środa, 29 listopada 2017

Michał Kruszona - Kawior astrachański

Matko jedyna, ale się dałam nabrać.
Fakt, jakoś dość nieuważnie wybierałam te książki... miałam jeszcze kwadrans do rozpoczęcia pracy, więc wstąpiłam do Taniej Jatki, do działu z reportażami. Jak coś jest o Rosji to biorę prawie w ciemno... no i tak to właśnie było, rzuciłam okiem na okładkę, na cenę (ha ha, siedem złotych, choć tyle pociechy z tego niewypału) i brać, razem z dwiema innymi.
Mam chociaż nadzieję, że tamte dwie okażą się lepsze.


Uprzedzam naiwnych (jak ja). Ani smieszno ani straszno.
Bo jak już mowa o zabijaniu ludzi, to nie wiadomo czy to groteska czy inne żarty czy też może gramy w twardzieli.


Autor jednak powinien skupić się na dyrektorowaniu, może mu to wychodzi lepiej.
Niby wzbudził we mnie sympatię, bo i rocznik mojego brata i trochę podobny ze zdjęcia :)
No ale mój brat przynajmniej ze swoich licznych podróży nie przywozi naskrobanych przez siebie książek, więc ma ten plus.


Jest to NAJGORSZA książka, jaką czytałam w ostatnich latach!
No ale chcąc być uczciwa muszę przyznać, że może... może... jak ktoś lubi taką sensację (bandzior-uciekinier z Polski szuka swego miejsca w odległej ziemi) połączoną z "momentami" (seks z bibliotekarką wśród regałów) oraz wypisami z encyklopedii i dawnnych relacji podróżniczych... a jeszcze lubi kawior i chętnie się o nim czegoś dowie (ja mam to wele, niestety) - to może mu się spodoba nawet?

Dla mnie jednak szajs i strata czasu.
Sama się sobie dziwiłam, że to w ogóle kończę.
Co za obowiązkowość :)

Początek:
Koniec:

Wyd. Tamaryn, Jabłonna 2013, 263 strony
Z własnej półki, niestety
Przeczytałam 26 listopada 2017 roku

4 komentarze:

  1. No i powiedz, co robisz w takiej sytuacji? Czy stawiasz książkę na półce, czy "upłynniasz "?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oto jest pytanie! Najpierw się z nim męczyłam, a potem odstawiłam ksiażkę na półkę na zasadzie "pomyślę o tym jutro" :)
      No mam jakiś wewnętrzny imperatyw, który mi każe trzymać... już i tak cud, że ostatnio się pozbyłyśmy tych córki książek trochę... niby córki, ale kto je kupował? Komu było żal?

      Usuń
    2. No tak:) Na śmietnik to nigdy w życiu nawet najgorszy chłam, ale już do biblioteki czemu nie? :)

      Usuń
    3. No może... niech się tam cieszą ;)

      Usuń