niedziela, 11 października 2020

Karel Čapek - Povídky z jedné kapsy

Rozglądałam się po półkach, co by tu wybrać do czytania po czesku na ten miesiąc i najpierw zdecydowałam się na jednego Škvoreckiego, bo był cienki i jeszcze na dodatek sfilmowany, więc miałam nadzieję, że łatwo pójdzie, nawet go już obfotografowałam. A tu zabieram się do czytania i ciężko idzie. 
No nie będę się męczyć przecież! 
Przypomniałam sobie o tym Čapku.
O tym zbiorze opowiadań wspomniała nam na kursie nasza pani i że są dwa tomy: Opowiadania z jednej kieszeni i Opowiadania z drugiej kieszeni. Ja wtedy zajrzałam od razu do swojego Ulubionego Antykwariatu i znalazłam tylko drugi, za to w zwyczajowej i korzystnej cenie 19 koron 😄 
Dwa miesiące później, przy robieniu kolejnego zamówienia, przypomniałam sobie o brakującej pierwszej części - ale chciałam naturalnie w takim samym wydaniu - i to już mnie kosztowało z jakiegosiś powodu 66 koron. Prawdopodobnie z takiego, że ja go właśnie potrzebowałam 😎 

W tym nakladatelství František Borový Čapek wychodził do 1947 roku właśnie. Potem wydawnictwo znacjonalizowano, a Čapka w ogóle w Czechosłowacji nie wydawano. Dopiero od 1956 roku autor wrócił na półki czeskich księgarń. A od 2009 roku może go już wydawać, kto chce, bo wygasły prawa autorskie. 
No, ale ja mam w tym starym wydaniu, choć oczywiście nie pierwszym (to było z 1929 roku). 
Jak widać po lewej, kupiłam też dwie inne Čapkowe rzeczy. Wybierałam takie, które mi się wydały w miarę łatwe, z tytułu mniej więcej 😄
Ta edycja to były w ogóle dzieła obu braci Čapków.
Tomik zawiera 24 opowiadania o tematyce kryminalnej (więc czyta się ze wzmożonym zainteresowaniem, gdy ktoś tak jak ja lubi kryminały), ale nie chodzi tu o samą zagadkę. To doskonałe króciutkie studia psychologii człowieka. Głębokie, a jednocześnie pełne humoru i zamyślenia nad ludźmi. Doskonałe.
Na pewno do nich kiedyś jeszcze wrócę, a na razie już już chciałam się zabierać za drugi tom - ale z bibliotek przyszły zawiadomienia, że są do odbioru książki, po które stałam w kolejce, w dodatku za mną inni stoją, więc muszę się za nie chycić w pierwszej kolejności.
Dopiero gdy dotarłam do ostatniego opowiadania uświadomiłam sobie, że przecież oglądałam taki film Zbrodnia na poczcie.  Zaglądam teraz i cóż się okazuje - jest ich więcej. Jest 12-odcinkowy serial Čapkovy kapsy (2011), a oprócz tego jest film fabularny z 1947 roku Čapkovy povídky. 
No po prostu nie wiadomo, w co ręce włożyć. Wczoraj obejrzałam 72. odcinek pewnego serialu-sagi, z akcją toczącą się od lat 60-tych... a jest tych odcinków ponad 120. 
Całą pandemię poświęcam czeskiemu filmowi (jedynie od czasu do czasu jakiś radziecki film obejrzę, a' propos, podobała mi się ostatnio najnowsza produkcja Todorowskiego Odessa), a ciągle jestem dalej niż bliżej 😎
Początek:
Koniec:
Wyd. Nakladatelství František Borový, Praha 1947, 244 strony 
Z własnej półki (kupione 14 stycznia 2020 roku za 66 koron)
Przeczytałam 9 października 2020 roku 


Pochwaliłam się Psiapsióle z Daleka, że robiłam takie szpinakowe knedliki i posłałam jej link do bloga z przepisem. Ona się zapaliła do pomysłu, przetłumaczyła sobie translatorem tekst i przystąpiła do produkcji.
Ha ha ha - doniesienia po fakcie były katastrofalne. Knedliki jej się po wrzuceniu do wrzątku rozleciały 😐 Najwyraźniej za mało odparowała ten szpinak podczas duszenia czy co? Napisała, że w końcu zjadła jajecznicę czy omlet ze szpinakiem (ale nie dopytywałam, czy odłowiła ten szpinak z garnka czy jak). 
Żeby się przekonać, co jest grane, wczoraj zrobiłam knedliki ponownie - i znów było w porządku. 

Wspomniana Odessa.


Na pierwszych po wakacjach zajęciach z czeskiego opowiadaliśmy, co u nas nowego. Kolega z kursu wybrał się z żoną na jeden sobotni dzień do Zakopanego i zabrał do samochodu, w ramach bla bla car czy jak to się zwie, jeszcze dwie dziewczyny. A w poniedziałek czy wtorek dzwoni do niego policja i dopytuje się o ten przejazd. Okazuje się, że jedną z tych dziewczyn była ta zaginiona 40-latka z Warszawy, o której ciągle piszą. 
To już 3 tygodnie. Zastanawia mnie, że do tej pory nie znaleźli (ciała, bo już na nic innego nie można chyba liczyć). Szukali, chodzili, wypatrywali z helikoptera i dronem. Nic. A przecież dziewczyna nie poszła w góry - piszą, że w hotelu zostały ubrania i rzeczy, które zabierała na górskie wędrówki, wyszła w bluzie i z plecaczkiem, jak na spacer. I ani śladu 😥  

Wczoraj czekałam w nerwach na kolejną konferencję prasową premiera, przekonana (jak chyba pół kraju), że pozamykają, przynajmniej w części, szkoły (i że dzięki temu my na czeskim przejdziemy znów na online, czego bym sobie bardzo życzyła, aby sobie oszczędzić nerwów na buców w tramwaju z nochalem na wierzchu), a tymczasem cała strategia - zakupy dla emerytów do południa. Musimy dbać o nasze babcie, powiedział. Rozumiem, że chodzi o babcię posła Czarnka.
Z tych nerwów nie robię dziś prasówki 😡

A jednak. Dodaję, bo mną wstrząsnęło. Właśnie przeczytałam, jak Nowicki się ekskuzuje, że polecał wycieczkę do czerwonego Sopotu (choć wtedy nie był jeszcze czerwony), a następnie pisze:
Humory się polepszyły dopiero na ul. Kupa: tam stał namiot chasydzkiego wesela, bawiły się dzieci w różowych sukienkach, a panowie w kapeluszach śpiewali. Przyjemne to było.
Nosz jak boniadydy!
Ogólnie wiadomo, że największe skupiska korony w Izraelu są właśnie wśród ortodoksyjnych Żydów, którzy nie przestrzegają zaleceń (tu mamy najlepszy przykład ze śpiewaniem). I facet się zachwyca, że nam trochę do Krakowa przywieźli.

3 komentarze:

  1. Ciekawa jestem czy zjadlas "Jajko..." i czy smakowało?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ! Do jajka jeszcze daleko. To znaczy jest już w domu i nawet odbyło kwarantannę, więc weszło na salony - ale będzie czekać, aż odwalę te, do których stoi kolejka :)

      Usuń
    2. Oho! Córka mi się logowała na moim laptopie i voila'! Nie mam dostępu teraz! Jacieniemoge!

      Usuń