Powyżej charakterystyczna próbka stylu, który znamy, ale już nam się znudził 🤣
Rzecz w tym, że po pierwsze pan Tadeusz jak najbardziej się starał i wywiadował pisarkę na klęczkach i komplementując ją naprawdę PONAD miarę (żenujące), a po drugie nie "wyszła" mu koszmarna baba, tylko się objawiła w całej krasie... Osoba bardzo zadufana, egocentryczna, najmądrzejsza w całej szkole i z bardzo dziwnymi poglądami na różne sprawy*. Daje przy tym dużo dobrych rad w wielu kwestiach. Czasami, wiecie, lepiej się nie odzywać niż pieprzyć trzy po trzy.
*Tak tylko wspomnę, że jest na przykład za karą śmierci.
Nie zniechęci mnie to do powrotów - Wszystko czerwone zawsze będzie rządzić, ale tę lekturę wyrzucam z pamięci natychmiast. Całe szczęście, że mam ją taką słabą, tę pamięć 😉
Wydawnictwo i rok nieznane z racji wyrwanej kartki, ale za to stron 377
Przeczytałam 20 lipca 2025 roku
Po tym niepowodzeniu czytelniczym miałam w planie taką lekturę:
To było z ostatnich stosów Szyszkodarowych. Nie żeby mnie Chicago jakoś specjalnie interesowało, ale chciałam uwiecznić na blogu dedykację 😁
Jednak ledwo rzuciłam okiem na wstęp - no po angielsku, no - zatrzasnęłam album z powrotem 😂 Przerósł mnie. Nie dość, że drobne literki, to jakieś dziwne słownictwo 😂 A przecież już podtytułu nie zrozumiałam! To znaczy każde słowo z osobna tak, ale całości nie! Co to ma być to remember her by??? Kim jest she??? Okazuje się, że to cała seria jest - Travel Series A Picture Book to Remember Her By. No to niech sobie będzie beze mnie! Do budy!
Znaczy do budki...
Co poza tym. Wspominałam po przyjeździe z Pragi, że przyszło pismo, iż 26 lipca w godzinach od 8.00 do 20.00 nawiedzi nas komisja (czy jak to tam nazwać) i oceni stan Ojczastego w odniesieniu do ewentualnego świadczenia pieniężnego.
Gdy składałam wniosek, Ojczasty jeszcze nie miał orzeczenia o niepełnosprawności, a to podstawa. Pan wówczas powiedział, że gdy już je będziemy mieli, trzeba je dołączyć do dokumentacji.
No to dzwonię do nich (znaczy na infolinię), żeby się dowiedzieć, czy oni już wiedzą, że orzeczenie jest czy też muszę z nim jechać do urzędu.
- Jesteś dwudziesty w kolejce. Czas oczekiwania 15 minut.
Spoko, wytrzymam, zwłaszcza skoro tak szybko petentów załatwiają 😉
Miły to był dzionek, taki telefoniczny.
Zostałam połączona po... cóż, trzy i pół godziny minęło 😂 I tak byłam zadowolona, bo spodziewałam się już, że za chwilę mnie rozłączy, bo koniec urzędowania!
- Niby to widzimy, że jest orzeczenie, ale trzeba je dostarczyć.
- Nie, komisji nie można go dać, bo to nie są nasi pracownicy.
Cóż więc było robić? Zebrałam się w sobie w zeszły piątek (po telefonie do Spółdzielni w celu upewnienia się, że w kwestii gówien nic się dziać nie będzie), ogarnęłam logistycznie - to wyprawa na 4 godziny, a z domu, gdzie Ojczasty, nie wychodzi się ot tak, jak wiadomo - i fru. Miła pani:
- Nie, nie trzeba, ja tu widzę, że orzeczenie jest.
Kurtyna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz