poniedziałek, 20 stycznia 2014

Wadim Szefner - O pechowcu, który miał szczęście

Po Chłopcu z pięcioma "nie" zabrałam się za kolejną książeczkę Szefnera, którą tak miło zapowiedziało wydawnictwo:
Wadim Siergiejewicz Szefner miał interesującą biografię, jak to często bywa z rosyjskimi (radzieckimi) twórcami. Urodził się co prawda w Piotrogrodzie i tam spędził dzieciństwo, ale gdy miał 7 lat rodzina przeniosła się do Starej Russy, gdzie ojciec był wojskowym. Po śmierci ojca na gruźlicę mieszkał z matką-wychowawczynią przy tamtejszym domu dziecka (patrz: doświadczenia Chłopca z pięcioma "nie"), a po powrocie do Leningradu uczył się, a następnie pracował jako robotnik w wielu tamtejszych zakładach. Potem przyszła wojna ojczyźniana, był zwykłym żołnierzem, korespondentem prasowym, przeżył blokadę. Wtedy właśnie ukazał się jego najważniejszy zbiór poetycki.
Oprócz twórczości poetyckiej i prozatorskiej zajmował się tłumaczeniami, m.in. z sanskrytu i języków różnych republik ZSRR.

O pechowcu, który miał szczęście to rzeczywiście urocze wspomnienia z dzieciństwa w Piotrogradzie/Leningradzie. Autor wychodzi z założenia, że drobne niepowodzenia i klęski prowadzą niejednokrotnie do sukcesów, albowiem arabski mędrzec rzecze: Z ziarna utrapienia wyrasta drzewo radości.
Tak też różne chłopięce przygody młodego Wiktora prowadzą do wykrystalizowania się w nim decyzji o pisaniu poezji... Zanim to się jednak stanie, Wiktor spadnie z gzymsu drugiego piętra, a za karę nie popłynie z ciotką "Albatrosem" do Peterhofu - co też skończy się dobrze - dla niego i ciotki - bowiem pijany kapitan "Albatrosa" zderzy się w Kanale Morskim z niemieckim parowcem :)

Znajomość z symulantem-lunatykiem nie spodoba się ciotce, więc wyśle go na letnisko do pacyfistki i wegetarianki Tatiany Robinsonowny, gdzie Wiktor pozna piękną Musię i żeby jej się przypodobać podpali drewnianą willę gospodyni (w celu wytępienia myszy li i jedynie) - to też dobrze się dla niego skończy, bo ciotka zabierze go z letniska, gdzie głodował - Tatiana Robinsonowna uznawała jedynie dietę ziemniaczaną :)

Gdy ciotka postanowiła oddać Wiktora w profesjonalne ręce renomowanego pedagoga, w domu zawitała pracownica MIKWUNDIP-u z pistoletem startowym i ankietą dom wypełnienia, z której wynikło, że chłopak jet cofnięty umysłowo, brak mu logicznego myślenia, ośrodki psychomotoryczne pozbawione są hamulców, ogólny rozwój - zerowy, pojęcia o dobru i złu - bliskie zeru, ponadto cierpi na majaczenia rymoidalne, co jest jednym z symptomów utajonej schizofrenii :) W rezultacie do wychowywania Wiktora została przyjęta całkiem zwyczajna Nadieżda Wiktorowna, która tradycyjnie beształa Wiktora i targała go za uszy, a za idealny przykład chłopca w jego wieku stawiała mitycznego Toleczkę... dopóki obaj chłopcy się nie zetknęli na gruncie towarzyskim i nie stwierdzili, że byli dla siebie wzajemnie straszakami, a Tola okazał się równym gościem, który nauczył Wiktora palić :)

I tak dalej i tak dalej. Cała chłopacka fantazja, której tak brak dziewczynkom. No sami powiedzcie, czyż książki o dziewczynkach są równie zabawne? Chyba tylko wtedy, gdy dziewczynka-bohaterka jest z urodzenia chłopaczyskiem :)

Książkę zaliczam do kategorii PALCEM PO MAPIE, bowiem są w niej obecne topograficzne szczegóły, dzięki którym przeniosłam się na Wyspę Wasiliewską, gdzie toczy się większość akcji:
Pożałowałam, że nie mam przewodnika po Petersburgu, ale trudno, obyło się, za to wzbogaciłam swą wiedzę o tym mieście o fakt, że na wspomnianej Wyspie Wasiliewskiej ulice to "linie", ponumerowane jak ulice w Nowym Jorku: "trzynasta", "szesnasta"... przy okazji wyszło na jaw, że chyba powinnam udać się do okulisty (buuuu), bowiem literki na mapie były dla mnie stanowczo za małe i zlewające się, zabrakło mi ręki do odsuwania od siebie :( czyżby jednak okulary majaczyły na horyzoncie?


Ilustrował (w stylu, który uwielbiam) Zbigniew Łoskot:
To ten sam styl, którym posłużył się w Dlaczego kąpiesz się w spodniach, wujku - książce tak mi bliskiej, że pozyskawszy szwedzki serial według niej nakręcony (dzięki informacji zacnego czytelnika tego blogu) - z napisami rosyjskimi - aktualnie borykam się nad sporządzeniem polskich napisów do tegoż :)

Lunatyk nie lubiał się uczyć, więc od czasu do czasu wychodził na dach postraszyć rodziców, którzy po kolejnym takim występie dawali mu spokój z wymówkami.

Marynarz, który dzięki swej sile przechylił komin statku, żeby się zmieścił pod mostem, chodził potem po pokładzie na rękach z radości.

Myszy harcujące u Tatiany Robinsonowny nie dawały zasnąć Wiktorowi, bo łaskotały go ich łapki na skórze głowy ogolonej na zero, gospodyni przyniosła mu więc hełm strażacki do spania :)

Wypełnianie ankiety na sygnał dany pistoletem startowym. Klepsydra mierzy czas. Wszystko to niezwykle ekscytujące dla młodziana.

Papierosy sprzedawał chłopcom wujek Boba, obdarzony talentem rymotwórczym: w pięć minut pisał wiersz na dowolny temat. O chłopcach też napisał:
Palą gdzieś w głuchym zakątku,
pewnie o pustym żołądku.



Po pechowej wycieczce łódką, która zatonęła, Wiktor leżał w szpitalu, gdzie poznał DRUKUJĄCEGO poetę Joanna Powabnego.

Powieść przetłumaczył Jerzy Litwiniuk, poeta, autor przekładu m.in. Kalevali, zmarły w 2012 roku:


Początek:
i koniec:


Wyd. Nasza Księgarnia Warszawa 1982, wyd.III, 129 stron
Tytuł oryginalny: Sczastliwyj nieudacznik/ Счастливый неудачник
Tłumaczył: Jerzy Litwiniuk
Ilustrował: Zbigniew Łoskot
Z własnej półki (kupione na allegro 13 września 2012 roku za 3,14 zł)
Przeczytałam 18 stycznia 2014



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ film włoski LA STRADA, w reż. Federico Felliniego, z 1954 roku


2/ film czeski SKOWRONKI NA UWIĘZI (Skřivánci na niti), w reż. Jiřiego Menzla, z 1969 roku


3/ film produkcji niemiecko-portugalsko-szwajcarskiej NOCNY POCIĄG DO LIZBONY (Night Train to Lisbon), reż. Bille August, z 2013 roku


Plan zeszłotygodniowy zrealizowany, film rumuński do kitu, a tak się dobrze zapowiadał, film drogi...


5 komentarzy:

  1. Witam, Twój blog został nominowany do Liebster Blog Award. Jeśli masz ochotę wziąć udział w zabawie, zapraszam - http://ksiazkiprzykawie.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdeczne dzięki, ale brak mi polotu do uczestnictwa w takich zabawach :)

      Usuń
  2. Z Twjego opisu trche mi ta ksiązka Ucho od śkedzia przypomina. jak cudem mnie w dzieciństwie ominęła? Nocny pociąg do Lizbony chyba w ten wtorek będzie na canal plus. Książkę dawno czytałam, tylko trochę pamiętam, ale jakoś mi Jeremy Irons na głównego bohatera nie pasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toteż niektórzy zjechali ten film... zobaczymy, najważniejsze to się samemu przekonać :)

      A książka musiała być popularna, skoro mam trzecie jej wydanie, nawiasem mówiąc strasznie tandetne, no ale to już były lata 80-te.

      Usuń
  3. Exitus letalis nadchodzi tuż tuż A może idiotą zostanę i już

    OdpowiedzUsuń