesują cię tamte rejony.
OdpowiedzUsuńGablota z szopką chyba pod monitoringiem?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJeszcze raz:
UsuńPołączenie międzynarodowe: Miasta, których nie było. Historia ZATO oczami Alice Lugen
O, super! Już nawet wyszukałam na Bonito 😂 ale okazuje się, że w biblio też jest, tyle że kolejka. Zapisałam się oczywiście.
UsuńA za link do audycji dziękuję, posłucham.
O monitoringu nic nie wiem, nie widzę... Widziałam jedynie, że jest podłączona do pobliskiej latarni w celu oświetlenia. Sprawdzę jeszcze. Fakt, że stoi tak na uboczu, więc może paść ofiarą wandali... Bo te w mieście to jednak są w mieście.
UsuńO Makłowiczu usłyszałam w Polsce kilka lat temu, ale to wszystko, dopiero wczoraj obejrzałam jego wywiad z Raczkiem. Nie ma racji co do celów, do wszystkiego potrzebna motywacja, a jak brak ambicji to jakaś poprzeczka musi być.
OdpowiedzUsuńPlany, to obowiązek i wyrzuty sumienia, a gdzie radość życia? cos tam można mieć w głowie, ale żeby z tego powodu nie spać, bo się nie zrobiło wedle planu? czy świat istnieje dalej?
OdpowiedzUsuńTe własności ulic, skwerów itp. to jakaś masakra, u nas podobnie...parkingu nie zrobią, bo to nie teren spółdzielni, miasto ulicy nie sprząta, bo to gminy...
Booorze szumiący, jak ja kocham "Księgę urwisów"! Mam od dzieciństwa takie małe, grube wydanie w niebieskiej okładce z urwisami.
OdpowiedzUsuńO, takie: https://allegro.pl/oferta/ksiega-urwisow-niziurski-14784750791?utm_feed=aa34192d-eee2-4419-9a9a-de66b9dfae24&utm_source=google&utm_medium=cpc&utm_campaign=_krk_ksiazki_pla_ss&ev_adgr=Ad%20group%201&ev_campaign_id=23065431990&gad_source=1&gad_campaignid=23065431990&gbraid=0AAAAAD24kbORV4BmSD1wcyX0NFHTjzM6-&gclid=Cj0KCQiA6NTJBhDEARIsAB7QHD2OpTWo_iGvUWysY2FZenD_ulIsIzM9D0SGae2RaaUbUbi4ktARpq4aApLQEALw_wcB
Usuń