Drugi tom wspomnień Voglera był równie ciekawy, jak pierwszy.
W wiek męski autor wkroczył wraz z wybuchem wojny.
Zaczęła się wędrówka będąca pogonią za mirażem - Vogler usiłował się zaciągnąć do wojska, by spełnić swój obowiązek i kluczył wraz ze szwagrem raz tu, raz tam, usiłując na próżno znaleźć punkt mobilizacyjny. W tej wędrówce obaj trafili do Lwowa, gdzie przyszło im spędzić dwa lata, już po wkroczeniu do miasta wojsk sowieckich. Vogler podjął wymarzone studia na polonistyce i znów przeżywał studenckie lata. Z czasem do obu panów dobiły żony i to z nimi zdecydowali się na podróż powrotną - teściowa wynajęła pokój w Wieliczce i sprowadziła ich do siebie. Niestety w miarę spokojne życie w Wieliczce nie trwało długo, nastąpiło wysiedlenie i tak Vogler znalazł się najpierw w obozie pracy w Stalowej Woli, a potem w Zgorzelcu. Opis obozowego życia wywołuje oczywiście zdumienie dla sił witalnych tych, którzy potrafili to przetrwać. Mnie wystarczyła wzmianka o tym, że dręczeni biegunką więźniowie w nocy nie mieli siły wstawać do latryny, więc załatwiali się do menażki... do której następnego dnia fasowali kawę i zupę. Nadmienię, że w obozie nie było nawet studni...
Początek:
i koniec:
Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 1986, 230 stron
Z własnej półki (kupione na allegro 14 stycznia 2013 roku za 5 zł)
Przeczytałam 5 czerwca 2015 roku
W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ siódmy odcinek serialu rosyjskiego CZECHOW I CO, 1998
Będą to ekranizacje kolejnych trzech opowiadań: Niwidimyje miru sliozy, Żiwaja chronołogia, Swistuny.
Na YT:
2/ film polski IRENA DO DOMU!, reż. Jan Fethke, 1955
Na YT w całości:
Głównym bohaterem filmu jest małżeństwo Majewskich. Mąż - Zygmunt jest majstrem w jednej z warszawskich fabryk i przy okazji przeciwnikiem pracy zawodowej kobiet. Jego żona Irena, znając poglądy małżonka, ukrywa chęć nauki jakiegoś zawodu. Irena dowiaduje się o kursach dla kierowców i zaczyna na nie uczęszczać. By mąż niczego się nie domyślił, po mistrzowsku organizuje sobie dzień.
3/ film czeski POZOR, VIZITA! reż. Karel Kachyňa, 1981
Na YT początek:
Czeski film psychologiczny rozgrywa się w 1960 roku na oddziale szpitala zakaźnego, gdzie jako nosiciel bakterii tyfusu zostaje odizolowany stary Prepsl, włóczęga bez rodziny, obieżyświat z własną etyką i pojęciem wolności. To wokół niego rozgrywa się cała akcja, on jest dominującą postacią opowieści. Początkowo nie chce dostosować się do sytuacji i żyć w izolacji od świata za murami szpitala, podejmuje kilka prób ucieczki, ale w końcu zaczyna nawiązywać przyjaźnie nie tylko z pracownikami szpitala, zwłaszcza dezynfektorem Kafką i sprzątaczką Katką, ale także z pacjentami w podobnym położeniu, swym współlokatorem dziadkiem Bartůnkiem i młodą Manką, wychowaną w sierocińcu. Zaczyna godzić się z losem i znajduje nowy cel w życiu.
Zakładam, że tytuł oznacza UWAGA, OBCHÓD! Tak w ogóle będę to oglądać w oryginale, więc cieszę się, że przynajmniej opis po polsku znalazłam i z grubsza wiem, o co chodzi :)
4/ film japoński AN INN IN TOKYO (Tokyo no yado), reż. Yasujirô Ozu, 1935
Na YT w całości z angielskimi napisami:
Znalazłam tylko taką informację:
Unemployed Kihachi and his two sons struggle to make ends meet. But that doesn't keep Kihachi from wooing single mother Otaka.
5/ z płyty EDISON - INVENTION OF THE MOVIES - film THE UNBELIEVER z roku 1918, reż. Alan Crosland
Na YT nie znalazłam.
Treść: A wealthy young American, bred to class distinction and racial intolerance, enters the Marines during the First World War. In the course of his training and his experiences in the trenches fighting, being wounded by, and being hospitalized with Germans, he comes to a recognition of the equality and brotherhood of men.
6/ film włoski LA CITTA' IDEALE (Idealne miasto), reż. Luigi Lo Cascio, 2012
Na YT trailer:
Bohater jest zawziętym ekologiem. Przeniósł się z Palermo do Sieny, którą uważa za idealne miasto. Od roku przeprowadza w swoim mieszkaniu eksperyment - chce być samowystarczalny.
wtorek, 9 czerwca 2015
niedziela, 7 czerwca 2015
Antoni Czechow - Na obczyźnie
Powrót do tomu trzeciego Dzieł Czechowa:
Na obczyźnie to gorzki obrazek z życia cudzoziemskiego guwernera:
Monsieur Champougne był kiedyś preceptorem dzieci obywatela ziemskiego Kamyszowa. Dzieci wyrosły, ale Francuz został na łaskawym chlebie w posiadłości Kamyszowa, gdzie jego jedynym obowiązkiem jest dotrzymywać towarzystwa starzejącemu się pracodawcy.
Niestety Kamyszow ma zwyczaj ględzenia różnych nieprzyjemności - dla uszu Francuza-patrioty. Wszystko ma Francuzom za złe, i musztarda paskudna i kraj malutki, nie to co nieogarniona Rosja, i mieszkańcom jego brak ducha, i naród jakiś taki niemoralny, w sumie dobrze, że Niemcy ich sprali...
Monsieu Champougne ma taktykę pobłażliwego przytakiwania słowom Kamyszowa, ale tego już ścierpieć nie może. Po cóż go tu trzymają, skoro tak nienawidzą Francuzów? Unosi się honorem i biegnie na górę pakować manatki. Dłużej tu jego noga nie postanie!
Kamyszow zasiada sam do obiadu, ale nudzi mu się, nie ma do kogo ust otworzyć, by ponarzekać. Idzie więc do Champougne'a, zastaje go pośrodku pokoju, przeklinającego chwilę, gdy opuścił ojczyznę i pakującego do kufra mizerny dobytek. Kamyszow, żeby go dobić, przypomina mu, że bez paszportu daleko nie ujedzie, a przecież paszport zawieruszył się gdzieś już dawno temu. Wreszcie przyznaje się, że żartował sobie tylko, tak samo, jak żartuje z Żyda-arendarza, a tamten się przecież nie obraża. Pogodzeni schodzą na obiad i już przy drugim daniu wszystko zaczyna się od początku...
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, strony 152-157
Tytuł oryginalny: Na czużbinie /На чужбине
Przełożyli: Janina i Jan Brzechwowie
Z własnej półki
Przeczytałam 4 czerwca 2015 roku
Ekranizację opowiadania można obejrzeć w szóstym odcinku serialu rosyjskiego CZECHOW I CO, 1998 - jako trzecią, od 29 minuty.
Na YT:
Na obczyźnie to gorzki obrazek z życia cudzoziemskiego guwernera:
Monsieur Champougne był kiedyś preceptorem dzieci obywatela ziemskiego Kamyszowa. Dzieci wyrosły, ale Francuz został na łaskawym chlebie w posiadłości Kamyszowa, gdzie jego jedynym obowiązkiem jest dotrzymywać towarzystwa starzejącemu się pracodawcy.
Niestety Kamyszow ma zwyczaj ględzenia różnych nieprzyjemności - dla uszu Francuza-patrioty. Wszystko ma Francuzom za złe, i musztarda paskudna i kraj malutki, nie to co nieogarniona Rosja, i mieszkańcom jego brak ducha, i naród jakiś taki niemoralny, w sumie dobrze, że Niemcy ich sprali...
Monsieu Champougne ma taktykę pobłażliwego przytakiwania słowom Kamyszowa, ale tego już ścierpieć nie może. Po cóż go tu trzymają, skoro tak nienawidzą Francuzów? Unosi się honorem i biegnie na górę pakować manatki. Dłużej tu jego noga nie postanie!
Kamyszow zasiada sam do obiadu, ale nudzi mu się, nie ma do kogo ust otworzyć, by ponarzekać. Idzie więc do Champougne'a, zastaje go pośrodku pokoju, przeklinającego chwilę, gdy opuścił ojczyznę i pakującego do kufra mizerny dobytek. Kamyszow, żeby go dobić, przypomina mu, że bez paszportu daleko nie ujedzie, a przecież paszport zawieruszył się gdzieś już dawno temu. Wreszcie przyznaje się, że żartował sobie tylko, tak samo, jak żartuje z Żyda-arendarza, a tamten się przecież nie obraża. Pogodzeni schodzą na obiad i już przy drugim daniu wszystko zaczyna się od początku...
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, strony 152-157
Tytuł oryginalny: Na czużbinie /На чужбине
Przełożyli: Janina i Jan Brzechwowie
Z własnej półki
Przeczytałam 4 czerwca 2015 roku
Ekranizację opowiadania można obejrzeć w szóstym odcinku serialu rosyjskiego CZECHOW I CO, 1998 - jako trzecią, od 29 minuty.
Na YT:
Etykiety:
Literatura rosyjska,
Projekt ANTONI CZECHOW,
Z własnej półki
sobota, 6 czerwca 2015
Antoni Czechow - Śmierć aktora
I znów tom IV Dzieł Czechowa:
Gdybym go nie dokupiła na allegro do pozostałych dziesięciu tomów, miałabym się teraz z pyszna - wyjątkowo dużo opowiadań zekranizowanych w serialu CZECHOW I CO pochodzi właśnie z tego tomu.
Dziś Śmierć aktora.
Aktor - wiadomo - ciągle gra, nie tylko na scenie, ale i w życiu prywatnym. Toteż gdy Szczypcow zaczął zdradzać dziwne objawy prawie że pomieszania umysłu, najpierw myślano, że blefuje. Siedział nieruchomo, oczy miał wpatrzone gdzieś w dal i jedyne, co mówił, to że chce pojechać do domu. Miał tu na myśli swój dom rodzinny w Wiaźmie. Kudy mu tam do Wiaźmy, wszak to tysiąc pięćset wiorst z okładem! I po co zresztą? Ano, umierać, rzecze Szczypcow, tam jego ojcowizna. Trzeba przyznać, że koledzy aktorzy znaleźli się jak trzeba w tej sytuacji, zaraz zaczęli organizować pomoc: najlepsze lekarstwo to rycyna, toteż mu je aplikują w końskich dawkach, poza tym wysupłują ostatnie pieniądze na koniaczek do herbaty, a fryzjer teatralny zjawia się z kompletem baniek i wykonuje fachowo operację. Tymczasem Szczypcow jak leżał tak leży, wpatrując się błędnym wzrokiem w sufit i mamrocząc swoje "do Wiaźmy"...
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, strony 48-55
Tytuł oryginalny: Aktiorskaja gibiel /Актёрская гибель
Przełożyła: Irena Bajkowska
Z własnej półki
Przeczytałam 4 czerwca 2015 roku
Ekranizację opowiadania można obejrzeć w szóstym odcinku serialu rosyjskiego CZECHOW I CO, 1998 - jako drugą, od 20 minuty.
Na YT:
Gdybym go nie dokupiła na allegro do pozostałych dziesięciu tomów, miałabym się teraz z pyszna - wyjątkowo dużo opowiadań zekranizowanych w serialu CZECHOW I CO pochodzi właśnie z tego tomu.
Dziś Śmierć aktora.
Aktor - wiadomo - ciągle gra, nie tylko na scenie, ale i w życiu prywatnym. Toteż gdy Szczypcow zaczął zdradzać dziwne objawy prawie że pomieszania umysłu, najpierw myślano, że blefuje. Siedział nieruchomo, oczy miał wpatrzone gdzieś w dal i jedyne, co mówił, to że chce pojechać do domu. Miał tu na myśli swój dom rodzinny w Wiaźmie. Kudy mu tam do Wiaźmy, wszak to tysiąc pięćset wiorst z okładem! I po co zresztą? Ano, umierać, rzecze Szczypcow, tam jego ojcowizna. Trzeba przyznać, że koledzy aktorzy znaleźli się jak trzeba w tej sytuacji, zaraz zaczęli organizować pomoc: najlepsze lekarstwo to rycyna, toteż mu je aplikują w końskich dawkach, poza tym wysupłują ostatnie pieniądze na koniaczek do herbaty, a fryzjer teatralny zjawia się z kompletem baniek i wykonuje fachowo operację. Tymczasem Szczypcow jak leżał tak leży, wpatrując się błędnym wzrokiem w sufit i mamrocząc swoje "do Wiaźmy"...
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, strony 48-55
Tytuł oryginalny: Aktiorskaja gibiel /Актёрская гибель
Przełożyła: Irena Bajkowska
Z własnej półki
Przeczytałam 4 czerwca 2015 roku
Ekranizację opowiadania można obejrzeć w szóstym odcinku serialu rosyjskiego CZECHOW I CO, 1998 - jako drugą, od 20 minuty.
Na YT:
Etykiety:
Literatura rosyjska,
Projekt ANTONI CZECHOW,
Z własnej półki
piątek, 5 czerwca 2015
Antoni Czechow - Taper
I znów powrót do trzeciego tomu Dzieł Czechowa:
Tym razem narratorem opowiadania - w pierwszej osobie - jest pisarz. Jego współlokatorem jest Pietia Rublow, były uczeń konserwatorium, dorabiający sobie muzykowaniem na weselach czy innych uroczystościach, organizowanych w mieszczańskich domach.
Oto właśnie Rublow dostał engagement na wieczór do dymisjonowanego podpułkownika Priswistowa, który wydaje córkę za mąż. Jest dopiero druga w nocy, a Rublow już wrócił, ale nie może zasnąć, pęka wprost z chęci opowiedzenia przyjacielowi historii, która mu się przydarzyła. Niby to pęka również ze śmiechu, ale jest to śmiech przez łzy. Cóż się wydarzyło? Rublow brzdąkał sobie coś tam na fortepianie, zanim zaczęły się właściwe tańce, gdy stanęła za nim jakaś panna i zaczęła nucić. Wywiązała się rozmowa, gawędzą sobie o muzyce, na której panna wydaje się znać dość dobrze. Ale - za plecami Rublowa zaczynają się jakieś szepty, rozmowy, dobiega go słowo "taper", o cóż tu chodzi, czyżby rozwiązała się krawatka? Panna tymczasem rozogniona dyskutuje zawzięcie, krytykuje kompozytorów, Rublow jej nie przerywa, bo, jak mówi, lubi, gdy młode, zielone, pnie się i mózgownicą rusza.
Za plecami szum coraz większy, wreszcie do panny podchodzi otyła jejmość i coś jej szepce na uszko, a panna odskakuje jak oparzona od fortepianu. Rublow wymyka się do przedpokoju sprawdzić w lustrze, czy wszystko w porządku z jego garderobą i tam dopiero jakaś staruszka uświadamia go w zaszłym skandalu: panna widząc go we fraku przy fortepianie wzięła go za KAWALERA i nuże przekomarzać się jak z jakim prawdziwym, a tu okazuje się, że to nie żaden kawaler, tylko muzykus, mało brakowało, a przeszłaby się z nim pod rączkę. Teraz wstyd.
Rublow wraca do instrumentu i zaczyna bębnić walce, kadryle i marsze. Niby cały ten skandal go tylko rozśmieszył, a jednak coś ugniata pod sercem - jakby w dołku mysz siedziała i wojskowe suchary gryzła. Uświadamia sobie, że przyjechał do Moskwy, żeby zostać kompozytorem i pianistą, a wykierował się na grajka. Przypominają mu się przyjaciele, choćby i ten pisarz właśnie, porządny chłop, a pasji brak, ognia, siły. Inni znajomi, śpiewacy, malarze, miłośnicy sztuki... wszystko to niegdyś wrzało, roiło się, bujało w obłokach, a teraz... psiakrew! Rublow próbuje zagłuszać te myśli, ale coś go zaczyna dławić i w końcu dosięga go histeryczny atak, po którym wyrzucają go za drzwi. Chce mu się teraz z tego śmiać, ale znów wpada w spazmy i zaczyna się kolejny atak histerii...
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, strony 402-408
Tytuł oryginalny: Tapior /Тапёр
Przełożyli: Janina i Jan Brzechwowie
Z własnej półki
Przeczytałam 4 czerwca 2015 roku
Ekranizację opowiadania można obejrzeć w szóstym odcinku serialu rosyjskiego CZECHOW I CO, 1998 - jako pierwszą.
Na YT:
Tym razem narratorem opowiadania - w pierwszej osobie - jest pisarz. Jego współlokatorem jest Pietia Rublow, były uczeń konserwatorium, dorabiający sobie muzykowaniem na weselach czy innych uroczystościach, organizowanych w mieszczańskich domach.
Oto właśnie Rublow dostał engagement na wieczór do dymisjonowanego podpułkownika Priswistowa, który wydaje córkę za mąż. Jest dopiero druga w nocy, a Rublow już wrócił, ale nie może zasnąć, pęka wprost z chęci opowiedzenia przyjacielowi historii, która mu się przydarzyła. Niby to pęka również ze śmiechu, ale jest to śmiech przez łzy. Cóż się wydarzyło? Rublow brzdąkał sobie coś tam na fortepianie, zanim zaczęły się właściwe tańce, gdy stanęła za nim jakaś panna i zaczęła nucić. Wywiązała się rozmowa, gawędzą sobie o muzyce, na której panna wydaje się znać dość dobrze. Ale - za plecami Rublowa zaczynają się jakieś szepty, rozmowy, dobiega go słowo "taper", o cóż tu chodzi, czyżby rozwiązała się krawatka? Panna tymczasem rozogniona dyskutuje zawzięcie, krytykuje kompozytorów, Rublow jej nie przerywa, bo, jak mówi, lubi, gdy młode, zielone, pnie się i mózgownicą rusza.
Za plecami szum coraz większy, wreszcie do panny podchodzi otyła jejmość i coś jej szepce na uszko, a panna odskakuje jak oparzona od fortepianu. Rublow wymyka się do przedpokoju sprawdzić w lustrze, czy wszystko w porządku z jego garderobą i tam dopiero jakaś staruszka uświadamia go w zaszłym skandalu: panna widząc go we fraku przy fortepianie wzięła go za KAWALERA i nuże przekomarzać się jak z jakim prawdziwym, a tu okazuje się, że to nie żaden kawaler, tylko muzykus, mało brakowało, a przeszłaby się z nim pod rączkę. Teraz wstyd.
Rublow wraca do instrumentu i zaczyna bębnić walce, kadryle i marsze. Niby cały ten skandal go tylko rozśmieszył, a jednak coś ugniata pod sercem - jakby w dołku mysz siedziała i wojskowe suchary gryzła. Uświadamia sobie, że przyjechał do Moskwy, żeby zostać kompozytorem i pianistą, a wykierował się na grajka. Przypominają mu się przyjaciele, choćby i ten pisarz właśnie, porządny chłop, a pasji brak, ognia, siły. Inni znajomi, śpiewacy, malarze, miłośnicy sztuki... wszystko to niegdyś wrzało, roiło się, bujało w obłokach, a teraz... psiakrew! Rublow próbuje zagłuszać te myśli, ale coś go zaczyna dławić i w końcu dosięga go histeryczny atak, po którym wyrzucają go za drzwi. Chce mu się teraz z tego śmiać, ale znów wpada w spazmy i zaczyna się kolejny atak histerii...
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, strony 402-408
Tytuł oryginalny: Tapior /Тапёр
Przełożyli: Janina i Jan Brzechwowie
Z własnej półki
Przeczytałam 4 czerwca 2015 roku
Ekranizację opowiadania można obejrzeć w szóstym odcinku serialu rosyjskiego CZECHOW I CO, 1998 - jako pierwszą.
Na YT:
Etykiety:
Literatura rosyjska,
Projekt ANTONI CZECHOW,
Z własnej półki
wtorek, 2 czerwca 2015
Henryk Vogler - Autoportret z pamięci, tom 1
Autoportret z pamięci to lektura z gatunku tych zaległych, od lat. Co prawda, brakowało mi jednego tomu i dopiero niedawno uzupełniłam ten brak i od tej pory myślałam. Myślałam oczywiście o przeczytaniu całości. Na myśleniu się kończyło, no bo jak to zabrać się za 3 tomy - słowo daję, że się tego nieco bałam, tak się przyzwyczaiłam do krótkich lektur - aż wreszcie wzięłam się na odwagę :)
I teraz bardzo się cieszę, bo książka mi przypadła do gustu. Pierwszy tom wybitnie, bo to sam Kraków i lata dzieciństwa i młodości, ale teraz czytam drugi, z akcją w czasie wojny, z przenosinami do Lwowa i jest jeszcze bardziej interesująco.
Zapchany już dokumentnie 'ostatni' regał:
Cała wspomnieniowa trylogia ma identyczne okładki:
A więc dwudziestolecie międzywojenne.
Autor, późniejszy redaktor naczelny Wydawnictwa Literackiego, sam pisarz i krytyk literacki, przyszedł na świat w 1911 roku w rodzinie żydowskiego kupca, zamieszkałego (i prowadzącego interes) przy ul. Floriańskiej. Poszedł do szkoły, gdy trwała jeszcze I wojna światowa, a Kraków leżał w zaborze austriackim. Od dzieciństwa pociągała go literatura i jego marzeniem była polonistyka, jednak na nalegania bardziej praktycznie myślącej rodziny ukończył prawo i robił aplikanturę. Ożenił się z ukochaną Jany (w Wikipedii jako małżonka figuruje Romana Próchnicka, urodzona o wiele później, z czego wnioskuję, że Jany po prostu nie przeżyła holokaustu) i usiłował wejść w krakowskie życie literackie, gdy wybuchła wojna.
Tak można w paru zaledwie zdaniach streścić pierwszy tom wspomnień Voglera, ale powiedzieć to, to nie powiedzieć nic. Nagle sylwetka człowieka, którego nie widziałam nigdy w życiu (choć zmarł tak niedawno, bo w 2005 roku) i którego nazwisko poza omawianym dziś tytułem, znajomym z własnej półki, nic mi nie mówiło - stała się mi bliska jak rodzina. Jego dociekliwość w samookreślaniu, w szukaniu wytłumaczenia dla swoich słabości, w zgłębianiu siebie - przypomina mi własnego ojca, który co prawda nie dorównuje Voglerowi wykształceniem formalnym (nie ma nawet matury, jak mu ciągle wypomina moja mama, tęże maturę posiadająca), ale wiele czytał i wiele z tego, co przeczytał, również przemyślał.
Więc czytam te wspomnienia trochę jak wyznania członka własnej rodziny, pochylam się nad nimi głęboko i z uwagą. Jest trochę tak jak po tym słuchowisku w radiu, które Vogler napisał i któremu asystował (wszystko szło na żywo) w ciemnej sali obok, a gdy po zakończeniu audycji wyszedł z tej swojej ciemności do oświetlonego studia, ujrzał aktorów stojących jeszcze nieruchomo na swoich miejscach - a dookoła nich leżały rozsypane białe kartki papieru, pokrywające posadzkę całego studia. Okazało się, że aktorzy w miarę czytania kolejnych kwestii odrzucali pośpiesznie od siebie kartkę, by rozpoczynać czytanie następnej. Ja też odrzucam (przekładam) od siebie kolejne kartki wspomnień i teraz leżą wokół mnie wszystkie i wołają: wróć do mnie.
Początek:
i koniec:
Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 1986, wyd. II, 187 stron
Z własnej półki (kupione na allegro za 6 zł)
Przeczytałam 1 czerwca 2015 roku
W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ szósty odcinek serialu rosyjskiego CZECHOW I CO, 1998
Będą to ekranizacje kolejnych trzech opowiadań: Tapior, Aktiorskaja gibiel, Na czużinie.
Na YT:
2/ film polski GODZINY NADZIEI, reż. Jan Rybkowski, 1955
Na YT w kawałkach:
Ostatnie dni wojny. W małym miasteczku na Ziemiach Zachodnich, w którym znajduje się polski szpital polowy, zebrał się różnojęzyczny tłum. W okolicznych lasach ukrył się silny oddział SS. By przedrzeć się na Zachód, musi przejść przez miasteczko, leżące na wąskim przesmyku między dwoma jeziorami. Dochodzi do nierównej walki. Giną zarówno ci, którzy chwytają za broń jak i ci, którzy postanawiają się poddać Niemcom. Masakrę przerywa pojawienie się czołgów radzieckich.
Tym filmem zaczynam rok 1955. Obejmie on zaledwie pięć obrazów, niestety nie udało mi się znaleźć dwóch pozostałych (Błękitny krzyż i Trzy starty). Scenariusz Godzin nadziei powstał na podstawie powieści Koniec i początek Jerzego Pomianowskiego, ale do niej też nie mam dostępu.
3/ film czeski CZEKANIE NA DESZCZ (Čekání na déšť), reż. Karel Kachyňa, 1978
Na YT w całości:
Veľkomestské sídlisko, zaliate augustovým slnkom, je prázdne a nepríjemné. Dvanásťročnej Alenke je smutno. Priateľky sú ešte na prázdninách, mama chodí do práce a Alenka je celý deň sama. Snaží sa skrátiť si dlhú chvíľu a vymýšľa si úlohu očarujúcej partnerky herca, ktorý býva v susedstve. Zoznámi sa i s mladým vojakom zo susedného balkóna. Jediné pekné chvíle prežíva v spoločnosti slepého invalida pána Taraba, ktorý odchádza do nemocnice a zveruje jej do opatery svojho vlčiaka. Alenkina matka má priateľa, ktorý je dievčatku veľmi nesympatický. Nie je nikto, komu by sa mohla zveriť a kto by ju potešil, a tak víta návrh pána Tarabu, ktorý chce svoj návrat z nemocnice osláviť. Pri nákupe sa Alenka stretáva s vojakom Pavlom a na druhý deň ho vyprevádza na stanicu, kde sa jej zrúti nádej prvého cituvého prebudeniea, keď sa objaví Pavlovo dievča. Alenka tak opäť zostáva sama. Pred domom nájde vlčiaka a dozvie sa, že pána Tarabu zrazilo auto a že je zase v nemocnici. Je to zlá správa, ale spolu s ňou prichdáza niečo, na čo všetci podvedome čakali - dážď. Prší a napätie sa pomaly uvoľňuje... Film Karla Kachyni měl společný rozpočet s filmem "Setkání v červenci".
Kapewu, nie?
4/ film japoński OPOWIEŚĆ DRYFUJĄCYCH TRZCIN (Ukigusa monogatari), reż. Yasujirô Ozu, 1934
Na YT w całości z polskimi napisami:
To druga część trylogii Kihachi. Tym razem Ozu spróbował przedstawić w jaki sposób dochodzi do załamania dobrych relacji w rodzinie. Kihachi to wędrowny mistrz kabuki, który przybywa do małej wioski na występy. Chce się znowu połączyć ze swoją ukochaną i pogodzić z nieślubnym synem. Długo ukrywał ich związek przed synem, co rozzłościło jego ukochaną i doprowadziło do zerwania relacji pomiędzy nimi...
5/ z płyty EDISON - INVENTION OF THE MOVIES - trzy filmy tej wytwórni z roku 1915, wśród nich ten:
6/ film brazylijski CHŁOPIEC Z LUSTRA (O menino no espelho), reż. Guilherme Fiúza Zenha, 2014
Na YT trailer:
Fernando to ośmioletni chłopiec o bardzo bujnej wyobraźni. Potrafi latać jak ptak, przeżyć fascynującą przygodę w dżungli, a także odważnie stawić czoła szkolnym łobuziakom. Wraz z przyjaciółmi i psem Capeto działa w tajnym stowarzyszeniu i rozwiązuje zagadki nawiedzonego domu. W ten sposób odreagowuje trudy codziennego mieszczańskiego życia w dużym brazylijskim mieście pełnym reguł i zasad, których chłopiec powinien bezwzględnie przestrzegać.
I teraz bardzo się cieszę, bo książka mi przypadła do gustu. Pierwszy tom wybitnie, bo to sam Kraków i lata dzieciństwa i młodości, ale teraz czytam drugi, z akcją w czasie wojny, z przenosinami do Lwowa i jest jeszcze bardziej interesująco.
Zapchany już dokumentnie 'ostatni' regał:
Cała wspomnieniowa trylogia ma identyczne okładki:
A więc dwudziestolecie międzywojenne.
Autor, późniejszy redaktor naczelny Wydawnictwa Literackiego, sam pisarz i krytyk literacki, przyszedł na świat w 1911 roku w rodzinie żydowskiego kupca, zamieszkałego (i prowadzącego interes) przy ul. Floriańskiej. Poszedł do szkoły, gdy trwała jeszcze I wojna światowa, a Kraków leżał w zaborze austriackim. Od dzieciństwa pociągała go literatura i jego marzeniem była polonistyka, jednak na nalegania bardziej praktycznie myślącej rodziny ukończył prawo i robił aplikanturę. Ożenił się z ukochaną Jany (w Wikipedii jako małżonka figuruje Romana Próchnicka, urodzona o wiele później, z czego wnioskuję, że Jany po prostu nie przeżyła holokaustu) i usiłował wejść w krakowskie życie literackie, gdy wybuchła wojna.
Tak można w paru zaledwie zdaniach streścić pierwszy tom wspomnień Voglera, ale powiedzieć to, to nie powiedzieć nic. Nagle sylwetka człowieka, którego nie widziałam nigdy w życiu (choć zmarł tak niedawno, bo w 2005 roku) i którego nazwisko poza omawianym dziś tytułem, znajomym z własnej półki, nic mi nie mówiło - stała się mi bliska jak rodzina. Jego dociekliwość w samookreślaniu, w szukaniu wytłumaczenia dla swoich słabości, w zgłębianiu siebie - przypomina mi własnego ojca, który co prawda nie dorównuje Voglerowi wykształceniem formalnym (nie ma nawet matury, jak mu ciągle wypomina moja mama, tęże maturę posiadająca), ale wiele czytał i wiele z tego, co przeczytał, również przemyślał.
Więc czytam te wspomnienia trochę jak wyznania członka własnej rodziny, pochylam się nad nimi głęboko i z uwagą. Jest trochę tak jak po tym słuchowisku w radiu, które Vogler napisał i któremu asystował (wszystko szło na żywo) w ciemnej sali obok, a gdy po zakończeniu audycji wyszedł z tej swojej ciemności do oświetlonego studia, ujrzał aktorów stojących jeszcze nieruchomo na swoich miejscach - a dookoła nich leżały rozsypane białe kartki papieru, pokrywające posadzkę całego studia. Okazało się, że aktorzy w miarę czytania kolejnych kwestii odrzucali pośpiesznie od siebie kartkę, by rozpoczynać czytanie następnej. Ja też odrzucam (przekładam) od siebie kolejne kartki wspomnień i teraz leżą wokół mnie wszystkie i wołają: wróć do mnie.
Początek:
i koniec:
Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 1986, wyd. II, 187 stron
Z własnej półki (kupione na allegro za 6 zł)
Przeczytałam 1 czerwca 2015 roku
W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ szósty odcinek serialu rosyjskiego CZECHOW I CO, 1998
Będą to ekranizacje kolejnych trzech opowiadań: Tapior, Aktiorskaja gibiel, Na czużinie.
Na YT:
2/ film polski GODZINY NADZIEI, reż. Jan Rybkowski, 1955
Na YT w kawałkach:
Ostatnie dni wojny. W małym miasteczku na Ziemiach Zachodnich, w którym znajduje się polski szpital polowy, zebrał się różnojęzyczny tłum. W okolicznych lasach ukrył się silny oddział SS. By przedrzeć się na Zachód, musi przejść przez miasteczko, leżące na wąskim przesmyku między dwoma jeziorami. Dochodzi do nierównej walki. Giną zarówno ci, którzy chwytają za broń jak i ci, którzy postanawiają się poddać Niemcom. Masakrę przerywa pojawienie się czołgów radzieckich.
Tym filmem zaczynam rok 1955. Obejmie on zaledwie pięć obrazów, niestety nie udało mi się znaleźć dwóch pozostałych (Błękitny krzyż i Trzy starty). Scenariusz Godzin nadziei powstał na podstawie powieści Koniec i początek Jerzego Pomianowskiego, ale do niej też nie mam dostępu.
3/ film czeski CZEKANIE NA DESZCZ (Čekání na déšť), reż. Karel Kachyňa, 1978
Na YT w całości:
Veľkomestské sídlisko, zaliate augustovým slnkom, je prázdne a nepríjemné. Dvanásťročnej Alenke je smutno. Priateľky sú ešte na prázdninách, mama chodí do práce a Alenka je celý deň sama. Snaží sa skrátiť si dlhú chvíľu a vymýšľa si úlohu očarujúcej partnerky herca, ktorý býva v susedstve. Zoznámi sa i s mladým vojakom zo susedného balkóna. Jediné pekné chvíle prežíva v spoločnosti slepého invalida pána Taraba, ktorý odchádza do nemocnice a zveruje jej do opatery svojho vlčiaka. Alenkina matka má priateľa, ktorý je dievčatku veľmi nesympatický. Nie je nikto, komu by sa mohla zveriť a kto by ju potešil, a tak víta návrh pána Tarabu, ktorý chce svoj návrat z nemocnice osláviť. Pri nákupe sa Alenka stretáva s vojakom Pavlom a na druhý deň ho vyprevádza na stanicu, kde sa jej zrúti nádej prvého cituvého prebudeniea, keď sa objaví Pavlovo dievča. Alenka tak opäť zostáva sama. Pred domom nájde vlčiaka a dozvie sa, že pána Tarabu zrazilo auto a že je zase v nemocnici. Je to zlá správa, ale spolu s ňou prichdáza niečo, na čo všetci podvedome čakali - dážď. Prší a napätie sa pomaly uvoľňuje... Film Karla Kachyni měl společný rozpočet s filmem "Setkání v červenci".
Kapewu, nie?
4/ film japoński OPOWIEŚĆ DRYFUJĄCYCH TRZCIN (Ukigusa monogatari), reż. Yasujirô Ozu, 1934
Na YT w całości z polskimi napisami:
To druga część trylogii Kihachi. Tym razem Ozu spróbował przedstawić w jaki sposób dochodzi do załamania dobrych relacji w rodzinie. Kihachi to wędrowny mistrz kabuki, który przybywa do małej wioski na występy. Chce się znowu połączyć ze swoją ukochaną i pogodzić z nieślubnym synem. Długo ukrywał ich związek przed synem, co rozzłościło jego ukochaną i doprowadziło do zerwania relacji pomiędzy nimi...
5/ z płyty EDISON - INVENTION OF THE MOVIES - trzy filmy tej wytwórni z roku 1915, wśród nich ten:
6/ film brazylijski CHŁOPIEC Z LUSTRA (O menino no espelho), reż. Guilherme Fiúza Zenha, 2014
Na YT trailer:
Fernando to ośmioletni chłopiec o bardzo bujnej wyobraźni. Potrafi latać jak ptak, przeżyć fascynującą przygodę w dżungli, a także odważnie stawić czoła szkolnym łobuziakom. Wraz z przyjaciółmi i psem Capeto działa w tajnym stowarzyszeniu i rozwiązuje zagadki nawiedzonego domu. W ten sposób odreagowuje trudy codziennego mieszczańskiego życia w dużym brazylijskim mieście pełnym reguł i zasad, których chłopiec powinien bezwzględnie przestrzegać.
niedziela, 31 maja 2015
Antoni Czechow - Perpetuum mobile
Tom drugi Dzieł Czechowa, z opowiadaniami z lar 1883-1884:
Perpetuum mobile to historia wyjazdu urzędnika sądowego Griszutkina i doktora Swistyckiego na obdukcję.
Droga długa, pogoda fatalna, jesienna, nie zawadzi więc wstąpić po drodze do Jeżowa, przewodniczącego powiatowych sesji sędziów pokoju. A tam już czeka i poczęstunek i napitek i nocleg gościnny. Okazuje się także, że czeka też córka Jeżowa, młoda wdówka, niezwykle zainteresowana doktorem, jako kawalerem, więc wstawia mu różne głodne kawałki, które mężczyźni tak lubią słyszeć z ust kobiet. Co prawda, u boku wdówki urzęduje antypatyczny wiceprokurator Tulipański, ale czort z nim. W końcu to doktorowi Nadieżda zawierza sekret: gdy w korytarzyku naprzeciw jej drzwi na oknie świeci się lampka, to znaczy, że ona nie śpi i kona z nudów.
Doktor jednak jest bałwan, jeśli chodzi o znajomość porządnych kobiet i aluzju nie poniał, za to dość bezmyślnie wygadał się przed Griszutkinem, gdy po wieczorze spędzonym przy kartach układali się do snu. Griszutkin - stary wyga - nie może darować takiej okazji, a przede wszystkim męskiego obowiązku do spełnienia, pokłóciwszy się z doktorem sam się wybiera do ciepłej wdówki, żeby tylko nie zawieść kobiety. Toteż dochodzi do awantury, podczas której doktor broni honoru Nadieżdy i swego własnego i w rezultacie obaj zrywają się w środku nocy, wsiadają do tarantasu i wracają do miasta, kompletnie poróżnieni. Wszak padły tu takie słowa jak choćby kanalia!
Mija kilka dni i porywczy Griszutkin zjawia się u doktora prosząc o przebaczenie i ekskuzując się zbytnią ilością nalewki, jaką wówczas wypił. Przecież trzeba w końcu dojechać na tę obdukcję, zwłoki czekają. Ruszają więc ponownie w drogę. Czy to takie dziwne, że w karczmie po drodze spotkają Jeżowa i Tulipańskiego? Oni też jadą już od pewnego czasu na sesję...
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1956, str. 24-33
Tytuł oryginalny: Perpetuum-mobile /Перпетуум-мобиле
Przełożył: Aleksander Wat
Przeczytałam 28 maja 2015 roku
Perpetuum mobile to historia wyjazdu urzędnika sądowego Griszutkina i doktora Swistyckiego na obdukcję.
Droga długa, pogoda fatalna, jesienna, nie zawadzi więc wstąpić po drodze do Jeżowa, przewodniczącego powiatowych sesji sędziów pokoju. A tam już czeka i poczęstunek i napitek i nocleg gościnny. Okazuje się także, że czeka też córka Jeżowa, młoda wdówka, niezwykle zainteresowana doktorem, jako kawalerem, więc wstawia mu różne głodne kawałki, które mężczyźni tak lubią słyszeć z ust kobiet. Co prawda, u boku wdówki urzęduje antypatyczny wiceprokurator Tulipański, ale czort z nim. W końcu to doktorowi Nadieżda zawierza sekret: gdy w korytarzyku naprzeciw jej drzwi na oknie świeci się lampka, to znaczy, że ona nie śpi i kona z nudów.
Doktor jednak jest bałwan, jeśli chodzi o znajomość porządnych kobiet i aluzju nie poniał, za to dość bezmyślnie wygadał się przed Griszutkinem, gdy po wieczorze spędzonym przy kartach układali się do snu. Griszutkin - stary wyga - nie może darować takiej okazji, a przede wszystkim męskiego obowiązku do spełnienia, pokłóciwszy się z doktorem sam się wybiera do ciepłej wdówki, żeby tylko nie zawieść kobiety. Toteż dochodzi do awantury, podczas której doktor broni honoru Nadieżdy i swego własnego i w rezultacie obaj zrywają się w środku nocy, wsiadają do tarantasu i wracają do miasta, kompletnie poróżnieni. Wszak padły tu takie słowa jak choćby kanalia!
Mija kilka dni i porywczy Griszutkin zjawia się u doktora prosząc o przebaczenie i ekskuzując się zbytnią ilością nalewki, jaką wówczas wypił. Przecież trzeba w końcu dojechać na tę obdukcję, zwłoki czekają. Ruszają więc ponownie w drogę. Czy to takie dziwne, że w karczmie po drodze spotkają Jeżowa i Tulipańskiego? Oni też jadą już od pewnego czasu na sesję...
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1956, str. 24-33
Tytuł oryginalny: Perpetuum-mobile /Перпетуум-мобиле
Przełożył: Aleksander Wat
Przeczytałam 28 maja 2015 roku
Etykiety:
Literatura rosyjska,
Projekt ANTONI CZECHOW,
Z własnej półki
sobota, 30 maja 2015
Antoni Czechow - Tatuńcio
Ponownie tom pierwszy Dzieł Czechowa, z opowiadaniami z lat 1880-1883.
Tatuńcio. Jaki powinien być tatuńcio - wiadomo. Gruby, okrągły jak baryłka, łysy, dobroduszny, ustępliwy, z drobnymi słabostkami.
Taki właśnie jest nasz tytułowy bohater. Mamuńcia właśnie go przyłapała z pokojówką na kolanach, ale to mądra kobieta, więc nie zwraca na ten drobiazg uwagi. Pozornie. Bo gdy okazuje się, że inaczej nie załatwi sprawy, z którą przyszła do gabinetu, będzie umiała użyć odpowiednich argumentów.
Cóż to za sprawa? Ano, synalek znów przyniósł złą notę z matematyki. Oczywiście, według mamuńci to nie jego wina, on jest przecież bardzo zdolny i niepodobna, by nie umiał jakiejś tam, pfi, arytmetyki - to nauczyciel się zawziął. Trzeba iść go przekonać, bo inaczej synek będzie repetował trzecią klasę.
Tatuńcio co prawda jest zdania, że - niech repetuje, byle nie łobuzował. W ostateczności można dać mu w skórę. Mamuńcia kokietliwie krąży wokół małżonka, w końcu wskazuje tragicznym gestem na portierę, za którą ukryła się pokojówka i tym sposobem skłania wreszcie tatuńcia do poddania się. Cóż robić, pójdzie do nauczyciela i wytłumaczy mu, że synek doskonale umie matematykę, tylko jest słabego zdrowia i nie każdemu może dogodzić.
Zmiana scenerii - mieszkanie nauczyciela. Tatuńcio zastaje go w dość krępującej sytuacji: żona w negliżu przekomarza się z profesorem na temat pieniędzy, których ciągle mało. Po jej umknięciu zaczynają się rozmowy i pertraktacje. Profesor nie chce ustąpić, bo synalek nie uczy się i w dodatku jest zuchwały. Mało tego, z paru innych przedmiotów też ma złe oceny i jego pozostanie w trzeciej klasie jest już właściwie pewne. Wówczas - czym chata bogata tym rada, rzecze tatuńcio i wyciąga z pugilaresu 25 rubli. Któż dziś nie bierze?
No i... aaaaaaaa nie! Tym razem nie opowiem do końca :) Weźmie profesor łapówkę czy nie weźmie? Ustąpi i poprawi noty czy będzie do końca zasadniczy? Jak skończy się ta historia?
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1956, str. 206-214
Tytuł oryginalny: Papasza /Папаша
Przełożył: Jerzy Wyszomirski
Przeczytałam 28 maja 2015 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Tak się rozzuchwaliłam czwartkowym intensywnie spędzonym popołudniem i wieczorem, na przekór ogarniającemu mnie marazmowi, że i w piątek po pracy nie wróciłam prosto do domu (o ile można tę drogę nazwać prostą - ze względu na trwający remont ulicy Podwale, mam teraz drogę do domu niczym bohater Bareji, najpierw jadę tramwajem pod Aleje, potem autobusem do placu Inwalidów i stamtąd dopiero tramwajem do domu) tylko
a/ wstąpiłam do hinduskiego sklepu, który jest takowym już tylko z nazwy i kupiłam sobie dwie koszuliny
b/ udałam się moim kulejącym kroczkiem do księgarni Akademickiej i nabyłam wspomnienia prof. Aleksandra Koja
c/ oddałam książki w bibliotece na Rajskiej i POWSTRZYMAŁAM SIĘ od wypożyczenia kolejnych
d/ a w domu, gdy robiło się pranie, dokonałam ostatecznej instalacji nowego sprzętu i zakładam, że nie spadnie mi on na łeb, gdy będę spoczywać w objęciach tego tam, Morfeusza
e/ po czym, rozwiesiwszy pranie, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku oddałam się lekturze Voglera, popłakawszy się tu i ówdzie, na co sobie mogłam pozwolić nie planując już wyjścia :)
f/ a wieczorkiem, gdy się ściemniło, obejrzałam sobie jakąś tam włoską komedię romantyczną (obyło się bez płaczu)
Tatuńcio. Jaki powinien być tatuńcio - wiadomo. Gruby, okrągły jak baryłka, łysy, dobroduszny, ustępliwy, z drobnymi słabostkami.
Taki właśnie jest nasz tytułowy bohater. Mamuńcia właśnie go przyłapała z pokojówką na kolanach, ale to mądra kobieta, więc nie zwraca na ten drobiazg uwagi. Pozornie. Bo gdy okazuje się, że inaczej nie załatwi sprawy, z którą przyszła do gabinetu, będzie umiała użyć odpowiednich argumentów.
Cóż to za sprawa? Ano, synalek znów przyniósł złą notę z matematyki. Oczywiście, według mamuńci to nie jego wina, on jest przecież bardzo zdolny i niepodobna, by nie umiał jakiejś tam, pfi, arytmetyki - to nauczyciel się zawziął. Trzeba iść go przekonać, bo inaczej synek będzie repetował trzecią klasę.
Tatuńcio co prawda jest zdania, że - niech repetuje, byle nie łobuzował. W ostateczności można dać mu w skórę. Mamuńcia kokietliwie krąży wokół małżonka, w końcu wskazuje tragicznym gestem na portierę, za którą ukryła się pokojówka i tym sposobem skłania wreszcie tatuńcia do poddania się. Cóż robić, pójdzie do nauczyciela i wytłumaczy mu, że synek doskonale umie matematykę, tylko jest słabego zdrowia i nie każdemu może dogodzić.
Zmiana scenerii - mieszkanie nauczyciela. Tatuńcio zastaje go w dość krępującej sytuacji: żona w negliżu przekomarza się z profesorem na temat pieniędzy, których ciągle mało. Po jej umknięciu zaczynają się rozmowy i pertraktacje. Profesor nie chce ustąpić, bo synalek nie uczy się i w dodatku jest zuchwały. Mało tego, z paru innych przedmiotów też ma złe oceny i jego pozostanie w trzeciej klasie jest już właściwie pewne. Wówczas - czym chata bogata tym rada, rzecze tatuńcio i wyciąga z pugilaresu 25 rubli. Któż dziś nie bierze?
No i... aaaaaaaa nie! Tym razem nie opowiem do końca :) Weźmie profesor łapówkę czy nie weźmie? Ustąpi i poprawi noty czy będzie do końca zasadniczy? Jak skończy się ta historia?
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1956, str. 206-214
Tytuł oryginalny: Papasza /Папаша
Przełożył: Jerzy Wyszomirski
Przeczytałam 28 maja 2015 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Tak się rozzuchwaliłam czwartkowym intensywnie spędzonym popołudniem i wieczorem, na przekór ogarniającemu mnie marazmowi, że i w piątek po pracy nie wróciłam prosto do domu (o ile można tę drogę nazwać prostą - ze względu na trwający remont ulicy Podwale, mam teraz drogę do domu niczym bohater Bareji, najpierw jadę tramwajem pod Aleje, potem autobusem do placu Inwalidów i stamtąd dopiero tramwajem do domu) tylko
a/ wstąpiłam do hinduskiego sklepu, który jest takowym już tylko z nazwy i kupiłam sobie dwie koszuliny
b/ udałam się moim kulejącym kroczkiem do księgarni Akademickiej i nabyłam wspomnienia prof. Aleksandra Koja
c/ oddałam książki w bibliotece na Rajskiej i POWSTRZYMAŁAM SIĘ od wypożyczenia kolejnych
d/ a w domu, gdy robiło się pranie, dokonałam ostatecznej instalacji nowego sprzętu i zakładam, że nie spadnie mi on na łeb, gdy będę spoczywać w objęciach tego tam, Morfeusza
e/ po czym, rozwiesiwszy pranie, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku oddałam się lekturze Voglera, popłakawszy się tu i ówdzie, na co sobie mogłam pozwolić nie planując już wyjścia :)
f/ a wieczorkiem, gdy się ściemniło, obejrzałam sobie jakąś tam włoską komedię romantyczną (obyło się bez płaczu)
piątek, 29 maja 2015
Antoni Czechow - Dyplomata
Znów trzeci tom, z opowiadaniami z 1885 roku:
No, dyplomatą trzeba umieć być! Nie wiadomo dlaczego krewnym Anny Kuwałdiny, która właśnie zmarła, przyszło do głowy, że pułkownik Piskariow najlepiej przekaże tę smutną nowinę małżonkowi zmarłej, od jakiegoś czasu żyjącemu w separacji.
Tak dyplomatycznie przekaże, przygotuje go najpierw, żeby go nie przerazić, bo to człowiek chorowity i jeszcze mu się coś stanie. Michaił Pietrowicz miał chwilę słabości, o której wybaczenie nie raz prosił swą ślubną, ale ona jak go wyrzuciła z domu, tak i nie przebaczała. Na tym postanowił bazować "dyplomata" Piskariow, zaczynając rozmowę od luźnej pogawędki na własny temat w stylu 'jestem wdowcem, mogę robić co chcę, nikt mi nic nie każe, czuję, że żyję'. Kuwałdin pracował akurat nad bilansem, więc wielkiej uwagi na to mamrotanie, gdy wtem wychwytuje słowo...
- Ile w NIEBOSZCZCE było jadu, tego wprost wyrazić nie podobna!
Nieboszczce??? - wytrzeszcza oczy nieszczęsny Kuwałdin i odrywa się od papierów.
Tu Piskariow przypomina sobie, że miał być delikatny i dyplomatycznie podejść do sprawy, więc wykręca się, że wcale tego nie mówił, słuchaj uchem, a nie brzuchem. Chciał tylko powiedzieć, że Kuwałdina to stara zołza, co komu po takiej żonie, nie ma czego żałować, świeć Panie nad jej duszą...
Radca tytularny Kuwałdin blednie, zaczyna się energiczniej dopytywać, co się stało, jak to, czy umarła, kiedy.
- Ale gdzie tam umarła, idź, sam się przekonaj, żywa jak rybka... tu ojciec Matwiej panichidę odprawia, a ta wrzeszczy na cały dom!
Jaką panichidę? A no, właściwie żadną, takie tam... zaplątał się Piskariow kompletnie, ociera łysinę z potu, nie wie już, jak się wykręcić z tej sytuacji, gdy Kuwałdin zanosi się histerycznym płaczem. Wraca Piskariow do mieszkania zmarłej i prosi, żeby mu dać spokój z takimi dyplomatycznymi misjami. Wszak ledwo dwa słowa napomknął, a ten już leży bez zmysłów!
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 269-274
Tytuł oryginalny: Dipłomat /Дипломат
Przeczytałam 27 maja 2015 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Cisza była ostatnio na froncie zakupowym, ale na allegro rzucili Diariusz podręczny Kamińskiego, na który polowałam od dłuższego czasu - wyczytałam o nim w bibliografii któregoś z cracovianów. Trzy dychy, no ale przemknął jak meteor, to wzięłam.
A drugą pozycję nabyłam dzięki Monice, która z Warszawy doniosła o najnowszym wydawnictwie WAM. Cena z okładki prawie 37 zł, ja kupiłam na allegro w Świecie Książki za niecałe 26 zł (odbiór osobisty), więc jestem usatysfakcjonowana. Lektura zapowiada się całkiem miło.
Przy okazji odbierania książki w Galerii Krakowskiej zajrzałam do sklepu z RTV i nabyłam drogą kupna kolejny odtwarzacz DVD, który przypięłam do projektora i oto wreszcie, po czterech miesiącach korzystania jedynie z pendrive'a, mogę oglądać też filmy z oryginalnych płyt, hurra! Nie obyło się bez dokupienia jakichś cinchy, przedłużaczy... wszędzie kable, muszę to jeszcze jakoś poprzyklejać, żeby luzem nie zwisały :) to taka polityka - cinche mają półtora metra długości, gdy łączy się nimi urządzenia stojące OBOK SIEBIE, natomiast kabel do zasilania od DVD jest króciutki i wymaga przedłużacza :)
No ale nic, jestem szczęśliwa, że jest, że działa, że całkiem już nie muszę wychodzić z łóżka :)
No, dyplomatą trzeba umieć być! Nie wiadomo dlaczego krewnym Anny Kuwałdiny, która właśnie zmarła, przyszło do głowy, że pułkownik Piskariow najlepiej przekaże tę smutną nowinę małżonkowi zmarłej, od jakiegoś czasu żyjącemu w separacji.
Tak dyplomatycznie przekaże, przygotuje go najpierw, żeby go nie przerazić, bo to człowiek chorowity i jeszcze mu się coś stanie. Michaił Pietrowicz miał chwilę słabości, o której wybaczenie nie raz prosił swą ślubną, ale ona jak go wyrzuciła z domu, tak i nie przebaczała. Na tym postanowił bazować "dyplomata" Piskariow, zaczynając rozmowę od luźnej pogawędki na własny temat w stylu 'jestem wdowcem, mogę robić co chcę, nikt mi nic nie każe, czuję, że żyję'. Kuwałdin pracował akurat nad bilansem, więc wielkiej uwagi na to mamrotanie, gdy wtem wychwytuje słowo...
- Ile w NIEBOSZCZCE było jadu, tego wprost wyrazić nie podobna!
Nieboszczce??? - wytrzeszcza oczy nieszczęsny Kuwałdin i odrywa się od papierów.
Tu Piskariow przypomina sobie, że miał być delikatny i dyplomatycznie podejść do sprawy, więc wykręca się, że wcale tego nie mówił, słuchaj uchem, a nie brzuchem. Chciał tylko powiedzieć, że Kuwałdina to stara zołza, co komu po takiej żonie, nie ma czego żałować, świeć Panie nad jej duszą...
Radca tytularny Kuwałdin blednie, zaczyna się energiczniej dopytywać, co się stało, jak to, czy umarła, kiedy.
- Ale gdzie tam umarła, idź, sam się przekonaj, żywa jak rybka... tu ojciec Matwiej panichidę odprawia, a ta wrzeszczy na cały dom!
Jaką panichidę? A no, właściwie żadną, takie tam... zaplątał się Piskariow kompletnie, ociera łysinę z potu, nie wie już, jak się wykręcić z tej sytuacji, gdy Kuwałdin zanosi się histerycznym płaczem. Wraca Piskariow do mieszkania zmarłej i prosi, żeby mu dać spokój z takimi dyplomatycznymi misjami. Wszak ledwo dwa słowa napomknął, a ten już leży bez zmysłów!
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 269-274
Tytuł oryginalny: Dipłomat /Дипломат
Przeczytałam 27 maja 2015 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Cisza była ostatnio na froncie zakupowym, ale na allegro rzucili Diariusz podręczny Kamińskiego, na który polowałam od dłuższego czasu - wyczytałam o nim w bibliografii któregoś z cracovianów. Trzy dychy, no ale przemknął jak meteor, to wzięłam.
A drugą pozycję nabyłam dzięki Monice, która z Warszawy doniosła o najnowszym wydawnictwie WAM. Cena z okładki prawie 37 zł, ja kupiłam na allegro w Świecie Książki za niecałe 26 zł (odbiór osobisty), więc jestem usatysfakcjonowana. Lektura zapowiada się całkiem miło.
Przy okazji odbierania książki w Galerii Krakowskiej zajrzałam do sklepu z RTV i nabyłam drogą kupna kolejny odtwarzacz DVD, który przypięłam do projektora i oto wreszcie, po czterech miesiącach korzystania jedynie z pendrive'a, mogę oglądać też filmy z oryginalnych płyt, hurra! Nie obyło się bez dokupienia jakichś cinchy, przedłużaczy... wszędzie kable, muszę to jeszcze jakoś poprzyklejać, żeby luzem nie zwisały :) to taka polityka - cinche mają półtora metra długości, gdy łączy się nimi urządzenia stojące OBOK SIEBIE, natomiast kabel do zasilania od DVD jest króciutki i wymaga przedłużacza :)
No ale nic, jestem szczęśliwa, że jest, że działa, że całkiem już nie muszę wychodzić z łóżka :)
czwartek, 28 maja 2015
Daria Doncowa - Bilet na kowior-wiertoliot
Było nie było, a kolejna Wiola Tarakanowa musi się przeczytać. Nawet niedługo jej szukałam, bo stała na samym przedzie (nadmieniam, że półka jest dwurzędowa), więc wykrętu zabrakło.
Rzut oka na regał:
To już piętnasta z serii.
Ale nie jest tak dobrze, że nadrabiam zaległości i wkrótce skończę, bo te siedemnaście sztuk to dane z 2008 roku. Minęło siedem lat i mamy aktualnie na stanie sztuk uwaga TRZYDZIEŚCI SZEŚĆ, więc ja tej Doncowej nigdy nie dogonię. Poświęciłam chwilę kalkulatorowi i wyszło mię, że jej serie liczą na dzień dzisiejszy 186 arcydzieł, dzielone przez 12 (wszak czytam jedno w miesiącu) daje nam piętnaście i pół roku czytania, a przecież przez te 15 lat przybędzie kolejny tryliard 'ironicznych kryminałów'! To jest tak, że się z Doncową ścigamy - ja czytam jedną książkę, ona w tym czasie pisze drugą. Jedyna nadzieja w tym, że dwa miesiące w roku odpoczywa... zaraz zaraz, to ile to będzie nadgonionych?
No ale przecież nie będę z tego powodu narzekać, prawda? Od przybytku głowa nie boli... a wspominałam, że mam umowę z panem Wiktorem na dosyłkę kolejnych tomików? Jakoś tak na początku czerwca czyli lada chwila :)
Tytuł dzisiejszej pozycji brzmi po naszemu BILET NA LATAJĄCY DYWAN. Nie będziemy tu wnikać w szczegóły. Zarys fabuły przedstawiono na okładce tomiku:
Jest tu istna karuzela złożona ze zdziwaczałych kolekcjonerów, zapatrzonych ślepo w małżonka niewiast, lekceważonych córek, przynoszących nieszczęście glinianych figurek kotów, zaginionych więźniarek i dzieci oddanych do adopcji - to w sowieckiej jeszcze przeszłości, a dziś mamy przede wszystkim wątek zamordowanej żony masażysty i podejrzanej o tę zbrodnię młodej modelki-sąsiadki. Wiłka na prośbę jej matki podejmuje się wyśledzić prawdę o przestępstwie, ale jak zwykle idzie niekoniecznie w dobrym kierunku i sprawa wyjaśnia się dopiero przy pomocy znajomego milicjanta. Wcześniej można było zwariować od natłoku sprzecznych informacji i rzeczywiście kupić bilet na latający dywan, byle uciec od tego przypadku :)
Początek:
i koniec:
Wyd. EKSMO Moskwa 2008, 381 stron
Tytuł oryginalny: Билет на ковёр-вертолёт
Z własnej półki (kupione na allegro 16 kwietnia 2009 roku za 10 zł)
Przeczytałam 26 maja 2015 roku
Rzut oka na regał:
To już piętnasta z serii.
Ale nie jest tak dobrze, że nadrabiam zaległości i wkrótce skończę, bo te siedemnaście sztuk to dane z 2008 roku. Minęło siedem lat i mamy aktualnie na stanie sztuk uwaga TRZYDZIEŚCI SZEŚĆ, więc ja tej Doncowej nigdy nie dogonię. Poświęciłam chwilę kalkulatorowi i wyszło mię, że jej serie liczą na dzień dzisiejszy 186 arcydzieł, dzielone przez 12 (wszak czytam jedno w miesiącu) daje nam piętnaście i pół roku czytania, a przecież przez te 15 lat przybędzie kolejny tryliard 'ironicznych kryminałów'! To jest tak, że się z Doncową ścigamy - ja czytam jedną książkę, ona w tym czasie pisze drugą. Jedyna nadzieja w tym, że dwa miesiące w roku odpoczywa... zaraz zaraz, to ile to będzie nadgonionych?
No ale przecież nie będę z tego powodu narzekać, prawda? Od przybytku głowa nie boli... a wspominałam, że mam umowę z panem Wiktorem na dosyłkę kolejnych tomików? Jakoś tak na początku czerwca czyli lada chwila :)
Tytuł dzisiejszej pozycji brzmi po naszemu BILET NA LATAJĄCY DYWAN. Nie będziemy tu wnikać w szczegóły. Zarys fabuły przedstawiono na okładce tomiku:
Jest tu istna karuzela złożona ze zdziwaczałych kolekcjonerów, zapatrzonych ślepo w małżonka niewiast, lekceważonych córek, przynoszących nieszczęście glinianych figurek kotów, zaginionych więźniarek i dzieci oddanych do adopcji - to w sowieckiej jeszcze przeszłości, a dziś mamy przede wszystkim wątek zamordowanej żony masażysty i podejrzanej o tę zbrodnię młodej modelki-sąsiadki. Wiłka na prośbę jej matki podejmuje się wyśledzić prawdę o przestępstwie, ale jak zwykle idzie niekoniecznie w dobrym kierunku i sprawa wyjaśnia się dopiero przy pomocy znajomego milicjanta. Wcześniej można było zwariować od natłoku sprzecznych informacji i rzeczywiście kupić bilet na latający dywan, byle uciec od tego przypadku :)
Początek:
i koniec:
Wyd. EKSMO Moskwa 2008, 381 stron
Tytuł oryginalny: Билет на ковёр-вертолёт
Z własnej półki (kupione na allegro 16 kwietnia 2009 roku za 10 zł)
Przeczytałam 26 maja 2015 roku
środa, 27 maja 2015
Antoni Czechow - Chórzystka
Tom IV Dzieł Czechowa, zawierający opowiadania z 1886 roku:
Chórzystka to cicha bohaterka niniejszego utworu.
Pasza-chórzystka przyjmuje wizyty panów, bo nam nie wolno nie przyjmować. Zysku z tego wielkiego nie ma, ot, nazbierała trochę biżuteryjnych drobiazgów przez wszystkie lata, zanim wydarzyła się ta żałosna historia. Podczas wizyty aktualnego amanta Kołpakowa do drzwi Paszy zapukała jego żona. Kołpakow zdążył się ewakuować do sąsiedniego pokoju, skąd z drżeniem serca podsłuchiwał przebieg wizyty. Okazało się, że dama nie przyszła ot tak sobie, zażądać praw do swego ślubnego. Przyszła zażądać gotówki! Kołpakow sprzeniewierzył na służbie 900 rubli i jeśli nie zwróci się ich natychmiast, czeka go więzienie, a żonę i dziatki marny los. Na próżno Pasza zapewnia damę, że nigdy nie widziała na oczy takich pieniędzy. No jak to, przecież to pewnie na nią amant wydał te ruble! Dama ma swoje sposoby, by wymóc na Paszy oddanie nędznych kosztowności, całego majątku biednej, naiwnej, a przy tym o dobrym sercu dziewczyny. Kołpakow po odejściu żony z zawiniątkiem zachwyca się postawą tej uczciwej kobiety, która gotowa była uklęknąć przed dziewką. Nigdy sobie tego nie wybaczy. Ona - cnotliwa, dumna, czysta! Przed tą ścierką! Idź precz ode mnie!
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 236-242
Tytuł oryginalny: Choristka /Хористка
Przełożyła: Maria Dąbrowska
Z własnej półki
Przeczytałam 24 maja 2015 roku
Chórzystka to cicha bohaterka niniejszego utworu.
Pasza-chórzystka przyjmuje wizyty panów, bo nam nie wolno nie przyjmować. Zysku z tego wielkiego nie ma, ot, nazbierała trochę biżuteryjnych drobiazgów przez wszystkie lata, zanim wydarzyła się ta żałosna historia. Podczas wizyty aktualnego amanta Kołpakowa do drzwi Paszy zapukała jego żona. Kołpakow zdążył się ewakuować do sąsiedniego pokoju, skąd z drżeniem serca podsłuchiwał przebieg wizyty. Okazało się, że dama nie przyszła ot tak sobie, zażądać praw do swego ślubnego. Przyszła zażądać gotówki! Kołpakow sprzeniewierzył na służbie 900 rubli i jeśli nie zwróci się ich natychmiast, czeka go więzienie, a żonę i dziatki marny los. Na próżno Pasza zapewnia damę, że nigdy nie widziała na oczy takich pieniędzy. No jak to, przecież to pewnie na nią amant wydał te ruble! Dama ma swoje sposoby, by wymóc na Paszy oddanie nędznych kosztowności, całego majątku biednej, naiwnej, a przy tym o dobrym sercu dziewczyny. Kołpakow po odejściu żony z zawiniątkiem zachwyca się postawą tej uczciwej kobiety, która gotowa była uklęknąć przed dziewką. Nigdy sobie tego nie wybaczy. Ona - cnotliwa, dumna, czysta! Przed tą ścierką! Idź precz ode mnie!
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 236-242
Tytuł oryginalny: Choristka /Хористка
Przełożyła: Maria Dąbrowska
Z własnej półki
Przeczytałam 24 maja 2015 roku
Etykiety:
Literatura rosyjska,
Projekt ANTONI CZECHOW,
Z własnej półki
wtorek, 26 maja 2015
Antoni Czechow - Drogi pies
Tym razem tom 3, zawierający utwory z 1885 roku:
Drogi pies okazuje się nie tak bardzo drogi sercu swego pana.
Porucznik Dubow, nieco sobie podpiwszy do spółki z wolontariuszem Knapsem, wpadł na świetny pomysł sprzedania mu swego psa. Miłka to według niego czystej krwi angielski seter, gdy była szczeniakiem, zapłacił za nią sto rubli. Wspaniały pies, tyle że Dubow nie ma czasu polować, więc zwierzę się marnuje. Im bardziej Knaps się wykręca od tego nabytku, tym bardziej Dubow zachwala swego ulubieńca, gotów przysiąc, że to - wbrew imieniu - pies, a nie suka. Wieczór mija w rytmie opróżnianych butelek, Dubow spuszcza z ceny, w końcu proponuje Knapsowi Miłkę za darmo... by wreszcie spytać, czy hycle miejscowi przyjmują psy. Okazuje się, że ta cenna Miłka paskudzi w mieszkaniu, a w dodatku poprzedniego dnia zeżarła w kuchni wszystko mięso!
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 171-174
Tytuł oryginalny: Dorogaja sobaka /Дорогая собака
Przełożyli: Janina i Jan Brzechwowie
Z własnej półki
Przeczytałam 24 maja 2015 roku
W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ piąty odcinek serialu rosyjskiego CZECHOW I CO
Będą to ekranizacje kolejnych trzech opowiadań: Dipłomat, Papasza, Perpetuum mobile.
Nie ma na YT :(
2/ film polski OPOWIEŚĆ ATLANTYCKA, reż. Wanda Jakubowska, 1954
Na YT jedynie fragment w podsumowaniu 1954 roku:
Losy odnalezionego przez francuskich chłopów Niemca - dezertera z walczącego w Wietnamie oddziału Legii Cudzoziemskiej. Trzynastoletni chłopiec francuski Bernard podczas wakacji spędzanych na wybrzeżu Atlantyku zaprzyjaźnia się z Gastonem, wychowywanym przez miejscowego drwala. Obaj odkrywają w zniszczonym bunkrze niemieckim uciekiniera z Legii Cudzoziemskiej...
3/ film czeski MIŁOŚĆ MIĘDZY KROPLAMI DESZCZU (Lásky mezi kapkami deště), reż. Karel Kachyňa, 1979
Fragment:
Romanca o žižkovskom dievčati, dvoch bratoch, stratenom obuvníkovi a nedozretom viniči. Príbeh z pražského Žižkova tridsiatych rokov. V meste sa rozmáha veľkoobuvník Baťa a obuvník Bursík čím menej dokáže konkurovať jeho lacným produktom. Jeho dvaja synovia prežívajú obdobie, ktorému sa vraví dospievanie a každý iným spôsobom. Prvé milostné splanutia a hľadanie si miesta v živote poznamenanom sociálnou neistotou a neskôr okupáciou...
Historia z praskiego Žižkova lat trzydziestych. W mieście rozwija działalność przedsiębiorca Bata i szewc Bursik nie jest w stanie konkurować z tanim produktem. Jego dwaj synowie przeżywają okres dorastania każdy na swój sposób. Pierwsze miłosne doświadczenia i szukanie własnego miejsca w życiu.
4/ film japoński MATKA POWINNA BYĆ KOCHANA (Haha wo kowazuya), reż. Yasujirô Ozu, 1934
Na YT w całości z polskimi napisami:
Beztroskie życie rodziny Kajiwara kończy się niespodziewanie, kiedy patriarcha rodu umiera na atak serca. Osiem lat później, najstarszy syn Sadao, dowiaduje się, iż nie jest biologicznym synem swojej matki Chieko, przez co odrzuca jej miłość. Rodzina przeprowadza się do skromnego domu na wsi, ale relacje pomiędzy nimi psują się po tym, jak matka zaczyna faworyzować swojego pasierba. Po tej sytuacji Sadao ucieka z domu.
5/ z płyty EDISON - INVENTION OF THE MOVIES - filmy tej wytwórni z roku 1914, wśród nich ten:
6/ film rosyjski DUREŃ (Durak), reż. Jurij Bykow, 2014
Na YT w całości:
Wezwany do awarii hydraulik Dima orientuje się, że stary budynek, w którym się znajduje, wkrótce runie.
Drogi pies okazuje się nie tak bardzo drogi sercu swego pana.
Porucznik Dubow, nieco sobie podpiwszy do spółki z wolontariuszem Knapsem, wpadł na świetny pomysł sprzedania mu swego psa. Miłka to według niego czystej krwi angielski seter, gdy była szczeniakiem, zapłacił za nią sto rubli. Wspaniały pies, tyle że Dubow nie ma czasu polować, więc zwierzę się marnuje. Im bardziej Knaps się wykręca od tego nabytku, tym bardziej Dubow zachwala swego ulubieńca, gotów przysiąc, że to - wbrew imieniu - pies, a nie suka. Wieczór mija w rytmie opróżnianych butelek, Dubow spuszcza z ceny, w końcu proponuje Knapsowi Miłkę za darmo... by wreszcie spytać, czy hycle miejscowi przyjmują psy. Okazuje się, że ta cenna Miłka paskudzi w mieszkaniu, a w dodatku poprzedniego dnia zeżarła w kuchni wszystko mięso!
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 171-174
Tytuł oryginalny: Dorogaja sobaka /Дорогая собака
Przełożyli: Janina i Jan Brzechwowie
Z własnej półki
Przeczytałam 24 maja 2015 roku
W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ piąty odcinek serialu rosyjskiego CZECHOW I CO
Będą to ekranizacje kolejnych trzech opowiadań: Dipłomat, Papasza, Perpetuum mobile.
Nie ma na YT :(
2/ film polski OPOWIEŚĆ ATLANTYCKA, reż. Wanda Jakubowska, 1954
Na YT jedynie fragment w podsumowaniu 1954 roku:
Losy odnalezionego przez francuskich chłopów Niemca - dezertera z walczącego w Wietnamie oddziału Legii Cudzoziemskiej. Trzynastoletni chłopiec francuski Bernard podczas wakacji spędzanych na wybrzeżu Atlantyku zaprzyjaźnia się z Gastonem, wychowywanym przez miejscowego drwala. Obaj odkrywają w zniszczonym bunkrze niemieckim uciekiniera z Legii Cudzoziemskiej...
3/ film czeski MIŁOŚĆ MIĘDZY KROPLAMI DESZCZU (Lásky mezi kapkami deště), reż. Karel Kachyňa, 1979
Fragment:
Romanca o žižkovskom dievčati, dvoch bratoch, stratenom obuvníkovi a nedozretom viniči. Príbeh z pražského Žižkova tridsiatych rokov. V meste sa rozmáha veľkoobuvník Baťa a obuvník Bursík čím menej dokáže konkurovať jeho lacným produktom. Jeho dvaja synovia prežívajú obdobie, ktorému sa vraví dospievanie a každý iným spôsobom. Prvé milostné splanutia a hľadanie si miesta v živote poznamenanom sociálnou neistotou a neskôr okupáciou...
Historia z praskiego Žižkova lat trzydziestych. W mieście rozwija działalność przedsiębiorca Bata i szewc Bursik nie jest w stanie konkurować z tanim produktem. Jego dwaj synowie przeżywają okres dorastania każdy na swój sposób. Pierwsze miłosne doświadczenia i szukanie własnego miejsca w życiu.
4/ film japoński MATKA POWINNA BYĆ KOCHANA (Haha wo kowazuya), reż. Yasujirô Ozu, 1934
Na YT w całości z polskimi napisami:
Beztroskie życie rodziny Kajiwara kończy się niespodziewanie, kiedy patriarcha rodu umiera na atak serca. Osiem lat później, najstarszy syn Sadao, dowiaduje się, iż nie jest biologicznym synem swojej matki Chieko, przez co odrzuca jej miłość. Rodzina przeprowadza się do skromnego domu na wsi, ale relacje pomiędzy nimi psują się po tym, jak matka zaczyna faworyzować swojego pasierba. Po tej sytuacji Sadao ucieka z domu.
5/ z płyty EDISON - INVENTION OF THE MOVIES - filmy tej wytwórni z roku 1914, wśród nich ten:
6/ film rosyjski DUREŃ (Durak), reż. Jurij Bykow, 2014
Na YT w całości:
Wezwany do awarii hydraulik Dima orientuje się, że stary budynek, w którym się znajduje, wkrótce runie.
poniedziałek, 25 maja 2015
Antoni Czechow - Z nudów
Ciągle tom piąty i opowiadania z lat 1886-87.
Dzisiejsze zatytułowane jest Z nudów.
Trójka bohaterów - notariusz, jego żona, jej kochanek. Oj nie nie, kochanek to za duże słowo, raczej dopiero kandydat na amanta. Notariusz nie może zasnąć po obiedzie z powodu zgagi i poprzewracawszy się na łóżku z boku na bok w bezskutecznym poszukiwaniu poobiedniej drzemki zagląda do gabinetu po gazety. A tam - czeka go smakowita scenka - żona upozowana na kozetce na Kleopatrę, u jej stóp młody, 20-letni korepetytor, najwyraźniej właśnie się całowali.
Notariusz nie jest zazdrosny, kiedyś tam był w Annie Siemionownie zakochany, ożenił się, minęły lata, teraz chętnie by się rozwiódł, no ale jak, dzieci przecież. Za to nasz notariusz się nudzi, więc łapie w lot okazję do rozrywki i postanawia podręczyć młodzieniaszka. Z żony sobie pokpiwa, jaka to z niej balzakowska heroina, ale korepetytorowi oznajmia, że w takiej sytuacji on, chociaż zrozpaczony utratą ukochanej kobiety, ustępuje pola, wyprowadzi się, na dzieci będzie łożył, ale utrzymanie Anny Siemionowny musi młody człowiek, nawiasem mówiąc student, wziąć na swoje barki. Strzelać się nie będą, no chyba żeby korepetytor nie chciał postąpić jak człowiek honoru :) Okazuje się przy tym, że Anna Siemionowna naopowiadała młodzieńcowi bzdur o tym, jak to notariusz ożenił się z nią jedynie dla posagu, jak ją dręczył i terroryzował, no, klasyczne 'mąż mnie nie rozumie'... i tak naprawdę zastawiła na Wasię sieci też tylko z nudów.
Nie bójmy się jednak, wszystko skończy się szczęśliwie, wszak to tylko takie żarty Z NUDÓW są... zwłaszcza gdy na horyzoncie pojawi się czwarta bohaterka, służąca Nastia biegnąca po kwas. Nastia głupia, ale - bez żadnych fumów...
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 438-444
Tytuł oryginalny: Ot nieczego diełat /От нечего делать
Przełożyła: Irena Bajkowska
Z własnej półki
Przeczytałam 24 maja 2015 roku
Dzisiejsze zatytułowane jest Z nudów.
Trójka bohaterów - notariusz, jego żona, jej kochanek. Oj nie nie, kochanek to za duże słowo, raczej dopiero kandydat na amanta. Notariusz nie może zasnąć po obiedzie z powodu zgagi i poprzewracawszy się na łóżku z boku na bok w bezskutecznym poszukiwaniu poobiedniej drzemki zagląda do gabinetu po gazety. A tam - czeka go smakowita scenka - żona upozowana na kozetce na Kleopatrę, u jej stóp młody, 20-letni korepetytor, najwyraźniej właśnie się całowali.
Notariusz nie jest zazdrosny, kiedyś tam był w Annie Siemionownie zakochany, ożenił się, minęły lata, teraz chętnie by się rozwiódł, no ale jak, dzieci przecież. Za to nasz notariusz się nudzi, więc łapie w lot okazję do rozrywki i postanawia podręczyć młodzieniaszka. Z żony sobie pokpiwa, jaka to z niej balzakowska heroina, ale korepetytorowi oznajmia, że w takiej sytuacji on, chociaż zrozpaczony utratą ukochanej kobiety, ustępuje pola, wyprowadzi się, na dzieci będzie łożył, ale utrzymanie Anny Siemionowny musi młody człowiek, nawiasem mówiąc student, wziąć na swoje barki. Strzelać się nie będą, no chyba żeby korepetytor nie chciał postąpić jak człowiek honoru :) Okazuje się przy tym, że Anna Siemionowna naopowiadała młodzieńcowi bzdur o tym, jak to notariusz ożenił się z nią jedynie dla posagu, jak ją dręczył i terroryzował, no, klasyczne 'mąż mnie nie rozumie'... i tak naprawdę zastawiła na Wasię sieci też tylko z nudów.
Nie bójmy się jednak, wszystko skończy się szczęśliwie, wszak to tylko takie żarty Z NUDÓW są... zwłaszcza gdy na horyzoncie pojawi się czwarta bohaterka, służąca Nastia biegnąca po kwas. Nastia głupia, ale - bez żadnych fumów...
Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 438-444
Tytuł oryginalny: Ot nieczego diełat /От нечего делать
Przełożyła: Irena Bajkowska
Z własnej półki
Przeczytałam 24 maja 2015 roku
Etykiety:
Literatura rosyjska,
Projekt ANTONI CZECHOW,
Z własnej półki
Subskrybuj:
Posty (Atom)