wtorek, 23 listopada 2021

Karel Krejčí - Praga. Legenda i rzeczywistość

 

O rany rany, ciężki tydzień za mną. Ostatnie dni w sekretariacie - w czwartek przyszła wiadomość z ministerstwa, że nowa sekretarka, wybrana w konkursie (w czerwcu!!!) może wreszcie przystąpić do pracy - więc ja wracam na stare śmieci. I wcale nie wiem, czy mi się to podoba. Ponad rok spędzony w samym sercu instytucji, w ciągłym zamęcie i milionie spraw - i nagle teraz znów gdzieś na peryferiach? Wiedziałam o wszystkim, co się działo, a od tej pory będą do mnie dochodzić jedynie jakieś odpryski informacji? Powrót nie będzie łatwy. Za to znów będę miała więcej czasu na prywatę 😁

A że jeszcze na to przekazywanie spraw nałożył się festiwal Etiuda & Anima, zakończony w niedzielę, na czytanie nie było czasu. Ale musiałam, bo trzeba oddać książkę do biblioteki. Wyobraźcie sobie, że zabrałam ją pod pachę i udałam się do przybytku, żeby - oddać i znów pożyczyć (bo już wykorzystałam limit przedłużeń). A tu pan mówi, że jak oddam, to dopiero następnego dnia będę mogła pożyczyć! Co za zwyczaje dzikie! Nie chciało mi się znowu jeździć, więc przyjęłam propozycję, że on mi jeszcze o dwa tygodnie prolonguje, no i zabrałam się za robotę. Skończyłam dopiero w Dżendżejowie - tam zawsze jest czas na czytanie 😍 A gdybym jeszcze nie musiała sprzątać... 😉 Przyznam się, że nieraz sobie pomyślę o starych dobrych czasach za życia mamy, gdy przyjeżdżałam na gotowe, mama od razu hyc hyc do kuchni, herbatkę robić, obiadek podawać... no, to se nevrátí, a teraz trzeba odpokutować za te wszystkie lata obsługi...

Słuchajcie, dosyć tych narzekań, wracajmy do książki. Jak widać na zdjęciu powyżej, mam ją w oryginale, kupiłam kiedyś online tak z tytułu, myśląc, że znajdę w środku legendy, a to tymczasem nie do końca tak i dobrze, że przeczytałam po polsku najpierw, bo bym się mogła zniechęcić, rzuciwszy się na czeszczyznę - pozycja dość trudna (a nawet momentami zdała mi się nudna, ale tylko momentami).

Muszę jednak przyznać, że sporo mi rozjaśniła w głowie, jeśli chodzi o kulturowe sprawy czy historyczne. Jednocześnie cieszyłam się, że o niektórych już wiedziałam, sama nie wiem, skąd 😂 Jak się zaczyna siedzieć w jakimś języku, to te horyzonty się cały czas poszerzają jednak.

Trochę mnie dziwiło, że autor tak często odwołuje się do historii czy literatury polskiej. Zajrzałam teraz na Wiki i dowiedziałam się, że był nie tylko bohemistą, ale i polonistą (nawet przed wojną studiował na UJ i w Warszawie), autorem wielu prac na polskie tematy. Z Uniwersytetu Karola został wyrzucony po tym, gdy jako prorektor wstawił się za studentami domagającymi się swobód akademickich... Niemniej jednak, gdy dziesięć lat później pisał tę książkę, złożył stosowną daninę czasom, w których żył - co widać poniżej w zakończeniu, tak ewidentnie sztucznym i nieprzystającym do całej treści...

Tu niżej mowa o Kartezjuszu. No tak po prostu: wracał z imprezy, zatrzymała go na kwaterze zima i siedział za piecem dumając, aż mu się znudziło i po kilku miesiącach ruszył znów w drogę i tak sobie podróżował przez 9 lat.

Why not, kurczę 😎
 

Tak się zaczęłam zastanawiać nad sobą i swoją sytuacją w społeczeństwie i wychodzi mi, że należę do drobnomieszczaństwa, takiego, jak to opisane tutaj. Brak inicjatywy i chęć utrzymania stabilności to chyba jest to, co rządzi moim życiem.


Zajrzałam do encyklopedii w sprawie tego proletariatu.

Proletariat (z łac. proletarius „należący do najuboższej klasy, niepłacący podatków, dający państwu tylko potomstwo” od proles „latorośl, potomstwo”) – jedna z wyróżnianych w socjologii klas społecznych.

W starożytnym Rzymie proletariat oznaczał najuboższą warstwę ludności, upośledzoną również prawnie.

W epoce rewolucji przemysłowej w XIX wieku zatrudnieni w fabrykach określani byli mianem proletariatu fabrycznego. Robotnicy rekrutowali się spośród zubożałych rolników bądź też z pracowników upadających warsztatów rzemieślniczych i manufaktur.  

W społeczeństwie informacyjnym proletariat, w odróżnieniu od digitariatu, pojmuje się jako klasę społeczną niemającą dostępu do technologii informacyjnych, w szczególności do globalnej sieci Internetu. Ze względu na zmianę charakteru pracy z fizycznej na pracę umysłową niektórzy autorzy wskazują na przekształcanie się proletariatu w intelektuariat.

No to chyba jednak nie drobnomieszczaństwo, tylko proletariat przechodzący w intelektuariat, w dzisiejszym rozumieniu? Taki polegający na siedzeniu za biurkiem, a nie staniu przy taśmie fabrycznej?

Początek:

Koniec:

Wyd. PIW Warszawa 1974, 264 strony

Tytuł oryginalny: Praha legend a skutečnosti

Przełożyła: Cecylia Dmochowska

Z biblioteki

Przeczytałam 21 listopada 2021 roku


Seria ceramowska to była właśnie taka dla intelektualistów bardziej, snobistyczna 😀 Ona tak naprawdę się nazywała Rodowody cywilizacji, ale ponieważ jako pierwsza wyszła praca Cerama Bogowie, groby i uczeni, tak już zostało. Osobiście z domu nie zabrałam nic. Chyba. Tak patrzę po półkach i nie widzę (chyba, że gdzieś w drugim rzędzie stoi). Dziesiąt lat temu myślałam, że jak będę starsza i mądrzejsza, to przeczytam chociażby Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego, ale jak widać nigdy do tego nie doszło. I nie dojdzie już raczej 😁 Ojczasty owszem, czytał takie rzeczy. Tak wygląda degeneracja pokoleniowa. I co zrobisz?

NAJNOWSZE NABYTKI

No, ale ponieważ tutaj chodzi o Pragę, skusiłam się i złamałam i nabyłam na allegro za całe 7,99 zł własny egzemplarz. Z taką kartką w środku.


Tak sobie myślę, że pan doktor Filipek nie był chyba zachwycony prezentem - no chyba że też był miłośnikiem Pragi? Ale zważywszy na idealny stan tomu (poza naturalnymi oznakami niesionych lat, typu pożółkły grzbiet) - chyba po ciężkim dniu w szpitalu pan doktor nie delektował się historią praskiej literatury 😁 Ech, te durne pomysły Rady Zakładowej!

 

SRAM NA INNYCH tradycyjnie z pociungu. Równie tradycyjnie zwróciłam się do konduktora z pytaniem, czy już nie obowiązują maseczki i ten zareagował zwróceniem uwagi obecnym. Pan z pierwszego zdjęcia (pracownik Intercity, nawiasem mówiąc) grzecznie założył i już miał do końca, ale ten drugi młody człowiek oczywiście natychmiast zsunął maskę z brody, jak tylko za konduktorem zamknęły się drzwi.


 

W sobotni poranek ujrzałam przed oknem TO. Dwóch panów załadowało do środka szafę i odjechali. Ale co to za pojazd, nie wiem do tej pory.

Natomiast w poranek niedzielny w Dżendżejowie ujrzałam przez okno TO. I uznałam, że na dachu samochodu leży jakowaś konstrukcja i całkiem serio zastanawiałam się, czy kierowca naprawdę wsiądzie i z tym czymś pojedzie.

W tym kontekście fakt, że kilka dni wcześniej założyłam grube rajtki, bluzę nie do końca zasłaniającą tyłek oraz takąż kurtkę, po czym poszłam na zakupy, chyba nie dziwi.  Po drodze jednakże mnie zaskoczyło, że tak jakoś podwiewa. Dopiero wracając ze sklepu zajarzyłam - zapomniałam spódniczki 😂😂😂😂😂 Zdaje się przy tym, że rajtki były z tych, co to mają taki szew widoczny pośrodku siedzenia, ale wolałam się nad tym już nie zastanawiać...

A teraz jeszcze szybciutko Etiuda & Anima. Joł, co się naoglądałam! 

DAU: NATASZA, rosyjski, osadzony w latach 50-tych, najpierw powalający obrazem beznadziei i szarego życia w zamkniętym ośrodku naukowym, bezlitosną wiwisekcją psychiki głównej bohaterki - a potem drugą częścią, która z kolei obezwładnia obrazem opresyjności systemu.


Animowana historia młodej Czeszki, która wychodzi za mąż za kolegę ze studiów - Afgańczyka: MOJE SLUNCE MAAD 

 

Zestaw przezabawnych filmów animowanych estońskiej twórczyni Chintis Lundgren, na YT jeden z filmów w całości.

 

Dokument o odtwórcy roli Tadzia w Śmierci w Wenecji - NAJPIĘKNIEJSZY CHŁOPIEC NA ŚWIECIE. Destrukcyjny wpływ wielkiej sławy i celebryctwa na 15-letnie dziecko w sumie. Ale w jego życiu był jeszcze większy cień.

 

I jeszcze jedna czeska animacja (ale lalkowa) Barevný sen, krótko mówiąc o totalitaryźmie. 

  

Bardzo interesujący był też dokument o Jiří Menzlu Komedie není legrace - ale na YT nie ma nawet trailera. Oprócz tego obejrzałam też sporo prac konkursowych. Chyba powinnam teraz zrobić sobie detoks od kina 😀

DOMOFONY

W Dżendżejowie pod nami mieszkał swego czasu doktor Hajek. Mama po niego biegła, gdy zemdlałam po bolesnym zastrzyku. Zdaje się, że pewną rolę odegrała w tym wydarzeniu podsłuchana wcześniej fraza gdyby coś się działo, to zastrzyków nie dawać 😁 Istotnie, więcej już ich nie dostałam. Zastrzyki przychodziła podawać pani Jadzia, pielęgniarka mieszkająca niedaleko. Zadzwoniłam właśnie do brata spytać, czy nie pamięta jej nazwiska - niestety też nie. Kruca. Wszyscy odchodzą, a w pamięci zostają jedynie strzępki zdarzeń. Ale jeszcze dodam, że to od Agnieszki, córki doktora Hajka, pożyczyłam i pierwszy raz czytałam Kubusia Puchatka (nie miałam własnego aż do dorosłości).

27 komentarzy:

  1. Wiesz wszystko w życiu jest po coś. I to, że poszłaś na zakupy bez spódnicy, było po to, żebym ja miała miły wieczór po ciężkim dniu. No absolutnie się nie śmiałam, absolutnie 😂😂😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no skąd, przecież to wcale nie jest do śmiechu...
      Ale pomyśl, żeby to jeszcze była jakaś młoda dziewczyna, a nie stara baba 😉

      Usuń
    2. Dojrzała kobieta.
      Ja myślę, że to dopiero było ciekawe. Te młode teraz to i tak niewiele ukrywają ;)))

      Usuń
    3. Między dojrzałą a przejrzałą dość cienka linia graniczna 😂

      Usuń
  2. Ten dziwny pojazd to przyczepa do przewożenia koni i widocznie dla szafy też się nadaje. Przyglądałam się drugiemu zdjęciu i wydaje mi się,że to pergola z pierwszego planu czyli z ogrodu ale głowy nie daję. A tak przy okazji zawsze czytam Pani super bloga i zawsze się uśmieję.Świetnie Pani pisze,a ja uwielbiam czytać o książkach.Pozdrawiam Panią i moje dawne osiedle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koni??? Paczpani... Przyczepę do przewożenia koni kojarzę jedynie z "Samych swoich", a dokładnie z tej hamerykańskiej części 😏
      Na drugim zdjęciu oczywiście, że pergola. Ale co to człowiek widzi jeszcze nieprzytomny z rana 🤣
      Dawne osiedle to rozumiem, że Widok?

      Usuń
    2. Tak ,Widok to moje dawne osiedle.Mieszkałam tu 30 lat i w końcu poszłam za mężem na południe Krakowa.Ale sentyment został.Widziałam że ma Pani w planach Primo Leviego Czy to jest człowiek. Dla mnie jedna z bardziej wstrząsających książek z tej tematyki. Wiersz we wstępie do tej pory pamiętam i nigdy nie zapomnę o strasznych losach tych ludzi. Raz w roku czytam jakieś świadectwo życia obozowego ale wybieram raczej czas wielkiego postu.To są wtedy moje prywatne rekolekcje ale powiem Pani szczerze że na starość uwrażliwiam się coraz bardziej i potem muszę odreagować czymś absolutnie optymistycznym np.Pani blogiem.Aaa też lubię tą z Korei ......👍

      Usuń
    3. Może dlatego do tej pory Leviego unikałam... Zaczynam się zastanawiać, czy tak w ogóle nie jestem nastawiona bardziej na rozrywkę i optymistyczne lektury - choć niby ma się o sobie inne mniemanie. Z drugiej strony usprawiedliwienie się zawsze znajdzie: po co się dodatkowo dołować, wystarczy to, co jest wokół nas.
      A zresztą, żadne usprawiedliwienia przecież nie są potrzebne, prawda? Czytamy, co chcemy i już 😉

      Ta z Korei 😎 była w Krakowie, muszę sobie obejrzeć relację. Tymczasem planuję ziemniaczki po koreańsku z jej niedawnego filmiku. "Szanujmy się, Polska ziemniakiem stoi" 😁

      Usuń
  3. Ale dlaczego seria ceramowska była? PIW nadal to kontynuuje, wznawiając niektóre starsze tytuły i wydając nowe.

    Jest w tym tomie "Praga. Legenda i rzeczywistość" coś o św. Nepomucenie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była w sensie - za komuny jako wyznacznik kulturalnego domu. Dziś już na pewno nie jest, chyba żadne książki dziś nie są. A ja zaczynam mieć jakiś sentyment do mieszkań w PRL-owskim stylu, ale nie tych urządzanych teraz na wzór, tylko takich właśnie starych, wyrzucanych na śmietnik przez spadkobierców...

      O Nepomucku oczywiście jest, zwłaszcza o tym, jak i kto rozniecał kult, jak szerzyły się naiwne legendy związane z grobem świętego w katedrze św. Wita.

      Usuń
    2. Aha, niestety już sprawdziłem, że u mnie w bibliotece tego Krejčía nie maja.

      Usuń
    3. Ale co, chcesz te strony o Nepomucenie?

      Usuń
  4. A Hajek się rozdwoił - ciekawe dlaczego?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to - ciekawe, czy ma dwa mieszkania czy też na przykład syna o tym samym imieniu 😀
      Nawiasem mówiąc, Hájek znaczy mały gaj, gaik. Ale już "jdi do háje!" nie jest zbyt sympatyczne, coś w rodzaju 'idź do diabła'.

      Usuń
  5. Ceramów u mnie dostatek, małych i dużych. Wielu książek się pozbywam, ale do ceramów mam sentyment, ostatnio nawet „dobrałam” Malarstwo etruskie z takiej kupki, co można z niej brać. Wiele z tych książek się zdezaktualizowało, badania poszły na przód, a nawet pognały, no i jeszcze ten druk…, więc w zasadzie to sobie stoją.
    Przyczepa ślą konia - napisane wyżej już, ale się chwale, ze tez rozwiązałam zagadkę 🐎

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobierasz, powiadasz...
      Ech, gdyby tak można było jeszcze coś dobierać.
      Dzisiaj na Fabryce Derechcja mi chciała cosik podarować nowego, ze 2 cm na oko - kudy tam. No, oczywiście gdyby to o Pradze było, to insza inszość, zmieściłoby się, ale tak to nie, dziękuję 🤣

      Usuń
  6. Szafę załadowali do końskiej limuzyny, widujemy czasami na drogach, z tyłu koński łeb wystaje:-)
    Teraz taka moda, ze nawet braku spódnicy nikt nie zauważy.
    W darach dla biblioteki ktoś przyniósł książkę z Pragą w tytule, muszę zajrzeć.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Zobacz koniecznie!
      😉
      Fakt, że ludzie chodzą hm różnie ubrani... ale do Ameryki i kobiet w wałkach na głowie i szlafroku udających się do sklepu to nam jeszcze trochę brakuje. Ale właściwie - czemu nie?

      Usuń
  7. Umieszczona lista ksiazek bardzo interesujaca, czesc znam, reszte, podobnie jak Ty mialam w planie ale gdzis sie ten plan zapodzial.....
    Tak, konstrukcja moze byc czescia pergoli ale mi sie od razu skojarzyla z z daszkiem jaki mam nad tarasem - zupelnie podobne cos podtrzymuje daszek.
    Czytam zupelnie inne ksiazki niz Ty, obecnie jestem przy drugiej grupie dalszych napisanych przez John Lescroart - to sa legalne thrillery, bardzo lubie takie.
    Ciebie podziwiam i szanuje za glod wiedzy, poznawania historii miast i rzeczy. Lubie historie ale w bardziej ogolnym zakresie, takie z podanej listy. Musze ja blizej przestudiowac bo mozliwe ze niektore pozycje wypozycze z biblioteki. My mozemy wypozyczac ile ksiazek chcemy, przewaznie przywoze sobie 12, mozna je trzymac jeden miesiac ale mozna rowniez przedluzyc ten okres. Nowe wydania, nowe ksiazki nalezy trzymac tylko 2 tyg ze wzgledu na popyt jaki zawsze istnieje z poczatku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuchaj, jak Ty pożyczasz 12 książek na raz i czytasz w ciągu miesiąca, to gratki 😉 Ja coś czuję, że nawet gdy będę na emeryturze (tej prawdziwej) to nie dam rady tyle czytać. Zresztą, co tu robić plany na emeryturę.
      Myślę o Kalinie, która tyle planów miała, a ledwo skończyła pracować, znaleźli jej choróbsko. Podziwiam ją, że się pozbierała, szybko zrobiła kolejny plan (co zrobić, zanim...) i zrealizowała. Ale to naprawdę NIESPRAWIEDLIWE!

      Usuń
  8. Ależ się ubawiłam 😁 Przypomniałaś mi jak moja siostrzyca przyszła do mnie bez spódnicy (ale w płaszczu), bo kupiła nowe botki i tak się zajęła ich zakładaniem (ciasne w łydkach były), że o spódnicy zapomniała 😁
    To przyczepka dla koników, niedaleko założyli dużą stajnię i często widzę takie "limuzyny".
    Pierwszego Cerama komuś pożyczyłam i nie wrócił. Kupiłam potem inne wydanie, byle jakie. Kilka innych z serii jeszcze mam. "Rajtki" mawiała moja babcia i mama też 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwileczkę - a Ty jak mawiasz na rajtki?
      😉
      "Kupiłam potem inne wydanie, byle jakie" - no właśnie, teraz dopiero odkrywam, jak często kupowałam byle jakie wydania. Ale też widać takie były wówczas możliwości.

      Siostra W PŁASZCZU się w ogóle nie liczy! 🤣
      A' propos. Właśnie czytałam, że już się nie używa słowa PALTO. Dziwne. Ja używam. Na okrycie zimowe wierzchnie Ojczastego nigdy inaczej nie powiem, jak palto. Ale może faktycznie z jego, a potem moim pokoleniem słowo odejdzie...

      Usuń
    2. Na rajtki tu się mówi rajstopy. Jeszcze w domu (rodzinnym) rajtuzy, stąd rajtki 😀 Palto - faktycznie wyszło z użycia.
      Wydanie byle jakie - bo to zaginione było w twardej oprawie, porządne, zaś drugie takie raczej gazetowe, ale musiałam mieć książkę dla siebie, swoją własną, taki świr 😀

      Usuń
    3. No tak, rajstopy, ale to takie słowo ze sklepu, "po ile te rajstopy". A ja z dzieciństwa pamiętam właśnie rajtuzy i skrótowo rajtki.

      Usuń
  9. Spódnica wymiata a raczej jej brak. ������. Ps. Zarobiona jestem. ����. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zarobiona 😂😂😂 Najgorzej to na tej emeryturze, co? Czasu nie starcza na nic!

      Usuń