piątek, 18 kwietnia 2014

Irena Ciosińska - Po prostu miałam szczęście

W Wielkim Tygodniu poświęciłam się lekturze o strasznych czasach. Jednak mimo ciężkości tematu wspomnienia z pobytu w więzieniu na Montelupich, a potem w kolejnych obozach koncentracyjnych dają łut nadziei, a to dzięki wrodzonemu optymizmowi autorki. Lekarka, którą uratował z zagłady jej zawód - w obozie zamiast być szeregową więźniarką pracowała na rewirze (oddziale szpitalnym), co nieraz uratowało jej życie.
O jej dziejach napisano na okładce książki:
Dziś pewnie Irena Ciosińska albo jest bardzo wiekową panią albo już odeszła. O takie postaci dziś trudno. Kobieta nie załamująca się w żadnych okolicznościach (zdarzyło jej się raz w życiu płakać!), wykazująca ogromny hart ducha i przede wszystkim niezwykle oddana swej profesji, nie szczędząca sił dla ratowania chorych, kosztem snu i jedzenia. Nie porzucająca ich nawet w chwili, gdy wydawałoby się, że może spokojnie wracać do domu (po wyzwoleniu), a rannych zostawić miejscowym lekarzom. Potrafiąca postawić się przed obozową władzą (czyli de facto Bogiem), by uzyskać dodatkowe środki opatrunkowe czy tabletki przeciw biegunce. Umiejąca w tym celu wykorzystać swą wiedzę psychologiczną (jeśli wydrzeć się na takiego hitlerowca, ten pomyśli, że więźniarka wie, co robi czyli ma do tego prawo, na przykład jest podstawiona). Nie zaniedbująca w najgorszych sanitarnych warunkach codziennej higieny, jako warunku zachowania zdrowia (za to ją szczególnie podziwiam, bo ja jestem strasznym leniem wygodnickim i podejrzewam, że wolałabym już wcale się nie myć, niż w zimie biegać na wyścigi, kto pierwszy, pod lodowaty prysznic).

Oczywiście opis warunków obozowych pokrywa się z innymi relacjami świadków - tych, którzy przeżyli, ale czasem dodaje nowe szczegóły. Wbił mi się w pamięć ten fragment:
Kupiłam tę książkę jako cracovianum, cytowane w pracy W okupowanym Krakowie Anny Czocher. Samego Krakowa było tam niewiele, opis wojennych losów autorki poprzedzających jej aresztowanie i sam pobyt na Montelupich, potem już przenosimy się kolejno do Ravensbrück, Oranienburga, Sahsenhausen i Genthina, wielkich machin produkujących śmierć.

Autorka wspomnień ocalała. Po prostu miała szczęście.

Początek:
i koniec:

Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 1989, wyd. I, 125 stron
Z własnej półki (kupione 15 kwietnia 2014 na allegro za 3,50 zł)
Przeczytałam 17 kwietnia 2014


Wypoczywajcie! Cieszcie się rodziną! Znajdźcie chwilę i na lekturę, ale taką radosną, wiosenną!



21 komentarzy:

  1. Autorka była lekarką, wiedziała więc, czym grozi zaniedbywanie higieny. Osobie, która się nie myła i nie czyściła ubrania, bardzo dokuczały wszy :)
    Ten fragment, który przytoczyłaś, świadczy o tym, że więźniarki cierpiały nie tylko przez esesmanów, ale też przez niedelikatność swoich rodaków. W mojej pamięci utkwił fragment o tym, jak w Ravensbrück kazano lekarce włożyć ohydnie brudną, nigdy nie praną bieliznę. Włożenie tej bielizny określiła jako największe bohaterstwo w swoim życiu.
    Bardzo ciekawa, godna polecenia książeczka. Pochłonęłam ją jednym tchem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ten fragment też dobrze pamiętam...
      Te wspomnienia to nieco inny punkt widzenia, nie zwykłej więźniarki, tylko w jakiś tam sposób funkcyjnej, więc tę brudną bieliznę odebrała jako największy koszmar. Dla innych pewnie było to coś innego.

      Usuń
  2. dzięki,ja również życzę wszystkiego dobrego-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno, wszelkiej pomyślności i w okresie poświątecznym :)

      Usuń
  3. Radosnych i pogodnych Świąt

    Ksiazki nie znam, ale juz wybieram sie na poszukiwania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tobie tez, pogodnych rodzinnych i ciut czytelniczych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytelniczo wypadły w miarę - dwie książki się "zaliczyło" :)

      Usuń
  5. Witam -Irena Ciosińska była moją ukochaną Coicią ,starsza siostrą Babci Marii Ryniak ,tak to niezwykły człowiek ,prawy, rozumiejący innch ,bardzo oddany rodzinie,nie znałam i pewnie nie poznam nikogo podobnego do Niej, cieszę się ,że ksiązka wspomnieniowa ma tylu czytelnikow, to takie przyjemne czytać pozytywne komentarze.Serdecznie pozdrawiam!Marta Adamczyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Marto, jest mi niezmiernie miło, że trafiła tu Pani w ślad za Ciocią :) Czytałam Jej obozowe wspomnienia z uczuciem z jednej strony grozy, a z drugiej podziwu dla hartu ducha, dla charakteru. Może Pani być dumna z takiej rodziny! Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Pisałam w pośpiechu ,z błedami literowymi ,przepraszam ale po prostu bardzo ,się ucieszyłam popularnością tych wspomnień, nie były wznawiane ,a nadal są czytane, mam dużo zdjęć Cioci Ireny,dokumenty, odznaczenia oraz sporo innych pamiątek.MARTA

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam ponownie ,te wspomnienia zostały ocenzurowane poniewaz ukazały sie w schyłkowej ale komunie,odrzucono fragmenty o armii czerwonej.Brat Cioci por.pilot Antoni Ciosiński był pilotem wojskowym, rodzina brała udział w powstaniu styczniowym.Pozdrawiam! MARTA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Marto, cieszę się, że natknęła się pani na tę ciekawą recenzję oraz komentarze. Mnie udało się to dopiero w dniu dzisiejszym. Zaintrygował mnie pani ostatni wpis, dotyczący ocenzurowania wspomnień pani Cioci. Jestem niezmiernie ciekaw czy posiada pani rękopis, czy może jakieś notatki, z których udałoby się odtworzyć całość wspomnień. Nie jestem pewien, czy jest jakakolwiek szansa na to, że przeczyta pani ten wpis. Gdyby jednak udało się w jakiś sposób, to bardzo proszę o kontakt.
      Serdecznie pozdrawiam. Tomasz

      Usuń
    2. Pani Marta już pewnie tu nie trafi 🤔

      Usuń
    3. Jest szansa, że była zalogowana do konta email i dostanie powiadomienie. Zapewne nikła, ale warto poczekać :-)

      Usuń
  8. Doskonały blog. Ciekawy styl. Zaglądam tu od czasu do czasu i zawsze jest interesująco.
    Wszystkiego dobrego.
    Serdecznie pozdrawiam. Tomasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Tomaszu 😊 Bardzo miło to czytać! Również pozdrawiam!

      Usuń