niedziela, 9 listopada 2025

Alina Goldnikowa - Byle do wakacji!

Mam dwie książki pożyczone z biblioteki, obie zarekomendowane na FB, obie dla dzieci/młodzieży, obie z tej samej filii, a konkretnie z magazynu. Czyli zamawia się i czeka, aż pracownik z tego magazynu przywiezie, nie mam pojęcia, gdzie się on mieści, ale nie jest to od ręki, być może zbierają zamówienia i jeżdżą raz na tydzień? Poza tym nie zaglądam do osiedlowej biblioteki, żeby mnie coś nie skusiło, a do filii na Królewskiej owszem, zachodzę, ale tylko po to, żeby sprawdzić, czy nie ma czegoś ciekawego na stoliku do wzięcia 😎 Zazwyczaj są tygodniki typu Polityka czy Newsweek, to biorę jeden albo dwa - a potem nie znajduję czasu, żeby je przeczytać, kurde. 

Wracając do tego magazynu - ciekawa też jestem, jakie książki tam trafiły i dlaczego. Ta na przykład ma wcześniejszą pieczątkę Filia 56d. 56 to filia na os. Zgody (czyli nowohucka), d to oddział dla dzieci. Hm. A ja myślałam, że może zlikwidowano jakiś oddział i stąd te książki. Nawiasem mówiąc w tej filii jest druga książka Aliny Goldnikowej (Adresat pilnie poszukiwany) i sama nie wiem teraz... jechać i pożyczyć? No, ale nie chcę przecież pożyczać... ech.

A Byle do wakacji!? Sympatyczne. Rodzaj dziennika czy pamiętnika, który piszą na zmianę dwie 11-letnie bliźniaczki Baśka i Kaśka. Jak to czasem bliźniaczki - kompletnie różne, nawet i w wyglądzie, ale przede wszystkim charakterologicznie: jedna porządna, skrupulatna, dobrze ucząca się, druga świszczypała. Opisują, co się dzieje w szkole (i w domu), gdzie wiadomo, cały przekrój: niektórzy chłopcy rozrabiaki, jedna dziewczynka z gatunku "najlepsza w klasie", któraś płaksa okropna i z byle powodu, inna jeszcze straszna plotkara. Ale powiem Wam, że według mnie nic nie przebije Witii Malejewa w szkole i w domu!

Ten pomysł Baśki z lekcjami przez telewizor mi przypomniał, że jakoś tak w szkole podstawowej była mowa o lekcjach przez radio - znaczy nie wiem, czy w szkole była o tym mowa, czy w jakiejś książce czytałam, czy w filmie to było? Kojarzycie coś? Zdaje się, że gdzieś daleko na Północy, więc mogło chodzić oczywiście o ZSRR, ale może o Skandynawię? Zapamiętałam swoją zazdrość, że można przecież ściągać, jak nauczyciel odpytuje 😁
 


Ilustrował Bohdan Butenko 💚💚💚

    
    
    
    

Początek:

Koniec: 

Wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 1969, 222 strony

Ilustracje: Bohdan Butenko

Z biblioteki

Przeczytałam 8 listopada 2025 roku 


Najnowsze nabytki

czyli urobek z minionego tygodnia. Zgroza! Jak widać od wydawnictw związanych z nauką języków nie potrafię się odkleić - nawet słownik bułgarski mi się przyda (znaczy niekoniecznie przyda, bo niby do czego? ale muszę mieć, skoro się trafił 😂). Dalej wchodzą młodzieżówki czy wręcz dziecinne, następnie kryminały ofkors, kulinarne z niewiadomych przyczyn (ale ale - zaczynam korzystać, o czym niżej), czeska po polsku (to jest ten Poradnik dla niegrzecznych kobiet). Wajrak taki piękny (będę to czytać aby?). Szachy w weekend ha ha - ale może kiedyś?


Niektóre nie mają tytułu na grzbiecie, więc wyliczam:

  • Koper - Dwudziestolecie międzywojenne, tom 1 - Arystokracja
  • Kurek - 625 linii. Za kulisami telewizji
  • Zawadzka - Dzień Staśka z Powiśla
  • Niemczuk - Stefan (seria młodzieżowa)
  • Korkozowicz - Strefa cienia
  • Karo - Kwaśnie pomarańcze

Te dwie ostatnie to seria kryminałów MON o nazwie Labirynt

A dziś rano wyszłam na kroki, a tu w budce seria dvd z książką Szekspira. Właśnie przemyśliwuję nad sprzedażą 6 tomów dzieł, z domu jeszcze, w tych starych tłumaczeniach... a wyniosłam już do budki nowe, Słomczyńskiego, zostawiając sobie tylko 4 sztuki. To teraz zdecydować, co zostaje 😁




Dzień z życia emerytki

Wczorajszy czyli sobotni. Początek - siedzę po śniadaniu przed laptopem ogarniając swoje punkty z dziennego planu, jeszcze w koszuli nocnej oczywiście*, gdy ZNÓW słyszę szarpanie za klamkę drzwi do klatki. Od razu wiem, kto to - sąsiad, któremu już nieraz wychodziłam otworzyć (uroki mieszkania na parterze). Tym razem myślę sobie NIE, NIE RUSZAM SIĘ, w dupie mam. Ktoś go najwyraźniej wpuścił, bo potem słyszę jakiś głosy na klatce, wyglądam przez domofon - rozmawia z wnuczką sąsiadki z naprzeciwka. Za chwilę puka do mnie, no to już trudno, otwieram i nic nie rozumiem z tego, co gada, że klucz do mieszkania, tak że wręcz pytam ale czego pan ode mnie oczekuje... Okazuje się, że nie ma klucza do swojego mieszkania, a żona wyszła i jego pomysł jest taki, żebym spróbowała otworzyć ICH mieszkanie MOIM kluczem 😂 O to samo prosił tę sąsiadkę przed chwilą. Wychodzi inny sąsiad z piwnicy i usiłuje mu wytłumaczyć, że to niemożliwe (Alternatywy 4 się przypominają), on, że może do spółdzielni trzeba iść 😁 Pomijam już, że jest sobota... No nic, kręci się, znów wychodzi przed blok, no to potem szarpie za klamkę, najwyraźniej nie zna swojego kodu do domofonu. Po jakimś czasie próbuję zadzwonić do jego domu (mają tylko stacjonarny) i odbiera żona, widać wróciła. Mówi, żeby się nim nie przejmować 🙄 On akurat wraca, więc po problemie. Ale później ta żona przychodzi do mnie i strasznie przeprasza, że on ma zdiagnozowane otępienie, że wszystko chowa i potem nie można znaleźć (na przykład klucze). Że jak ona wychodzi to albo go zamyka albo zabiera ze sobą, ale czasem gdzieś się zapodzieje. Że jak znowu tak będzie, to nie zwracać uwagi, on sobie usiądzie pod drzwiami i będzie czekał.

Ja pierdykam! To sobie przypomniałam, że ktoś mi niedawno mówił, żeby z nim nic nie uzgadniać (chodziło o ten pion do wymiany), bo on na wszystko przytaknie, a potem nic nie pamięta. No bieda. I gaz w domu, dodam...

* nie mogę się zmobilizować, żeby iść pod prysznic od razu po wstaniu, a chciałabym przecież zmienić rytm dnia... 

Z tego wszystkiego zamiast realizować plan oglądam pierwszy odcinek jakiegoś nowego kryminalnego serialu czeskiego 😎 A potem zabieram się za obiad, bo obiecałam pizzę. Sięgam więc po książkę, którą w tym roku skądyś przywlokłam, całą pizzom poświęconą. Chodziło mi o ciasto naturalnie, bo to, co na cieście, to przegląd lodówki. Odkręcam kaloryfer w kuchni, żeby rosło 😉 Ale tak to ufać książkom kucharskim. Najpierw są strony, gdzie instruują, jak robić to ciasto.

 

I tam stoi jak byk: ugniataj przez 8-10 minut.


 

Ok, ugniatam i rzucam. A potem, gdy już sobie rośnie koło kaloryfera, zaglądam do wstępu: ciasto do pizzy ugniata się krótko, 30-45 sekund.

🤣🤣🤣

Kto tu jest głupi - ja czy oni? 


No nic. Pizza do pieca, a my sobie Wiolę oglądamy, ona też piecze, tylko bataty.


Jeśli chodzi o zegar na sprzęcie AGD, to czekam, kiedy te cholery wreszcie ustalą, na jaki czas przechodzimy i żeby tak zostało ☹

Po obiedzie idę na kroki i widzę choinki na balkonie tego nowego kompleksu apartamętów koło osiedla, co jeszcze jest w budowie - więc nie wiem, czy to ma być wiecha czy co? 


 Widzę też, że niektórzy mieszkańcy osiedla postanowili zaoszczędzić na prądzie... Można w bloku? Można 😂


Zaglądam na siłownię - ostatnio tam nie chodzę, bo albo deszcz albo mokro po deszczu albo kobita z rowerem ćwiczy (przyjeżdża tam taka mocno zawzięta, jak się dopnie do jednego sprzętu, tak nie kończy, kiedyś ją próbowałam przetrzymać, ale się poddałam) - i ona tam jest na twisterze, a na nim by mi zależało, więc wymachuję nogami na czymś innym w oczekiwaniu, że ona tam skończy... Nie, nie doczekałam się. To dzisiaj poszłam rano, w nadziei, że jej nie będzie, i faktycznie nie było. Nikogo nie było. 

Kontroluję knihobudkę i wracam do chałupy, skończyć rozkładanie czeskich książek. Co za sukces! Wreszcie! I nawet, po trosze, są pogrupowane, na tyle, na ile się dało względem formatu. 

OD PEWNEGO CZASU ZDAJĘ SOBIE SPRAWĘ Z FAKTU, ŻE WIĘCEJ CZASU POŚWIĘCAM KSIĄŻKOM W SENSIE UKŁADANIA, PORZĄDKOWANIA, KATALOGOWANIA ETC. NIŻ SAMEMU CZYTANIU!!! 

O 17.00 wychodzę do kina, ale najpierw sprawdzam znów knihobudkę i dobrze robię, bo ktoś przyniósł kryminały z PRL-u, wracam z nimi do domu zadowolona, jak by mi kto w kieszeń napluł, a wieczorem okazuje się, że większość z nich mam 🤣 Jadę do kina, bo mam 3-dniowy maraton Watch Docs. Przychodzi dziewczyna z psem (nie z pieskiem, z dużym psem). Pozwalają jej z nim wejść pod warunkiem, że usiądą w pierwszym rzędzie. Oczywiście, gdy tylko zacznie się projekcja, dziewczyna przesiada się - gdzie? do mojego rzędu. Co mnie skutecznie zniechęciło do wyjścia przed końcem drugiego filmu, który mnie nudził, no bo nadepnę go w ciemności 😉 W domu rozmawiam na ten temat z córką: jakie mogą być powody przyjścia z psem do kina. Nie chce zostawać sam? No a co z pracą? Córka zakłada, że dziewczyna pracuje zdalnie. A co, jak musi iść do lekarza? Młoda jest, nie potrzebuje.

Po kinie jeszcze robię trochę kroków, w domu reszta pizzy na zimno, Duolingo i dwie strony z podręcznika angielskiego oraz kilka listów Joyce'a i można iść spać ze spokojnym sumieniem 😀

11 komentarzy:

  1. Szkoła przez radio?
    Australia!!!
    Funkcjonuje już 74 lata i ma się dobrze :)
    ==> https://en.wikipedia.org/wiki/School_of_the_Air

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... może to była Australia faktycznie? Nawiasem mówiąc, na włoskiej wersji wspominają, że epizod z tą School of the Air pojawił się w jednym włoskim filmie - który widziałam kiedyś tam, ale nie pamiętam. Muszę go sobie przypomnieć 😁
      Niemniej jednak jakoś tak mi się z ZSRR kojarzy... może oni to spapugowali u siebie?

      Usuń
  2. Kocham psy, miałam dwa i były członkami rodziny, ale te współczesne psiecka wszędzie ciągane doprowadzają mnie szału (nie one, a właściciele, którzy są totalnie bezmyślni. Bo czy taki pies jest zadowolony z łażenia po centrum handlowym albo siedzenia w kinie, czy raczej wolałby sie zdrzemnąć w domu z nosem w kapciu "mamusi"? I jeszcze te upiorne kubraczki).

    Książeczka wygląda na super, szkoda, że jej nie czytałam w dzieciństwie, i jeszcze ten Butenko!
    U mnie (to znaczy w dwóch dzielnicach Warszawy) jest tylko jedna Goldnikowa "Obycie umila życie", w tej bibliotece, co to pisałam, że ma dużo staroci. Niestety, sprawdziłam, że to coś w rodzaju savoir-vivre'u dla dzieci. Swoją drogą to smutne, że jeśli nie ma wznowień, to pisarz znika (kiedy już w bibliotekach go "zaczytają").

    Szkołę zdalną nolens volens przerobiłam w lockdownach i było to straszne. Można powiedzieć, że radiową, bo nie pamiętam czy pani, ale dzieci nie włączały kamerek.

    A pizzę wyrabiam długo mikserem, z 10 minut, 40 sekund to się nie zdążą składniki połączyć, nie mówiąc o uformowaniu glutenu. Mam nadzieję, że pitsa się udała?



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My od następnej niedzieli przez kilka dni mamy wyprowadzać pieska sąsiadek. Niby córka ma, ale już mi zapowiedziała, że ranną turę ja będę odbywać. No nie sądzę 😁 I nie chodzi mi o RANNĄ, tylko o to, że nie piszę się na samodzielne wychodzenie, bo guzik się na tym znam i w ogóle. Mogę jej potowarzyszyć, owszem 😉 Ale jak się będzie zbliżał jakiś duży pies, to niech ona sobie bierze na ręce tego mikrusa i ratuje! Tak, zdaje się, że ma kubraczek!

      O zdalnej szkole w lockdownie jakoś nie pomyślałam, że to to samo 🤣 Z kamerkami to był problem. Pamiętam, że u nas na kursach daliśmy do regulaminu, że kursant ma obowiązek używać kamerki, bo nauczyciel nie będzie gadał do ściany... Ale to byli dorośli ludzie.

      Mikserem ciasto drożdżowe? Nie nie nie, mój mikser by prawdopodobnie spalił silnik, bo to stary dziadek jest i wyciągam go tylko do drobiazgów 😁 Pizza się udała, choć oczywiście nie jest taka, jak z pizzerii (ale też nie może być). Teraz robię znów kaszę w ryżowarze i właśnie się przyglądam, jak ziarenka kaszy wyskakują z garnka 🤣

      Usuń
    2. Mnie też wkurza przychodzenie z psami do miejsc publicznych: sklepy, galerie handlowe. kina, kawiarnie. Na szczęście jeszcze teatry i filharmonie nie wpuszczają psów. Napisałam kiedyś do zarządu jednej z krajowych sieciówek piekarniczo-cukierniczych, że ze względów sanitarno-higienicznych do takich przybytków nie powinno się wprowadzać psów. Otrzymałam odpowiedź, że ich sklepo-cukiernie są przyjazne dla wszystkich klientów. Ziuta

      Usuń
    3. To jest komentarz do postu Agaty. Ziuta

      Usuń
    4. => Ziuta
      Czy wobec tego pies jest ich klientem? Czy też pan psa? A jeśli to drugie, czy jako właścicielka kozy też z nią mogę przyjść do piekarni?
      😂😂😂

      Usuń
    5. No właśnie, odpowiedź była bezsensu. A w tym konkretnym przypadku było tak: na jednym krześle przy stoliku siedział pan, na drugim krześle przy tym samym stoliku siedział pies, i nie był to york.
      Na szczęście, coraz częściej zdarza się, że lokal "pets friendly" oznaczony jest stosowną naklejką przy wejściu. Ziuta

      Usuń
  3. O! Tej lektury to normalnie ci zazdroszczę! Nie dość, że Goldnikowa (mam jej jedną książeczkę "Ściągaczka", też pamiętniczek, ale chłopca), to jeszcze Butenko!

    Szekspir Słomczyńskiego w tym ładnym wydaniu dzieł wszystkich (twarda oprawa) Szekspira?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! Jeszcze co do magazynu bibliotecznego. Rozmawiałem kiedyś na ten temat z bibliotekarką u siebie i wiem, że panie trzymają tam książki, które uznały za wartościowe, ale które nie cieszą się zbyt dużym zainteresowaniem czytelników w nadziei, że się jednak trafi ktoś ktoś bardziej wymagający, kto się interesuje nie tylko nowym chłamem. Zamów tą drugą Goldnikową.

      Usuń
  4. Bardzo znajome mi te rysunki, może jako dziecko czytałam?
    To z sąsiadem niezła kołomyja!
    Ciasto na pizzę robię na oko, koniecznie oliwy dodać trzeba, bardziej elastyczne jest.

    OdpowiedzUsuń