I znów - przyniosłam z budki, na wymianę, ale okazało się, że nie posiadałam wcale. Mimo pokaźnych zbiorów z tej serii Biblioteczki Poradnika Domowego. Niegłupia była, bo często zamieszczano tam przepisy, których nie sposób było znaleźć w tradycyjnej Kuchni polskiej. Bywały tam przepisy czytelników albo autorów znanych z kulinarnych publikacji, pogrupowane sezonami lub gatunkami produktów.
Jeden z kolejnych projektów, które tak lubię podejmować ku własnej zgubie (bo potem się przejmuję, jak nic się nie dzieje w temacie), zakłada, że raz w miesiącu będę czytać coś z moich kuchennych półek. No zobaczymy, czy dam radę, bo już mi się tak mnożą te raz w miesiącu, że głowa mała 🤣 A niektóre nawet dwa razy, jak czeskie. O, tu na przykład w grudniu się z tym nie wyrobię, bo czekają książki ekstra, nabrane z bibliotek. W ogóle się coś nie wyrabiam, w związku z wyjazdem do Ojczastego nabrałam spóźnienia na przykład w oglądaniu codziennym Z metropole i niby dzisiaj mam nadrobić, hm. Strasznie dużo mam w planie codziennym pierdół!
Tymczasem jednak KAPUSTA. Celem czytania tych książek kulinarnych ma być znajdowanie przepisów do użycia, nieprawdaż. Tu mnie nic specjalnie nie natchnęło (żeby było nieskomplikowane, to podstawa), bo prosta jest parzybroda, ale tę już mam opanowaną. Bigosy to nie, gdzież ja bym się za to brała! Może gulasz z kapustą i ziemniakami, takie zimowe danie. Może też, jak by mnie ochota naszła na robotę, tarta z brukselką. Kapuśniaku nigdy nie gotowałam, ale nie wiem, zjadłoby się. Są też naleśniki z kapustą włoską i coś takiego robiłam w przedpotopowych czasach: naleśniki przekładane kapustą i zapieczone w okrągłym naczyniu, potem krojone jak tort + sos pomidorowy. Ale to sporo pracy 😁
/że też kiedyś mi się chciało/
Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 1998, 95 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 9 grudnia 2025 roku
Byliśmy u Ojczastego (tradycyjnie "ja chcę spać", ale był wcześniej kąpany, więc nic dziwnego, że ma zaległości w wypoczynku 😉). Powiedziano nam, że miał gorączkę dwa dni, przeszło, ale nie mogli zawołać ich lekarki, bo jest nieprzepisany od naszej. Nie wiem, co im szkodziło zadzwonić do mnie i zapytać... No trudno, stało się. Zadysponowałam przepisanie następnego dnia i tyle.
Brat umówił się na oglądanie mieszkania i powiem Wam, że po pierwsze nie wiem, czy to jakiś obowiązek tych pań, które pracują w nieruchomościach czy co - mają te wywinięte wary, jak ja to nazywam 😂 A po drugie mieszkanie (z wtórnego rynku) było kompletnie urządzone - w stylu glamour. Pierwszy raz widziałam coś takiego na żywo i doprawdy nie rozumiem, jak komuś się to może podobać do mieszkania. Takie rzeczy to nadają się na ekskluzywną garsonierę dla panów szukających przygód, moim zdaniem. Nie wytrzymałabym ani dwóch dni. Wszędzie lustra, błyszczące powierzchnie i zero indywidualności.
Jedynym atutem była lokalizacja, w centrum, koło pałacu biskupów krakowskich (obecnie Muzeum Narodowe), koło parku ze stawem, koło ulubionego kina brata czyli Moskwy. Że się taka nazwa uchowała?!...
Przed kinem ławeczka i już z daleka się zastanawiałam, co to za aktor będzie czy reżyser, skoro ławeczka to taśma filmowa. A to jakiś miejscowy działacz.
Wyświetlił mi się wczoraj filmik zatytułowany Miejskie zbieractwo i pomyślałam oho, coś dla mnie 🤣 Ale to nie było o przynoszeniu do domu byle czego 😁 tylko o zbieraniu ziół czy ogólnie roślin i przetwarzaniu ich na jedzenie. Nie mam nic przeciwko, zasadniczo. Jednakże robienie sobie sałatek z zielska rosnącego przy chodniku... no nie wiem... Tam ktoś mówi w pewnym momencie, że przecież je umyje. Taaa.
A' propos zbieractwa. Dariusz kiedyś polecał książkę Patrz pod nogi: o zbieraniu rzeczy, zapisałam się do kolejki w bibliotece na Królewskiej i przyszedł mail, że oto nadejszła moja pora i mam się zgłosić. Wczoraj miałam ostatni dzień ważności karty na tramwaj, więc prędziutko poleciałam na pętlę. Bo to wiecie, teraz muszę z kartą tak wycyrklować, żeby kończyła mi się 19 maja, gdy będę wyjeżdżać do Pragi 😁 czyli zrobić sobie przerwę kilkudniową teraz albo w ciągu najbliższych miesięcy. To może teraz? Kombinacje alpejskie oszczędnej krakowskiej emerytki 😎 No, a za mną stoją trzy osoby aktualnie, więc chyba muszę książkę czytać w pierwszej kolejności. W ogóle to w lecie chodzę na Biprostal zu Fuß , ale w zimowym rynsztunku to nie mam siły i zazwyczaj w jedną stronę jadę.
Skoro już o oszczędnościach (= piniondzach) mowa, to opowiadałam bratu o tym spadku nieszczęsnym i on od razu mówi, że trza brać 😁 Tak że chyba poprosimy o udział w rozprawie online i zobaczymy. Muszę jeszcze dokładnie wczytać się w to pismo, bo moje pierwsze wrażenie było takie, że:
- pierwotnie powołano 17 osób
- a potem kolejnych pięć
Z czego wyciągam wniosek, że może te dodatkowe na miejsce tych, którzy się zrzekli (tak na pewno jest z moją córką). Ale w sumie nie wiem, ilu w końcu jest chętnych na majątek 😂 Bo gdyby tylko pięciu i ci zostali, to przypada po 2 tysiące na łeb, co się zawsze przyda w gospodarstwie, prawdaż. Zwłaszcza w obliczu remontu po wymianie pionu (jeśli do niego wreszcie dojdzie).
Tak więc chytra baba z Radomia zwycięża i na pohybel Gminie Lublin!
Mówię bratu, że czytałam artykuł o zachowkach, że mianowicie zachowek po rodzeństwie się nie należy, że to idzie tylko w górę lub w dół, a nie w bok. W sensie, że gdyby on zapisał swój majątek komuś innemu, to nie miałabym prawa domagać się zachowku. Dziwne, ale tak to wynikało z gazety... On na to, że musi się zainteresować sprawą, bo jest o co się bić 😁 Ale cóż, jak znam swojego pecha, to umrę pierwsza!








Lubie kapuste, gotuje swietna, byl czas ze robilam golabki (teraz kupuje gotowe ale nie sa tak smaczne jak moje) - ale mimo uzywania jej w moim jadlospisie nie zdawalam sobie sprawy ze mozna z niej robic tyle potraw, cala gruba ksiege potraw. Nie wszystkie mnie zainteresowaly co prawda ale wiekszosc.
OdpowiedzUsuńOj - gulasz z kapusta, pychota. Teraz malo gotuje, wiecej gdy odwiedza mnie syn i wlasnie to danie, a takze bigos, sa tymi ktore obowiazkowo musze robic. Takze zupe pomidorowa i rosol.
Zadeklaruj sie na ten spadek, moze sie uda czego zycze.
No proszę, a u nas były dzisiaj na obiad gołąbki :)
OdpowiedzUsuńPensjonariusz chory, ale nie można mu pomóc bo przypisany do lekarki i to w innym mieście - cuda, cuda.
Kino Moskwa - oj, jakoś zmarniało przez te ostatnie 75 lat..