czwartek, 6 stycznia 2022

Beata Chomątowska - Betonia. Dom dla każdego

 Więc z tego, co pamiętam (mgła niecovidowa), kiedyś już Betonię pożyczyłam i oddałam nieprzeczytaną, bo ktoś sobie zamówił. Tym razem choćby nawet zamówił, nic by mu to nie dało, bo filia nieczynna z powodu remontu i wszystkie książki od października sobie wiszą z terminem zwrotu 17 stycznia. Być może nawet zdążą z tym remontem w terminie, bo dzisiaj zajrzałam przez okna i stoją już regały. Nawiasem mówiąc, biblioteka powiększyła się o sąsiednie pomieszczenie, tam ma być dział dziecięcy - i w rezultacie ma jeszcze mniej miejsca, regały ustawiono w świetle okien! To jest dopiero polityka! Nie ma na nich jeszcze książek, więc może coś poprzesuwają? Ale tak jakby - nie ma gdzie.

Ale wróćmy do Betonii. Trochę jestem zawiedziona. To ogromna pozycja i ogrom włożonej pracy, ale nie przepadam, okazuje się, za tego rodzaju typem narracji, gdzie w historyczno-reportażową treść na siłę wmontowuje się jakieś beletrystyczne fragmenty, jakieś wydziwianie, jakieś powieściowanie. To mi przeszkadzało i o ile na początku, zwłaszcza, gdy się okazało, że spora część książki traktuje o krakowskich osiedlach (również moim), myślałam nawet, żeby ją sobie pod przyszłą choinkę zamówić u brata 😀 - o tyle potem mi ta chęć przeszła. 

Dalej, następne zastrzeżenie. Autorka skupiła się głównie na Polsce i NRD, trochę też pisząc o Wielkiej Brytanii i Francji (trudno, żeby nie, w końcu Le Corbusier etc.). Ale bardzo mi tu brakowało historii ze Związku Radzieckiego i innych krajów socjalistycznych. Za wyborem Niemiec pewnie stała znajomość języka i samego kraju, tak to sobie przynajmniej wyobrażam, ale dla mnie to było za mało (jeśli można tak powiedzieć trzymając w ręku taką grubą cegłę 😁; gdyby jednak usunąć całą tę literaturę...). Autorka jest z rocznika 1976, nie wiem, czy jeszcze uczyła się rosyjskiego, no bo jednak, gdyby chciała się zająć tematem wielkiej płyty w ZSRR, bibliografia zamieszczona na końcu książki (13 stron!) musiałaby się znacznie poszerzyć.

Początek:

Czytam tu o tej Trójkowej Liście Przebojów i trzeba trafu, akurat ostatnio Szczygieł też pokazywał swój zeszyt, gdzie co tydzień pilnie notował całą listę. Ja nie wiem, w ogóle sobie nie przypominam, żebym się tym zajmowała, żeby lista. Hm, może u nas wcale Trójki nie odbieraliśmy?

Ale jestem głupia. A wystarczyło zajrzeć na Wiki. Lista Przebojów była nadawana od 1982 roku! To ja już byłam poza domem! Wszystko jasne 😃

 

Wyd. Czarne, Wołowiec 2018, 558 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 5 stycznia 2022 roku


W ostatni dzień roku przez Was i Waszą Chmielewską poszłam piechty do biblioteki na Królewskiej i tak się umęczyłam, tak umęczyłam - stanowczo nie w zimie takie wycieczki. Ale przynajmniej kupiłam po drodze zwykłą żarówkę 40W do lampy na biurku - spaliła mi się jakiś czas temu, a na osiedlu NI MO. Ni mo zwykłych żarówek. A ja mam zapas tylko setek. No, zapas - dwie albo trzy. Więc pożytek z wyprawy był plus jeszcze zafasowałam w biblio parę gazet (bo nie miałam co czytać w domu, prawda).

Migawki z noworocznego spaceru.






A dzisiaj... dzisiaj nadejszła ta pora, aby zbadać sprawę przystanku Kraków-Bronowice, albowiem kupiłam tzw. bilet łączony do Dżendżejowa na koniec stycznia - znaczy mam wsiąść do jakiegoś regionalnego pociągu właśnie tutaj, dojechać na Główny i tam się przesiąść do swojego IC. Kosztuje to wówczas jedynie 1,80 zł więcej czyli połowę biletu tramwajowego. 

Z odpowiednim wyprzedzeniem czasowym (konkretnie 42 minuty) wyszłam z domu. Do przystanku (pierwsze zdjęcie) dotarłam po 13 minutach. Potem już tylko znaleźć, z którego peronu odchodzi pociąg. Żeby było jasne - na bilecie nie ma mowy o tym, skąd ten pociąg jedzie i dokąd (czy tylko do Głównego czy gdzieś dalej). Znałam jedynie godzinę odjazdu - 15:07.

Żaden wyświetlacz elektroniczny nie istnieje. Zdjęcie nr 2 - przy wejściu spodziewałam się właśnie takiej tablicy, gdzie wyświetlałyby się najbliższe odjazdy z podaniem peronu. Zapomnij. No, ale jest gablota z tymi płachtami żółtymi. Dobra, znalazłam, że 15:07 Kraków Główny odjeżdża z peronu 2, toru 1. Wjechałam na górę. Przy peronie 2 jest tylko jeden tor, więc niepotrzebnie sobie w głowinie powtarzałam 'peron 2, tor 1'. A tam na peronie siedem mil do nieba, wygwizdów taki, że nikomu nie życzę. Łeb urywa. Hm, pomyślałam, zjadę z powrotem na dół, do tego tunelu, tam po lewej stronie jest cały ciąg różnych pomieszczeń, na pewno jest poczekalnia.

Po pierwsze nie zjadę, bo schody ruchome w dół są jedynie nieruchomą dekoracją. Po drugie - patrz zdjęcie nr 3 - wszystkie pomieszczenia są zamknięte na głucho i zaopatrzone w ofertę wynajęcia. Z jakiegoś na pewno bardzo istotnego powodu żodyn nie mógł zostać poczekalnią z siedziskami. Dokładnie tak jak w dniu otwarcia w 2020 roku przed wyborami 😂 Wtedy też nic nie działało, ale że właśnie na chybcika było otwierane przez władzię, to się mówiło, że zaroz bydzie.

Z nudów przeczytałam cennik (4,50 zł za bilet do Głównego) oraz instrukcję kupowania tegoż. Mianowicie należy go nabyć w kasie (brak), w automacie na peronie (brak) albo wsiąść do pierwszego wagonu w kierunku jazdy i zgłosić konduktorowi. Kara za brak ważnego biletu - 225 zł bodajże. A nie, jeszcze można telefonem kupić, ale to wiadomo, że nie dla mnie.

Przestudiowałam również gablotę z przyjazdami, dzięki czemu wiedziałam już, skąd mój pociąg zdąża. Z Katowic. O, niedobrze, pomyślałam. Przecież on w życiu nie przyjedzie o czasie - a mój bilet daje mi dokładnie 18 minut na przesiadkę na Głównym. No i oczywiście tak było: przed moim katowickim przyjechały trzy inne pociągi w odwrotnym kierunku - KAŻDY był spóźniony. Przy czym głos z megafonu najwyraźniej jest nagraniem z taśmy i nawet się nie zająknął o jakimś spóźnieniu, normalnie 'pociąg z x do x wjedzie na peron 3'. Mój - zdjęcie nr 4 - zaledwie 4 minuty opóźnienia. Dziś. Kto mi zagwarantuje, że 29 stycznia też będą to "tylko" 4 minuty i zdołam się przedostać na odpowiedni peron na Głównym? Nikt. Więc chyba pojadę jak zawsze, a dopiero w drodze powrotnej skorzystam z opcji z przesiadką - w końcu wtedy już mi się nie będzie nigdzie spieszyć. Ukradli mi 1,80 zł, znaczy się 😒 Ale saper myli się tylko raz! Sram na polską kolej. 

A właśnie, czytam książkę o niej z punktu widzenia maszynisty, zachwyconego swą robotą.  On tam wyraźnie mówi, że bieda, jeśli na przykład źle się obliczy z hamowaniem na stacji i zatrzyma się trochę poza peronem (gdzie wystarczy się cofnąć po chwili). Wtedy wylatuje z maszynistowania na parę miesięcy, robi na warsztatach czy cóś. Za karę. Ale z powodu spóźnienia - nie ma żadnych konsekwencji. Swoją drogą - nie dziwne, cóż maszynista winien, jedzie, jak mu warunki pozwalają. Niemniej - w Japonii by sobie chyba strzelili w łeb, gdyby coś takiego uprawiali, jak na przystanku Kraków-Bronowice. I ogólnie na polskich kolejach, których jest 122. Serio.

 

Miałam pisać jeszcze, co robiłam przez pięć wolnych dni i co na Fabryce i co oglądam i jeszcze zaległe info o festiwalu filmów dla dzieci i młodzieży i o Jezu o Jezu o BASENIE - ale taka wkurzona wróciłam z tego przystanku (i zmarznięta), że muszę iść się uspokoić jakimś pasjansem.

 

Domofon praski mało estetyczny

 

25 komentarzy:

  1. Chomątowskiej czytałam Stację Muranów. To znaczy chyba za trzecim podejściem udało mi się doczytać do końca. Jako mieszkanka Muranowa miałam nieodparte wrażenie, że ona pisze o jakimś konkurencyjnym Muranowie. Tak bardzo nie zgadzałam się z obrazem tegoż. Z obrazem dzisiejszego Muranowa, bo na pewno autorka włożyła mnóstwo pracy w zgromadzenie materiałów o niełatwej przeszłości tego terenu.
    A ja czytam biografię Havla. I pomału staję się czechofilką;) A mam pytanie czy znasz książkę Wszystkie uroki świata Seiferta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😉 Ja chyba po nic innego Chomątkowskiej nie sięgnę. Choć może ta o Pałacu Kultury byłaby interesująca? Ale znowu bym się bała jej sposobu pisania...
      Czechofilka, no pięknie 😂 Mam pożyczony z biblio jakiś wywiad z Havlem, czeka. Biografia z kolei leży na wirtualnej półce.

      Co do Seiferta to najpierw kupiłam po czesku, przekartkowałam grube tomiszcze, potem się zorientowałam, że wyszło kiedyś po polsku i nawet pożyczyłam z biblio, bo potrzebowałam jakiegoś fragmentu do praskiego bloga, a w końcu kupiłam też własny egzemplarz. Gdy się kiedyś za to wreszcie zabiorę, to jednak będę czytać najpierw po polsku 😁 To jest książka wypełniona czeską historią artystyczną i literacką, powoli zaczynam się w tym orientować - w końcu dobrze wiedzieć, o czym lub o kim autor pisze 😉

      Usuń
  2. Skoro autorka jest z rocznika 76 to miała w podstawówce obowiązkowy język rosyjski. Rocznikowo piątą klasę z rosyjskim zaczynała we wrześniu 87 roku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niewątpliwie, tylko nie wiem, czy w szkole średniej była kontynuacja czy też już wchodził wszędzie angielski... Po 4 latach rosyjskiego w podstawówce trudno mówić o konkretnej znajomości języka. Ale myślę, że po prostu ten kierunek autorki nie interesował.

      Usuń
  3. Gazety u ciebie w bibliotece rozdają? Ale to chyba jak któryś czytelnik przyniesie i zostawi?

    Do Chomątowskiej nie zachęciłaś.

    Na dworzec nie narzekaj, pozamykane wszystko ale przynajmniej czysto jest, bez tłumów bezmaseczkowców roznoszących koronawirusa :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tamtej filii akurat tak jest, że czytelnicy mogą zostawiać (i brać) na stoliku co tylko im zbywa 😁 czyli coś w rodzaju naszej osiedlowej półki nad kaloryferem.
      Oho! Zajrzałam teraz na stronę - przedłużyli do 28 stycznia książki z naszej filii - remont się przeciąga, znaczy się...

      Taaa, bez tłumów, za to z młodzieżą płci męskiej, która trenuje w tym tunelu nie tyle jazdę na deskorolce, co skoki na niej. Musiałam uciekać, bo hałas jest niemożebny. Coś koszmarnego, to łubudu co chwila.
      Jak widać, jest jakiś pożytek z nowego przystanku.

      Usuń
    2. Takie stoliki to fajna rzecz. U mnie niestety tylko w filii mają coś podobnego. W głównej bibliotece, z której korzystam najczęściej (po niedzieli będę się musiał wybrać pierwszy raz w tym roku) wyremontowano niedawno wszystko na wielką elegancję i podobny stolik by się kłócił estetyką z wnętrzem :D

      Usuń
    3. Fakt, najgorsze te remonty ę ą 😂 Jestem bardzo ciekawa, jak to w końcu będzie w naszej osiedlowej.

      Usuń
  4. Waluś kojarzy mi się z kimś poszukiwanym listem gończym... czy coś mi się pozajączkowało?... ;)
    A zostawianie zbędnej literatury czy gazet bardzo mi się podoba. U nas ostatnio nawet filmy DVD dokładają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, terrorysta-morderca, owszem. Paskudna postać.

      Coś mi się zdaje, że też gdzieś widziałam czekające filmy DVD, ale nie mogę sobie przypomnieć, gdzie.

      Usuń
    2. Waluś, bohater ideowych antykomunistów i patriotyczny wzór do naśladowania, jest tu tak pomawiany? Pisz tak dalej, a prokuratura się tobą zajmie! :D

      Usuń
    3. Och, to już skoro mnie mają ścigać, to dodam jeszcze, że FASZYSTA, co mi zależy!

      Usuń
  5. Obecny homo sapiens bez wytworzonej przez siebie infrastruktury by sczezł marnie. Ale i tak zginie w betonowej pustyni, jak już każdy metr trawnika wyasfaltujemy, zabetonujemy, zabudujemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że byśmy sobie nie poradzili - a przynajmniej większość z nas.

      Usuń
  6. To raczej po łebkach potraktowany temat.
    Dojazdy to często krzyż pański, mój mąż nie miał zajęć zdalnych, ale stacjonarne na warsztatach szkolnych, ale busy i komunikacja podmiejska kursują jak w ferie, taka ciekawostka...
    U nas był kiedyś dworzec PKS, teraz tam jest LIDL, a na autokary polujemy gdzie się da...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, w Dżendżejowie tam, gdzie był dworzec PKS, jest teraz Biedronka 😂 Może taka nowa polska tradycja 🤣
      Jesteśmy dzikim krajem, założenie jest, żeby każdy miał samochód, od czego się współczesna urbanistyka odżegnuje przecież...

      Usuń
  7. Mam nadzieję że złapią tego skur...a który strzela do zwierząt i powieszą za jaja!!
    Miłego weekendu życzy Stanley Maruda :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, wstrzeliłeś się z Twoim wczorajszym pytaniem...

      Usuń
  8. O,nie! Nie tknęłabym za nic czegoś, co nosi tytuł w jakikolwiek sposób związany z betonozą. Nienawidzę tego, nienawidzę miasta i mieszkania w nim. Męczę się z tym jak cholera, bo nie stać mnie na kupno domku na wsi, ale nigdy się do tego chowu klatkowego nie przyzwyczaję. Uciec od betonozy - oto moje największe marzenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😁
      To bieda tak się męczyć.
      Ja do życia w bloku przyzwyczajona, właściwie tylko jeden semestr studiów mieszkałam w kamienicy, a w domu nigdy. I nie chciałabym, bo zbyt wygodna jestem, a w bloku o nic się nie muszę martwić. Gdyby jeszcze tylko dziesięć metrów więcej...

      Usuń
  9. Co do przystanku Bronowice - miało być pięknie a niestety wyszło jak zwykle...

    Co do biletu łączonego - należało, tak jak sugerowałem, wybrać Koleje Małopolskie zamiast Przewozów Regionalnych.
    Ich pociągi są nowocześniejsze i wygodniejsze, ale co tutaj najważniejsze, jeżdżą tylko z Balic i raczej punktualnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tam nie było wyboru - jeśli chcę jechać tym konkretnym IC, to mi proponuje jedynie bilet łączony z Reg 😕

      Usuń
    2. Tam to znaczy gdzie? Zobacz www.bilkom.pl
      Tu jest do ustawienia minimalny czas przesiadki a niżej wybiera się przewoźników...

      Usuń
    3. Ach, już rozumiem. Bo ja wyszukiwałam połączenie przez rozklad-pkp.pl, a stamtąd mnie przenosiło na bilkom, żeby zakupić bilet. Więc byłam przekonana, że jestem w dobrym miejscu...

      Usuń
    4. :-)
      To może drugie podejście?

      Usuń