czwartek, 8 października 2020

Lucyna Legut - Już nigdy nie będę się kłócił z Piotrkiem

To dosyć głupie, żeby mieć poczucie winy w takiej sytuacji: pożyczyłam książkę z biblioteki, więc nie mogę oddać nieprzeczytanej 😡 
Niby dlaczego nie mogę? Ale ja tak mam w różnych sprawach - jakieś durne samoograniczenie. 
Więc przeczytałam i to. 
Tym razem, żeby wyrobić te sto stron, zastosowano myk w postaci większej czcionki, chyba pomysłów już brakowało.
Dobrze, przerobiłam cztery sztuki i choć coś tam jeszcze autorka opublikowała o Jaśku i Piotrku, więcej się nie skuszę. Natomiast kiedyś jeszcze te autobiograficzne pomidory pożyczę.
Początek:
Koniec:
Wyd. Akapit Press, Łódź 2001, 102 strony 
Z biblioteki 
Przeczytałam 6 października 2020 roku 


NAJNOWSZE NABYTKI 
Byłam odebrać książkę z kolejki, a tam na półce jeszcze leżał ten słownik, co to o nim pisałam... no wzięłam, choć taki wyśmondrany 😄
Dla kogoś znającego łacinę czy języki romańskie takie esperanto to musi być bułka z masłem, no - tylko pytanie: po co. Na co dziś jeszcze można mieć nadzieję? Ciekawe, ilu jeszcze esperantystów się ostało na świecie? Pewnie jest o tym info na Wiki 😎


A dzisiaj déjà vu , całkiem jak w marcu - konferencja prasowa w sprawie covida. Kłamią jak i wtedy, wiadomo, ale najlepsze było, gdy pochwalono mądrą decyzję ministra Szumowskiego (słynny zakup respiratorów), a następnie nie powiedziano, ile jest tych respiratorów w Agencji Rezerw, bo to tajemnica. Póki człowiek nie chory, to się z tego absurdu śmieje, ale... 
Rozmawiałam potem z praską przyjaciółką, dziś mieli 5 tys. pozytywnych testów (a przecież Czechów jest o wiele mniej), więc ona spodziewa się, że może znów nastąpić lockdown. Póki co, znów zamknęli kina i teatry.
I tak. Chyba niepotrzebnie kupiłam ten bilet na 2 linie w tym tygodniu, z myślą o dojeździe na kurs 😩 W sobotę będzie kolejna konferencja i być może rzecz będzie o szkołach.
Gdy na zajęciach jojczyłam, że wolałam online, nasza pani zadeklarowała się, że możemy zamienić. Ale nikt inny się nie odezwał. Trochę ich rozumiem - wszyscy pracują zdalnie i mają dość siedzenia przed kompem...

Tymczasem się cieszę, bo umyłam dziś jedno okno na zimę. Tego okna nie otwierałam od 2 miesięcy, bowiem zamieszkał za nim pająk. Ale taki spory pająk. Nie mam dobrego zdjęcia, niestety. Uplótł sobie piękną sieć i od czasu do czasu coś tam w nią złowił i pożarł. Wczoraj patrzę - nie ma go. Oho, poszedł na spacer albo co. Dziś patrzę - dalej go nie ma. Zgubił się czy co? Wreszcie mogłam okno umyć, a pajęczynę zlikwidować. I przestać się trząść ze strachu, że mi wlezie do domu oknem obok 😁
Pandemia ma swoje dobre strony... przez ten czas, gdy siedziałam w domu, nauczyłam się okna myć. Znaczy - zrozumiałam, że gdy się je często przeleci czyli nie zdążą się zabrudzić porządnie, to jest bardzo szybka i prosta sprawa. Chyba zaczęłam rozumieć te skandynawskie gospodynie, co to w poniedziałek myją okna. Tak, w każdy poniedziałek, ale zajmuje im to naprawdę mało czasu. A ja dawniej nie cierpiałam tego, mama mnie prześladowała pytaniami, czy już umyłam na święta 😣 Teraz się okazuje, że to 5-10 minut zabiera zaledwie... człek na starość musiał do tego dojść.

2 komentarze:

  1. Na swoje okna a mam ich od groma mam patent, gorąca woda plus amoniak. Trochę śmierdzi na początku ale bardzo szybko odor amoniaku się ulatnia
    Jednak jeszcze nie mylam. Muszę na to mieć melodię. Pozdr T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, a ja właśnie siedząc w domu odkryłam, że niepotrzebna melodia :) Myłam co chwilę, dziś w tym pokoju, jutro w drugim - dla samej przyjemności patrzenia przez czyste szyby. I bez żadnego planowania, nagle wstawałam i szłam do łazienki po sprzęt. Chyba mi odbiło!
      Ale fakt - mam ich tylko pięć...

      Usuń