środa, 28 września 2016

Olga Tokarczuk - Prowadź swój pług przez kości umarłych


Lektura okazała się lekka, łatwa i przyjemna... no dobrze, może tylko te dwa pierwsze przymiotniki pasują :) kryminalna forma w każdym razie pozwoliła na wyluzowanie, żeby nie powiedzieć wręcz na wyłączenie szarych komórek :)
Na początku traktuje się bohaterkę jako rzeczywiście zdziwaczałe nieco babsko, zawracające wszystkim gitarę tymi swoimi zwierzętami... tu trzeba jednak chyba być wegetarianinem i mieć wysoko rozwiniętą świadomość, żeby odczuć empatię z panią Duszejko... jednak w miarę czytania człowiek zaczyna tę empatię odczuwać, zaczyna rozumieć motywy i przyczyny... mało tego, gdy w końcu prawda o mordowanych sąsiadach wychodzi na jaw, czytelnik trochę się utożsamia z mordercą! Bo co można zrobić, jeśli nie wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę? Gdy państwo jest nieudolne, albo wręcz opresyjne... Gdy zwracanie się do oficjalnych czynników nie zdaje się na nic, nie ma żadnej reakcji poza pukaniem się w głowę... Można nie dostrzec innego wyjścia i wtedy - kodeks Hammurabiego.


Z okładki:




Początek:
Koniec:

Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 2009, 314 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 25 września 2016 roku

23 komentarze:

  1. Czytałam już dawno, z biblioteki i kiedyś sobie kupię swój egzemplarz, szalenie mi się ta książka podobała, bo bohaterka zrobiła to, na co sama czasem miałabym chęć... ;) więc z empatią problemów od początku nie było. A i ten domek na odludziu mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to się tak mówi: zabiłabym... ale w rzeczywistości podejrzewam, że nigdy byśmy się na to nie zdobyli... nie wyobrażam sobie zadać komuś cios... ja w ogóle nie rozumiem, jak mężczyźni mogą się bić, jak można podnieść na kogoś rękę... przemoc mnie przeraża.
      A co do domku na odludziu, to ponoć istnieje jakieś powiedzenie - "nie buduj domu nad wodą, na pustkowiu i" - jeszcze gdzieś tam, ale zapomniałam :)

      Usuń
  2. No zaintrygowałaś mnie! Będę musiała sobie wypożyczyć - chybba już gdzieś wcześniej pisałam, że jakoś nie mogłam zabrać się za "Annę In w grobowcach świata". Odleżała się tylko, karę oczywiście musiałam uiścić za przetrzymanie (nic nowego) i jakoś dałam sobie spokój z imienniczką mojej młodszej latorośli ;-) Ale teraz, hmm, hmm!
    Tylko kiedy, zasadnicze pytanie? Zabrałam się za dokształcanie na własną rękę, czas mam li tylko podczas snu dziecków, a tego niestety mało. A i ja wtedy już padam na twarz. Żeby zaś nie było zbyt lekko, to myślę nad kolejnym posunięciem - podyplomówka... Na razie jeszcze nie wydrukowałam zgłoszenia, muszę rozważyć wszystkie za i przeciw, pozastanawiać się, pogdybać, no i oczywiście konsultować z rodziną ...

    ja zaś życzę pomyślnej podróży, bo to już jutro, prawda? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc nie zamierzam kontynuować Tokarczuk, a już Anna In w ogóle mnie nie ciągnie. Ani Bieguni. Kiedyś chyba czytałam jeszcze Prawiek, ale nic już nie pamiętam.
      Za dużo innych, tych, które bardziej chce się przeczytać. Dziś - po obejrzeniu wysatwy Celnika Rousseau, mam wielką chęć wrócić do książek Crespelle'a o malarzach Montmartru i Montparnassu. Tymczasem w domu czekają jeszcze Hrabale. W dodatku w wieczór poprzedzający wyjazd, chcąc wcześnie zasnąć, postanowiłam wziąć coś extranudnego do czytania, żeby mnie uśpiło. Padło na Ulissesa :) i co? i zaciekawił mnie! też wpadł na listę!

      Usuń
    2. Pozwolę sobie tu dyskretnie wyrazić swoją radość: czyli że jest szansa, że pogadasz z nami w ramach Nabokoviady o „Ulissesie”? :) Albo przynajmniej przeczytasz całego i zajrzysz, gdy się będziemy na jego temat uzewnętrzniać?

      A co do Tokarczuk, ja ją akurat bardzo lubię. Bardzo. Zaczynałam od wspomnianej przez Was „Anny In”, i okazała się piękna, potem był „Prawiek”, jeszcze piękniejszy, „Dom dzienny, dom nocny”, „Ostatnie historie”, „E.E.”, „Gra na wielu bębenkach”, „Bieguni”, „Prowadź swój pług...” (który akurat z tych wszystkich podobał mi się chyba najmniej), a na półce od roku stoją „Księgi Jakubowe” i czuję, że zbliża się ich czas. Lubię u niej to psychologiczne podejście, wnikliwość, ciekawość świata, a zarazem lekkość pióra, bo wspaniale opowiada i buduje piękne obrazy. Moja ulubiona polska pisarka i jedna z ulubionych pisarek w ogóle.

      Usuń
    3. Szansa jest :) byle tylko czas nie poskąpił godzin :)
      Tak pięknie piszesz o Tokarczuk, że zaczynam poddawać w wątpliwość swoje przekonania... wydaje mi się, że gdzieś w domu stoi "E.E.", to może zajrzę?

      Usuń
    4. Wspaniale :). Zajrzyj! Akurat „E.E.” nie zapadła mi w pamięć tak bardzo jak jej późniejsze utwory, ale w każdej jej książce jest trochę tej magii. A nuż widelec jednak dasz się wciągnąć w ten jej senny świat? :)

      Usuń
    5. Tylko "Annę In" czytałam, ale szalenie mi się podobała, więc może jednak sięgniesz? Ale wygląda na to, że to zupełnie coś innego, niż opisywana wyżej książka. To mit opowiedziany na nowo, na dokładkę żaden tam grecki czy rzymski (takie dobrze znamy), tylko sumeryjski.
      Dla mnie bomba, a teraz czekam na wersję komiksową, bo się właśnie rysuje.

      Usuń
    6. No więc właśnie mnie to dodatkowo odstrasza, bo nie lubię mitów :)

      Usuń
  3. http://e.wydawnictwowam.pl/tyt,76328,KRAKOW.htm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz ci los. Trza będzie kupić. To już druga książka Leśnickiego o Krakowie, widzę, że zasmakował w pisaniu :)

      Usuń
  4. A to się cieszę że dobrze poszło i nie muszę się czuć winna że zachęcałam 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. A to się cieszę że dobrze poszło i nie muszę się czuć winna że zachęcałam 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Ups jak widać radość jest podwójna 😁

    OdpowiedzUsuń
  7. A jednak istnieją ludzie u których książki leżą w stosach i wieżach :) "To przeczytałam" - a już myślałem, że jestem odosobnionym przypadkiem który jak Montag w Fahrenheit 451 przemyca, przygarnia, gromadzi i czyta książki z antykwariatów, łóżek polowych nakrytych folia malarską, pchlich targów i bibliotek. Filmy zapewne starasz się układać wg swojego klucza ale nigdy nie jest idealnie. Natrafiłem na Twojego bloga poszukując okładki książki Wiktora Zawady. Nadrabiam pomiędzy wierszami prozy życia zaległości z dzieciństwa i po czterech książkach Pagaczewskiego zapragnąłem przeczytać pozycje tego autora. Blog jest wielki ale zapewne to tylko kilka procentów Twej głowy. Tak to bywa wśród takich pochłaniaczy papieru i celuloidu. Wszystkiego setki a najbardziej brakuje czasu i fizycznie miejsca na dzieła. Pozdrawiam Ciebie kimkolwiek jesteś i przesyłam Ci pozytywne wibracje z mojej prawej ręki którą zaraz kliknę przycisk opublikuj. Sam idę się dziś upić, wydałem więcej niż powinienem a jest dopiero 13. Trzynasty trzy nasty. Pozostałe ponadpodstawowe pragnienia i zachcianki będę zaspokajał w swojej wyobraźni. Chyba, że coś upiekę. Grzegorz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, jak miło, gdy człek ledwo się zwlecze z łóżka, zmożon chorobą (a musi, bo rodzina przyjeżdża), przeczytać takie słowa. Grzegorzu, bracie w biedzie, witaj :)
      Brak czasu i miejsca to dwie bolączki nas, wariatów książkowych (i filmowych). Pamiętam czasy studenckie, gdy zwoziłam do domu nowe zakupy i faktycznie było to przemycanie, gdzieś wśród ubrań do prania, no bo skoro wydałam na książki, to nie wydałam na jedzenie :) Dziś na szczęście nikt mi nie mówi, co robić z własnymi pieniędzmi - ale wkracza autocenzura, ten brak miejsca dyktuje w gruncie rzeczy przebieg życia wewnętrznego...
      Wibracje przyjęłam, może nawet przepędzą mi wirusa :) a ja życzę smacznego, jeśli faktycznie coś upiekłeś :)

      Usuń
  8. To już po Pradze? A ja pojutrze Kraków:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, po Pradze... a do następnej tak daleko :(
      Nie chcę Cię martwić, ale dziś leje. Choć nie wiem, jakie są prognozy, może jutro zaświeci słońce :) W Pradze też padało... Człowiek w miłości wszystko zniesie, ale umówmy się, że mogło być ładniej...

      Usuń
  9. W Warszawie też leje. Nie sprawdzam w ogóle pogody...;)
    No, ale jak Praga? Napiszesz coś więcej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja w ogóle się zbiorę w październiku do napisania? Powinnam, bo jeden Hrabal czeka :)

      Usuń
  10. Zdrowia siostro i pogody. Jestem świeżo po filmie "Ostatnia rodzina". Analiza życia i tragizmu Beksińskich od kuchni wprawiła mnie w bardzo podły nastrój. Ogarnął mnie smutek i tak zwyczajnie po ludzku żal mi się ich zrobiło. Chociaż kto wie, może na swój sposób byli szczęśliwi.

    Podążam Twoim tropem i napiszę coś jak już Ty skrobniesz.
    Peace for all

    PS> Czy ja muszę założyć konto u wujka Google albo zostać blogerem aby nie być anonimowym ?

    OdpowiedzUsuń
  11. Pisz pisz a nie siedzisz i za Pragą wzdychasz...

    OdpowiedzUsuń