czwartek, 30 grudnia 2021

Marc Elsberg - Blackout

Prąpaństwa, to jest thriller. Thrillerów nie czytamy. Wolimy kryminały. Wolimy, jak kogoś zabiją, a ktoś inny z kolei prowadzi śledztwo.

Ale było tak.

Na blogu Kaliny przeczytałam niepokojące zdanie. Zdania.

Boje się, że zdążę jeszcze dożyć blackoutu. Nawet jeżeli nie będzie to wyglądać, tak jak opisał to Marc Elsberg, będzie strasznie. Mam gaz, studnię. To czego się najbardziej boję, to brak łączności. Zrobiłam mały research. Nawet, jak ktoś zachował telefon stacjonarny, to działa on przez sieć. Czyli d …

I myślałam, że Elbersg to jakiś naukowiec, że może napisał popularnonaukową książkę czy co. A tu się okazało, że napisał thriller. Ale pożyczyłam, żeby się dowiedzieć, co mi grozi. No i się dowiedziałam. Na przykład nie przyszło mi do pustego łba, że jak nie ma prądu, to nie ma też wody. Że z ubikacji po krótkiej chwili nie da się korzystać. No, ogólnie w przypadku blackoutu my blockersi mamy przechlapane. Wszyscy mają wtedy przechlapane, ale my bardziej. Nasz blackout jest bardziej blackoutowy niż wasz. Co prawda przypomniałam sobie, że przed sąsiednim blokiem jest jakaś pompa - tyle że woda pewnie nie nadaje się do picia, nigdy nie sprawdzałam. No, ale dobre i to, w kolejkę z wiadrem (którego nie posiadam) po wodę do mycia. Trochę dalej jest za to źródełko... ciekawe, na ile może wystarczyć, gdy w okolicy mieszka kilka tysięcy osób...

Tu przyczyną braku prądu było ludzkie celowe działanie czyli terroryzm. Może być i tak. A może być po prostu ludzkie zaniedbanie. Jeśli procedury bezpieczeństwa wyglądają w rzeczywistości choć trochę podobnie, jak w powieści, to miej nas panie Boże w opiece swej...

Patrzcie, jak ludziska czytają. Może nawet niektórzy się przygotowują? Mówię do brata, że powinien był sobie wykopać studnię. A on mi na to, że i tak przecież by nie działała, bo coś tam na prąd. Chyba żeby taka na żuraw 😀 No, ale przecież fotowoltaikę masz...

- Sama w sobie nic mi nie da, bo działa, gdy jest w sieci.

No to do widzenia babciu.

Początek:

Koniec:

Wyd. WAB, Warszawa 2015, 778 stron

Tytuł oryginalny: Blackout

Przełożyła: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska

Z biblioteki

Przeczytałam 28 grudnia 2021 roku


No to sobie na pociechę obejrzałam paradokument Koniec Rosji, 2010 w reż. Michała Marczaka. Młody człowiek przybywa do jednostki, w której stacjonuje pięciu pograniczników - gdzieś na końcu Rosji, na dalekiej północy. Przełożony wprowadza go w tajniki życia i pracy w tym niezwykle surowym miejscu, a widz przygląda się temu wszystkiemu z wytrzeszczonymi oczami - bo jest to tak absurdalne! Takich punktów jest w Rosji ponoć kilkanaście i nikt nigdy - w sensie żaden wróg - się tam nie pokazał, ale oni siedzą, robią codziennie obchód, choć jedyne, co mogą spotkać, to ewentualnie niedźwiedź. Życiowi rozbitkowie bez domów i rodzin...

  

Więc taka pociecha - ci sobie dadzą radę i w czasie blackoutu 😁

A potem jeszcze obejrzałam krótki film czechosłowacki z 1968 roku - Hořké pivo, sladký likér, reż. Miroslav Ondráček. To dwie nowele filmowe, z przeplatającymi się bohaterami. Męski punkt widzenia na żony, które zatruwają życie swoimi pretensjami, że inni mają auta i dacze - oraz kobiece spojrzenie na to, jak zmienia się mężczyzna, gdy już osiągnie swój cel 😂

  

 

W czasie świąt szukałam w książkach informacji o zwyczaju zawieszania choinki u sufitu, opisanym u Estreichera. Skąd i dlaczego tak - nie znalazłam. Trudno, i tak nie zamierzałam swojej choinki nigdzie wieszać 🎄🎄🎄


 

 

Na podłodze w sypialni miałam do niedawna kupę. No dobra, stos. Stos czasopism sprzed paru lat, nieprzeczytanych. To są Tygodniki Powszechne i Newsweeki, kupowane jeszcze przed pandemią i odkładane za każdym razem na potem. Chciałabym to wreszcie wynieść, no ale przecież nie po to kupowałam, żeby nawet nie przeczytać 😕 Nawet wpadłam na pomysł, że będę zabierała jeden numer do torebki jadąc do Dżendżejowa - uwierzycie, że za każdym razem przywiozłam z powrotem? W pociągu albo czytam książkę albo rozwiązuję jolki i tyle. Ostatnio uwolniłam podłogę, układając ten stos na stoliku przy łóżku (miejsce po czasopismach zostało natychmiast zaanektowane przez stos biblioteczny, już mam tego dość!). No i wczoraj wreszcie, wykorzystując migrenowe wylegiwanie się pod kołderką, przerobiłam jedną z gazet.

Kto w ogóle powiedział, że stare czasopisma nie nadają się już do czytania? Przecież jest tam mnóstwo rzeczy ciągle aktualnych! Na przykład artykuł o tym, jak w Pradze zaczęła się wojna trzydziestoletnia 😀 Wycinam, schowam. Do książki o historii Pragi.  

Artykuł rozprawiający się z mitami na temat GMO - ciekawy - też wycinam. Tylko nie wiem, do jakiej książki mogłabym go schować?
 
A ten z kolei to recenzja biografii Komedy. Zachęcająca do pożyczenia z biblioteki - więc ku pamięci.

Bardzo chciałam coś wreszcie zrozumieć z sytuacji na Bliskim Wschodzie, konfliktu między Izraelem a Strefą Gazy, ale to mnie najwyraźniej przerasta. Czytam artykuły i dalej głupia jestem. Zresztą - sytuacja opisana w maju 2018 roku dziś i tak przedstawia się chyba inaczej...

Grunt, że jeden numer ze stosu ubył 😁

DOMOFON praski. Zastanawiam się, czy ta Orsagova to Węgierka zapisana na sposób czeski. Zwróćcie uwagę na tytuły (JUDr). One są u Czechów dość ważne i na groby też je dają...


 

To już ostatni post w tym roku, bowiem zabrałam się za czytanie kolejnego grubaśnego dzieła, a to Betonii. Co mi zajmie sporo czasu. Plan miałam całkiem inny - Lalkę - ale przytomnie sobie uświadomiłam, że kiedy Betonię (550 stron), jak nie teraz, gdy nie jeżdżę do pracy? Powoli zbliża się termin ponownego otwarcia po remoncie osiedlowej biblioteki, trzeba będzie to wszystko pooddawać w końcu...

 

Ja to jestem jakiś DEBIL! Trzy razy dziś poszłam na spacer. A teraz czytam tytuł z Wybiórczej:

Kraków dziś z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem na świecie. Za nami Chiny, Indie i Bangladesz

A tu kolejny kwiatek:

Jeden z lekarzy opowiedział "Wyborczej", że swojego pacjenta z przychodni, u którego osobiście zdiagnozował koronawirusa, trzy godziny po wizycie spotkał na zakupach w Castoramie. - Ja byłem po żarówki do przychodni, bo mi się spaliły. Ale co on tam robił poza tym, że roznosił wirusa? - pyta.

30 komentarzy:

  1. Dobrego 2022 życzę 😍 Pragi i zdrowia. Zdrowia i Pragi. Wspaniałych książek i filmów, dobrych ludzi dookoła. Czasu z gumy. Zdrowia!😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdrowia (z żelaza) i czasu (z gumy) 😂😂😂

      Usuń
  2. Przyznam ci się, że ostatnio mam tak dość złych wiadomości (jeden podpis Dudy nie przesłoni całej reszty), że szukam tylko pogodnych i lekkich treści i okazuje się, że znalezienie czgoś fajnego a niegłupiego graniczy z cudem, tak jesli chodzi o czytanie, jak i ogladanie.
    Blackoutu nawet sobie nie próbuję wyobrazić, katastrofa (byłaby) totalna.
    Samych pogodnych dni życzę w 2022 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogodnych i lekkich? No powiem Ci, że tak przyłapana znienacka nie wiem, co Ci doradzić... Może tę brytyjską serię o weterynarzu?

      Ja nagle wpadłam na pomysł, żeby przeczytać Dziadka do orzechów. Okazało się, że po pierwsze nie mam, po drugie w żadnej okolicznej bibliotece też nie ma aktualnie na stanie. Nosz!

      Usuń
    2. Herriot jest super! Albo don Camillo. Albo coś takiego jak "Czyste radości mojego życia". Ja w chwilach melancholii (częstych dość;)) sięgam po drugi i trzeci tom "Autobiografii" Chmielewskiej lub po "Wszystko czerwone". Albo po "Lalkę":) No i jeszcze (absolutnie niezawodne!) "Wspomnienia chałturzystki Stefanii Grodzieńskiej.
      Przepraszam, że się wtrąciłam:)

      Usuń
    3. No nie! Te Czyste radości nie dość, że nie znałam, to się okazuje, że czeska!!!
      Zaczynam się zastanawiać, czy nie walnąć się zu Fuss na Królewską, która głosi, że ma dostępny egzemplarz 😁 Powietrze sprawdziłam - dziś dobre 😍

      Usuń
  3. "Lalkę' niekoniecznie, ale Chmielewska mi pomaga ZAWSZE 😀 Też się wtrąciłam, a co nie wolno? 😁😁😁
    Blackoutu nie muszę i nie chcę sobie wyobrażać, po ostatnim domowym wciąż mam stracha. Tyle dobrego, że się wypisaliśmy z Polsatu i na razie nie mamy niczego (jak Kononowicz) co pozytywnie wpływa na zdrowie psychiczne. Moje, bo z teściową gorzej.
    Z wycinkami jest tak samo, leżą, leżą i w końcu muszą zmienić miejsce pobytu. A ile czasu traciłam, żeby je powycinać, matko jedyna, ja to jednak głupia jestem. Wiem, że tak będzie, a i tak ciągle odkładam, wycinam, wynoszę ... i tak w kółko ...
    Małgosiu, dobrego roku 2022 🍾🎇🎆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po Kononowiczu powinien być przecinek, bo całkiem zmienia znaczenie 😏

      Usuń
    2. Więc ja z wycinkami zrobiłam kiedyś porządek (czyli wywaliłam). Całą zawartość pudła. Uwolniła się jedna półka przy tym 😁 Owszem, było mi przykro, ale przecież nie zaglądałam do nich wcale.
      Natomiast takie pojedyncze, włożone do książek, mają większe szanse na to, że kiedyś się na nie trafi i przeczyta ponownie.

      Co do zdrowia psychicznego, to powiem Ci, że nie mamy telewizji, ale internet też potrafi je psuć, więc...

      Usuń
  4. Samych dobrych dni w 2022.

    Jak widzę, nie tylko mnie Autobiografia Chmielewskiej podnosi na duchu. Z tym że naj, naj dla mnie jest również tom pierwszy. Potem drugi i trzeci. Dalsze tomy też czytane, choć już bez upojenia.

    Jeden z tomów Autobiografii nosi tytuł Stare próchno. Dawno, dawno temu prosiłam syna, by poszedł do biblioteki po tę książkę. Coś mu się nie chciało,marudził,że nie ma czasu. Mówię do niego - wejdź i tylko zapytaj czy jest Stare próchno. A on na to,ja zapytam, a pani z biblioteki zawoła "pani kierowniczko, jakiś pan do pani"

    O braku prądu nawet nie chcę myśleć. Bo całe nasze zycie osadza się na energii elektrycznej,z czego (przyzwyczajeni do niej) nie zawsze zdajemy sobie sprawę,Pozdrawiam. Teresa.







    Dalsze tomy też, choć już nie do upojenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, a ja Autobiografii nie mam. No a skoro już zamówiłam przed chwilą te Czyste radości, to i Dzieciństwo też biere 😂 Czeka mnie ładna wycieczka! Przy czym pamiętam, że coś tam kiedyś czytałam, ale Starego próchna na pewno nie i najchętniej bym je teraz właśnie wzięła (wiadomo, że lubię książki o starych ludziach), no ale może po porządku, co?
      Synek dobry 🤣🤣🤣

      Usuń
  5. Wciaz kracza jaka katastrofa moze byc brak pradu i to prawda - nawet pomijajac iz zasila nasze elektroniczne zabawki. Pare lat temu ciezkie sniegi powalily nasza siec elektryczna - w grudniu, kiedy w dodatku zjechaly sie do nas dzieci - i bylo mizernie przez 3 dni!!!! Gdysmy na innym koncu miasta odkryli kafejke ktora miala gnerator i swieza kawe tosmy malo nie plakali z uciechy, nie mowiac ze podladowali telefony. Nauczylo nas miec od wypadku mala, gazowa kuchenke. Przynajmniej kociol z goraca woda trzymal i moglismy sie myc.
    Dobrego Roku, bez katastrof i zachorowan !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takiej historii - na szczęście - jeszcze nie przeżyłam 😉 A Ty już wiesz, czym to pachnie...
      Oby nam się!

      Usuń
  6. Litości!!! Takie czarne wizje na nowy rok?!... A może od czasu do czasu trzeba sobie przypomnieć, jak się z wiadrami biegało po wodę z rzeki: do mycia głowy, do prania... Lampy naftowej co prawda już nie mam, ale kilka świec gdzieś leży. Damy radę! Dobrego! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wiadrami do rzeki to nie biegałam, ale pamiętam, jak byłam raz jeden jedyny na obozie harcerskim, gdzie w charakterze umywalni mieliśmy rwący strumień z lodowatą górską wodą. Brrrr! Nigdy więcej nie pojechałam na żaden obóz 😁

      Usuń
  7. No tak, ja tez w blokowisku, więc przechlapane. Już bez prądu żyć nie umiemy, a co dopiero w bardziej ekstremalnych ekstremach!
    Najlepiej upić się i przespać, a może jednak nie?
    Byle zapas książek był i świeczek:-)
    Wielu praskich zaskoczeń i dobrej kondycji na wyprawy dalsze i bliskie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już założyłam, że książek przy świeczce czytać nie będę, tylko w dzień 😂😂😂 co sobie będę oczy psuć 🤣🤣🤣

      Usuń
  8. No właśnie, brak prądu to też brak dostępu do pieniędzy na kontach, co jest w sumie i tak niezbyt uciążliwe, bo w sklepach i tak nic nie sprzedadzą, skoro kasy nie działają :D Więc w sumie te niedziałające toalety z braku wody, uciążliwe ale byłyby najłatwiejsze do obejścia, bo żaden problem wykopać dół kloaczny na trawniku za blokiem i wynosić do niego nieczystości w wiaderku :D

    Do siego roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie dość dziwiło w powieści, że sklepy zaczęły znowu działać na takiej zasadzie: kasjerki miały spisane w zeszytach ceny wszystkich towarów i na piechotę je zliczały każdemu klientowi, co strasznie długo trwało oczywiście. Płatność jedynie gotówką. Ale po pierwsze, czy kasę bez prądu można otworzyć, żeby wydać resztę i schować pieniądze? Po drugie: jak zważyć ziemniaki czy pomidory? Po trzecie - co z drzwiami? Przecież są na fotokomórkę? Otworzyć i zastawić czymś, żeby się nie zamknęły? To środek zimy, a nie ma ogrzewania!
      Oczywiście nie było żadnych dostaw, bo brak paliwa, więc sklepy wyprzedawały to, co miały na stanie. Przy okazji dowiedziałam się, że paliwo jest na stacjach benzynowych składowano w zbiornikach pod ziemią i stamtąd pompowane do dystrybutorów. Czyli brak prądu = nie działa pompa.
      Aha, pisał też autor, że banki po pierwszym szoku zaczęły wypłacać pieniądze, z ograniczeniem typu 150 euro na łeb. Ale jak bez prądu???

      Dół kloaczny na trawniku wykopać??? Chyba dół koło dołu. W naszym bloku jest prawie 200 mieszkań 😂😂😂

      Usuń
  9. A wiesz, co ja teraz czytam? "Ach, te Czeszki". Dziś rano wypożyczyłam. Jestem w połowie. I jestem zachwycona. Szczęściara jesteś z tym praskim szmerglem. I znajomością czeskiego. Tu cała bibliografia jest po czesku, a tak by się chciało poczytać więcej o tych niebanalnych kobietach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No toś mnie teraz zdenerwowała 😉 Przecież ja to mam - i ciągle nieprzeczytane! No bo mam...
      Autor trochę taki awanturnik na FB, głównie z tego go kojarzę 😂
      Pod choinkę dostałam jego nową książkę, ktoś ją nieźle zjechał, że się nie zna na husytach hi hi hi. No, ja się znam jeszcze mniej, więc. Kiedyś czytałam jego "Pepików", ale to z biblio.

      A' propos bibliografii. Dużo by Ci dała znajomość czeskiego w tym wypadku - skąd niby byś wzięła te książki? Surosz siedzi w Pradze, to ma dostęp do wszystkiego 😀

      Też dziś byłam w bibliotekach i przywlokłam trzy książki. Mam tego dość, przecież wolałabym wziąć się też za te Czeszki. Ech, przydałby się jakiś lockdown i zamknięcie kultury, ale tak z nagła, z dnia na dzień, żeby nie zrobić zapasów - wreszcie by człowiek czytał swoje 😂😂😂

      Usuń
    2. :)))
      Lockdown, lockdown no nie w tym kraju:)

      Dobra, a tak serio (bo zaraz jakieś trolle zaczną komentować, a obiecałam sobie w tym roku nie wdawać się w dyskusje z byle kim). Ja na szczęście i o Suroszu nie wiem nic, więc zero uprzedzeń.
      A skąd bym wzięła książki? No z Pragi przecież. Poprosiłabym kogoś o namiary na adresy ulubionych antykwariatów;)
      W ogóle wiesz, jak tak patrzę na to co piszesz o Pradze, jakie książki kupujesz (tam), to ja coraz bardziej widzę naszą polską zaściankowość. Ja nigdy nie byłam "prawdziwą Polką", ja za bardzo dostrzegam nasze wady. Ale nawet coś takiego jak książki o Pradze. Ileż tego! Jaka różnorodność! Cracoviana, varsaviana...no cóż...coś tam się uskłada (dobrej jakości, tak, ale kropla w morzu). Poza tym jakoś tak na fali sentymentu po "Kobiecie za ladą" obejrzałam "Szpital na peryferiach". No ja się na tym naprawdę wychowałam, oglądanie tych seriali-bajek sprawia mi taką przyjemność. No i postanowiłam prześledzić sobie losy aktorów (dzięki za translator google). Dowiedziałam się między innymi, że rok temu zmarła moja ulubiona Hana Maciuchová (ulubienica z obu seriali). Kolejny ulubieniec Josef Abrhám, staruszeczek na wózku inwalidzkim (dla mnie wieczny amant). A dlaczego o tym piszę. Bo są o nich książki. Ja wymieniłam tylko tych, ale jak zaobserwowałam Czesi piszą biografie swoich rodaków. Tak, my też, oczywiście. Ale myślę, że proporcjonalnie do zaludnienia, to my jesteśmy daleko w tyle.
      To chyba najdłuższy komentarz, jaki u Ciebie napisałam. A bo w takim sentymentalnym nastroju jestem:)

      Usuń
    3. O tak, ilość książek o Pradze powala! Gdy pomyślę, że istnieją trzy różne serie publikacji o dzielnicach Pragi... a teraz pokaż mi coś podobnego o Krakowie czy Warszawie!

      Czechów postrzegamy trochę jako takich Szwejków, trochę jako Pepików, co to tylko piwo i knedliki i hokej, patrzymy na nich z nie za bardzo uzasadnionym poczuciem wyższości, ech, my Polacy, orły, sokoły... a gdzie nam do nich! Życie gospodarcze, kulturalne i społeczne Czechów w okresie międzywojennym to był prawdziwy fenomen, z którego czerpią do dziś. A to, co przeszli za komuny, inwazja sowiecka 1968 i następne dwie dekady, nam, Chrystusowi narodów, ciężko sobie wyobrazić.

      Od dłuższego już czasu wydaje mi się, że ich poziom kulturowy, cywilizacyjny, przewyższa nasz i tyle. Zresztą, nie chodzi mi przecież o takie porównania. Po prostu dostrzegam wielkie bogactwo i cieszę się, że mogę mieć do niego jakiś dostęp. Temu w końcu służyć ma nauka języków, prawda? 😉

      Kiedy zmarła Maciuchová, jeszcze można było ściągać ze strony czeskiego radia audycje, więc mam cały szereg jej poświęconych, no bo wiadomo, nastąpił wysyp. Potem odeszła Libuše Šafránková, a piszę o tym dlatego, że była żoną właśnie Abrháma i to na jej pogrzebie Abrhám był już na wózku... Też wierzyć się nie chce, że to ten sam mężczyzna - aktorzy i aktorki powinni znikać z oczu współczesnych w kwiecie wieku, żeby można było zachować ich piękny wizerunek. Wiem, głupoty gadam, ale właśnie oglądałam stary film z jedną z czeskich aktorek, taka była piękna, naprawdę żal ogarnia, że wszystko mija bezpowrotnie...

      Usuń
    4. Właściwie napisałaś mój komentarz:) Podpisuję się pod każdym zdaniem. Ja Czechów oczywiście też tak postrzegałam (czas przeszły), na wiele spraw otworzył mi oczy oczywiście Szczygieł. No i teraz Surosz. Dla mnie to naprawdę rewelacyjna opowieść o historii Czech! I właśnie tak jak piszesz, że nam, Chrystusowi narodów, ciężko sobie wyobrazić przez co oni przeszli. Wiele rzeczy drażni mnie (hm...) w naszej umiłowanej Polsce, ale właśnie to nasze poczucie wyższości, ta (źle pojmowana!) duma narodowa. No, ale jak już pisałam, "prawdziwą Polką" to ja nie jestem.
      Powiem Ci, że już tam sobie w bibliotece coś pozamawiałam- biografia Oty Pavla (tak odmieniać?), bigrafia Hrabala, "Pepiki"- także może wyjadę poza "Kobietę" i "Szpital":)

      Usuń
    5. Nie skończyłam myśli. "...duma narodowa...to jest koszmar. Ten kompletny brak pokory, pycha (która wiadomo przed czym kroczy). No, ale to temat na zupełnie inną opowieść:) A ja po 5 dniach wolnych idę do pracy i ciężko zebrać myśli;) A zaraz jeszcze wychodzę na trzecią dawkę szczepionki (róbmy swoje!). Serdeczności:)

      Usuń
    6. Duma narodowa... oh mein Gott... nawet mi nie mów 😉 wszystko to tak naprawdę wypływa z kompleksów...
      Wygląda na to, że będziesz w najbliższym czasie czytać więcej czeszczyzny niż ja hi hi. Popatrz, też miałam pięć wolnych dni i sama nie wiem, gdzie uciekły, nic nie zdziałałam konkretnego, no ale nic to. Wyciągnęłam dwa podręczniki do pasjansów i sobie stawiałam 😂 Nawet wymyśliłam, że w przyszłym roku pod choinkę (a nie, to już przecież w tym roku!) zażyczę sobie dwie talie pasjansowe zamiast książek 🤣
      Życzę bezproblemowego przejścia przez trzecią dawkę. U mnie zero reakcji.

      Usuń
  10. Elsberga nic jeszcze nie czytałam.
    Sprawdziłam na Stosie,jest nowe wydanie "Blackoutu"
    Zastanowię się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym raczej radziła z biblioteki 😉 To jednorazowa lektura...

      Usuń
  11. Defenestracja praska jest znana i, jakby to powiedzieć, powtarzana na różne sposoby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, to już taka praska tradycja, tylko coś z Zemanem się ociągają 😂

      Usuń