piątek, 16 sierpnia 2013

Maria Dąbrowska - Noce i dnie

Epickie. Epickie.
I to czytane zaraz po Jeźdźcu Miedzianym, tym dobitniej podkreśliło różnice między czytadłem a arcydziełem. Aż mi się wierzyć nie chce, że od szkolnych czasów Nocy i dni nie czytałam. A może dobrze, że tak się odleżało, że nie spowszedniało, że potrafiło mocno uderzyć do głowy?

Ech, ludzie, Barbara Niechcic to ja. Żałuję, że nie mam możliwości w tym momencie obejrzenia filmu (mam go jeszcze na kasecie VHS, a tymczasem magnetowid w domu wciąga taśmę, ale może to będzie doping do naprawienia go po powrocie), z tego, co - niewyraźnie - pamiętam, odnoszę wrażenie, iż w filmie Niechcicowa została przedstawiona jako większa histeryczka niż to jest w książce; niemniej jednak ja też żyję w nieustannej trwodze, drżąc o wszystko. Wieczne zmartwienie :)

Czując, jak wiele treści książkowych wypływa z życiorysu autorki, miałabym wielką ochotę zapoznać się z jej Dziennikami. Ale, bagatela, nie taka to prosta sprawa, okazuje się. W domu są, z tego, co pamiętam, w wersji 5-tomowej, ale teraz czytam w internecie, że to była mocno ocenzurowana wersja. Potem wyszła edycja 7-tomowa, a 4 lata temu wydano pełnych 13 tomów, ale w mikroskopijnym nakładzie 300 egz. i kompletnie nieopracowane, bez przypisów. Wygląda na to, że najprościej byłoby się zapoznać z jednotomowym wyborem...

A ja się dziwię samej sobie, że takie dziadowskie wydanie Nocy i dni kupiłam kiedyś. Obwoluty się sypią, papier już pożółkł przez 45 lat, gdy u kogoś te tomy stały na półce - choć ich nie czytał, bo trafiły się nierozcięte kartki i to akurat, gdy czytałam w tramwaju, co zmusiło mnie do posłużenia się... grzebieniem :)
Tramwajem bowiem urządzam długie wycieczki: z mego "miejsca wygnania" do prawdziwego domu jadę godzinę, a jeździć trzeba, bo raz doglądać, co tam się, panie dziejku, dzieje, a dwa, że co trochę coś, a to wymiana wodomierza, a to wezwać hydraulika ze spółdzielni do spuszczenia wody z pionu. Niemniej jednak triumfalnie donoszę, że w toalecie już wyflizowane, a w łazience zaczęte, więc kto wie, może za tydzień skończą. Niechcicowie też musieli czekać, aż się nowe mieszkanie w Krępie pomaluje i wyschnie :)


Początek pierwszego tomu:
i koniec tomu piątego:


Wyd. Czytelnik Warszawa 1968, wyd.XVI, stron: 267 + 259 + 339 + 301 + 433
Z własnej półki (kupione 30 czerwca 2011 w ś.p. antykwariacie przy ul. Szpitalnej za 21,20 zł)
Przeczytałam 16 sierpnia 2013

46 komentarzy:

  1. To niezapomniane "Bogumił, Boguuuumił ... !"

    OdpowiedzUsuń
  2. Też czytałam tylko raz i to w liceum a więc jeszcze później niż Ty. Film oglądałam kilkakrotnie, a serial jeszcze nie tak dawno w tv. Potrafię oglądać go na okrągło i nie jest mi się w stanie znudzić chociaż dzisiaj widzę, że Barańska już była trochę zbyt wiekowa do roli Basi, ale z drugiej strony nie widzę żadnej innej aktorki, która by ją tak zagrała.
    Muszę wrócić do książki, a niestety nie mam jej.Jakoś nigdy mi się nie napatoczyła . Dąbrowska stworzyła galerie cudnych, wyrazistych postaci. Kochało się Bogunia, a na Baśke wciąż się wściekało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja oczywiście płaczę jak głupia przy oglądaniu. Czy to jak Bogumił umiera, czy to jak Kaliniec się pali... nawiasem mówiąc, poszła wtedy z dymem kamienica u nas na Kazimierzu.

      Usuń
    2. Teraz już się nie wzruszam. Kurczę być może człowiek z wiekiem tak ma. Natomiast pamiętam jak dzisiaj , gdy oglądałam film po raz pierwszy w kinie Kijów w Twoim Krakowie płakałam jak bóbr.
      Po prostu nie mogłam się powstrzymać, ale wtedy byłam młoda i reagowałam bardzo emocjonalnie. Dzisiaj też się wzruszam na filmach ale juz bardzo rzadko. Serce mi stwardniało.

      Usuń
    3. A ja z wiekiem coraz bardziej płaczliwa się robię - na odwrót :) Już widząc napisy się wzruszam :)

      Usuń
    4. W twoim wieku też byłam i długo tak było.Potrafiłam w sobotę rano się rozryczeć ot tak, z niczego.

      Usuń
    5. Jest akurat sobota rano, więc chyba się powinnam rozryczeć :) i rzeczywiście oko mi łzawi - ale tylko jedno (na razie)...

      Usuń
  3. kiedy pierwszy raz to czytałam,bardziej lubiłam
    bogumiła,za jego spokój,opanowanie,zdrowy rozsądek,barbara mnie drażniła swoim niezdecydo
    -waniem,te jej wieczne obawy i wątpliwości,co
    za zmierzła baba,myślałam,ale w miarę upływu czasu,gdy i mnie parę dziesiątek lat przybyło,
    polubiłam tę kobietę,myślę,że dorosłam do tego żeby ją zrozumieć,to wszystko,co ona przeżywa jest takie głęboko ludzkie,ileż to razy człowiek patrzy na barańską,w filmie,i widzi siebie,swoje troski,obawy i wątpliwości,bardzo mi się ten utwór podoba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo. Barbara była ofiarą swych czasów, niezrealizowaną, bo i jako kobieta mogła się realizować jedynie jako żona i matka, a tu jej czegoś zabrakło.

      Usuń
    2. Była już taką trochę oświeconą emancypantką, ale podejrzewam, że dla Toliboskiego poświęciła by te swoje mrzonki.

      Usuń
  4. Czytałam w średniej szkole z zapartym tchem siedząc na balkonie w cieniu podczas upałów:) Nikt mi nie uwierzył, że przeczytałam całość! A ja byłam zafascynowana! To były wakacje i trylogii:)) ech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ze szkolnych czasów pamiętam jedynie okoliczności lektury Prousta: początek ferii wielkanocnych i słona babka drożdżowa, postna, specjalnie przez Mum dla dzieci upieczona, żeby przed Święconym coś z ciast zjadły :)

      Usuń
  5. czy barbara byłaby szczęśliwa z tolibowskim,nie
    wiem,może lepiej,że"dotał jej się"bogumił,czy zawsze zrealizowane marzenia dają szczęście?mówi się,nie ma tego złego,co by na dobre nie wyszło a sama barbara,kiedy w końcu pojawiała się szansa na spotkanie z wymarzonym ukochanym"rejterowała",może wcale nie był taki wspaniały jak go sobie wyobrażała

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zastanawiałam się, dlaczego właściwie wtedy uciekła, wykorzystała pierwszy lepszy pretekst, by dać nogę. Normalnie (i z własnego doświadczenia, z psychiki pełnej kompleksów) myślałabym, że na przykład obawiała się mu pokazać, że tyle lat minęło i postarzała się - ale o tym chyba Barbara akurat nie myślała... a może bała się konfrontacji wieloletniego marzenia z rzeczywistością, wszak i Toliboski mógł się postarzeć, zdziadzieć...

      Usuń
  6. Trochę Ci zazdroszczę. bo do "Nocy i dni" wracam tak często, że nie zdążyły się jeszcze "odleżeć", więc niejako stale tkwię w tym zachwycie pierwszego czytania. Z tym, ze raczej jestem Bogumiłem i Agnisią:-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z Agnisią absolutnie się nie utożsamiam, ale z Tobą sprawa jest oczywista - masz zacięcie społecznikowskie :) Natomiast Bogumił... tak, Bogumiłem CHCIAŁABYM być.

      Usuń
  7. Ja dwa lata temu przeczytałam ponownie. Z zachwytem. Szczególnie byłam pod wrażeniem Barbary, to znaczy zbudowania jej postaci.Opis tego co się dzieje w jej głowie...Tak, mnie też bliskie.Teraz, po latach zupełnie mnie ta postać nie denerwuje, za to Agnisię bym tłukła bez opamiętania.
    Co do spalonej kamienicy...pamiętasz "Facetów w rajtuzach"? Wieśniak mówi - "zawsze jak kręcą film o Robin Hoodzie muszą nam sfajczyć wioskę".Pozdrawiam, Magda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Ja aktualnie przerabiam temat "zawsze jak robią remont łazienki, to przy okazji muszą zrujnować mieszkanie"... chyba się nigdy spod zwałów kurzu nie wydobędę... ale łazieneczka cacuszko, a stanie pos strumieniem gorącej wody - bezcenne!

      Usuń
  8. Chciałam zagadnąć z innej beczki. Co z tymi antykwariatami u was w Krakowie. Tu piszesz, że kupiłaś w ś.p. antykwariacie na Szpitalnej?
    Ostatnio jak byłam w K, to weszłam do Rara Avis i mieli to, czego u nas w W. nie mogłam znależć (Szancer). Jakie są jeszcze miejsca warte odwiedzenia u was - wciąz otwarte?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do RARA AVIS nigdy nie chodzę - zgodnie z nazwą sądzę, że sprzedają wyłącznie białe kruki, a ja takich raczej nie szukam :)

      Po zlikwidowaniu BIBLIOFILA na Szpitalnej jestem pogrążona w żałobie. Ten najbardziej lubiłam. Jeszcze był taki malutki antykwariacik ze współczesnymi książkami na Grzegórzeckiej i też się zamknął, a było tam bardzo tanio.

      Zostają antykwariaty: na Brackiej, na Sławkowskiej (drogo i też bardziej na starą książkę nastawiony), na Jabłonowskich.
      Aha, jest jeszcze na Pijarskiej, obok kościoła.

      Lokal po BIBLIOFILU został zlicytowany i ma go przejąć (przenieść się) antykwariat ze Św. Marka, z którym też jakoś mi nie było po drodze do tej pory.

      Usuń
  9. No to ja mam to czterotomowe, ale i tak bym 13 nie dała rady.
    Powieść i film tak kocham, że sobie aż kupiłam wspomnienia reżysera, żeby poczytać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też te wspomnienia kupiłam, na fali sentymentu do filmu - i jeszcze nie czytałam. Chciałam zaraz po powieści, ale Antczak był niedostępny pod folią ochronną podczas remontu. Teraz już mogę po niego sięgnąć, ale zaczęłam z kolei CICHY DON. I tak międlę i międlę... za dużo tam wojny, jak na moje nerwy... poza tym głównie sprzątam teraz i od tygodnia nie przeczytałam ani stroniczki. Zawsze się dziwiłam, jak ludzie mogą żyć nie czytając, a tu proszę, sama tak żyję, czytam jedynie instrukcje obsługi nowej pralki czy jak zawiesić lustro (ach, mówię Wam, kupiłam w IKEA takie lustro do przedpokoju śmieszne, uchylne... i jełop jakiś przyszedł je zawiesić i po 3 nieudolnych próbach poszedł precz :) dopiero dziś rano zawiesił mi je... hydraulik).

      Usuń
  10. Książka jest cudna. A film cudny tak samo, nic tylko oglądać i oglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie chyba ze względu na ten film, który mam jeszcze na kasecie VHS, podejmę próbę ściągnięcia pana od naprawy wideo (bo mi wciąga taśmę)...

      Usuń
    2. Ech, ten VHS. Mąż też naprawiał odtwarzacz, bo mu zależało na kasetach. Ale jak zobaczyłam gdzieś tablicę z ogłoszeniem "Przegrywamy kasety VHS na płyty DVD za 19,90", to wyniosłam strupel do piwnicy.

      Usuń
    3. Wideo naprawione i jak się wyraził Pan Od Naprawy (inny, całkiem świeżo odkryty na osiedlu), jak nowe (no ja myślę, skoro mnie to kosztowało 140 zł...)

      Usuń
  11. Hop, hop! "Noce i dnie" to długa lektura, ale żeby przez miesiąc czytać??? Co się dzieje z najlepszym blogiem o książkach, dlaczego tak milczy uparcie? Pozdrawiam zdenerwowana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak... zeszło miesiąc na "Cichym Donie" :) jednakże wszakże udało się skończyć, więc niebawem nowa notka.

      Usuń
  12. Miałam w liceum matematyczkę, która kochała "Noce i dnie". Mówiła, że raz do roku czyta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swój człowiek! Też mam takie książki, które najchętniej czytałabym co roku, choć nie zawsze się to udaje w natłoku innych...

      Usuń
  13. Ups... coś mi nie do zabaw blogowych ostatnio :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja z innej beczki - pamiętam przed laty oglądałam rosyjski film: Szkolny walc. Ciągle mam go w pamięci. Pewnie dzieło żadne, o Internet milczy. Kojarzysz coś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie takie wcale ŻADNE :) aczkolwiek mi umknęło do tej pory, ale już naprawiam ten błąd :)
      Info tutaj:
      http://kino-teatr.ru/kino/movie/sov/8007/annot/

      Ma 294 komentarze w dyskusji!

      Usuń
    2. Wysoko oceniony na Filmwebie, ale zaledwie przez dwie osoby. Ja do nich wkrótce dołączę i kto wie, może nie obniżę poprzeczki!

      Dopiero teraz znalazłam, bo przecież z pisownią rosyjskich nazw i nazwisk to tam można oszaleć.
      http://www.filmweb.pl/film/Shkolnyj+vals-1978-101266

      Usuń
  15. Ha - bo ja szukałam tytuł po polsku i nic mi nie wyskakiwało:)) Dzięki. Pamiętam, że oglądałam go jako nastolatka - i bardzo mi się podobał. Dzięki Twoim wpisom nabrałam ochoty na kino radzieckie/ rosyjskie. Ostatnio obejrzeliśmy z mężem "Lecą żurawie" i "Moskwa nie wierzy łzom". Pewnie to nie koniec:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obejrzałam film wczoraj i też bardzo mi się spodobał, mimo żem dawno nie nastolatka! Zaraz będę pisać :)

      A przed Wami nieskończone możliwości :)

      Usuń
  16. Ja też dawno nie jestem nastolatką:) Zazdroszczę znajomości rosyjskiego - bo właśnie to daje nieskończone możliwości. A może coś polecisz - jako KONIECZNE do obejrzenia. Mnie strasznie spodobał się (o ile coś lub ktoś może się strasznie spodobać) Batałow. Nawet znalazłam z nim Dziewięć dni jednego roku, ale opinie są różne. Widziałaś? Warto? A może coś polecisz - ale po polsku:) Rosyjski miałam jako nastolatka właśnie - i wiele już zapomniałam:(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, po polsku z Batałowem (ech, ten Gosza, niech go kule biją) może być ciężko i chyba rzeczywiście tylko "9 dni jednego roku" pozostają... mnie się podobał... poza tym z wydanych u nas to obowiązkowo "Dworzec dla dwojga"! Plus "Ironię losu" z naszą Barbarą Brylską, która zrobiła w Rosji niewiarygodną karierę, a który to film znają wszyscy Rosjanie na pamięć - powiedzieć kultowy, to o wiele za mało.

      Więcej tytułów podam Ci później, muszę stanąć w domu przed półką, żeby sobie te polskojęzyczne przypomnieć.

      Teraz na szybko dodam tylko serial "Mistrz i Małgorzata" i drugi - "Dzieci Arbatu".

      Usuń
  17. Dzięki:) Skrzętnie notuję:) Przyznam się, że z mężem mało oglądamy tv. Może dlatego, że znudziła nam się klimat anglosaski:) Przy okazji wyjawię, że przed laty bardzo podobał mi się Cyrulik Syberyjski z Mieńszykowem. Widziałaś z nim Wschód - Zachód? Też chyba trudno o polską wersję:( Ciągnę za język póki się da:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach! Mimo że Mieńszykowa uwielbiam, to "Wschodu" nie widziałam... a wiem, że mam i to po polsku, widnieje mi w katalogu filmów, który staram się prowadzić bardzo porządnie. Tylko nie pamiętam, w jakim to jest wydaniu i gdzie w związku z tym może stać :) ot i kolejna rzecz do poszukania i obejrzenia :)

      Natomiast Żywago w wersji Mieńszykowa... uch, prieliest, jak by powiedzieli bracia Rosjanie, no sama rozkosz. Właśnie, rozejrzyj się, czy ten serial czyli "Doktor Żywago" czasem po polsku nie wyszedł...
      No i oczywiście "Spaleni słońcem", obowiązkowo.

      Ja telewizji nie oglądam wcale, mam za słabe nerwy... no ale filmów trochę zgromadziłam, a już rosyjską kolekcję powiększam nieustannie :)

      Usuń
    2. "Wschód Zachód" odnaleziony i obejrzany, wyszedł jak najbardziej po polsku i taką właśnie wersję - w pudełku - mam. Także samo "Doktor Żywago" - jest w serii KOLEKCJA KINA ROSYJSKIEGO.

      W tej samej serii wyszła "Butelka na haczyku" i "Osobliwości narodowego polowania" - to są komedie, w oryginale jest ich zresztą więcej, na temat pijaństwa w Rosji, mogą się wydać nieco wulgarne, ale jakże prawdziwe w ich absurdzie...

      Ta seria jest niebieska, natomiast czerwona jest seria KLASYKA KINA RADZIECKIEGO. Tam znajdziesz m.in. klasyczne komedie typu "Brylantowa ręka" czy "Iwan Wasiljewicz zmienia zawód", przepiękny film Tarkowskiego "Stalker", liryczne "Tak tu cicho o zmierzchu" czy widowiskową "Syberiadę" MIchałkowa-Konczałowskiego.
      Ponoć przepiękny jest "Andriej Rublow", też Tarkowskiego, ale jeszcze nie oglądałam.

      Z nowszych filmów jest taka seria KOLEKCJA SPUTNIKA, podzielona na dwie części: KLASYKA KINA ROSYJSKIEGO i NOWE KINO ROSYJSKIE. W tym ostatnim znajdziesz na przykład "Wyspę" Łungina, "Wygnanie" Zwiagincewa czy straszliwy "Ładunek 200".

      Ja osobiście bardzo lubię "Chodząc po Moskwie" - nawet pamiętam, jak go sobie kupiłam w Rosyjskiej Księgarni w nagrodę za coś tam :) a Księgarnia już nie istnieje :(
      Ale wiem, że po polsku też wyszedł, tylko szkoda mi było pieniędzy w momencie, gdy za rosyjską edycję zapłaciłam 40 zł (niestety tyle u nich DVD kosztowały)...

      Usuń
  18. To ja się dołączę z poleceniami, koniecznie Moskiewska Saga i Brygada, oba seriale są po polsku dostępne

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo konkretnie napisane. Super artykuł.

    OdpowiedzUsuń