niedziela, 24 listopada 2024

Małgorzata Nocuń - Miłość to cała moja wina


Temat drażliwy w ostatnich latach - ludzi w Rosji. No bo wszyscy ruscy do jednego worka po wybuchu wojny w Ukrainie. Życie jednak nie jest czarno-białe, a poza tym co my wiemy o realiach tam. O zastraszonym na śmierć narodzie, który tak ma od wieków. 

Autorka dzieli się z nami historiami kobiet z Poradziecji, każda z nich chwyta za serce, każda każe myśleć a co ja bym zrobiła, każda w pewien sposób wiele tłumaczy. Książka jest wstrząsająca, bo z jednej strony wiele z opisywanych historii jest typowych i znało się je, ale z drugiej takie nagromadzenie, kondensacja ludzkich tragedii - robi wrażenie.


Początek:

Koniec: 

Wyd. Czarne, Wołowiec 2023, 257 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 21 listopada 2024 roku


Z frontu knihobudki

Ktoś przyniósł kupę książek, poszłam wieczorem poukładać i wtedy zobaczyłam, że ta seria W świetle prawa czy coś to Grisham, bo wcześniej, gdy leżało bezładnie na samej górze, z liter T i P i R wywnioskowałam, że to dzieła Parnickiego i się bardzo zdziwiłam, że coś takiego wyszło, no bo kto dziś czyta Parnickiego 😂 Córka wzięła 3 tomy tego Grishama, ale zdaje się, już odniosła z powrotem, że jej nie leży. Ja nawet nie próbuję, nie wiem, czemu tak mam, że kryminały owszem, ale sensacja nie za bardzo. W każdym razie musiałam zrobić dwa rzędy! Taki ruch w interesie!


Przy okazji możecie zobaczyć, że do deszczu i śniegu budka ma parę metrów. Wszechobecna wilgoć to inna sprawa...


 

Ze Śmieciarki przywiozłam sobie takie łupy. Wiele sobie obiecuję po Kapitańskim stole, ale teraz zaczęłam Gardnera po czesku, bo wreszcie wpisałam do katalogu sierpniowe praskie nabytki.


 

Mężnie wytypowałam kolejne francuzy do wydania (i nawet połowę już wyniosłam, żeby nie kusiło je zostawić).


 

Cóż z tego, gdy w domu wygląda tak. Część to szyszkodary do budek, ale część moje zdobyczne różne. Muszę się naprawdę wziąć w garść!


 

Tymczasem zapragnęłam ogolić kanapę z farfocli i wyciągnęłam z szafy taką golarkę, nigdy nie używaną, bo mi się przypomniało, że posiadam. Była w folii i miała paragon z Biedry z... 2011 roku. Cóż, kiedy użycie wymaga jakichś dziwnych baterii 4x C 1,5 V - sprawdziłam w internecie, to są takie grubaśne, za miliony monet (cztery!) (w Pepco nie mają) lub - uwaga - zasilacza. Według instrukcji dołączonego do urządzenia. Tyle że ani śladu po nim?! Golarka jest nowiutka, przypominam. Czy to możliwe, że kupiłam bez zasilacza, bo ktoś wyciągnął z opakowania, a ja nie wiedziałam, co i jak? Oczywiście, że możliwe! Podobnie jak możliwe jest, że ten zasilacz gdzieś się w domu zawieruszył. A tak w ogóle to przecież gdzieś mam taką malutką golareczkę na dwa paluszki, była w szufladzie biurka przed Nową Kuchnią, a gdzie jest teraz??? Czy uwierzycie, że jak wszystko po remoncie powrzucałam  do szuflad i na półki, tak do tej pory jest? Oczywiście uporządkowanie tego jest jednym z planów na emeryturę, tych bliższych, ale nie chce mi się za to zabrać.


 

Czy Wam też na co drugiej puszce się tak robi?

 

Chyba mnie dopadła mała listopadowa depresyjka. Która z listopadem ma wspólnego jedynie troszeczkę, generalnie chodzi o całą tę sytuację-wiadomo-jaką i odechciewa się żyć (w ten sposób). A jeszcze gdy się człowiek 15 minut ubiera do wyjścia... to i wychodzić się nie chce. 

Zamiast poświęcać się pasjom i kulturze, to tyram przy garach i kiblach. Nie tak to miało wyglądać. Co prawda powtarzam sobie, że Hebius opiekował się babką przez wiele lat i nie narzekał, ale może mu tak nie doskwierała ta opieka? Albo po prostu brał na klatę co przynosił każdy dzień i zbytnio nad tym nie deliberował... Boję się, że potem już mi się nic nie będzie chciało. Nie umiem w tym wszystkim znaleźć jasnych stron, dupa ze mnie, a nie Pollyanna.

Byłam u rodzinnej w celu rozpoczęcia procedury zdobywania grupy inwalidzkiej przez Ojczastego, brałam przy okazji leki i wspomniałam, że już dwa razy w aptece powiedziano mi, że Tamsudil (na prostatę) jest zazwyczaj bezpłatny dla seniora, więc czy może mi tak wypisać receptę. Lekarka na to, że nie ma podkładki. Więc ja:

- Mogę zdjęcie zrobić. 

😂😂😂 

Otóż nie, zdjęcie nie może być. Podkładką w dokumentacji byłoby USG. 

- Ja mogę wypisać skierowanie. Potem trzeba załatwić karetkę, która go zawiezie i przywiezie. 

A idźcie mi tu! To już wolę płacić niż się z tym bujać, nie mogąc nawet w żaden sposób powiedzieć mu, gdzie i po co jedziemy...

Trochę śmieszno, trochę straszno w tej naszej służbie zdrowia.


Niedziela: 5.568 kroków - 2,9 km

Poniedziałek: 7.533 kroki - 4,2 km

Wtorek: 15.466 kroków - 8,8 km (w połowie sikanie w przychodni 😂, dlatego tyle wytrzymałam)

Środa: 10.119 kroków - 5,7 km

Czwartek: 6.619 kroków - 3,6 km

Piątek: 11.151 kroków - 7,6 km

Sobota: 2.511 kroków - 1,5 km

Niedziela: 6.978 kroków - 4,6 km

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz