czwartek, 11 lipca 2024

Zygmunt Zeydler Zborowski - Koty Leokadii Kościelnej

Koty Leokadii Kościelnej zabrałam z Szyszkodarowego stosu dla siebie, bo tytuł znałam, zresztą jest taki intrygujący. Akcja dzieje się w latach 60-tych, ale jak wyczytałam potem w internecie ten kryminał był najpierw drukowany w gazecie, a dopiero w 1975, po 10 czy 11 latach, wydany książkowo. 

Tak naprawdę zabrałam się za czytanie Pragi magicznej, bo to wstyd nie znać. Ale idzie mi jak krew z nosa :( a że potrzebowałam książki niedużej do tramwaju, to złapałam te Koty. I Koty poszły błyskawicznie. Widzę tu w Szyszkodarowych stosach jeszcze jeden kryminał ZZZ, to oczywiście zabieram. Oraz pamiętam, że kiedyś wyniosłam parę takich staroci do roboty, z myślą pozbycia się, i one chyba tam ciągle są, więc je przyniosę z powrotem do domu 😁 Może w ogóle będę kolekcjonować PRL-owskie kryminały?

Jeśli zaś chodzi o Koty, to fajna lektura. Rozwiązanie zagadki kto zabił zaskakujące. Śledztwo prowadzi (między innymi) major Downar, który ponoć pojawia się w wielu powieściach ZZZ. No to się jeszcze spotkamy 😎

Mimo że nie brak tu propagandy w rodzaju:

* wiesz ty, że polska milicja jest teraz bardzo wysoko notowana w świecie? (to mówi przestępca)

* a najgorsze, że ci z milicji w ogóle nie chcą brać. Życie byłoby łatwiejsze, żeby poszli trochę na współpracę.

Milicja ma na swych usługach piękną Ewę władającą perfekt francuskim, więc udającą Belgijkę. Ta służy za przynętę. Mieszka sobie i stołuje się w Grand Hotelu.

Żony jednego z nich (przestępców znaczy się, głównie fałszerzy i handlarzy walutą) nie ma w domu, bo poszła do kina. Jakoś nie wierzę w taką sytuację. Znaczy - ja na przykład całe życie chodzę sama do kina, ale wiem, że budzi to zdziwienie. A jeszcze w latach 60-tych?

Początek:

Koniec:

Wyd. Iskry, Warszawa 1975, 227 stron

Seria: Klub Srebrnego Klucza

Z własnej półki

Przeczytałam 9 czerwca 2024 roku


NAJNOWSZE NABYTKI

Ściągnięte z miasta z knihobudek. Wreszcie słownik węgierski! Mam już podręcznik, więc wiecie - kto wie (kiedyś)? Lekturka z angielskiego na przyszłość, kryminał paskudnie wydany, stary numer Przekroju (było ich dużo, ale się pohamowałam).


Życie emeryty

Emeryta NIE MA NA NIC CZASU.

C.b.d.u. 😂

Emeryta postanowiła odłożyć na porę jesienno-zimową te wszystkie prace porządkowo-organizacyjne, jakie sobie przewidziała (typu uaktualnienie katalogów etc.). Szkoda na to czasu w lecie, prawda? Co prawda z racji upałów i tak średnio korzystam z tego lata: przebieżkę* odwalam z samego rana, póki jeszcze się tak nie nagrzało, czasem późnym popołudniem idę na drewnianą leżankę na łączce poczytać (z całym rynsztunkiem w wózku na zakupy - jak to dobrze jednak, że go córka nabyła - koc, jasiek 😂, dwie książki, coś do picia), ale zazwyczaj mnie to tak rozleniwia, że mam ochotę zasnąć. 

* przebieżką nazywam nie bieganie (Boże broń!), tylko marsz. Spacerem to wszak trudno nazwać, skoro się tak szybkim krokiem zasuwa. Minimum pół godziny. Obejście całego osiedla naokoło w ten sposób zajmuje 31 minut od wyjścia z domu do powrotu. Ale zaczynam się wypuszczać nieco dalej, więc docelowo chcę godzinę zapierniczać.

W domu czas płynie masakrycznie szybko. Pochwalę się dwoma osiągnięciami: 

- oddałam na Śmieciarce w sumie 9 sukienek (najpierw musiałam sama siebie przekonać, że NAPRAWDĘ już nie schudnę), a te zimowe zapakowałam do pojemnika na ubrania znalezionego w IKEI za 6 zł 😁 Dzięki temu ciuchy, które mi zostały na lato, już nie są tak ściśnięte w szafie. 

- wczoraj zaś kolejny genialny pomysł na upał 🤣 - zrobiłyśmy porządki w butach. Te w najlepszym stanie zostały wystawione koło śmietnika i ktoś się nimi zaopiekował, reszta poszła do zsypu. Było tego MASA. Tak że ten - jak mnie zima zaskoczy, to będzie fajnie, bo nie mam ani jednych kozaków już. Ale z drugiej strony, gdzie ja w zimie potrzebuję chodzić 😂 Kupiłam w IKEI jakiś set 4 pudełek na buty, ale go oddam, bośmy się spokojnie pomieściły z tym, co zostało.

Właśnie - nakupiłam różnych różności w IKEI i teraz pozostaje mi jedynie modlić się, żeby Pan Stolarz wreszcie przyjechał wziąć miarę na półeczkę w kuchni, bowiem te różne różności to on miałby mi zamontować. Zobaczywszy bowiem w sklepie białą tablicę do pisania notatek wymyśliłam, że może Ojczasty będzie mógł przeczytać, jak się go o coś zapyta wielkimi bukwami na tej tablicy (a potem my sobie możemy tam z córką zostawiać wiadomości etc.). I jedyne miejsce na tę tablicę, jakie znalazłam, to z boku kuchennego słupka. Więc Pan Stolarz ma po pierwsze powiedzieć, czy przy przykręcaniu tego nie odpryśnie lakier, a po drugie - jeśli można to zrobić - MA TO ZROBIĆ (choć jeszcze o tym nie wie) 😁

A skoro z jednej strony słupka będzie tablica na notatki, to z drugiej mogłaby być tablica perforowana przybiurkowa na różne duperele, tak? Choćby na router, który już półtora roku leży na kaloryferze, w każdej chwili ryzykując spadnięciem na podłogę.

Więc wzięłam a to haczyki na tę tablicę perforowaną, a to wieszadło na ten router. A to wieszaczki do przykręcenia w sypialni do boku regału książkowego, coby na nich odwieszać ubranie z gatunku "już nie do szafy, ale jeszcze nie do prania" 🤣

Oraz jeszcze taki dodatkowy wieszak do przedpokoju, na awaryjne używanie i chciałabym go zamocować na desce, więc pytanie, czy to utrzyma. No niechże ten Pan Stolarz przyjdzie!!!

Poza tym - angielski i filmy, ale o tym następnym razem. Byłam też raz na Fabryce, no i zdalnie ciągle jeszcze odwalam robotę, to też zajmuje sporo czasu. I obsługa Ojczastego. I gotowanie. Muszę tu chyba zmienić koncepcję, przecież nie będę codziennie obiadów robić!


27 komentarzy:

  1. Jak zawsze dzieje sie u Ciebie co niemiara i wszystkiemu dajesz rade a co wiecej i co bardzo podziwiam - zawsze w dobrym nastroju.
    I ja nigdy sie nie nudzilam po przejsciu na emeryture i mysle ze kazdy emeryt powinnien byc aktywnym na ile moze, to nie tylko pomaga wypelniac czas ale trzyma czlowieka w "uzytecznosci".
    Donosze ze u mnie zastoj - meble nie dotarly jeszcze wiec nadal zamieszkuje u corki, a to znaczy ze apartament pusty. Nie bede sie rozpisywac o przyczynie tego ale jest nieprzewidziana i frustrujaca bo plan przewidywal ze juz z grubsza powinnam byc umeblowana i na swoim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to fatalnie, że nie udało się firmie dotrzymać terminu przewozu mable, a Ty skutkiem tego siedzisz na niczym, z założonymi rękami. Wyobrażam sobie, jak bardzo chciałabyś już wszystko ustawiać i dopieszczać!

      Usuń
  2. Emeryt na 5-ke I ten marsz z rana tylko pogratulowac. Moja aktywnosc to przejscie przez parking, ale u nas ponad 35C juz o 9tej wiec mam wymowke.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas o tej porze jednak znośniej, bo tylko 24 stopnie 😂 a i to jest dla mnie za dużo, jeśli mam się ruszać.

      Usuń
  3. Jesteś niesamowita w organizowaniu domowej przestrzeni, może cię zatrudnię albo pomyśl o dorabianiu na emeryturze w temacie zakamarki i przydasie!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 🤣🤣🤣
      Tak! I zakładam, że to jeszcze nie jest wszystko!
      Pan Stolarz napisał, że ma urwanie głowy i zdzwonimy się po niedzieli... ciekawe, po której...

      Usuń
  4. Uważaj, bo z Downara niezły podrywacz!😁 ZZZ jeden z moich ulubieńców, choć zdarzały się słabsze książki. W sumie to mogę o sobie powiedzieć, że zbieram kryminały milicyjne, mam stare domowe, trochę kupionych i mnóstwo ebooków (widzę w czytniku, że 157).
    "Przebieżki" robię takie same i też z rana, z tym że - ponieważ kiepsko sypiam - zdarza mi się przysnąć po śródnocnym przebudzeniu i obudzić się (jak dziś) po 9 (30 stopni już bylo😈).
    Różne schowki haczyki to podstawa na małym metrażu, a Ikea jest w tym cwana.

    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i podrywacz, ale również opiekun kotów i starych listonoszy 😁
      Wyczaiłam w stosie Szyszkodarowym jeszcze jednego ZZZ! Hura!

      157 kryminałów milicyjnych na czytniku???!!! Ło matko!
      Moja kolekcja będzie się składać z tego, co znajdę w knihobudkach albo na Śmieciarce. Tako rzecze To Przeczytałam obudziwszy się o 6.00 z nieprzyjemnie napieprzającym łbem. Losy dzisiejszej przebieżki wiszą na włosku. Jednakże wzięłam jakiś Ibuprom Max, więc może pomoże (witamy w gronie poetów częstochowskich). Czekam. Z tym, że ile można czekać, zaraz będzie za gorąco.

      Co jest z tym spaniem. I had a dream kurka wodna - żeby raz przespać całą noc.

      Usuń
    2. Całą noc przesypiam może raz na pół roku😈
      Ja sobie wymyśliłam minimum 4000 kroków i od końca kwietnia chodzę codziennie. Oczywiście na ogół jest tych kroków więcej, ale mam ten bat nad głową dla motywacji. Wczoraj przy tych 30 stopniach z trudem nabiłam 3500, to jeszcze raz po 20 wyszłam i nadrobiłam✌️
      Z tych 157 sporo to zeszyty Ewa wzywa 07, ale i tak dużo tego, w zeszłe wakacje zrobiłam sobie maraton. Papierowych też mam sporo, od lat biorę z knihobudek jak tylko cosik jest. Kiedyś też kupowałam u bukinistów, kiedy jeszcze byli i np.rozkladali stragany na bazarkach. Ale to w zeszłym wieku🙈
      Jest 7.16, więc zaraz lecę. Po wczorajszej burzy znowu już 24 stopni o tej porze, o mater dolorosa.
      Agata

      Usuń
    3. No właśnie - a jak te kroki mierzyć? Bo to by było fakt motywujące.

      Usuń
  5. Chyba nie znam żadnego kryminału ZZZ. Ale nie czytałem, jak były u mnie w bibliotece, a teraz pewnie już dawno wszystkie zostały wycofane z księgozbioru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są wznowienia powieści milicyjnych wydawnictwa LTW, w ostatnich latach dużo wyszło ZZZ
      Agata

      Usuń
    2. Właśnie - jak się wpisze do wyszukiwarki ZZZ, to wyskakują okładki nowych wydań. Kotów też. Ale oczywiście honornie jest mieć te stare 😂

      Usuń
    3. No wiadomix😁
      Agata

      Usuń
    4. Niestety w mojej bibliotece nie ma ani starych wydań kryminałów ZZZ, ani nowych, sprawdziłem z ciekawości w katalogu.

      Usuń
    5. A to trochę szkoda, bo się dobrze czyta.

      Usuń
  6. Jak w liceum byłam chora (to były dobre czasy!) to sobie w łóżku czytałam i czytałam, i nikt ode mnie nic nie chciał, i jeszcze taka ślepa nie byłam to mogłam czytać cały dzień . Wtedy raz miałam fazę na kryminały, które uwielbiała moja siostra. Cały wielki stos Ewa wzywa 07 wtedy przeleciałam ciurkiem :)
    Z tablicą masz dobry pomysł, ciekawa jestem czy tata załapie w czym rzecz. Ostatnio teściowa ubrała moje buty i spodnie MS, a my myśleliśmy, że spała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, tak, czasy chorowania w szkole... To było piękne. Ileż się wtedy człowiek naczytał!
      Z tablicą myślę, że kwestia jest nie tyle załapania, w czym rzecz, co na ile będzie w stanie odczytać wyrazy. Wczoraj przyszedł do mnie z informacją, że coraz gorzej widzi. Tyle to i ja widzę. Widelcem poluje na talerzu na ślepo właściwie. Tak dziabie nim, aż coś nabije.

      Usuń
  7. postać (majora?) Downara pamiętam z dawnych czasów, właśnie z PRL-owskich kryminałów... oczywiście elementy propagandy jaka ta milicja jest super musiały być, ale generalnie te książki nie były wcale złe... trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że stosunek ludzi do tej milicji w ogóle był wieloraki, inny do kryminalnych, inny do drogówki, a jeszcze inny do pałowników... myślę, że nadal tak jest do tej pory, zmiana nazwy na "policja" wiele tu nei zmieniła...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On z czasem awansował na majora, wcześniej miał niższe stopnie. Kryminalni zawsze są w porzo, niezależnie od czasów, kraju, ustroju
      Agata

      Usuń
    2. Widzę jeszcze jednego ZZZ na Szyszkodarowym stosie, nowsze wydanie - Śpiewający żółw. Nie wyciągnęłam go jeszcze i nie wiem, czy z Downarem.
      Kryminalni zazwyczaj mają szefów uwikłanych politycznie ;) i ci próbują nimi sterować. Mało to przykładów nawet u nas w nowych czasach? Komenda. Facet w sprawie "Skóry", który siedzi w areszcie już kilka lat.

      Usuń
  8. Wreszcie mogę napisać coś o książce! "Koty Leokadii Kościelnej" czytałem w drugiej połowie lat 70. XX wieku i o ile pamiętam, była to fajna książka, do tej pory pamiętam jej zakończenie (którego tutaj nie zdradzę!). Jednakże muszę przyznać, że praktycznie w ogóle nie czytam kryminałów, może dlatego, że głównie skupiam się na książkach "non-fiction".

    Patrząc na "Słownik Polsko-Węgierski", przypomniałem sobie historię indiańskich szyfrantów, "codetalkers", którzy w czasie II Wojny Światowej posługiwali się ich rdzennymi językami indiańskimi w celu przekazywania tajnych zaszyfrowanych rozkazów i informacji-nigdy nie były one rozszyfrowane. Gdy spotykam Węgrów, to zawsze mówię im, że gdyby oni używali swojego języka, to też pewnie nikt by ich nie zrozumiał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dzieci były małe, to kiedy nie chcieliśmy, żeby wiedziały, o czym mówimy, rozmawialiśmy po angielsku. Już pod koniec przedszkola musieliśmy przejść na niemiecki, bo po angielsku za dużo rozumiały. Teraz to faktycznie już tylko węgierski by pomógł😁
      Agata

      Usuń
    2. => Jack
      Zakończenie było tak zaskakujące, że przed następnym przeczytaniem chyba będę musiała zrobić dłuuuugą przerwę, żeby zdołać zapomnieć - jak dożyję 😂
      Węgierski jest NIESAMOWITY!

      Usuń
    3. => Agata
      Toście dobrze mieli... do pewnego momentu 🤣

      Usuń
  9. Nazwisko Z-Z jest mi dobrze znane, ale wydaje mi się, że nie czytałem żadnej jego książki, z Wikipedii widzę, że pełnił sporo ciekawych funkcji i działał w kilku krajach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pracował w różnych miejscach, aż się wybił na swoje (w sensie tylko pisanie) 😁

      Usuń