czwartek, 5 listopada 2020

Karel Čapek - Povídky z druhé kapsy

Już się nie mogłam doczekać listopada (ha ha), żeby przeczytać drugi tom opowiadań Čapka. No bo pierwszy machnęłam w październiku, a założyłam sobie kaganiec, żeby tylko jedną miesięcznie po czesku czytać. Nie pytajcie dlaczego, przecież nie chodzi o to, że mi zabraknie, naprawdę mam spory zapas. Może to takie podświadome myślenie, żeby systematyzować jakoś to moje czytanie? Kiedyś, przed paroma laty, robiłam sobie nawet co miesiąc plan, żeby zawierał a to jedną po francusku, a to jedną po rosyjsku, a to jedno cracovianum - i takie tam głupotki. Teraz idę raczej na żywioł, taki żywioł z lekka tylko kontrolowany (a może mi się tylko wydaje, że jakąś kontrolę mam).
To są obie kieszenie (bo kapsa to kieszeń). Żal, że ich więcej Čapek nie napełnił, wszak panowie miewają sporo kieszeni. Ale napisał różne inne powiastki, na szczęście. Tyle że te się tak świetnie czytało, bo to opowiadania z wątkiem kryminalnym. Kryminalno-psychologicznym. Każde snuje inny pan - to wyłącznie męskie towarzystwo, które zebrało się na pogawędce i płynnie przechodzi od jednej opowieści do drugiej. Pierwsza kieszeń była tutaj.
A dzięki blogowi wiem, że to już 47. pozycja, którą przeczytałam po czesku, doprawdy chyba powinnam się zastanowić, co epokowego wybrać na jubileusz 😁
Początek:
Koniec:
Wyd. Nakladatelství František Borový, Praha 1947, 214 stron
Z własnej półki (kupione 29 listopada 2019 roku za 19 koron w Ulubionym Praskim Antykwariacie) 
Przeczytałam 3 listopada 2020 roku 


No, jak tylko Pinokio wygłosił orędzie wczoraj, rzuciłam się do kompa zamawiać książki. 
Na siebie mogłam tylko jedną, bo czternaście już było w domu 😉 
No to na córkę. Pięć na osiedlu, cztery na Królewskiej. 
Panie szybciutko zrealizowały, więc od razu się udałam do siedzib odebrać (co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj, zwłaszcza gdy nikt nic nie wie). Na Królewskiej czekając na swoją kolej zobaczyłam jeszcze na półce tytuł Jak być szczęśliwym i kompletnie nie wiedząc, co to za dzieło, spytałam panią, czy mogłaby mi to dołożyć do zamówionych. Mogła. Dalej nie wiem, co to też takiego będzie, bo przecież teraz mają knigi kwarantannę, ale zobaczymy. Ja w każdym razie zamierzam być szczęśliwa (dopóki żyję), choć nie byłam w Pradze już CZTERYSTA CZTERDZIEŚCI DWA dni! 
No, a gdy wróciłam do domu domówiłam jeszcze pięć na Sienkiewicza, odebrałam dziś w drodze z pracy i fertig.
Tym razem skupiłam się na bibliotekach w zasięgu roweru, jak by co 🚲 
W sumie jest w domu 30 sztuk, w tym jedna wczoraj przeczytana. 
Ogłosili dziś, że zamykają do 29 listopada, ale co my tam wiemy, jak się sprawy potoczą. 
A dziś jeszcze, trochę przypadkiem, przeczytałam rekomendacje dla bibliotekarzy na czas pandemii na stronie Biblioteki Narodowej i w punkcie 38. była mowa o wypożyczaniu z czytelni. Że można, jeśli to nie wielka rzadkość, ale oczywiście decyduje dyrektor danej placówki. 
No to lu go na czat z Rajską, bo tam jest tak miło, że w godzinach otwarcia zawsze można z kimś pogadać :) 
Po konsultacjach wyszło, że ichni dyrektor jednak nie pozwala na taką rozpustę :) 
 A o co mi szło? O tego Čapka właśnie, tyle że po polsku, nazywa się to Opowieści z różnych kieszeni. Pewnie na allegro też można dostać, ale PRZECIEŻ NIC NIE KUPUJĘ!!!

Gdy dziś odbierałam książki strasznie długo to trwało, najpierw stanie w kolejce, a potem sama realizacja - ponieważ system był tak przeciążony, że załadowanie wypożyczenia książki zabierało mu parę minut. Jasne, wszyscy się rzucili pożyczać na zapas 😜 Akuratnie dali na stronę informację, że zamykają.
A ja wczoraj od razu zadzwoniłam do ciotki w Warszawie, która już miała pecha w marcu, bo nie wiedziała, że trzeba migiem lecieć i została bez swoich czytadeł. Teraz mówi, że ma w domu osiem, ale jeszcze nie przeczytanych, dopiero pierwszą zaczęła. Więcej pożyczyć nie może z jednej filii, a chodzi tylko do osiedlowej na Bródnie. Na szczęście jest u niej akurat kuzynka, która ma wyrobioną kartę, więc miały się z wózkiem potoczyć 😎
Twierdzą, że na tę warszawską kartę mogą pożyczać wszędzie, w całej Polsce.
???
Dziwne mi się to wydaje... w Krakowie pożyczą na warszawską kartę biblioteczną?

PS. Rany julek, znowu coś pochrzaniło z czcionkami, ja nic z tego nie rozumiem.

PS 2. Ktoś z moich znajomych ma chyba wtyki w gazecie. Bo ja przedwczoraj wyśledziłam detektywistycznie i dedukcyjnie jedną sprawę, po czym opowiedziałam o niej tu i ówdzie, a teraz się ukazał artykuł na ten temat! Ukradli mi moje śledztwo!
Otóż ja, ponieważ już jestem stara, to od ładnych paru lat studiuję stronę z porządkiem pogrzebów w Krakowie (oj tam oj tam, po prostu sprawdzam, kto mi już nie odda piniendzy). No i przedwczoraj co wykrywam. 
Że pogrzeby są już pozamawiane na 2 tygodnie naprzód. Na przykład na takim Rakowickim dziennie robią 9 pogrzebów (jeśli w kaplicy, bo jeśli pogrzeb świecki albo tzw. od bramy to może ich być więcej w jednym czasie). I już są wypełnione do przodu na 2 tygodnie i - uwaga! - również w soboty, czego do tej pory nie było!
Zauważyłam też taki drobiazg - znakomita większość pochówków dotyczy ludzi starych (tak co najmniej 85%). Dotychczas to było bardziej zróżnicowane, wiadomo: raki, wypadki. Teraz głównie 80-tki, 90-tki, prawie setki. 
Ja nie twierdzę, że to wszystko covid - nie. Nie bezpośrednio. Twierdzę natomiast, że umiera bardzo dużo starych ludzi, którzy dawniej by jeszcze chwilę pożyli, ale teraz mają cholernie utrudniony dostęp do opieki zdrowotnej.
A w artykule piszą jeszcze, że szukają dodatkowych grabarzy oraz że zwiększyli zatrudnienie w spopielarni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz