No proszę - znalazłam 😁 Seria z Koniczynką. Otwieram nowy dział. Bo mam takie cztery, a może nawet więcej, tylko gdzieś upchnięte?
Antoni Marianowicz to nieobce mi nazwisko, miałam Noc hieny (wydałam), ale nie pytajcie, co to było, bo nie pamiętam, owszem, czytałam, ale ze 40 lat temu 😉
Tutaj mamy historyjkę o szanowanym profesorze w średnim wieku, który wracając do domu z weekendu ma awarię samochodu. Objawia mu się starsza pani, która twierdzi, że jest emanacją jego auta i że takie rzeczy się zdarzają, gdy samochód chce ostrzec swego właściciela przed niebezpieczeństwem. Tym razem chodzi o niezwykle atrakcyjną młodą kobietę, która usiłuje złapać podwózkę do Warszawy - jeśli profesor ją weźmie do auta, grozi mu katastrofa: całe (uporządkowane) życie mu się wywróci na nice 😂
Tak - ostrzeżenie przed romansami, do których panowie mają skłonność, zwłaszcza na pewnym etapie życia, kiedy tak by się chciało potwierdzenia własnej atrakcyjności. Motylem jestem. Historia stara jak świat.
Ciekawe, czy widowisko jest do znalezienia.
Początek:
Koniec:
Wyd. Wydawnictwa Radia i Telewizji, Warszawa 1978, 87 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 12 listopada 2025 roku
W poprzednim poście zamieściłam zdjęcie kawałka tych nowych apartamętów, co je stawiają obok naszego osiedla. Na jednym z balkonów była choinka i się zastanawiałam, czy to wiecha 😁 A potem szłam wzdłuż drugiej strony/ulicy i zobaczyłam, że po prostu drzewa tu i ówdzie posadzili 😂
No i dobrze (ciekawe, ile pożyją).
Tymczasem w środę dzwoni mój brat... Aha, najpierw jeszcze wcześniejsza sytuacja: wiecie, że ja go namawiam, coby zamieszkał gdzieś blisko. A tu kiedyś mi każe oglądać plany wznoszonego budynku w Dżendżejowie i zadaje takie pytanie:
- Ja bym Ci kupił tu mieszkanie, co Ty na to.
/Czy ja o tym pisałam już czy nie? Nie pamiętam./
Ja na to oczywiście, że w życiu. Generalnie chodzi mi o to, żeby zamieszkał blisko on, a nie ja 😂 Gdzież ja się z miasta wyprowadzę! No nic, on gada, że ma tam upatrzone jedno mieszkanko dla siebie, bodajże niecałe 60 metrów.
Tymczasem dzwoni w środę i każe mi oglądać apartamęt właśnie w tym kompleksie, co wiecha, koło nas! Tym razem 90 metrów. I żebym się umówiła i obejrzała. Apartamęt okazuje się właśnie tym, gdzie na tarasie są choinki (na zdjęciu z poprzedniego postu) 🤣
Tak więc stawiłyśmy się z córką wczoraj na placu budowy (trwa wykończeniówka, odbiór prawdopodobnie grudzień/styczeń).
Mieszkanie ma 4 pokoje, ten największy oczywiście z przewidzianym aneksem kuchennym (chyba się już osobnych kuchni nie buduje). Taras, balkon, garderoba, dwie łazienki. I słuchajcie - już z rzutu mi się coś nie widziało, a na miejscu się potwierdziło: to jest miejsce na kuchnię i... boczna ściana (okienna) nie ma 60 cm, żeby ciąg kuchenny zamknął się na tej ścianie! To jest dla mnie coś niesamowitego, że architekt płakał, jak projektował, bo wystarczyło okno dać 30 cm dalej, z tą ścianą międzyokienną i tak się wiele nie zrobi.
O kaloryferach to już nawet nie ma co gadać... pani wyjaśniła, że można jeden zlikwidować i zrobić drugi większy, jakiś ciekawy (bo deweloper montuje byle co).
Moja koncepcja jest taka, żeby zlikwidować mniejszą łazienkę przy wejściu (po co bratu dwie) i tam zrobić aneks. Ciągle otwarty, ale z zabudową w kształcie litery U - przekonałam się u siebie, że jeden dłuższy ciąg jest mało wygodny, dużo latania. Oczywiście są inne minusy - szafki narożne, ale to by dawało więcej przestrzeni w całym pomieszczeniu. Ta łazienka jest za ścianą na wprost, którą należałoby w tym wypadku zlikwidować. Rzut dostępny na stronie jest bez wymiarów, niestety i nie mogę przystąpić do konkretnego planowania 😂 a normalnie mnie świerzbi! Przyślą dopiero po niedzieli z biura.
Co mówiła pani? Że owszem, ludzie tak robią, ale to jest nieoficjalne, bo nie powinno się podłączać kuchni do pionu łazienkowego. I coś wspomniała o 5-letniej rękojmi dewelopera, która mogłaby w tym przypadku przepaść (brat oznajmił, że ma rękojmię w d...).
Taka jestem tym podekscytowana, że oczywiście nie mogłam usnąć wczoraj (dzisiaj). No bo nie dość, że najwyraźniej jednak przebolał wysokie ceny w Krakowie w stosunku do swoich okolic, to jeszcze wybrał mieszkanie o rzut beretem od nas! Gdybyż to się udało!
Ha! ja już nawet zaplanowałam, że na tej ścianie kuchennej durnowatej byłyby regały na książki, filmy etc. - częściowo moje 🤣 No bo co, zawsze bym sobie mogła podskoczyć, gdyby mi któraś była potrzebna 🤣 A' propos filmów: oczywiście cena tych apartamętów jest wysoka, bo będą tam różne pierdoły w rodzaju recepcji, pokoju do pracy, pokoju dla dzieci (to nas na szczęście nie interesuje), siłowni, pokoju na spotkania mieszkańców (z kuchnią) i... sali kinowej. To mnie interesuje jak najbardziej 😂 żeby wpaść z własnym filmem i obejrzeć na wielkim ekranie 😍 Rezerwacja przez aplikację.
Późniejsza rozmowa z bratem wyjaśniła, jaką on ma koncepcję. Żeby mieszkanie wykończyć (twierdzi, że 3 miesiące wystarczą, ha ha ha) i wynająć na parę lat, najlepiej komuś przyjeżdżającemu z zagranicy, stabilnemu 😉 A potem, jak już zdecyduje się sprzedać dom, to by się tu przeprowadził.
Oczywiście, nie wiadomo, co w przyszłości może powstać za tym oknem z wyjściem na taras... Tam jest tzw. giełda i chodzą słuchy od dłuższego czasu, że ten teren będzie wykupiony i wybudują kolejne bloki, więc pytanie, czy nie zasłonią tego światła, które aktualnie jest wielkim atutem mieszkania. Pani mówiła, że na razie nie wiadomo (ale też pewnie nie może zdradzać tajemnic służbowych). Teren jest miasta i przeznaczony pod handel/usługi. Niby. Ale miasto jest tak masakrycznie zadłużone, że wszystko się może zdarzyć...
Póki co o niczym innym nie myślę, tylko żeby faktycznie brat to mieszkanie kupił. Córka twierdzi, że ona sama by tam chciała mieszkać oraz sterczy w internecie przeglądając inne oferty z okolicy 😁











Pana Antoniego Marianowicza nie znam :(
OdpowiedzUsuńŚwietny taras! Duży i z super widokiem. A te okna przy aneksie kuchennym, to pewnie, żeby symetrycznie wyglądały z zewnątrz ;-) W środku, to niech już sobie właściciel kombinuje.
Otwarte kuchnie wszędzie, ale ta rzeczywiście trochę bezmyślna; muejsce na kuchnię? Tzn nie ma żadnego sprzetu kuchennego?
OdpowiedzUsuńEee, myślałam, że Ty się przeprowadzasz, a to brat i to nie teraz (ale dobrze kombinuje). Takie nowoczesne apartmą to na ogół dziadostwo gorsze od starych osiedli, gdzie między blokami jest sporo oddechu. Ja do czegoś takiego już bym więcej nie chciała. Zła akustyka, beznadziejne salonokuchnie (miałam to raz i nigdy więcej, śmierdzący salon, a kuchnia na widoku). Mieszkałam ok. 10 lat w takim, akurat zrobiony to był porządnie (i poprzedni właściciel mieszkanie dopieścił w stylu "inteligentnego domu", to bylo akurat fajne np. wideodomofon, podgrzewane podłogi, swiatlo na fotokomórkę - no ale to nie dewelopera zasluga). I stał pojedynczo jako tzw. plomba, czyli bez zaglądania w okna sąsiadom, ale pomieszczenia rozplanowane kretyńsko (gigantyczna salonokuchnia 40 metrów plus trzy nieustawne podłużne klitki po 8-9 m). W miarę wygodnie się tam mieszkało dopóki dzieci były malutkie i w wieku przedszkolnym. Orzekliśmy, że tam fajnie by było 1-2 osobom, które nie gotują za dużo w domu (rodzina zetek z korpo z psieckiem😁 lub Twój brat), ale z kolei takich to jest mało, żeby ich było stać na ponad 100 metrów. Inne apartmą wynajmowaliśmy (nie w Warszawie). Tam z kolei była kuchnia osobno i nawet dwa tarasy, ale za to pokoje dzieci przechodnie, co to były za awantury!🤣
OdpowiedzUsuńA serię 🍀 znam, pamietam, że miałam z niej Andrzeja Zbycha cosik.
Niezależnie od wszystkiego brzmi zachęcająco!
OdpowiedzUsuń