wtorek, 23 września 2025

Henryk Gaworski - Jelenie jedzą klejnoty

Wczoraj wyskoczyłam na pięć minut zanieść do knihobudki książki (o czym niżej), a tam pan jeden mówi, że poprzedniego dnia przyniósł jakiś kryminał i patrzy, że już nie ma. Ja:

- O, to szkoda, bo ja zbieram kryminały.

Widzę, że pan coś w głowie międli, w końcu pyta:

- A pani to kiedy tu przychodzi?

Chyba chciał zaproponować, że jeszcze coś przyniesie 😂 

No cóż, nie mam stałych godzin... 

Tymczasem przeczytałam "kluczyka" znalezionego jeszcze w lipcu. 

Na początku co prawda mamy przyłapanie pewnej paniutki na przemycie drogocennej biżuterii, a to dlatego, że celnik w pociągu był z wykształcenia historykiem sztuki - nie mówię, że to niemożliwe. Ale potem przenosimy się do nadleśnictwa, gdzie podczas polowania został zabity jeden z przyjezdnych myśliwych. Okazuje się, że był to dziennikarz, od pewnego czasu prowadzący prywatne śledztwo w sprawie tego przemytu, więc sprawy się zazębiają. 

Jest to kryminał milicyjny, mamy więc dokładny obraz prowadzonego śledztwa i różnych sposobików (oraz nieudolności milicji, która przegapia kluczowe odciski palców). Czyta się dość wartko, choć sam pomysł przestępców przekazywania sobie biżuterii w tak karkołomny sposób, jaki tu jest opisany, jest po prostu absurdalny.

Zlituję się jednak nad Wami - gdyby ktoś w przyszłości miał to czytać - i nie dam ostatniej strony 🤣 

Gdy myślę nad tym moim gromadzeniem książek, postanawiam, że będę przynosić już tylko kryminały... Ale potem wpada w ręce a to jakaś książka kucharska (czy ja wreszcie zacznę z nich korzystać?), a to jakaś młodzieżówka, a to coś do nauki języków, a to znowu powieść, którą może warto przeczytać... i tak to się toczy, kurka wodna. 

Początek: 


Wyd. Iskry, Warszawa 1978, 205 stron

Seria: Klub Srebrnego Klucza 

Z własnej półki (przyniesione z knihobudki w całym zestawie kryminałów 30 lipca 2025 roku)

Przeczytałam 17 września 2025 roku 



Z ZALEGŁOŚCI 

Z drogi do Lidla 

Stał tam jeszcze ostatni pojemnik na tekstylia, zabrałam więc sześć sztuk wyciągniętych z szafy, że na pewno nie będę nosić (a wiadomo, jakie to ciężkie decyzje), podchodzę, a tu panowie pakują ten pojemnik do samochodu.

- Koniec? - pytam.

- Koniec - odpowiadają.

Kurde, mam te ciuchy w wózku na zakupy, ale przecież jak ich nie oddam, to nie będzie gdzie tych zakupów włożyć. 

- Panowie, a mogę jeszcze to dołożyć?

Mogłam. W ostatniej chwili zdążyłam!

A dziś widziałam przez okno, że samochód od gabarytów zabrał jakieś wory z ciuchami wystawione przed sąsiednią klatką - czyli faktycznie to działa. Chciałabym bardzo jeszcze szafę przetrzebić...

Również w drodze do Lidla przed jednym ze śmietników widziałam ten róziowy fotel 😁 Ach, jaki musiał być wygodny! Tylko nogi mu amputowało. I to mi przypomniało, że na azjatyckim YT widziałam nieraz taki rodzaj fotelików bez nóg, ustawionych przy stole 😂 


Z knihobudki 

Córka mi przyniosła z knihobudki 🤣

- Masz - mówi - przyda Ci się na Pragę.

Ja zadowolona, nieduże, można nosić w torebce na wsiakij słuczaj, ale oglądam to opakowanie i cóż się okazuje - do 30 kg. Jaka szkoda!

Akurat zaniosłam z powrotem i jakaś starsza pani zaczęła dopytywać, co to. O, to ja dla wnuków wezmę. 

 

W sobotę rano, zanim się z Ojczastym na dobre rozhulało, zrobiłam zamówienie w Ulubionym Antykwariacie. Znów mi coś tam podkupili i w rezultacie nabyłam 47 sztuk. Ale uwaga! Z założeniem, że pozbędę się z domu takiej samej ilości! I w nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy nie mogłam spać, bo już mi plecy nawalały, wytypowałam trochę do wyniesienia. Trochę czyli 52 sztuki!!! Dzielna jestem?

27 już poszło do budki, następne w kolejce czekają. 

Ciągle się zastanawiam nad cracovianami, to była wielka pasja i wiele ich jest, wynoszę na razie jakieś pierdółki, bo jeszcze nie umiem się zdobyć na generalne cięcie. Jedną podejrzliwie sprawdziłam na allegro - jest jeden jedyny egzemplarz za 54 zł, to odłożyłam niby do sprzedania (chytra baba z Radomia), ale to tyle zachodu... 


3 komentarze:

  1. „Zlituję się jednak nad Wami - gdyby ktoś w przyszłości miał to czytać - i nie dam ostatniej strony 🤣.”

    Gdybyś posiadała blog z grupą „płatnych” subskrybentów, to pod spodem mogłabyś dodać: dla płatnych członków blogu ostatnia strona kryminału jest zakryta; dla bezpłatnych”—ostatnia strona, z której dowiedzieli się, kto był mordercą, była widoczna.”

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 🤣🤣🤣
      Z tym, że raczej nie przypuszczam, że ktoś chciałby płacić za te wypociny 😁
      Ale widzę, że na YT jest instytucja Patronów i ci mają jakieś bonusy.

      Usuń
    2. Szczególnie to jest popularne na YouTube, na vlogach. Niektórzy z tego praktycznie żyją, szczególnie Ci, mieszkający w krajach III Świata, ale nie tylko. Niemniej jednak to jest masę roboty i za friko nic nie ma. Mój blog, po prawie 20 latach istnienia, przyniósł mi ok. 10 lat temu $100 (kanadyjskich) dochodu i od tego czasu ciężko pracuję na następne $100, które może otrzymam za 5-6 lat. Żyć, nie umierać!

      Usuń