środa, 4 sierpnia 2021

Géza Včelička - Pražské tajemství

 Wśród książek bibliotecznych, które miały w katalogu hasztag Praga, ze zdumieniem odkryłam pozycję Praga legenda i rzeczywistość, wydaną w ceramowskiej serii PIW-u w 1974 roku. Otóż ja tę książkę, w oryginale, kupiłam niegdyś w praskim antykwariacie, ale zajrzawszy raz czy dwa stwierdziłam, że to będzie na później. Językowo znaczy. A nie miałam pojęcia, że była u nas wydana.

I oczywiście teraz tę książkę po polsku namiętnie pragnę mieć, tyle, że na allegro jeśli występuje tanio, to zawsze w towarzystwie pieczątek bibliotecznych, a jak bez, to już nie tanio 😂 No nic, na razie mam ją z biblioteki i chwilę potrzymam (przeczytam po powrocie), ale tak przeglądając któryś rozdział trafiłam na taki passus (od drugim takim obiektem):

Na następnej stronie wpisał się mąż żonie, że o dzielnicy Na Františku (którą mam w Pradze o rzut beretem) pisał Géza Včelička. No, a przecież tego Včeličku i jego Praską tajemnicę mam! 

/po polsku powinnam napisać, że mam Včeličkę, ale już mi wychodzi nienaturalnie, skoro wiem, że po czesku mam Včeličku 😀/

Więc lu do półki i zabrałam się za czytanie. I to w tempie sportowym, no bo przecież chciałam skończyć przed wyjazdem, a nie tak rozbabrać i zostawić. 

Muszę przyznać, że była to wymagająca językowo lektura. Autor ma bardzo bogaty i barwny język, w dodatku pełen zwrotów i słów z dawnych czasów. A do słownika zaglądać się nie chciało, oj nie. 

W dodatku przyznam się, że momentami mnie te wspomnienia z dzieciństwa i młodości przeżytej w dzielnicy największej biedoty - nudziły. Ale nie wtedy, gdy autor opowiadał o życiu swojej rodziny, kolegów ze szkoły i sąsiadów, tylko gdy się zabierał za inwentaryzowanie kolejnych domów. Rozumiem, że nagrzebał się w archiwach i wszystko, co znalazł (typu, że od 1623 do 1645 roku właścicielem domu nr 2312 był rzeźnik taki a taki) chciał w książce uwiecznić, nie na darmo nazywał się Včelička... ale to nie było najciekawsze 😏 Chyba, że wiązało się z jakąś historyjką, sensacyjką - to zawsze docenię 😂

Jednak było parę momentów takich duszoszczipatielnych, a ja jestem coraz bardziej sentymentalna, więc zadowoliły mnie, a jakże.

Oczywiście wpisałam sobie do praskiego zeszyciku parę adresów, ale rzecz polega na tym, że tego Na Františku już dawno nie ma. Pan Pszczółka pisał swą książkę na końcu wojny i już wtedy wielu opisanych tam domów nie było, część wyburzono w ramach asanacji, część jeszcze potem, a niektóre chyba nawet po tym kolejnym wydaniu, które ja mam. Cóż, były to naprawdę nędzarskie domy, gdzie ani się nie śniło o kanalizacji, a największą radością bywało... okno! O myszach, szczurach i robactwie nie ma co wspominać. Dziś to wszystko dałoby się wyprostować, ale wtedy, w ubiegłym stuleciu, najprostszym wyjściem była - demolicja.

Hm - podkreśla mi wężykiem demolicję. Nie ma takiego polskiego słowa demolicja? Bo ja już czasami nie wiem, czy po polsku czy po czesku mówię 😅😅😅

Początek:

Koniec:


Półka tym razem na 100% nieznana nikomu 😎

Wyd. Československý spisovatel, Praha 1978, 310 stron, wydanie szóste, z adnotacją czwarte w Czechosłowacji, czego nie rozumiem - a te dwa poprzednie to niby gdzie? oraz, że skrócone, co mi się jeszcze bardziej nie podoba, ukradli mi część tekstu?

[Już wiem: czwarte wydanie przez Československý spisovatel, a nie w Czechosłowacji, jak mylnie rozszyfrowałam literki ČS; wpadłam na to dzięki sporemu artykułowi na trampskiej stronie - bo Včelička był trampem]

Z własnej półki (kupione 15 września 2017 roku za 29 koron czeskich)

Przeczytałam 4 sierpnia 2021 roku

 

I to by było na tyle, bo już chyba nic przed wyjazdem nie przeczytam 😁 Natomiast jeśli będę miała co donieść z Pragi, to tu pod spodem doniosę! Tymi ręcami!

 

MOJA PRASKA ANABAZA

1/ Piątek

Przez szybę autobusu gdzieś po drodze 😁 Abraka dabraka!

2/ Sobota

Magistrat sobie wyłożył przed budynkiem taki dywanik. No, ale wiecie - to jest inny kraj.

Gdybym nie czytała o tym u Szczygła, to bym się zdziwiła. Bita śmietana na mięsie. Ale uznałam, że pierwszy obiad niech tam już będzie czeska klasyka 😂

A ponieważ OCZYWIŚCIE rozbolał mnie łeb, zrezygnowałam z połowy sobotniego planu i wróciłam do domu. Myślę sobie - wezmę tabletkę, napiję się herbatki, odpocznę, może pomoże, może nawet jeszcze wyjdę. Tymczasem wchodzę, a na karniszu siedzi gołąb. Co z tego, że praski! Nienawistny gołąb! Ściągnęłam kogo się dało do pomocy (pewną młodą mamę z dwiema córkami, które oczywiście gołębia się nie bały) i już po 20 minutach mogłam zacząć sprzątać te gówna. Obsrał firankę, podłogę i kapę na łóżku - na szczęście nie moim. Chyba siedział od rana już (wyszłam po ósmej) i kakał ze strachu nie potrafiąc znaleźć wyjścia. Przeganiany miotłą latał tylko od karnisza po szczyt szafy, jakby tego okna szeroko otwartego na jego cześć już nie widział. 

Teraz się boję zostawić otwarte okno. Będę się dusić? A pani pokojowej już nie było, to się zdziwi, jak zobaczy po niedzieli obesraną firankę. Zaprałabym, ale nie mam jej jak ściągnąć, jest za wysoko.

Oczywiście po tym polowaniu to już mi łeb pęka, a nie boli.

3/ Niedziela

Ha ha, myślę sobie mijając ten budynek, w którym pracował Kafka. Oni stoją od rana w kolejce, żeby zobaczyć, a ja już wczoraj widziałam 😉

Nie na dużo mi się zdało śmieszkowanie, bo gdy stałam ja z kolei w kolejce do Domu Mody, po 10 minutach podeszła pani pilnująca i poinformowała, że stania jest tak przed nami na 50 minut. Ledwo chodzę, a tu mi jeszcze STAĆ każą - co to to nie! Żeby tam chociaż w pobliżu była ta ławka...


Pojechałam więc w inne miejsce, gdzie kolejki nie było i tam mało co nie kupiłam książki.

Znalazłam się bowiem w bardzo ciężkiej sytuacji - nie mam co czytać do poniedziałku. Antykwariaty zamknięte, niech diabli wezmą te weekendy, wynalazek szatana! A w tym instytucie dla ślepców, który zwiedzałam, sprzedawano, w korzystnej zresztą cenie, książkę Klarov. Ja żem myślała, że to monografia tej okolicy i już się napaliłam, a to tylko o tym instytucie, na takie przyczynki to niestety nie mam miejsca...

4/ Poniedziałek

Wreszcie otwarty antykwariat 😂

Nie no, tego nie kupiłam... ale nie mówię, że nic innego 😁

Zdobywam aktualnie obywatelstwo Wolnej Republiki Żiżkow - mam już cztery pieczątki w paszporcie! 

A na Żiżkowie jak na Żiżkowie - najpierw tak...

A potem tak...

Ale ale. Ja jestem na starość coraz większa zaczepiaczka, więc zagaiłam do dziewczyny, która jadła obok takie oto pytanie. Tam na dole (cholibka, nie zrobiłam zdjęcia) po drugiej stronie jest kawiarnia i przesiadują przy stolikach w pasażu starsi panowie, nie dwaj, nie trzej... a każdy z laską. Drewnianą, żeby nie było nieporozumień. Panowie taksują przechodzących pasażem, wspominają może dawne miłości i tak spędzają ten czas, co im został do śmierci.

Kelnerka postawiła przed jednym piwo, a przed drugim szklankę z czymś brązowym. To sobie przypomniałam, że w Czechach dalej jest ponoć popularny turek czyli zalewajka. Ale żeby w Lucernie podawali?

No cóż, klient nasz pan, a dziewczyna potwierdziła 😁 że tak, że to turek, choć z tej odległości kiepsko widzi (ale jak zeszła na dół, bo pierwsza skończyła, to spojrzała tam z bliska i dała mi znak, że owszem). Zapytała, skąd jestem i czy u nas nie piją. No cóż, postanowiłam zrobić dobre wrażenie, że my jednak tacy światowi jesteśmy, więc zapewniłam, że owszem, starsi ludzie w domu tak, ale w kawiarniach W DUŻYM MIEŚCIE nie podają 😂 Pewnie się mylę...

 5/ Wtorek

Przez prace remontowe nie jeździ tramwaj na odcinku między dwoma przystankami. A że to wzdłuż Wełtawy, to zaprowadzono zastępczą komunikację wodną. Tego oczywiście nie mogłam darować i choć nie miałam w tamtym kierunku żadnego interesu, udałam się na nabrzeże. Jakżeż się zdziwiłam, gdy podpłynęło toto.

Tym drobiażdżkiem płynęłam kiedyś na Cesarską Łąkę, ale w wiadomościach pokazywali o wiele większą jednostkę pływającą! Na szczęście usłyszałam, jak námořník (bo tak jest po czesku marynarz, morza co prawda nie mają, ale są bardziej logiczni w języku) komuś wyjaśniał, że płynie właśnie na Łąkę. A co z Podolską vodarną, pytam. Machnął ręką w lewo.

I tu poproszę brawa za spostrzegawczość dla mnie 😂 Przystań dla tamtego połączenia była o parę kroków - ale kto by to zauważył...

No dobrze, w końcu plujeme!

No tak, to jedna z tych czeskich śmiesznotek: plujeme znaczy płyniemy. A jak jest pluć? To proste - plivat 🤣🤣🤣 A ja sobie to i tak ciągle mylę.
 

Podziwiam te kobiety, które tak bardzo potrafią być kobiece w każdych okolicznościach. Noga obandażowana, dwie kule - i sandały na obcasie. Co ja bym ich nie założyła chyba nigdy (mówię chyba, bo nigdy nie mów nigdy, może na jakieś wesele - ale ja nie chodzę na wesela) 😁

6/ Środa

Pozdrowienia z Pragi. Krecik jakiś skomercjalizowany, ale zawsze Krecik!

Środek Pragi zdobyty. Ja bym powiedziała, że to gdzieś na peryferiach, ale Praga jest wielka, więc pewnie dobrze to sobie wymierzyli.

Jeśli ktoś jest zainteresowany ofertą, to proszę pamiętać, żeby dać +420 przed numerem 😂😂😂

Dobrze. Przepatrzyłam dokładniej pudełka po 10 koron. I co mi kto zrobi? Myślę tu o starych szwedzkich kryminałach 😄 Założyłam, że jeśli potem jeszcze trafię na jakieś interesujące pragensie i ciężko się będzie spakować, to detektivky tu na korytarzu zostawię, ku uciesze gości (bo mają na stoliku koło kanapy do dyspozycji jedynie jakieś złote myśli JP2 albo inne kalendarze Cyryla i Metodego).

A potem mi odmówią rezerwacji na przyszłość 😅


7/ Czwartek

Po pierwsze nigdy już nie pójdę na żadną średniowieczną wieżę. Nie że teraz nie - nigdy. Wszyscy latali na górze naokoło, a tylko ja po 5 minutach zabrałam się za mozolne schodzenie z powrotem. Fajnie miał ten strażnik, co tam mieszkał z rodziną, zwłaszcza jak schodził na dół z kubłem, że tak powiem, toaletowym.

Po drugie, w tych różnych muzealnych miejscach związanych z II w.św. to chyba mają za punkt honoru opowiedzieć ci całą wojnę i jeszcze nawet 20 lat do tyłu. Nie dość, żem sobie zamówiła oprowadzenie (bo to nie jest tak normalnie otwarte), to jeszcze namówiłam biedną Věrę, która od rana wybiera się na chatę trawę kosić - i musiała odpokutować swoje dwie godziny 😏

No, ale to już na szczęście za nami. A przed nami taka fajna tablica, ja bym ją sobie właściwie wzięła (na pewno by mi się zmieściła do walizki) i dała u siebie na drzwi. No, ale nikogo nie było, żeby zapytać 😂

Następnie wracałam z obiadu takim małym autobusikiem, który przejeżdża najbliżej domu ze wszystkich środków komunikacji miejskiej. Jak widać, wyposażonym na każdą okoliczność. Albo kierowca taki czyścioszek. Albo gdyby ktoś chciał sobie brudne nogi umyć... będzie miał jeszcze brudniejsze 😂

A teraz zagadka.

Z daleka myślałam, że to budka telefoniczna, a jako że budki uległy likwidacji, to chciałam ją szybciutko sfotografować, skoro jedna została. Tymczasem to...

No - słucham propozycji!

8/ Piątek

Jakoś to technicznie musi być rozwiązane...

Poszłam grzecznie zapytać, czy nie mogłabym się dostać do tej przewiązki. Nie 😞 U nas na uczelnię to każdy wejdzie, kurde, a oni to tak pilnują...

Ulubiona miejscowa rozrywka. Wieczory i ranki.

Zesrała się bida i płacze.

Albo może... może słyszała już, co się u nas dzieje?

Córka się mnie dopytuje, czy znalazłam już sobie pracę. Chyba się zaciągnę.

Albo przynajmniej dołączę na medytacje?

Rozwiązanie budkowo-drzwiowej zagadki :)

9/ Sobota 

Jest 29 stopni i najchętniej bym nie wychodziła z domu, zwłaszcza że to "Morderstwo w Savoyu" całkiem mi się podoba, a w dodatku wczoraj kupiłam pierwszy (i kto wie, czy nie ostatni) film - zniknęły stoiska na przydworcowych stacjach metra, jeszcze mam jedną nadzieję, ale to w tygodniu muszę jechać. Za to książek już mam wystarczająco dostatecznie ajaj moja biedna prawa ręka przy powrocie do ojczyzny 😄

Wczoraj pod wieczór byłam podtrzymywać stosunki bilateralne polsko-czeskie. Wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi, ale tego pięknego słowa reasumpcja nie znali. Uświadomiłam ich też pod kątem lingwistycznym co do szmaty na 5 liter.

Tymczasem donoszę, iż myślałam, że to takie zaznaczenie w poziomie ulicy, że samochód dalej nie jedzie, że teraz deptak. A to - okazuje się - jedynie rodzaj leżącego policjanta!

Dawno już nie miałam poczucia, że ktoś mnie tak zrobił w konia. Upał, pójdę zwiedzić ten pałac, co jest blisko, a nigdy nie byłam. A w pałacu - kilka sal, absolutnie pustych, kompletnie zdewastowanych, ewentualnie gdzieniegdzie lustro albo kominek i tylko na końcu piękna sala balowa. Ale żeby 27 zł za to zapłacić???

Stałam więc potem i czatowałam na tramwaj, bo przecież czytałam niedawno w jednej z tych moich czeskich książek, że tam na I piętrze nad tym lewym przejazdem (to właśnie ten pałac) mieszkała w dzieciństwie jedna aktorka i raz jakaś przejeżdżająca ciężarówka wrąbała się jej w podłogę 😁 Tramwaj się jednak mieści 😀

10/ Niedziela

Poranek postanowiłam poświęcić kościołom. No bo one w znakomitej większości są pozamykane w tygodniu, a do środka można się dostać przy okazji niedzielnej mszy (jednej!). Plan obejmował dwa kościoły i został zrealizowany, ale co mnie to kosztowało!

Pierwszy poszedł gładko, stawiłam się na 35 minut przed mszą, więc spoko. W środku jeden pan przebierał różaniec, ale uznałam, że tak bardzo mu przeszkadzać nie będę, gdy się z aparatem pokręcę. To był zresztą chyba proboszcz.

Dopiero przy wyjściu zauważyłam kartkę...

Ale nic to. Moja spostrzegawczość jest... znana. Kościół pożegnał mnie donośnym biciem dzwonów.

Udałam się do następnego, o którym wiedziałam, że miał nabożeństwo (to protestancki, nie wiem, czy mają msze czy tylko nabożeństwa) o 9.30, ale ma być otwarty do 12.30. Na miejscu dowiedziałam się, dlaczego. Otóż o 11.00 zaczęło się nabożeństwo po angielsku. A była 11.10. Oparłam się namowom, żeby zostać, i poszłam zabijać czas naokoło. Zajrzałam do muzeum, gdzie kiedyś zgadałam się z panią z kasy, że to Włoszka i że mamy wspólnych znajomych... no, mniejsza z tym, poszłam ją odwiedzić. Ale pani już tam nie pracuje, a młodzieniec z kasy nie ma od niej wiadomości od roku.

Dobrze, jedna sprawa załatwiona. Wróciłam do kościoła. Dalej trwa. Z rozpaczy poszłam do muzeum poczty. Rozumiecie to? MUZEUM POCZTY! Ale mają przynajmniej ładną bibliotekę...

Wróciłam do kościoła. Zawzięłam się. Ale coś Wam powiem - myślałam, że u protestantów to krócej trwa, że jest jakieś ludzkie bardziej 😃 przebierałam nogami, używałam w duchu brzydkich słów, a tymczasem ten czarnoskóry ksiądz w ogóle się nie spieszył - a jeszcze coś, cały czas, jak tam byłam - wszyscy stali w ławkach. Ja sobie chciałam przynajmniej na siedząco poczekać, a tu dupa. Stoją, przekładają kartki w tych śpiewnikach. Ranyściewy. Skończyło się o 12.24. O nie, na protestantów to już mnie nikt nie namówi! Warto było, bo w środku piękny gotyk, ale wymęczyło  nie to czekanie okrutnie.

Na chwilkę włączyłam aparat, żeby zobaczyć, która godzina - widzicie tam po lewej? Kosz z zabawkami, dzieciaki to rozwłóczyły, leżały na podłodze z kolorowankami, ta pani z lewej im proponowała książki etc. No trochę inne podejście.

A jeszcze inne podejście było w kościele Braterskim (Církev bratrská), gdzie mnie ściągnęła z ulicy bardzo głośna muzyka. Było to mianowicie When the Saints Go Marchin' In.

Dobrze, a teraz idę wyciągnąć kopyta, poczytam trochę o morderstwie w Savoyu. Jak wrócę do domu, to przez dwa dni nie wstanę, mówię Wam! Ciekawe, jak tam moja córka kwiatki podlewa...

11/ Poniedziałek

Powtórka z rozrywki czyli wczoraj po południu już chodziłam jak pokraka, a z łóżka wstać to był znowu wyczyn. Tymczasem byłyśmy umówione z Věrą na ostatniej stacji metra o jakimś bladym świcie. Cel podróży - Kersko. Wyszłam pół godziny wcześniej, bo nie wiedziałam, ile mi zabierze kuśtykanie do metra 😂

Tu Wujek Dobra Rada coś powie - nigdy, przenigdy nie jedźcie do Kerska w poniedziałek. Raz, że knajpy w większości pozamykane, dwa, iż odbierane są wtedy śmieci. Więc nie dość, że w kadrze macie wszędzie powystawiane worki i kosze, to jeszcze te zapachy z przejeżdżającej śmieciarki...

Nie przyjeżdżajcie też absolutnie w weekend, bo nie wyobrażam sobie, co się dzieje w porze obiadowej w słynnej książkowo-filmowej restauracji Gajówka, skoro w poniedziałek było tam zatrzęsienie ludzi! 

Celem podróży do Kerska jest oczywiście Hrabal i miejsca związane z filmem Święto przebiśniegu. Koty już nie wybiegają na przystanek autobusowy, odkąd Hrabal nie przyjeżdża z pieczonymi kurczętami dla nich, postawili więc drewniane.

Miejscowi wolą dać drugie życie przedmiotom niż je wyrzucić, więc tu na przykład na płocie powiesili moc apaszek, a niżej poukładali filmy - żeby sobie brać, skoro im już nie służą. Wzięłam ten, ponieważ nie miał pudełka, tylko cienkie opakowanie (a przecież każdy milimetr miejsca w walizce się liczy). Komedia o jakiejś zabitej dechami dziurze na Morawach.

W miejscowym sklepiku z ceramiką nie mogłam się oderwać od półki z książkami.Ale co zrobić, musiałam odejść z pustymi rękami - mam 13 książek zakupionych i ani jednej więcej nie mogę już sobie pozwolić!

Po powrocie do Pragi podjechałam jeszcze w jedno miejsce, gdzie jest stoisko ze starymi książkami i filmami, zawsze się tam w te ostatnie zaopatruję. Věra mówiła, że też na pewno zlikwidowany, a tu niespodzianka, bo nie. W dodatku niepotrzebnie się męczyłam przez weekend, chcąc tam jechać jak najszybciej, a z drugiej strony mówiąc sobie, że pewnie czynne tylko w tygodniu. Mogłam mieć to już za sobą - znaczy te dziewięć filmów dokupionych 😎   

Reasumując: 13 książek, 11 filmów. Skromnie w porównaniu z poprzednimi razy, ale ujdzie.

Gdybym dokonała reasumpcji któregoś książkowego zakupu, to bym mogła wziąć dzisiaj z pudełka po 10 koron jeszcze jeden skandynawski kryminał, co tam czekał...

Rano zastanawiałam się, czy nie kupić na jutro biletu i nie wracać do domu, skorom taki paralityk. Ale może przetrzymam. Jak zaczynam chodzić, to się rozchodzę. Gorzej, jak siądę i potem przyjdzie wstać.  

12/ Wtorek

Nieco ogłoszeń drobnych.

Coby nie wrzucać reklam, bo tutaj się czyta książki, nie reklamy.

Że psie bobki do kosza.

 Że zaginął kameleon (nagroda!).

Że innego pocieszy, co was już nie cieszy 😂

 Przy czym oznajmiam, iż za żadne pieniądze bym tych trampek na szpilkach nie wzięła!
 
Oraz nie mam pojęcia, do czego to mogło służyć, zawieszone na płocie prywatnego domu.

Dowiedziałam się z fejsa, że istnieje połączenie kolejowo-autobusowe Pragi z Krakowem firmy Regio Jet i nie dość, że jedzie o półtorej godziny krócej niż ten pociąg Leo, co mam na niego bilet), ale jeszcze kosztuje 63 zł (Leo 122 zł) i przede wszystkim wyjeżdża o 9.50. A ten Leo o 15.40 i weź się człowieku szwendaj po mieście, skoro hotel musisz opuścić o 10. 

Sprawdziłam więc na stronie Leo, że ichni bilet mogę zwrócić ponosząc jedynie koszt 5 zł. Zakupiłam nowy bilet na Regio. Przystąpiłam do zwrotu Leo. I wtedy się okazało, że...

 Że jako członek Smile Clubu (jak pierwszy raz z nimi jechałam, to chyba się tam zarejestrowałam czy co), kurka wodna, dostanę jedynie jakieś zafajdane kredyty - do wykorzystania w ciągu najbliższych 36 miesięcy - a nie zwrot kasy na kartę. Czyli będą sobie trzymać moją kasę przez 3 lata. A jak nie pojadę z nimi, to do końca świata. To kukizy dopiero!

13/ Środa

Koń (na praskiej ulicy) jaki jest, każdy widzi.

 Na praskiej ulicy można robić, co się chce.

Żebym musiała JA przyjechać z Krakowa i prowadzić prażanki do kolumbarium w husyckim zborze, toż to jest zgroza!

Na płocie. Macie troski i kłopoty? Podzielcie się nimi z nami. Napiszcie na kartce i włóżcie ją do sąsiedniej torebki (w sumie były tam trzy).

 

To jest Molochov. Blok luksusowych domów czynszowych, wybudowanych przed wojną. Mierzy ćwierć kilometra, a te najpiękniejsze mieszkania (i 10-pokojowe) zabierali sobie oczywiście towarzysze za komuny. W czasie pierwszomajowych pochodów mieszkańcy sobie dorabiali wynajmowaniem miejsc w oknach i na balkonach 😁

Prawie w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że miałam go jechać wyfocić. Bowiem napiszę o nim pierwszy w Polsce artykuł. Znaczy post na blogu 😁 A i to wcale nie jest pewne, że pierwszy - nie szukałam 😂

14/ Czwartek

A maseczka gdzie???

 To są te świetne pomysły ad hoc. Właściwie przechodziłam tylko przez dworzec, ale za chwilę miał odjeżdżać pociąg - a ja w tym roku nigdzie się pociągiem w Pradze nie wybrałam, wbrew tradycji. No to wsiadłam. I najpierw myślałam, że pociąg sam jedzie... zanim wreszcie kolano wyjrzało zza płota (to rodzinna anegdotka, brat w młodości zabrał się za pisanie powieści i tak właśnie zaczął)...

A potem wylądowałam w środku niczego, bowiem akurat remontują. Tak właśnie wygląda poczekalnia aktualnie 😂

Potem jednak wróciłam do planu czyli wyfocenia Małego Berlina. To taki funkcjonalistyczny blok domów z lat 30-tych, niegdyś w tej okolicy koncentrowała się niemieckojęzyczna społeczność. Patrzcie tylko, zachowały się oryginalne skrzynki na listy 😍 Lapsło mi się, bo wymieniają tam okna i była otwarta jedna z bram, więc się zakradłam do środka. A potem jeden z tych wymieniaczy okien mnie przyuważył i dogonił na ulicy, wypytując, co i jak i skąd jestem (zażyłam go, bo nie powiedziałam, że z Polski, tylko że z Krakowa i wyglądało na to, że w sumie nie wie skąd 😁), ale przy okazji mnie poinformował, że w przyszłym roku będą robić fasady - obiecałam, że znowu przyjdę 😅

Na wieczną rzeczy pamiątkę zrobiłam sobie w Małym Berlinie selfie 😏

15/ Piątek

W piątek się zaczęło, w piątek się kończy. Jako ta ostatnia idiotka prawie wcale nie spałam - i niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego. Przecież do domu jadę. Věra przyjdzie mnie odprowadzić na dworzec, więc jakoś te książki zataszczymy (w tajemnicy przed nią kupiłam wczoraj jeszcze jedną, oczywiście z pudełka po 10 koron i oczywiście jeszcze jeden kryminał szwedzkiej spółki).

Panią z recepcji jednak uprzedziłam, że napiszę, aby skrócić o kilka dni przyszłoroczną sierpniową rezerwację. Nie dla mnie już sznur samochodów 😐 Zapierniczać po mieście od rana do wieczora przez dwa tygodnie jest dobre... dla tych z kondycją. Myślałam, że uprawiając wieczorne spacery tę kondycję sobie wyrabiam, ale - nie śmieszcie mnie! Ja tu już wstaję zmęczona 😂

115 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. 🤣🤣🤣
      I to jest zgodne z koncepcją, żeby ZAWSZE skomentować 😂😂😂

      Usuń
    2. Bo nie chciałem ci teraz, w tym zabieganym czasie przed wyjazdem, zabierać cennych minut na myślenie nad odpowiedzią na komentarz :P

      Usuń
  2. Kochana życzę Ci pięknej Pragi. Niech Ci się odwdzięczy taką miłością, jaką Ty ją darzysz :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym powątpiewała w Twoją miłość do Pragi, zjedzenie TAM mięsa z bitą śmietaną rozwiałoby moje wątpliwości:)))

      Usuń
    2. Ale wiesz - pierwszy i OSTATNI raz 😂😂😂

      Usuń
    3. Uwielbiam Pana Autaka 😀 na temat Pizducha zadania nie mam😂

      Usuń
    4. Ani zdania anni zadania 😂 Pan Aut'ak wiadomo, kult. Był też inny tom, o praskich tajemnicach - ale ten jest akurat słaby 😉

      Usuń
    5. Przepraszam bardzo, muszę to napisać. Widzę, że ten wyjazd staje się nieważny. Ja się pytam: gdzie są zdjęcia tramwajów? Gdzie selfie śmietnikowe? 🤔😜

      Usuń
    6. 🤣🤣🤣
      No wiesz, selfie śmietnikowe były na FB, gdzie jednak żadnej prywatności się nie zachowuje 😂
      W dodatku od dłuższego czasu spostrzegam, że - jak to się dawniej mawiało - klisza pęknie, jak ja się na niej pojawię, więc wiesz...
      Ale ale, to mi przypomina jedno zdjęcie z dzisiaj, nie z tramwaju, ale z autobusu, więc na jedno wychodzi. Zaraz je odszukam 😁

      Usuń
    7. Oj, Moniko, miałaś urodziny!!! Sorry, że spóźnione życzenia... ale tak czy siak, ja Ci dobrze życzę cały rok, a nie tylko 9 sierpnia 🥰🥰🥰🥰🥰
      Obyś w zdrowiu, również psychicznym hi hi, doczekała wreszcie Krakowa!

      Usuń
    8. Dziękuję:))) Przecież ja wiem, że my akurat dobrze sobie życzymy na co dzień!!! I to najważniejsze!

      Usuń
    9. No, nie śmietnik, ale prawie - plac budowy 😁😁😁

      Usuń
    10. Najważniejsze, że Ty. Miło Cię zobaczyć 🤩😀

      Usuń
    11. W pełnej krasie czyli - twarz okrągła już jak księżyc. I lepiej chyba nie będzie.
      Albo, stosując terminologię naszych babć, będzie coraz lepiej. "Bardzo dobrze wyglądasz" 🤣🤣🤣

      Usuń
  3. Praga, jak Praga, ale ten Kafka z wczorajszego postu...! Kafkę przeczytałem w całości a Zamek i Proces parę razy, do tego filmy i teatralne adaptacje. W sumie fascynacja jak Mistrzem i Małgorzatą Bułhakowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to brawo, podziwiam. Ciekawa jestem, jak ja go będę odbierać - czy dosięgnie poziomu uwielbienia dla Bułhakowa 😀

      Usuń
  4. Powodzenia na każdym kroku 🙂 i czekam na wrażenia. Oj, będzie co czytać 😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby te wrażenia były tylko pozytywne 😂 Na przykład - mógłby deszcz przestać padać 🤣
      Rano poleciałam po chleb do zabrania, bo mogę nie zdążyć już do sklepu po przyjeździe. A tu potem rozmawiam z praską przyjaciółką, która ma na mnie czekać na dworcu - i ona już nakupiła dla mnie jedzenia. Ludzie to są - fajni 🥰

      Usuń
    2. Pewnie, że są fajni 🙂 Większość, tylko ci niefajni głośniej krzyczą i stąd są bardziej widoczni i słyszani😒
      Powodzenia i suuuper dobrych wrażeń 😀😀😀

      Usuń
  5. Tylko pozytywnych wrażeń i niekłopotliwej, spokojnej podróży. Mnóstwo uśmiechów i radości! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okropna pesymistka jestem, zawsze się doszukuję czegoś złego, co się ma wydarzyć. Dlatego właśnie najtrudniej mi o ten uśmiech... Ale powtarzam sobie - wszystko będzie dobrze, uśmiechaj się 😍

      Usuń
  6. Delektuj się każdym drobiazgiem i każdym smakiem, oby ani upały, ani powodzie nie spotkały Cię w drodze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W drodze spotkały mnie tylko... te okropne ludzie z ich telefonami 😂
      Najpierw jacyś południowi Amerykańcy - a wiemy, jak oni głośno nap... rozmawiają. Gdy się wreszcie uciszyli, jakiś gostek nieznanej mi narodowości rozpoczął swoje telefoniczne dyskusje po angielsku, a miał strasznie donośny głos. A w Brnie wsiadła jedna pinda, która najpierw zrobiła sobie parę fotek i posłała na fejsbuka, a potem już roztrząsała problemy swego związku. Do końca, do Pragi.
      Żeby się okna w autobusie otwierały, to bym chyba im te smartfony powyrzucała 🤣🤣🤣
      Najgorsze jest to, że ludzie w ogóle nie mają poczucia obciachu, że omawiają swoje prywatne sprawy na oczach (a raczej uszach) wszystkich naokoło...

      Ale gdy już wjechaliśmy do Pragi - a pierwszy raz wjeżdżałam autobusem i nawet nie wiedziałam, którędy to będzie - darowałam im wszystko 😍😍😍

      Usuń
    2. Oj, znam te telefoniczne zwierzenia, na szczęście nie korzystam z komunikacji, a w samolocie trafiłam kulturalnych pasażerów:-)

      Usuń
    3. Specjalnie zwróciłam uwagę w metrze - nikt nie gada. Ale może nie ma tam zasięgu?

      Usuń
  7. Najlepszych wrazen zycze, wspanialego pobytu w ukochanym miescie.
    W Pradze bylam tylko raz, prawie 60 lat temu - piekna, ma cudna architekture.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Serpentyno!
      Nawet po ośmiu godzinach w autobusie nabiera się szwungu, gdy jest się już na miejscu 😉
      A przy tym to jednak fajne uczucie wracać do znanego już sobie hotelu, gdzie każdy kąt jest jak u siebie w domu.

      Usuń
  8. O, widzę aneks z Pragi, super!
    Śmietanę z brzoskwinią sama dostałam na kotlecie w Czechach, więc mnie to u ciebie nie dziwi!
    Och te migreny! Chyba trzeba by się upijać w podróży, czy co?
    Gołąb w pokoju? No nie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toś jest doświadczona kulinarnie 😂😂😂
      Od upicia może być tylko gorzej, więc to chyba nie jest rozwiązanie. Źle działa na mnie słońce, to raz, a dwa - jak się denerwuję, że gdzieś nie zdążę, że coś tam. Czyli najlepiej byłoby nie robić planów, jak już nieraz mówiłam. Ale czy się to tak da? Ciężkie dwa dni Open House Praha minęły, teraz powinno być już tylko lepiej. W teorii 😂
      Bo wspomniałam praskiej przyjaciółce, że w poniedziałek wybieram się połazić na Żiżkow. No a ona od razu - to ja pójdę z Tobą. A to oznacza, że tym razem ona przygotuje plan, a ma o wiele więcej krzepy ode mnie 🤣 Chyba jedyne, co mnie może uratować, to zaproszenie jej na obiad - już, natychmiast, bo umieram z głodu 😂 a potem muszę do domu odpocząć. No - aj też mam PLAN ha ha.

      Usuń
    2. Sprytna bestia, ja tak zrobiłam w Heraklionie, zaciągnęłam wszystkich do knajpki na sok i było super!

      Usuń
    3. Przyjaciółka musiała do domu na południe, więc nie było strasznie 😂
      Ale taki plan na przyszłość jest dobry. Tylko to użeranie się - bo ona chce płacić, oj. Z jakiej paki.

      Usuń
    4. Pivnice u Pizducha, świetna nazwa!

      Usuń
    5. Biedny gościu, ani nie wie, jaką z niego mają Polacy polewkę 😂😂😂

      Usuń
  9. Wrażeń moc, a jakie szczęście z Ciebie bije! Cudnie!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toteż z tego szczęścia idę natychmiast do łóżka, bo się przewrócę 🤣🤣🤣

      Usuń
  10. No proszę, też bym wolała łódką, niż tramwajem:-)
    Takie tratwy z wiosłem staja się modne, nawet w Grecji widziałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bym chyba się zes... zesunęła z samego wrażenia 🤣🤣🤣

      Usuń
  11. A ja bym tego pana Autaka chyba wziął, jeśli nie bardzo drogi* :D
    _____
    * W tym antykwariacie z antykami który mam po sąsiedzku pan za tom Współczesnej Prozy Światowej PIW-u chciał 30 zł. Co wydało mi się cenę zdecydowanie wygórowaną.

    Czemu nie wrzucasz tych impresji z Pragi jako osobnych wpisów? Gdyby nie dzisiejszy komentarz u mnie bym nawet nie pomyślał żeby zaglądać na twój blog i przewijać ekran.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było z pudełka po 10 koron (1,80 zł) 😂😂😂
      Pan ma antykwariat z antykami, to nie może stosować niskich cen na książki, to jasne!

      Otóż nie ma takiej możliwości, ponieważ na tym blogu jeden wpis = jedna przeczytana książka. Dzięki czemu od razu widać, ile książek w danym miesiącu czy roku. Nie wiem, po co, ale ma być wiadomo 😁

      Usuń
    2. Specjalnie tak dobrałam ostatnią przeczytaną książkę, żeby było w temacie 😉

      Usuń
    3. Za 18 zł bym się skusił :D

      Usuń
    4. Utracjusz! Zawsze to mówię!

      Usuń
  12. Elegantki występują wszędzie, obserwuję panią, na bank 80 plus, zawsze z mężem, obcasy 11 cm, sukienka, fryzura, korale, nigdy zakupów nie nosi, a prosta jak świeca!
    Czuję się przy niej staro!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy takich osobach to nie czuję się staro - nie czuję się w ogóle jak człowiek 😂😂😂

      Usuń
    2. Ale świetnie napisałaś.��Mniej świetne jest to, że ja też się nieraz tak czuję przy niektórych kobietach.

      Już się cieszę, na Twoją pełną relację z urlopu. Pozdrawiam. Teresa.

      Usuń
    3. Tereso, te kobiety po prostu robią nam na złość 😁😁😁
      Pozdrawiam również (póki jeszcze żyje i mogę)!

      Usuń
  13. Chcesz czytać szwedzkie kryminały po czesku? Zadziwiające :D
    ("Policie pomo pije" ma ciekawą okładkę)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co, kurde! Trzeba sobie stawiać wysoko poprzeczkę!
      Policie pomo pije - w ogóle ciekawe, co to znaczy, ale nawet nie mam siły poszukać w internecie 😫

      Usuń
    2. A ja trochę zacząłem szukać i widzę, że czytałem pierwszy tom z tego cyklu o Martinie Becku. A ten wydali u nas jako "Morderstwo w Savoyu" :)

      Usuń
    3. Właśnie sobie sprawdziłam, że nie mam po polsku ani tego "Morderstwa w Savoyu" ani tej drugiej czyli "Morderstwa na 31. piętrze". Kupa morderstw przede mną!

      Usuń
  14. Koleżanka przysłała mi fotkę z Pragi, jest tam teraz z córką, ba ta mieszka w Czechach z ukochanym:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę to ja bym też pomieszkała 😁 że też moja córka sobie w Pradze nikogo nie znajdzie 🤣

      Usuń
  15. Mysli JP2 na stoliku w hotelu w Pradze?! W Pradze czeskiej?! Ja myślałam, ze oni są wolni od tego… hm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo w klasztorze mieszkam 😂

      Usuń
    2. Dobrze, że nie w 'Hotelu pod gwiazdami" - hahah . Ja też mam zagadkę , z jakiego filmu są te dialogi - : zaraz wszyscy będą puszczać bąbelki - dlaczego ? - bo twoje mydło wpadło mi do zupy zacierkowej - hahaha ? Kolejny tekst - to jest niepojęte do wyobrażenia, lub - jakie masz oceny pyta ojciec syna - symetryczne - hahaha. Odnośnie Pragi - wszystko cojest na fotkach to jest czeski standard - nie dziwi nic :), tylko jakoś tak zaniedbane te niektóre miejsc a. Renata

      Usuń
    3. Chyba z Podróży za jeden uśmiech?
      A to dalej to nie wiem 😂 Za to dziś byłam przed willą (no, domem raczej), gdzie kręcono scenę wyjazdu z garażu w filmie Kulový blesk. Tę, co to poduszki powietrzne się mają uruchomić 🤣
      https://www.ahaonline.cz/clanek/musite-vedet/168307/vynalezy-z-kuloveho-blesku-najemnikum-domu-slouzi-dodnes.html

      Usuń
    4. Bravo :) - zagadka i dialogi - wszystko z tego filmu z odcinka tak jak napisałam wyżej. Dostałam ok. 50 filmów DVD zdarma w ramach " ja wyrzucam - kto chce" - chciałam , no i teraz pierwsze na tapet było wzięte Podróż za jeden uśmiech - i to jest drugi odcinek , a w pierwszy pt.'Pechowy dzień" nagrywany w Krakowie na rynky m.in - i można zobaczyć obraz Krakowa z lat 70-ych , motoryzację , modę , szare budynki, nierówne chodniki itd. VYNALEZY - dobre - samo zdanie już jest niezłe - haha. Nie opychaj się tą svickovą, bo nici będą z wychodzenia na chodzenie. :)) AAAA a jak Czesi się odnoszą do Ciebie jak mówisz po polsku ? chyba, że nie mówisz ::)) Renata

      Usuń
    5. Chciałoby się kiedyś znowu przypomnieć Podróż za jeden uśmiech... tylko skąd brać na wszystko czas? Pamiętam, że tam jakoś tam bez ładu i składu był wyjazd z Krakowa, ale fakt, fajnie popatrzeć na obrazki z tamtych lat.
      Svickova była tylko raz, niech mnie pocałują z tym ich jedzeniem 🤣🤣🤣

      Oczywiście, że NIE mówię po polsku, jeszcze czego 😁
      Dzisiaj pani pilnująca wystawy na moje "u nas się mówi coś tam" zapytała, skąd jestem - a wtedy "ojej" - złapała mnie za rękę - "moja wnuczka tak uwielbia jeździć do Polski, co roku jedzie do innego miasta, a u was to chyba mądrzejsi ludzie są" 🤣🤣🤣 no cóż, niech tak dalej myśli!

      A najlepsze było, jak wychodziłam z pamatnika Vitkov, a jakaś polska rodzinka na zewnątrz się spierała, czy tu jest wejście czy wyjście, więc poinformowałam gościa, a ten zero zdziwienia, że do niego po polsku mówią, chyba nie załapał 🤣🤣🤣

      Usuń
    6. Bo tam się jeździ pić piwo w piwnicy , a nie rozpasać się obżarstwem. Parek w rohliku i heja do przodu.")

      Usuń
    7. Jaaaasne 😉 Dobre, ale dla weekendowych turystów 😁

      Usuń
  16. Może winda na wiadukt lub stacja naprawy rowerów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pudło, pudło 😁
      W tym miejscu to jest coś kompletnie absurdalnego, a postawili tutaj widać na chwilę czy co...

      Usuń
  17. Zagadka z czwartku - blaszak na małą potrzebę (dla panów)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc to są takie te - drzwi obrotowe 🤣🤣🤣

      Usuń
    2. Trzeba było przejść! Może to drzwi do Narnii, czy jakiejś innej równie sympatycznej krainy :D

      Usuń
    3. Albo ewentualnie utknąć w środku - to by była kupa zabawy 🤣🤣🤣

      Usuń
    4. Wakacyjna przygoda ekstra :D

      Usuń
    5. Hm... czy ja tu przyjechałam szukać przygód?
      /po przygody to do sanatorium/
      Wystarczy mi za przygodę wczoraj ten gość, co stał na ulicy owinięty wielkim wężem, no a ja go w tym ścisku musiałam minąć. Akurat musiałam raz się przebić przez turystyczny rejon. Okropieństwo.
      🤣🤣🤣
      W sumie, że nie interweniuje żadne Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami albo co...

      Usuń
  18. Ale drzwi do czego, te obrotowe?
    Fajne ciekawostki wyłapujesz, czekam na kolejne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie do niczego 🤣🤣🤣 Tak sobie tam stoją 😉

      Usuń
  19. No najechać na cos takiego? Nie wyobrażam sobie...
    Wszystko kiedyś się kończy, zwłaszcza urlop!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak. Autobusem też na to wjeżdżałam :)

      Może to przez ten upał - dziś znów 30 stopni - ale już mi się nic nie chce 😉 a zwłaszcza ruszać na dalsze wycieczki. Znowu kręcić się po okolicy to jest w weekend zmora, bo to centrum i turyści, wiadomo.

      Usuń
    2. My dziś pojechaliśmy na wycieczkę, ale plany były ambitniejsze, niż realizacja, za ciepło, za duże tłumy!

      Usuń
    3. Upał i tłumy dają popalić 🤔

      Usuń
  20. No,no.Niedziela zaliczona absolutnie po chrześcijańsku ��. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
  21. Tam na podłodze, u tych protestantów w kościele, to linoleum?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśie. Tak patrzę na to zdjęcie i nie wiem. W prezbiterium płyty kamienne na pewno, bo widzę na innym zdjęciu. A tu?

      Usuń
    2. Przydałaby się reasumpcja zwiedzania :D

      Usuń
    3. Przydałaby się, ale już tego kościoła nie cierpię, po tym czekaniu 😂

      Usuń
  22. Reasumpcja musi być!
    I tak dobrze z twoją kondycją, a Ty narzekasz!

    OdpowiedzUsuń
  23. Jasne, jeszcze nie chodzę o kuli... Powtarzam: jeszcze 😂

    OdpowiedzUsuń
  24. Jak może zginąć kameleon? Podejrzane bardzo!
    To taki mały szantażyk z tym biletem normalnie, nieładnie!

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie bardzo umiem skomentować, bo zaglądałam- notka ta sama... czekałam na relację z wycieczki, ale widzę, że komentarze przyrastają, więc może ta relacja jest gdzieś indziej?....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ze mnie głąb!! Przepraszam. Już się biorę do oglądania zdjęć i czytania relacji- a zaległości mam sporo!! ;((

      Usuń
    2. Zwiedzanie z Tobą to duża przyjemność!

      Usuń
    3. 😂😂😂😂😂
      No, to moja wina, już mi to wytknął Hebius... ale nie chciałam sobie psuć statystyk czytelnictwa, dlatego nie ma osobnych postów z Pragi 😀

      Usuń
    4. Następnym razem proszę się zaopatrzyć w kilka książeczek z serii Poczytaj mi mamo - po jednej na dzień pobytu w Pradze. Przeczytać taką to pięć minut roboty, zdjęcia lektur możesz zrobić nawet przed wyjazdem, a przeczytane książki nawet jak zostawisz gdzieś w Pradze to nie będziesz mocno stratna :P

      Usuń
    5. Ty to masz kiepełe 😁😁😁 Pomysł już jest, z realizacją poczekamy do maja 😂

      Usuń
  26. Faktycznie półeczka kompletnie nieznana. Czasem taki bogaty język właśnie utrudnia czytanie, ale potem jaka satysfakcja po skończeniu lektury :) Fajne fotki ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najtrudniej w takich wypadkach znaleźć złoty środek - żeby nie było za łatwo, ale i żeby się nie zniechęcić stopniem trudności 😉

      Usuń
  27. Gdyby u nas ktoś rozłożył taki dywanik to nadspodziewanie szybko zjawiła by się policja i zwinęła delikwenta wraz z dywanikiem :-) Ale Polska to zdebilały kraj :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zrobiłaby taki latający dywan z zawiniętym delikwentem w środku - aż do suki 🤣🤣🤣

      Usuń
  28. Ktoś mógłby - umówmy się, bardzo głupi ktoś - pomyśleć, ze skoro jest członkiem Smile (SMILE!) Club to pewnie otrzyma zwrot kaski w całości, bez potrącenie pięciu zeta…

    OdpowiedzUsuń
  29. Skoro jesteś w Pradze i mieszkasz w klasztorze, nie zaszkodzi przypomnieć, że [cytuję za noblistką]: „W Pradze w 1677 roku można było obejrzeć u świętego Wita: piersi świętej Agaty, calusieńkie, zamknięte w kryształowym słoju, głowę świętego Stefana męczennika, głowę Jana Chrzciciela. U świętej Teresy zakonnice pokazywały zainteresowanym zmarłą przed trzydziestoma laty mniszkę, siedzącą za kratą, bardzo dobrze zachowaną [domniemywam, że stan zachowania dotyczy mniszki, nie kraty]. U jezuitów natomiast – głowę świętej Urszuli oraz kapelusz i palec świętego Ksawerego.” Czy coś z tych atrakcji jest Ci znane? 😁😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 🤣🤣🤣🤣🤣
      Ty się śmiej, ale ta mniszka siedząca za kratą coś mi mówi...
      Bo jakieś tam zwykłe głowy to phi, wszędzie mają!

      Usuń
  30. Selfie najlepsze, buziaki:-)

    OdpowiedzUsuń
  31. I na skrzynkach pocztowych nazwiska, jakby RODO do Czech nie dotarło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszą mieć, bo mieszkania często nie są numerowane 😁 Ale, jasny gwint, widzę, że nie dałam ani razu domofonu. Zbieram otóż namiętnie domofony - właśnie przez te nazwiska.
      No nic, będzie następnym razem.

      Usuń
  32. Rewelacyjna wycieczka (dla mnie), zdjęcia i komentarze przewodniczki Małgosi też 😍 Selfie super! Buziaki 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😂😂😂
      Skąd wiedziałaś, że byłam u Ciebie? Mimo, że nie zostawiłam śladu?
      Teraz tam znowu idę!

      Usuń
  33. Kochana błąd ortograficzny popełniłaś z tą "wietrzną pamiątką". Aż śmichnęłam sobie, a ja też byłam w Pradze, miasto piękniejsze od Krakowa, a jednak w tym roku na urlop wybrałam się nad morze.

    OdpowiedzUsuń
  34. I tym sposobem odbyłam szybciuteńką podróż do Pragi! Pociągi przejeżdżające przez moje miasto nie sprzyjają podróżom - szukałam dogodnego połączenia do Łodzi, dramat. Przepatrzyłam wszystkie insze kierunki, to samo! Wakacyjne połączenie (bezpośrednie) do Zakopanego gwarantuje dojazd koło godz. 23. No z dzieckami to super. Kraków - niewiele lepiej. Ech!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to by było na tyle w kwestii możliwości korzystania z publicznego transportu zbiorowego zamiast z samochodu, prawda?
      Beznadzieja 😐

      Usuń