czwartek, 2 października 2025

Pewnego dnia żyła sobie rodzina

Czytam Długi deszczowy tydzień, choć powoli (że co, że czasu nie mam? mam, ale z przyzwyczajenia sięgam po książkę dopiero wieczorem w łóżku, a wtedy szybko zasypiam) (albo i nie, ale gaszę światło w nadziei zaśnięcia). Wszystko wymaga dopiero przemyślenia, ustalenia sobie planów, harmonogramu dnia - tak zakładam. Po czym stukam się w głowę, że przecież bez napinki, brać dzień jak leci. Ale ja się znam i wiem, że jeśli nie mam punktów do odhaczenia, to mogę się STRASZLIWIE rozleniwić, a przecież nie o to chodziło. Mówicie, żebym najpierw odpoczęła - a czy ja umiem odpoczywać?

Dziś wydarzyło się coś, o czym chciałam donieść natychmiast, nie czekając na skończenie Broszkiewicza, więc wzięłam z knihobudki taki drobiazg: Mama i Tata adoptowali z Domu Dziecka trójkę rodzeństwa i wspólnie opisali, zilustrowali i wydali na kredowym papierze tę historię. Zastanawiam się, jaki by można przypisać hasztag/etykietę do różnych dziwnych druków - dawajcie pomysły!

Początek: 


Koniec:

Wyd. nakładem rodziny, 2005, 11 stron

Z knihobudki

Przeczytałam 2 października 2025 roku

 

No więc muszę, bo się uduszę. Jak ktoś ma pecha, to całe życie. Ale to już jest SZCZYT.
Dziś o 10:23 odebrałam telefon z ZOL-u... że zwolniło się łóżko i jutro Ojczasty ma się stawić. Czy też że oni po niego przyjadą, w sumie nie wiem, co dokładnie powiedziała pani, bo normalnie zgłupiałam. Niedawno przecież pani mi mówiła, że jest 45. w kolejce.

Przytomności umysłu starczyło mi jedynie na to, żeby wyjąkać, że brat wczoraj zabrał Ojczastego do siebie na odpoczynek (mój) i że Ojczasty źle zniósł podróż, więc w tej chwili nie podejmę się go przywozić z powrotem do Krakowa.

Trzy dni. Gdyby się poczekało z tym domem opieki trzy dni, cała sytuacja byłaby kompletnie inna. Byłby już w docelowym miejscu i pod moim doglądem.

Pani dodała, że narzekałam na trudności w opiece... najwyraźniej chciała mi pomóc i przesunąć go w kolejce na początek.

- Niech pani się przypomina, dzwoni, bo ja nie mam głowy, żeby wszystko pamiętać. 

Krucafux. 

Podpisałam umowę z domem opieki na 3 miesiące, z miesięcznym wypowiedzeniem. Oczywiście mogę zabrać Ojczastego z dnia na dzień, ale za ten miesiąc wypowiedzenia trzeba będzie zapłacić. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że tak będzie w każdym przypadku, kiedy by nie zadzwonili z ZOL-u ponownie, spodziewają się pacjenta na drugi dzień, nie rezerwują przecież i nie trzymają pustego łóżka. 

Z drugiej strony to chyba dobrze, że Ojczasty teraz jest, gdzie jest, bo może naprostują kwestie fizjologiczne, nauczy się pampersa i do ZOL-u pojedzie na tacy. Na pewno jest tam lepsze podejście, lepsza opieka niż w takim molochu, nie wspominając o jednoosobowym pokoju... 

No, ale powiedzcie sami, nie jest to francowaty pech? 

1 komentarz:

  1. Hasztag - może varia, panopticum?

    Z tym ZOL-em to normalnie, jak to u mnie w rodzinie mawiamy, Murphy. Nie wiem, które z jego praw tu zacytować, może: Każde rozwiązanie rodzi nowe problemy😆
    Skoro, jeśli sie zwolni miejsce, musisz wieźć tatę natychmiast, no to faktycznie nie da się tego zrobić kiedy jest w domu opieki. Chyba, że faktycznie wypowiecie umowę i machniecie ręką na opłatę. Ja bym go na razie tam zostawiła, gdzie jest, na te 3 miesiące przynajmniej - jak sama piszesz, ma jedynkę i indywidualną opiekę.
    U mnie też pani zadzwoniła z hospicjum cała w skowronkach, że ma miejsce dla mojej mamy. Tyle że to było już po pogrzebie.

    OdpowiedzUsuń