środa, 27 października 2021

Dina Rubina - Na Górnej Masłowce

 

Jak już była o tym mowa wielokrotnie, jestem ciućma nad ciućmy. Najpierw książkę pożyczyłam, potem przeczytałam - aczkolwiek dość się zastanawiałam, że jakoś mi trochę znajomo brzmi ta historia, ale uznałam, że pewnie film oglądałam - w końcu Rosjanie wszystkie książki ekranizują - a dziś TADAM tak se jakoś wrzucam 'Dina Rubina' do wewnętrznej wyszukiwarki bloga, a tam co? A tam Na Górnej Masłowce. Dziesięć lat temu raptem. I jeszcze jedna też.

Ale z filmem miałam nosa, bo faktycznie nakręcili, choć chyba nie oglądałam, bo nie posiadam, ale jest na YT, to może obejrzę. Tylko nie wiem, kiedy. Okropny jakiś tydzień, w poniedziałek byłam u tej dobrej pani doktor, co mi boleści zlikwidowała w sierpniu i kazała wrócić porozmawiać o przyszłości. Nie spodobała mi się ta rozmowa i pani doktor już nie jest dobra, bo wręczyła mi na pożegnanie cały wachlarz SKIEROWAŃ. Kieruje mnie na mocze i inne takie (kurczę, muszę do Apotheke po pojemnik), ale przede wszystkim do ORTOPEDY oraz na REHABILITACJE. Nie wiem, kiedy się zbiorę w ogóle do dzwonienia i pytania o terminy - ale nie mam do tego krucafuks żadnej chęci. Jakie kurde rehabilitacje? Przecież ja do pracy chodzę!

Ale dobrze, o tym chwilowo zapomnijmy, w końcu się chyba nie spieszy. Za to dziś za chwilę mamy kolację pożegnalną kolegi, który odchodzi na emerytkę i tak mi się nie chce wychodzić, zresztą nie cierpię takich sztywniackich imprezek w lokalu ęą 😣 Jutro nie pamiętam co, a w piątek niemiaszek, a w sobotę do Dżendżejowa - no i sami widzicie, że CARRAMBA!

Tymczasem czytam po czesku i ścigam się sama ze sobą, bo chciałabym jeszcze w październiku skończyć, bo przecież sobie obiecałam, że będę dwie miesięcznie czytać, a tu powoli idzie. Więc na filmy to już w ogóle nie mam chwili. 

No. Tom się wyżaliła. A teraz wróćmy do Rubinej (Rubiny?). Że już czytałam. I tam w ówczesnym poście jest zdjęcie ruskich filmów świeżo nabytych. Teraz mu się przyglądam i widzę, że od tamtej pory nawet połowy z nich nie obejrzałam! A wydałam kupę kasy. Ale nic to, pocieszam się, że jeszcze zdążę (ha ha zwłaszcza, że teraz głównie czeskie oglądam). Zapasy jednak dobrze mieć, prawda. Można sięgnąć, jak by co. A jak prąd będzie kosztował miliony, to będę chodzić się podpinać do biblioteki 😄 Pewnie kolejki tam będą i zapisy. 

 

To jeszcze raz wracając do Rubinej. Jak to jest, że na polskiej Wiki piszą o niej 'izraelska pisarka' (pisząca po rosyjsku)? Owszem, wyemigrowała do Izraela, ale czy przez to stała się izraelską pisarką? Czy Gombrowicz był argentyńskim pisarzem? A Mickiewicz? Chociaż... Kundera jest chyba uznawany już za pisarza francuskiego - no ale pisze po francusku!


Początek:

Koniec:


Wyd. MUZA SA, Warszawa 2006, 171 stron

Tytuł oryginalny: На Верхней Масловке

Przełożyła: Margarita Bartosik

Z biblioteki

Przeczytałam 23 października 2021 roku

 

Jeszcze tylko fotka z wizyty w ZUS ukochanym. To znaczy z drogi do ZUS ukochanego. Wyobraźcie sobie, że przed pandemią na tym murku - przed biurowcem - było pełno tabliczek z nazwami firm...

Przesyłam Wam też trochę róż na osłodę wieczoru. Też z drogi do ZUS ukochanego.


 

Oraz domofon. Mam nadzieję, że nie powtarzam takiego, który już był - właśnie zobaczyłam, że w poprzednim poście w ogóle zapomniałam dać, no proszę, jakie dziadostwo uprawiam.

 

Oraz film, proszbardzo, zdaje się ze świetną rolą Alisy Frejndlich. I czas lecieć. Ale ale - kto pierwszy skomentuje, ten będzie miał numer 10 000 😍 Co bynajmniej nie oznacza, że się wzbogaci o taką kwotę!


21 komentarzy:

  1. 10000 to niezła suma wszystkiego!
    Teraz wzrasta liczba zakażeń, to nie wiem jak to z tymi skierowaniami będzie ...
    Może gdy na emeryturę przejdę, to zacznę chodzić po lekarzach, na razie nie mam kiedy.
    Zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo ta pani 😍😍😍
      Co prawda, nie wiem, jak bym mogła ją, tę panią, uhonorować za miejsce na podium 🤣
      Może: Jotka jako autorka 10-tysięcznego komentarza na tym blogu - zyskuje prawo do zostawienia kolejnych 10 tysięcy 🤣🤣🤣🤣🤣🤣
      A' propos "niezła suma wszystkiego" - pomyśl, jak by to było super, gdyby taka nowa kuchnia kosztowała 10 tys. 😂

      O związku zakażeń ze skierowaniami jakoś nie pomyślałam, ha ha. Ale w ogóle niewiele ostatnio myślę.

      Usuń
    2. Za 10 tysi zamówiłabym od razu, ale to tylko w filmach!

      Usuń
  2. Powinnaś się cieszyć, że ci się taka dobra doktorka trafiła. Moja matka swojego lekarza rodzinnego od początku pandemii nie widziała. Wszystkie recepty na telefon po rozmowach z pielęgniarkami. A też by chciała skierowanie na wyniki, bo zrezygnowała (sama) z leków od cholesterolu.

    Róże ładne.

    Po Rubinę raczej nie sięgnę.

    Wczoraj specjalnie zaszedłem pod drzwi biblioteki powiatowej, bo mają tam na korytarzu regał z książkami do wzięcia. Coś jak ta twoja półka ze skarbami. Niestety/na szczęście u mnie jakiś sam chłam leżał i nic nie wziąłem. Jedyne coś w miarę ciekawego - utwory wybrane Żeromskiego (czytelnik 1964, stan słaby dostateczny). Ale kilka tomów, a ja nie miałem z sobą siatki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przecież są też telewizyty i odbywając takową mogłaby dostać skierowanie na badania, nie?
      Wydaje mi się, że z cholesterolem jest tak, że jak zaczniesz brać lek, to już musisz zawsze?

      A chłam na półce wiadomo, że jest obecny. Widzę czasami wyraźnie, że ktoś przyniósł coś po rodzicach/dziadkach opróżniając mieszkanie - wydania z PRL-u rzeczy, których dziś już nikt nie czyta. Tak że bywa różnie 😉 Trzeba nawiedzać regularnie (oczywiście o ile chce się przywlec nieco makulatury do domu).

      Usuń
    2. Telewizyty? Takie jak przed laty Kaszpirowski nam serwował? :D

      Usuń
    3. To by było dobre - skoro niektórzy twierdzili, że im pomógł 😂

      Usuń
  3. „….To jeszcze raz wracając do Rubinej. Jak to jest, że na polskiej Wiki piszą o niej 'izraelska pisarka' (pisząca po rosyjsku)? Owszem, wyemigrowała do Izraela, ale czy przez to stała się izraelską pisarką? Czy Gombrowicz był argentyńskim pisarzem?....”

    To ciekawe zagadnienie. O Czesławie Miłoszu często pisze się, że był to „polsko-amerykański pisarz i poeta”. Faktycznie, w USA spędził sporą część swojego życia i chociaż głównie pisał po polsku, o ile wiem, po angielsku również napisał parę wierszy. Josef Škvorecký wyjechał z Czechosłowacji w 1968 r. i mieszkał w Kanadzie, ale pisał głównie po czesku (nie przypuszczam, aby w tym wieku mógł opanować angielki na tyle, aby w nim tworzyć swoje literackie dzieła). Niemniej jednak też mówi się o nim jako pisarzu czesko-kanadyjskim. Natomiast Aleksandr Sołżenicyn, chociaż mieszkał w USA prawie 20 lat, nigdy po angielsku nie pisał (nie uczył się tego języka) i nie spotkałem się z tym, aby mówiono o nim jako pisarzu „rosyjsko-amerykańskim”. Zresztą Miłosz i Škvorecký wykładali na tamtejszych uniwersytetach w języku angielskim, podczas kiedy Sołżenicyn w USA zamieszkiwał prawie-jak pustelnik, całkowicie oddając się pisaniu książek w języku rosyjskim. Ale czy samo, nawet krótkie zamieszkanie kogoś w danym państwie automatycznie robi z niego pisarza danego kraju? Ciekawe pytanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Škvoreckým to nie wiedziałam, że tak się go też określa. Dla mnie jest czeski par excellence 😀
      Właściwie codziennie, zanim zgaszę lampkę przy łóżku, patrzę na jego "Przypadki inżyniera ludzkich dusz", które już tyle lat czekają... ale to normalka: kupiliśmy jakąś książkę, to już nam się nie spieszy z jej czytaniem, bo skoro jest i czeka, to przecież ZAWSZE po nią możemy sięgnąć 😄

      Usuń
  4. Korzystaj ze skierowań! Zawsze to jakaś wiedza o funkcjonowaniu własnego organizmu a z tego, co słyszałam, lekarze dosyć niechętnie dają skierowania, więc taka oferta to skarb!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta lekarka chyba - jako cudzoziemka - ma inne pojęcie o funkcjonowaniu służby zdrowia 😁 Dopóki jej nie naprostują 😂

      Usuń
  5. Po sobie wiem ze gdy odwiedze lekarza a robie to niezmiernie rzadko i gdy juz naprawde musze, to powoduje lawine skierowan do innych specjalistow - bo to moze i konieczne ale glownie daje im zarobek a jeden o drugiego dba i podrzuca pacjentow.
    Zasylam duzo serdecznosci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! Tego się boję! Tej lawiny! Nie że chodzi o zarobek, bo to w ramach NFZ, ale że zaraz się okaże, że wszystko nawala...
      Również pozdrawiam, Serpentyno 😍

      Usuń
  6. Rób badania jak Ci już dała te skierowania. Trza być zdrową by znów do Pragi pojechać, nieprawdaż? I kondycję mieć coby latać po całym mieście. Ciciatkovi (nie umiem poprawnie wcisnąć, żeby napisać) mnie ubawili 😁 I pani Dzvonikova na domofonie 😁 Nosz przecie mówię, że się gęba uśmiecha do tego języka 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się podoba Žabokrtský - coś jakby żabokreci 😂 Albo Straka Rabi - straka do sroka, a rab to niewolnik 🤣
      A číča to jest kiciuś, kotek. Czyli Kiciusiowie 😁

      No, zdrową do Pragi trzeba być. Ale wiesz, zaczniesz chodzić po lekarzach, to dopiero się dowiesz, jakaś chora!

      Usuń
    2. Niby tak, ale lepiej zdusić francę w zarodku, wziąć jakies witaminki/wspomagacze i do przodu 😍
      Nazwiska są przeurocze 😀

      Usuń
    3. Peselu nie oszukasz jakimiś tam witaminkami 😁

      Usuń
  7. O, doczytałam się, że číča oznacza również waginę. Czyli taka nasza piczka. No to się fajnie nazywają 🤣🤣🤣

    OdpowiedzUsuń