poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Jan Gehl - Miasta dla ludzi


O książce Gehla przeczytałam w Mieście szczęśliwym Montgomery'ego, gdzie autor traktował duńskiego architekta jako guru, a jego Miasta dla ludzi jako Biblię urbanistów. Tak więc po dłuuuugiej dłuuuugiej niebytności na Rajskiej trzeba było tam zawitać (bo w bibliotece osiedlowej takich rarytasów nie ma).

To faktycznie publikacja objawiająca punkt po punkcie podstawowe zasady funkcjonowania miasta i podająca gotowe przepisy, jak je ulepszyć. Ze zduumieniem odkrywałam, że TO NIE TYLKO MOJE ODCZUCIA, te często krytyczne wobec tego, co się w mieście dzieje, to najzwyczajniej w świecie proste zasady rządzące nami, mieszkańcami. Wszyscy nie lubimy chodzić wzdłuż niekończących się ślepych fasad galerii handlowych, wszyscy chętnie patrzymy na wystawy czy w okna mieszkań, nawet nie zdając sobie sprawy z własnych odczuć.
Rezultat świeżo zakończonej lektury dał się odczuć już następnego dnia, gdy byłyśmy z córką na spacerze m.in. w niedawno wybudowanej dzielnicy apartamentowców, gdzie miałam okazję popisać się świeżo nabytą wiedzą i wszystko skrytykować :) bowiem wszystko zostało zaprojektowane jakby nie z myślą o ludziach, którzy tam mieszkają lub którzy tylko przechodzą. Jeśli nawet architekt zna prace Gehla (a nie wyobrażam sobie, żeby nie znał), to zostawił je całkiem z boku... oczywiście decyduje inwestor, który chce wyciągnąć maksimum zysku z minimum wkładu, co tu kryć...

Niestety wrażenia z lektury psuły rozliczne błędy. Najpierw myślałam, że to wina tylko i wyłącznie tłumacza, że taki niechluj, ale potem sprawdziłam stopkę i oto wytłuszczonym drukiem widnieje nazwisko korektorki - Elżbieta Cegła. Wytłuszczam więc je i ja i dodaję SHAME ON YOU! To prawdziwy skandal!


Początek:
Koniec:

Wyd. Wydawnictwo RAM Kraków 2014, 269 stron
Tytuł oryginalny: nie zamieszczono (no bo po co, prawda?)
Przełożył: Szymon Nogalski
Z biblioteki
Przeczytałam 20 kwietnia 2019 roku


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz