niedziela, 10 czerwca 2018

Aleksandra Marinina - Motywy osobiste

Nie chodzę już po blogach, bo absolutnie nie ma kiedy... ale na fejsie (ciekawe, że tam jakoś znajduję czas na skoki w bok) pokazał mi się post Zacofanego w lekturze na temat tej Marininy i - sama nie wiem, co mnie podkusiło - natychmiast zaczęłam poszukiwania w internecie. Okazało się, że jest wydanie jedno i dwutomowe, znalazłam na allegro to pierwsze w dość rozsądnej cenie 14,40 zł :) i jeszcze przed wyjazdem do Pragi miałam przed sobą.
W sumie nie wiem, po co napisałam, że przed wyjazdem do Pragi... jakie to ma znaczenie... moje pamiętnikarstwo przybiera zatrważające rozmiary!
Wracając jednak do wydania - wkurzające. No bo wszystkie Marininy, jakie posiadam po polsku, wyszły w serii wakacyjnych kryminałów Polityki, a tu teraz takie coś. Z drugiej strony tam, gdzie te polityczne stoją, i tak już nie ma miejsca, więc phi!

Zajawki na okładce nie czytałam, teraz rzucam okiem i cóż widzę.
Powiedzmy, że MNIEJ WIĘCEJ się zgadza. Ale raczej mniej.
Rozumiem jednak, że jakoś trzeba tego czytelnika, który może w Empiku stoi przed półką z kryminałami, zachęcić. Coś tam podkoloryzować. Trupy namnożyć.
No dobra.
Ale żeby aż tak nijakie to było??
Żebyśmy się dobrze zrozumiały, pani Marinina. Nie nudziłam się, bo lubię, jak się trochę rosyjskiej rzeczywistości roztoczy przed moimi oczami (tej prawdziwej to raczej nie zobaczę, niech więc będzie nawet i literacka). Ale na Boga! Co się stało z Nastią? Cóżeś jej pani uczyniła?
Toż to jakaś popierdółka, a nie nasza pani pułkownik z wielką praktyką i doświadczeniem w rozwikływaniu kryminalnych historii!
Oczy wytrzeszczałam czytając a to, że Nastia słuchając odpowiedzi na swoje pytania tak się na nich skoncentrowała, że nie zauważała nic innego (od kiedy to taka z niej dupa wołowa?), a to, że dziecinnieje na starość i daje się naciągać oszustom na nadmorskim deptaku, jeszcze sobie do tego dorabiając ideologię.
Sprawa ciągnie się jak makaron, żeby ni z tego ni z owego ruszyć z kopyta (taka bzdura: Nastia rzekomo umówiła się na spotkania z pięcioma świadkami - z każdym osobno, z każdym w innym miejscu, i to w miejscowości, której nie znała - i do południa się z tymi spotkaniami uporała. No weźcie. Trochę prawdopodobieństwa. Do południa to znaczy do 12.00. To o której zaczęła?)
A potem znowu utknąć.
Kamieńska nic nie jarzy. Rupieć normalnie. Takim detektywem to, nie przymierzając, ja bym nawet mogła być. Gdzie się podziały te jej słynne zdolności analityczne?
Chyba jeszcze jednak dam jej szansę. Nie mówię, że lecę sprawdzać, co następnego wyszło, ale może przy jakiejś okazji :)
Z ciekawości, czy faktycznie tak do imentu nam Nastia skapcaniała, czy to tylko wypadek przy pracy związany z urlopowym rozleniwieniem.

Początek:
Koniec:

Wyd. Czwarta Strona, Poznań 2017, 554 strony
Tytuł oryginalny: Личные мотивы
Przełożyła: Aleksandra Stronka
Z własnej półki
Przeczytałam 8 czerwca 2018 roku

2 komentarze:

  1. To straszne, co piszesz, czyżby Nastię dopadła demencja? Ale to niemożliwe przecież!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy nie chodzi o podkreślenie, że to jednak już emerytura, że w prywatnej agencji nie da się tak sprawnie i szybko działać jak w państwowej milicji, że lata robią swoje, że nadchodzi jakieś małe, ale jednak wypalenie... Albo, że w jakimś sensie Nastia jest na wakacjach i wczuwa się w atmosferę, raczej sobie dotąd nieznaną, bo przecież ona zawsze na posterunku.
      Są aluzje do poprzedniego tomu, tam coś zaszło, co odmieniło jej stosunek do życia, więc do końca nie wiem.

      Usuń